Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Ogromnie cenne było dla mnie spotkanie tak wielu osób działających na najróżniejszych polach. To bardzo poszerza perspektywę, uświadamia, w jak wiele miejsc można jeszcze pójść, jak wiele rzeczy zrobić. Dzięki temu cały czas uświadamiam sobie na nowo, że trzeba by zrobić coś dobrego dla świata – mówi Ewa Jaskólska, założycielka Stacji Falenica w Warszawie, absolwentka VIII edycji programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.
Ignacy Dudkiewicz: – Od kiedy mieszka pani w Falenicy?
Ewa Jaskólska: – W Radości, a więc obok Falenicy, mieszkam osiem lat.
Skąd pani bierze zapał do aktywności społecznej? Wcześniej pani działała?
E.J.: – Mam go chyba po ojcu, który działał w „Solidarności”, i po dziadku udzielającym się we wszelkich możliwych kołach miłośników Wrocławia, gdzie mieszkaliśmy. Ale u mnie rodziło się to długo. W szkole byłam aktywna, ale na studiach przestałam działać, a po przeprowadzce do Warszawy zaczęłam pracę w korporacji...
Mało społecznie.
E.J.: – Otóż to. Niecałe dwa lata wystarczyły, żebym uznała, że z korporacyjnym życiem się nie polubimy.
Przeniosła się pani do Radości. Co potem?
E.J.: – Urodziłam dwójkę dzieci. I zaczęłam się zastanawiać, co ze sobą zrobić, oraz obserwować rzeczywistość z perspektywy matki siedzącej w domu. Okazało się, że możliwości mam niewiele. Żeby się nie nudzić, znalazłam stowarzyszenie „Inicjatywa dla Wawra”, do którego zgłosiłam się z własnymi pomysłami. Od tego się zaczęło.
Postanowiła więc pani te możliwości stworzyć sama?
E.J.: – Kiedy myślałam, czy wracać do pracy w poprzedniej firmie, wpadłam na pomysł, żeby otworzyć kino. Kupiliśmy za nieduże pieniądze sprzęt kinowy od wojska. Ponad pół roku szukałam lokalizacji. I wtedy okazało się, że cztery kilometry od naszego domu jest dworzec, który stoi pusty i czeka na wynajem.
W jakim był stanie?
E.J.: – Wymagał generalnego remontu, który trwał ponad dziesięć miesięcy i który realizowaliśmy z własnych pieniędzy. Część budynku jest w zasadzie postawiona na nowo.
Nie bała się pani?
E.J.: – Jakoś nie. Od początku miałam bardzo duże wsparcie. Mieliśmy też plan, budżet oraz wiarę, że musimy spróbować. I kiedy udawało się pokonywać kolejne przeszkody, ta wiara się umacniała. Chociaż żadne z nas nigdy nie prowadziło żadnej firmy czy działalności kulturalnej. I może dlatego nawet nie wiedzieliśmy, czego się bać?
Od początku szukała pani w okolicy?
E.J.: – Wręcz przeciwnie. Początkowo chciałam, żeby nasze kino było w centrum. Wydawało nam się, że koncept naszej działalności jest raczej niszowy i potrzebuje szerszego rynku. Ale kiedy okazało się, że dworzec jest do wzięcia, powstał pomysł, żeby to zrobić inaczej, lokalnie. Co miało też tę zaletę, że właściwe nie mieliśmy konkurencji. A kiedy już się ma takie miejsce, to odnawiają się w człowieku pasje i wspomnienia, związane z teatrem, kinem, koncertami – i to wszystko chce się realizować.
Żałuje pani, że nie udało się w centrum?
E.J.: – Zdecydowanie nie. Działanie lokalne niesie ze sobą znacznie więcej znaczeń, ma charakter nie tylko stricte kulturalny, ale także społeczny.
No właśnie: czy w państwa wypadku da się te sfery rozdzielić?
E.J.: – Myślę, że mamy pewien wpływ na rozwój społeczności lokalnej. Trudno mi ocenić, jak duży, ale myślę, że przed powstaniem Stacji w okolicy panowała większa niemoc wśród mieszkańców, którzy mieli przekonanie, że wszystko powinien zrobić samorząd. A kultura była oczywiście wiecznie niedoinwestowana. Nasze działania zbiegły się w czasie też z innymi inicjatywami lokalnymi. Razem udało nam się to przełamać.
Ale chciałaby pani, żeby ten wpływ istniał?
E.J.: – Tak, chciałabym. Chcemy tworzyć miejsce spotkań. Nie bez znaczenia jest samo to, że istnieje miejsce, do którego można przyjść wieczorem porozmawiać. Tego wcześniej w Falenicy nie było. W naszych murach zrodziło się ostatecznie kilka inicjatyw.
Na przykład?
E.J.: – Krótko po otwarciu przyszła do mnie pani, pytając, czy wiem, że tuż koło dworca jest pomnik likwidacji getta falenickiego. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy. Tamtego roku zrobiliśmy pierwsze obchody rocznicy wywiezienia ponad siedmiu tysięcy żydowskich mieszkańców Falenicy do Treblinki. Co roku pojedynczy ludzie próbowali upamiętnić tę rocznicę, choćby na maleńką skalę. Kiedy powstała Stacja, okazało się, że istnieje miejsce, w którym można to zrobić w sposób bardziej zorganizowany i gromadząc coraz większą liczbę osób.
Lokalna społeczność od razu zaczęła odwiedzać Stację?
E.J.: – Nie. Większość okolicznych mieszkańców, mając możliwość przyjścia do kina pieszo do nas, zaczęła z tego korzystać dopiero po jakimś czasie. Nie było to oczywiste od samego początku. Trzy, cztery lata zajęło, zanim w świadomości utarło się, że można korzystać z kultury lokalnie, w Stacji, nie musząc jechać do centrum. Zaczęli do nas przychodzić też ludzie, którzy mówią, że już długo nie odwiedzali kina. Ale u nas im się podoba.
Bo nie jesteście wcale klasycznym kinem...
E.J.: – Otwierając nasze kino, wiedzieliśmy, że sami nie lubimy multipleksów, w których jest głośno, czuć zapach popcornu, leci dużo reklam. Nasze miejsce tworzyliśmy więc w opozycji do nich.
Tak się wykuwała filozofia miejsca?
E.J.: – Działamy w warunkach ograniczonego rynku. Jesteśmy lokalnym miejscem kultury. Filozofia naszego działania jest sumą naszych osobistych upodobań oraz świadomości realiów, w jakich działamy. Myśląc o Stacji, myślałam więc o kawiarni, w jakiej sama chciałabym siedzieć, księgarni, w jakiej znalazłabym książki dla mnie, i o kinie, do którego sama chciałabym chodzić.
Założyła też pani fundację „Stacja Kultury”...
E.J.: – Pomysł na jej działalność cały czas się kształtuje. Pewnych działań nie sposób zrobić na komercyjnych zasadach, bo z natury są niekomercyjne. Na pewno chcielibyśmy prowadzić działania edukacyjne, pracować z dziećmi i młodzieżą oraz na rzecz rozwoju lokalnego.
Ów rozwój lokalny zakłada też rozwój porozumienia „Linia Otwocka”?
E.J.: – Myślenie wśród przedstawicieli władz publicznych często jest takie, że o tych rejonach myśli się jako o niezależnych częściach: Wawer jest częścią Warszawy, Józefów to Józefów, a Otwock to Otwock. Myślę, że istnieje ogromny potencjał do myślenia całościowego o rozwoju linii otwockiej. Pomysł na powołanie porozumienia powstał, kiedy dwa lata temu pracowałam w programie „Liderzy” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności z moim tutorem. Przez rok udało się to ukonstytuować, powstało wiele pomysłów na wspólne działania, zaangażowało się wiele osób związanych z Wawrem, Otwockiem i Józefowem. Mam nadzieję, że będzie się to rozwijać.
Jaki wpływ na pani działalność miał udział w programie?
E.J.: – Dla rozwoju pomysłów na działania społeczne w Stacji, powstaniu pomysłów na „Linię Otwocką” i fundację, mój udział w Liderach PAFW był kluczowy. Wcześniej nie było nikogo, od kogo mogłabym czerpać przykłady, poznawać doświadczenia z podobnych działań, rozwijać wiedzę. To był niezwykły rok, mogłam skupić się – przy wsparciu tutora – na pracy nad swoimi pomysłami i ich sensownym wdrożeniem w życie. Ogromnie cenne było też spotkanie tak wielu osób działających na najróżniejszych polach i wzajemnie się inspirujących. To bardzo poszerza perspektywę, uświadamia, w jak wiele miejsc można jeszcze pójść, jak wiele rzeczy zrobić. Otrzymałam nowy wiatr w żagle. I wciąż to trwa, bo nie zostaliśmy zostawieni sami sobie, wciąż jest mnóstwo inicjatyw dla absolwentów programu. Dzięki temu cały czas uświadamiam sobie na nowo, że trzeba by zrobić coś dobrego dla świata. Więc chyba warto.
Ewa Jaskólska – z rodziną i przyjacielem stworzyła Kinokawiarnię Stacja Falenica w Warszawie Falenicy w przedwojennym budynku dworca. Założyła Fundację Stacja Kultury. Absolwentka programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Mama Jerzyka, Rysia, Edzia i Leonki.
Do 8 marca 2015 r. trwa rekrutacja do XI edycji Programu Liderzy PAFW.
Jest to innowacyjny i kompleksowy program rozwojowy dla liderów i liderek – osób zaangażowanych w działanie na rzecz rozwoju lokalnych środowisk.
Jeśli działasz na rzecz swojej społeczności, a chcesz robić to jeszcze skuteczniej – zgłoś się do Programu Liderzy PAFW!
O programie http://www.liderzy.pl/jak_sie_zglosic.php
Cały czas uświadamiam sobie na nowo, że trzeba by zrobić coś dobrego dla świata. Więc chyba warto…
Źródło: Fundacja Szkoła Liderów
Portal organizacji pozarządowych ngo.pl jest patronem medialnym tego wydarzenia.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.