Od kiedy tata zmarł, to jestem głodny – mówi ośmioletni Cirilo. Do parafii w Bocaranga przychodzi, żeby zjeść.
Pieniądze w silniku
Do Bocaranga na północnym zachodzie Republiki Środkowoafrykańskiej najlepiej jechać motorem, po śladach. Bo drogi bywają zaminowane. To kraj od lat owładnięty rebelią. Brat Tomasz, kapucyn, w RŚA od ośmiu lat, opowiada o najemnikach rosyjskich i innych, którzy niszczą mienie, palą mosty i kradną na drogach.
– Jak jadę ze stolicy, to pieniądze chowam w silniku, w filtrze powietrza. Nie tak dawno karmelita z sąsiedniej parafii stracił na minie nogę.
Operacja przy latarce
Kraj udręczony wojną – jakby nie miał bez tego zmartwień. Jest bardzo ubogi, nawet jak na Afrykę. Ginekolog operuje tu przy latarce, bo odcięli prąd. Bez bieżącej wody – tej nie ma nawet w mieście. Do pompy z wodą jest kolejka nawet na pół dnia. A w niej i tak woda jest brudna.
Na wsiach po wodę chodzą dzieci kilka kilometrów dziennie. Ludzie żyją w lepiankach, ani jednego murowanego domu. Niemal wszystkie kobiety rodzą w domach.
– Pewnego razu w piątek jadę drogą i widzę kobietę na motorze jadącą po tych wertepach do porodu – wspomina brat Tomasz. – A w niedzielę – widzę, jak wraca z dzieckiem na ręku. Pewnie w poniedziałek poszła w pole.
Ze wsi do wsi ludzie wciąż przemieszczają się na ośle, nie umieją czytać czy pisać. Do szkoły (hangar ze strzechą, jak jest tablica – to jest dobrze) na wsi idzie co piąte dziecko. W mieście dużo lepiej – co piąte nie idzie.
Pamiętają, że się najedli
Ale i tu jest ciężko – ludzie żyją z drobnego, obwoźnego handlu. Na samochód dostawczy stać kilku, kobiety noszą towary na głowie. Robią mąkę, olej czy placki na sprzedaż. Jak uzbierają drewno na opał, sprzedadzą, to dostaną około 700-1000 franków. A kawałeczek mięsa – 1000 franków. Więc mięsa się nie je. Za 500 franków zje się posiłek – maniok, liście coś jak szpinak, maggi do smaku. Czasem trochę fasoli czy cebula. Stąd powszechne anemie, niedożywienie, choroby i śmierć – nieodpornych, najmniejszych dzieci.
Jak ludzie tu się najedzą, to potem długo to wspominają.
Olej na saszetki
Nawet olej jest za drogi – sprzedaje się go tu w saszetkach, bo całej butelki nikt nie kupuje. Handluje się za to wszystkim – używanymi butami, pięknie wyczyszczonymi, zużytymi butelkami z nakrętką. 11-letnia dziewczynka zebrała owoce mango i cały dzień stara się je sprzedać.
Na cotygodniowy targ ludzie przywożą to, co wyhodowali. Bo ludzie tu żyją z małych pól – pół hektara, czasem hektar. W polu pracują wszyscy, dziecko jak już umie chodzić – idzie w pole. Pięciolatki pielą, ośmiolatki kopią motyką, a dziesięciolatek to już normalny pracownik. Gdy jedno z dorosłych umiera lub nie może pracować, rodzina zaczyna cierpieć głód.
Przychodzę tu, by zjeść
W parafii Bocaranga setki osób otrzymują posiłki. Codziennie dożywiane są sieroty – to grupa około 50 dzieci. Co niedzielę obiady dostaje do 150 osób. Są to najubożsi, starsi, chorzy i osoby dotknięte niepełnosprawnościami. Dodatkowo dwa razy w miesiącu organizowane są kilkudniowe spotkania, w czasie których parafia zapewnia potrzebującym wszystkie posiłki.
Nie opuszczam żadnej niedzieli! – mówi Pauline. – Przychodzę tu, by zjeść i zawsze moje serce się raduje! Bo to, czego mi w życiu potrzeba, to jedzenie.
Brat Tomasz zdaje sobie sprawę, jak ważnym elementem życia parafii są posiłki dla potrzebujących. – Owszem, ludzie przychodzą tu z potrzeby ducha, ale wiem też, że dla nich udane spotkanie w parafii to takie, w czasie którego był obiad. A jak już z kawałkiem mięsa, to jest jak święto – śmieje się brat Tomasz.
Proboszcz, co nie śpi
– Gotujemy dla sierot, dla ubogich, dla dziewczyn ze szkoły krawieckiej i dla tych, którzy są w różnych trudnościach – opowiadają panie kucharki przy ogromnych kotłach. – Wszyscy jedzą, brzuchy są pełne i wszyscy się bardzo cieszą. O naszym proboszczu mówimy, że nie śpi, ale pomaga sierotom, wdowom i tym, co są naprawdę opuszczeni.
Kozy, kury, warzywa
Wobec rozległych potrzeb żywieniowych w Bocaranga powstał projekt fermy i uprawy, które przyniosą jedzenie dla najuboższych, a w perspektywie trzech lat zyski na zakup całej żywności, potrzebniej dla tej rzeszy ludzi. Powstaną budynki dla kóz i kur, założona zostanie uprawa warzyw. Powstaną młyn, magazyny, spichlerze, studnia, pomieszczenia dla personelu, a całość zostanie ogrodzona solidnym murem, który zabezpieczy pastwiska.
Da to jedzenie, ale też pracę lokalnym ludziom. Uniezależni parafię od pomocy z zewnątrz, tak by mogła sama dożywiać swoich ubogich. To projekt długofalowy i inwestycyjny, dlatego szczególnie prosimy o jego wsparcie.
Ile to kosztuje?
Aby założyć fermę na żywienie uczniów i ubogich, potrzeba 624 455 zł.
W tym m.in.:
– 50 cegieł – 43 zł;
– worek cementu 50 kg – 102 zł;
– 35 prętów zbrojeniowych – 1010 zł.
Celem Polskiej Fundacji dla Afryki jest ochrona zdrowia mieszkańców Afryki oraz poprawa warunków ich życia. Fundacja do tej pory wsparła ponad 340 projektów charytatywnych w Afryce.
ul. Krowoderska 24/3, 31-142 Kraków.
Bank Pekao SA 52 1240 4533 1111 0010 4502 9775 wpisz w tytule przelewu:
„Darowizna – pomoc dla Afryki”
lub wejdź na stronę www.pomocafryce.pl dowiedz się więcej i wpłać przez internet.
Źródło: Polska Fundacja dla Afryki