Wrażliwość społeczna, aktywność, umiejętność spojrzenia na swoją działalność w szerszej perspektywie, samoorganizacja - to przykłady wartości, na których może się udać wypracować dokument, łączący sektor. Z Magdą Dudkiewicz, członkinią Zespołu Redakcyjnego, pracującego nad Strategią rozwoju sektora obywatelskiego rozmawiamy o edukacji i aktywizacji obywatelskiej, kolejnym obszarze opisanym w tym dokumencie.
Magda Dobranowska-Wittels: – Szeroka, oparta na wartościach edukacja obywatelska – to kolejny obszar wskazany w założeniach do Strategii rozwoju sektora obywatelskiego. Czy da się tak określić wartości, na których ma się opierać sektor, aby one łączyły zróżnicowane środowisko organizacji, a nie go dzieliły?
Rzecz w tym, abyśmy – jako sektor – zgadzali się, że są wśród nas osoby różniące się opiniami i wyznawanymi wartościami, czasem nawet skrajnie. Oraz, że – dopóki ktoś nie łamie obowiązującego prawa – stanowimy jedno środowisko. Od organizacji pro-life po organizacje pro-choice. Oczywiście, one nigdy się nie dogadają w w odniesieniu do stawianych sobie celów, określonych wartości. Ale uważam, że jesteśmy w stanie wypracować dokument, który na pewnym metapoziomie nas połączy, bo mamy wspólne inne wartości – np. otwarcie na różnorodność i mamy wspólne interesy, np. dobre relacje z innymi sektorami, czy przyjazne prawo.
Jedno z wyzwań opisanych w tym obszarze to sprawienie, aby organizacje i działający w nich ludzie stanowili wzór działań prospołecznych. Ma się to stać m.in. poprzez promowanie i docenianie prawdziwych społeczników. Jak rozumieć „prawdziwych społeczników”?
Niewątpliwie warto do działań w organizacjach dopuszczać młodą krew. Ale trzeba być też ostrożnym, aby nie wpaść w pułapkę innowacji. To jest szczególnie niebezpieczne w myśleniu projektowym, w którym czasem nie jest ważne czy to, co wpiszemy do wniosku będzie mądre czy głupie, ważne aby było innowacyjne. Nierzadko dzieje się to kosztem starych, dobrze sprawdzonych metod działania. Aby organizacja była otwarta na zmiany musi mieć świadomość, co robi dobrze, a co jej nie wychodzi, co można poprawić, uzupełnić, czasem nawet istotnie zmienić. Wtedy może świadomie i odpowiedzialnie otworzyć się na innych.
Ze zjawiskiem „zamknięcia” się pozarządowego środowiska mam do czynienia osobiście, w pracy redakcji kwartalnika „Trzeci sektor”. Gdy ktoś mnie pyta, kogo warto zapytać o opinię na ten czy inny temat – często łapię się na tym, że odsyłam do powtarzającego się kręgu osób. Dlatego bardzo sobie cenimy, gdy uda nam się pozyskać do współpracy nowych autorów, często osoby, o których nigdy nie słyszeliśmy. Ale takie otwarcie się nie jest łatwe. Wiąże się z ryzkiem i trudnościami, nigdy nie wiadomo, co z tego wyniknie. Bo jeśli kogoś znamy, to wiemy w czym jest dobry, a gdzie może nawalić. Jest to wiedza szczególnie cenna, gdy na przykład realizujemy jakiś projekt i zwyczajnie trzeba dotrzymać terminów i rozliczyć pieniądze.
Przypuszczam, że podobnie jest w każdej organizacji. Jednak powinno się podejmować próby, aby wyjść poza „zaklęty” krąg znanych sobie ekspertów, wolontariuszy, pracowników. I ciągle szukać nowych osób, pomysłów i idei potrzebnych organizacji do działania w społeczności lokalnej. I być otwartym, gdy pojawią się sami, wcale przez nas nie szukani, bo to z jednej strony wyzwanie, ale także szansa i tak naprawdę dowód na wiarygodność organizacji.
Aby organizacje stały się miejscem zaangażowania obywateli, należy m.in. wzmocnić rolę organizacji jako centrów obywatelskich. Co należy przez to rozumieć?
Na ile materiały wypracowane przez regiony znajdują swoje odzwierciedlenie w tej części Założeń?
Poświęciłam sporo czasu na przenalizowanie materiałów, które spłynęły z regionów. Tam było bardzo wiele opinii i pomysłów, nierzadko wzajemnie sprzecznych. Stworzyłam na tej podstawie gigantyczne SWOT-y – biorąc pod uwagę rekomendacje zapisane w tych materiałach i odnosząc je do obszarów, które wyznaczyliśmy jako Zespół Redakcyjny. Te obszary także się zmieniały. Początkowo było ich więcej, ale po analizach okazało się, że niektóre zagadnienia się pokrywają. W tym sensie – uważam więc, że materiały wypracowane przez regiony odnalazły się w Założeniach. Nie mam wyrzutów sumienia, że pracujemy za mało partycypacyjnie. Obserwuję sektor od 20 lat i uważam, że jest to pierwsza próba na taka skalę stawiająca na wspólne wypracowanie stanowiska sektora.
Na ile jesteście otwarci na wprowadzenie zmian w tej części strategii, jeśli takie rekomendacje wynikną z konsultacji?
Według mnie hasło „Sektor III dla Polski” jest tutaj kluczowe. W materiałach regionalnych, które opracowywałam pojawiały się dwa rodzaje sformułowań: „wsobne” – rekomendujące pewne działania samego sektora oraz „zewnętrzne” – mówiące, co musi się zdarzyć otoczeniu, aby organizacjom działo się lepiej. Z różnych dotychczasowych doświadczeń widać, że im bardziej sektor sam może coś przeprowadzić, zmienić – tym lepiej. Większy wpływ na naszą realną działalność ma to, co sami możemy zrobić, taka wewnątrzsterowność wszystkim nam wyjdzie na dobre.