Od niespełna dwóch lat organizacje pozarządowe mogą korzystać z obiektów należących do Ośrodków Sportu i Rekreacji na preferencyjnych zasadach. Obecnie planowane jest podobne rozwiązanie dla pomieszczeń szkolnych. Jakie korzyści i jakie trudności się z tym wiążą?
Klara Sołtan-Kościelecka, warszawa.ngo.pl: – Od 2013 roku funkcjonuje zarządzenie, na mocy którego warszawskie organizacje pozarządowe mogą korzystać z obiektów sportowych po preferencyjnych stawkach. Proszę powiedzieć, jak to działa?
Andrzej Trzeciakowski: – Przede wszystkim nie chodzi tu wyłącznie o OSIR-y. My, jako Rada Działalności Pożytku Publicznego, zwracamy uwagę, że zagadnienie dotyczy ogólnie udostępniania lokali należących do miasta organizacjom pozarządowym. Chodzi zatem o obiekty sportowe i edukacyjne – czyli wszelkie pomieszczenia szkolne. Prace nad sformułowaniem dokumentu ujmującego zasady udostępniania tych pomieszczeń i obiektów toczą się zatem w dwóch miejscach: Biurze Sportu i Rekreacji oraz Biurze Edukacji, które jest stroną wiodącą tego procesu.
Podstawą wypracowywania zasad jest to, co już funkcjonuje w OSiR-ach. Jak tu się przedstawia sytuacja? Do godz. 17.00 organizacje pozarządowe mają pierwszeństwo w korzystaniu z obiektów należących od OSiR-ów, które udostępniane im są po kosztach utrzymania. Te wyliczane są przez dzielnice zarządzające tymi obiektami. Po godz. 17.00 organizacje mogą także oczywiście korzystać z obiektów, jednak już po stawkach rynkowych.
Czy, w świetle tego, co powiedział Pan wyżej, na podobnych zasadach będą udostępnianie organizacjom sale szkolne?
A.T.: – Tak. W listopadzie ubiegłego roku przedstawiciele Biura Edukacji referowali przebieg prac w tym zakresie. Przedstawiono nam wówczas formularze, na podstawie których placówki edukacyjne będą wyliczały koszty utrzymania po to, aby na podobnych zasadach jak OSiR-y, wynajmować pomieszczenia organizacjom. Do wakacji tego roku biura powinny dopracować ogólne porozumienie, na podstawie którego zarówno szkoły, jak OSiR-y będą udostępniały swoje pomieszczenia i obiekty sektorowi pozarządowemu.
Już teraz organizacje korzystają z obiektów sportowych, widać, że porozumienie w tej sprawie było potrzebne. Czy wszystko działa bez zarzutu, czy pojawiły się już jakieś problemy?
A.T.: – Problemy są dwa. Pierwszy z nich, to koszty. Są one niskie, ale różne. Wynika to z tego, iż obiekty są w różnym stanie. Inny jest koszt utrzymania np. nowego basenu, inny takiego, który już wymaga konserwacji. W tym drugim przypadku preferencyjne stawki obejmują bowiem także koszty bieżących remontów. Podobnie jest z urządzeniami elektrycznymi: innych nakładów wymagają te energooszczędne, a innych – o przestarzałej technologii. Nie raz przyszło mi słuchać narzekań przedstawicieli organizacji pozarządowych: „tamci wynajmują salę za kwotę x, a my x razy dwa”. Ludziom się to tłumaczy, ale jednak poczucie niesprawiedliwości i wynikające z niego niezadowolenia najczęściej w nich pozostaje.
Co z tym zrobić? Tłumaczyć, czy może wprowadzić jakieś zmiany? Jakie jest Pana zdanie?
A.T.: – Ja jestem zwolennikiem cen preferencyjnych, ale sztywnych, jednolitych dla obiektów danej kategorii, a nie ustalanych ze względu na koszty utrzymania. Niech miasto w jednym przypadku dołoży, w drugim zyska, w rezultacie wyjdzie na to samo, a odbiór społeczny będzie lepszy. Podobne rozwiązanie powinno być stosowane w szkołach.
Wspomniał Pan o dwóch problemach. Na czym polega zatem ten drugi?
A.T.: – Jak wspomniałem, z obiektów OSiR-owskich organizacje pozarządowe mogą korzystać po niższych stawkach wyłącznie do godz. 17.00, po tym czasie zaczynają obowiązywać ceny rynkowe. Tymczasem większość treningów czy zajęć dla dzieci prowadzonych przez duże, profesjonalne organizacje siłą rzeczy zaczyna się wieczorem. Dzieci bowiem muszą skończyć lekcje, rodzice muszą wrócić z pracy, zawieźć je na zajęcia, trzeba wziąć pod uwagę czas dojazdu z różnych dzielnic, różnych szkół etc. Nie ma możliwości skorzystania ze stawek preferencyjnych, bo zajęcia rozpoczynają się za późno. Inaczej jest w przypadku małych, lokalnych organizacji, które prowadzą zajęcia dla mniejszej liczby dzieci z najbliższej okolicy (jeśli odbywają się one blisko szkoły lub w samej szkole, nie ma potrzeby dowożenia na nie dzieci). Wydaje mi się zatem, że wprowadzenie granicy czasowej – do 17.00 i po 17.00 – nie jest dobrym rozwiązaniem. Organizacje pozarządowe powinny móc korzystać z obiektów po stawkach preferencyjnych niezależnie do pory dnia. Oczywiście najpierw trzeba się zastanowić, skąd wziąć na to pieniądze, gdyż przy obecnych zasobach finansowych wydaje się to nie możliwe.
Oznacza to w praktyce brak możliwości zarabiania na udostępnianiu obiektów i lokali – na razie przez OSiR-y, ale zapewne i przez szkoły, jeśli porozumienie ma być wspólne dla obiektów sportowych i edukacyjnych.
A.T.: – To kwestia filozofii, jaką przyjmiemy. Ja osobiście uważam, że szkoły i OSiR-y nie są od tego, aby zarabiać. Szkoła powinna być centrum nauki, kultury, sportu dla okolicy. Miasto wybudowało szkołę, dało na nią działkę. I teraz ta szkoła powinna świadczyć okolicy usługi, a nie służyć zarabianiu. Gdyby do tego się stosować, nie trzeba by było budować wielu dodatkowych obiektów, jak np. domów kultury, które de facto i tak zapełnione są przede wszystkim popołudniami. Korzystniej, ze względu na finanse miasta, wykorzystać w tych celach szkoły. Podobnie jest w przypadku OSiR-ów.
A same organizacje? Te powinny – w zależności od tego, na jakich polach działają – uczyć dzieci pływać, malować, śpiewać etc., a nie kombinować, gdzie i kiedy zrobić zajęcia, aby zdążyć przed 17.00 i dzięki temu mniej zapłacić za lokal. Chciałbym jednak zaznaczyć, iż nie mogę podać gotowej recepty, jakie rozwiązania należałoby tu stosować. Wchodzą tu bowiem najpierw w grę decyzje strategiczne: jakim społeczeństwem chcemy być: socjalnym czy liberalnym? Kiedy odpowiemy sobie na to pytanie, proszę wtedy żądać odpowiedzi.
Jasne jest dla mnie, że już teraz organizacje mogą być zadowolone z rozwiązania zastosowanego w OSiR-ach, ale czy zarządzający tymi obiektami – mówiąc kolokwialnie – nie buntują się przeciwko ograniczaniu możliwości zarabiania na wynajmie?
A.T.: – Dotychczas nie, dopiero pierwszy raz mamy z taką sytuacją do czynienia na Pradze Północ. Co prawda, Biuro Sportu i Rekreacji wytycza ogólne zasady zarządzania OSiR-ami, te jednak leżą w bezpośredniej gestii i budżecie burmistrzów dzielnic. I właśnie na Pradze Północ nowy burmistrz z Prawa i Sprawiedliwości stwierdził, iż dzielnicy nie stać na stosowanie preferencyjnych stawek i zażądał ich podwyższenia. Z tego, co wiem dyrektor Janusz Samel już interweniuje w tej sprawie, zresztą między innymi na mój wniosek (prosiły mnie o interwencję organizacje z dzielnicy). Negocjacje trwają, miejmy nadzieję, że wszystko zakończy się pomyślnie.
Czy nie ma niebezpieczeństwa, że podobnie będzie w szkołach? Przecież to dyrektor decyduje, jak wykorzystywane są szkolne pomieszczenia?
A.T.: – Tego nie można ze sobą porównywać. Rzeczywiście obecnie dyrektor szkoły jest „panem na włościach”: ma swobodę w podejmowaniu decyzji dotyczących kosztów wynajmu szkolnych pomieszczeń. Mimo to lub właśnie dlatego, już teraz w wielu szkołach wypracowano reguły udostępniania lokali organizacjom pozarządowym, które określiłbym jako dobre praktyki. Wśród szkół otwartych na współpracę z organizacjami wymieniłbym znaną mi szkołę podstawową nr 85 przy ul. Narbutta. Ale są szkoły, które wynajmują pomieszczenia wyłącznie po stawkach komercyjnych. Porozumienie, o którym wcześniej mówiliśmy jednak ustandaryzuje sprawę z korzyścią dla wszystkich organizacji pozarządowych i mieszkańców.
Odnosząc się zatem do wspomnianego przez Pana wyboru filozofii: państwa liberalnego czy socjalnego, skłaniamy się ku temu drugiemu modelowi.
A.T.: – Nigdy nie ukrywałem, że jestem socjalnym liberałem. W przypadku zajęć dla dzieci, dla ludzi potrzebujących czy emerytów i rencistów uważam, że potrzeba jak najwięcej stosowania modelu socjalnego opartego jednak na zdrowych liberalnych podstawach. Pamiętajmy też, że aby coś dać mieszkańcom, Pani Prezydent musi mieć na to środki. Nie chcemy podnoszenia podatków czy innych lokalnych opłat, zatem po drugiej stronie też nie możemy oczekiwać cudów. Kryzys jest powoli za nami, już w tym roku zwiększyły się budżety dotacyjne dla organizacji pozarządowych. Ja mam jeszcze nadzieje, że poprawimy lokowanie środków, gdyż zdarzają się obszary, gdzie nie jest z tym najlepiej. Do tego, co nas otacza musimy mieć pozytywistyczny stosunek. Idziemy w dobrym kierunku.
Andrzej Trzeciakowski: członek Warszawskiej Rady Pożytku Publicznego, Prezes Zarządu K.S. Delta Warszawa.