Pokazałem Rafałowi Porzezińskiemu reklamę opublikowaną w ostatnim numerze tygodnika „Polityka”. Na zdjęciu promującym drzwi wejściowe prężą się dwie atrakcyjne panie, wyposażone w śladową odzież i profesjonalne pasy z narzędziami. Chciałem dowiedzieć się, czy ta konkretna reklama wpisuje się w spektrum zainteresowań Stowarzyszenia Twoja Sprawa, którego Rafał jest rzecznikiem.
R.P: - Ta reklama ewidentnie bazuje na tym, z czym walczymy - na uprzedmiotowieniu kobiety i przedstawieniu jej jako obiektu seksualnego. Żadna z tych pań nie wygląda na specjalistkę od drzwi. Raczej od innej profesji. Jest to klasyczny stereotyp, że kobieta jest obiektem pożądania i trzeba ją sprzedać jak najatrakcyjniej, żeby w tym wypadku sprzedać drzwi „Asteria”.
Obok zdjęcia jest jeszcze hasło…
R.P: - „… Jakość, na którą Cię stać. Nasze drzwi to klucz do idealnego wnętrza”. No cóż, myślę, że te panie wolałyby być postrzegane również ze względu na ich wnętrze. Tutaj zaś wyeksponowane są tylko ich cechy seksualne i płciowe. Cały ten ograny zabieg reklamowy ma na celu jedno: żeby facet, który myśli o instalacji drzwi nie kierował się racjonalną argumentacją, że drzwi są dobre czy nie, ale żeby zadziałały emocje i to te najbardziej prymitywne. W niektórych krajach branża reklamowa uważa za nieetyczne wykorzystywanie ludzkiej nagości do reklamowania produktów, jeżeli nagość ta nie ma związku z promowanym towarem. Nasza branża reklamowa do tego najwyraźniej jeszcze nie dorosła.
Jesteśmy przeciwnikami tego, żeby człowiek, nieważne czy mężczyzna, czy kobieta, był wykorzystywany w sposób przedmiotowy. W tym przypadku jest. W reklamie bielizny nie byłoby takiego problemy, chociaż można reklamować bieliznę bez wyuzdanych póz. Inna sprawa, że wizerunek kobiety w reklamach bielizny źle wpływa na postrzeganie siebie przez nastolatki, o czym świadczą badania prowadzone w wielu krajach o rozwiniętej gospodarce rynkowej. Ale reklamować w ten sposób drzwi? Zupełnie nie widzę takiego powodu. Myślę, że także te panie mają ochotę być postrzegane jako coś więcej niż tylko obiekt seksualny. Więc jak najbardziej, ta reklama podchodzi pod kategorię plakatu, który uważamy za szkodliwy społecznie.
Co trzeba zrobić, żeby reklama taka jak ta, znalazła się pod lupą Stowarzyszenia Twoja Sprawa?
Najważniejszy jest długofalowy efekt. Firmy muszą dostawać opinie od niezadowolonych konsumentów, bo dzięki temu będą brać je pod uwagę przy kolejnych kampaniach. Jeżeli nie z szacunku dla konsumentów, to choćby z obawy przed ich kolejną, równie mocną reakcją. Po ponad roku działalności do naszego newslettera zapisanych jest kilka tysięcy osób. Zawsze prosimy naszych przyjaciół, którzy działania Twojej Sprawy uznali za swoją sprawę, żeby, jeśli to możliwe, nie kalkowali naszego protestu, żeby pisali coś od siebie. To robi na firmach duże wrażenie. Wiadomo, że uwodzenie jest rolą reklamy, ale w tym wypadku dokonuje się ono bez poszanowania człowieka i dobrych obyczajów. I to nas boli, dziwi i zastanawia. Niegodnym jest promowanie jakiegokolwiek produktu przez seks, wyuzdanie, przez hasła szokujące i uwłaczające.
Co Was różni od typowego konsumenta?
R.P: - Myślę, że nic. Jesteśmy absolutnie typowymi konsumentami, przeważnie dobrze wykształconymi i nieźle zarabiającymi. No i uwielbiamy dobre reklamy! Posiadamy jednak dużą wrażliwość na to, żeby nie zaśmiecać przestrzeni publicznej.
Dwie mocno pomalowane i skąpo ubrane dziewczyny przygotowały klip poparcia dla kandydatury Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenckich. W refrenie śpiewały „są nas miliony”. Czy Was też są miliony?
R.P: - Na razie są nas tysiące, ale działamy mając w głowie perspektywę wielu lat. Stowarzyszenie nie jest rezultatem słomianego zapału. Potencjalnie więc z pewnością są nas miliony. Niech każdy sam się zastanowi. Ile razy dziennie mija obojętnie pewne reklamy, z którymi wewnętrznie się nie zgadza? Poprzez takie zaniechania, coś co jeszcze niedawno wydawałoby nam się jakąś makabreską, staje się częścią komunikatu społecznego wyeksponowanego w miejscach publicznych, często dostępnych dla dzieci. Tylko dlatego, że nie chce nam się nic z tym robić, albo uznajemy, że tak to już musi być. Nie musi! Stowarzyszenie daje właśnie tysiącom osób narzędzia, aby mogli szybko i bez większych kłopotów i nakładu pracy zareagować na reklamę naruszającą dobre obyczaje.
Na swojej stronie deklarujecie, że przed założeniem Stowarzyszenia, niezależnie od siebie, reagowaliście na, waszym zdaniem, wulgarne i niestosowne akcje reklamowe. W jakich konkretnie przypadkach reagowaliście i jakie były konsekwencje tych działań?
R.P: - Jedna z pierwszych akcji osób, które następnie weszły do naszego Stowarzyszenia, została przeprowadzona w Józefowie. Kilka mam postanowiło wyczyścić tę miejscowość z pornografii w kioskach. Chciały sprawić, żeby w żadnym z dostępnych dla oczu dzieci miejscu w całym Józefowie nie było treści o charakterze pornograficznym, czy obscenicznym. Te młode kobiety odwiedziły każdego ze sprzedawców i w pierwszej kolejności uprzejmie poprosiły o nieeksponowanie tytułów o takim charakterze na witrynach i w ogóle w żadnym dostępnym dla dzieci miejscu. Nie wszyscy kioskarze zdecydowała się na to. Kolejnym krokiem była aktywizacja wspólnoty mieszkańców Józefowa. Na małym terenie jest to dosyć proste. Mamy ogłosiły bojkot miejsc, których właściciele nadal eksponowali ową prasę. Ten protest został przyjęty nadspodziewanie dobrze. Pojawiły się plakaty nawołujące do niekupowania w konkretnych sklepach. Na dzień dzisiejszy Józefów wygląda o wiele lepiej, bo sprzedawcy zorientowali się, że tracą klientów. Akcja trwała około 3 miesięcy i okazała się być niezwykle skuteczna. Mimo że aktywnie zaangażowanych było zaledwie kilka matek, zdeterminowanych żeby chodzić w bezpieczne miejsca na zakupy w swoim mieście.
Kolejny przykład to działania jednego z późniejszych członków Twojej Sprawy, który namówił jedną z międzynarodowych sieci stacji benzynowych do zmiany sposobu dystrybucji pism pornograficznych. Sieć ta do dzisiaj stosuje najlepsze standardy w tej dziedzinie.
Ja sam wcześniej miałem możliwość, żeby pewne zachowania obśmiewać w mediach i robiłem to. Założyciele Stowarzyszenia Twoja Sprawa wpadli na pomysł, żeby zaprosić mnie do swojego przedsięwzięcia, w którym pełnię rolę rzecznika prasowego. W Twojej Sprawie działają ludzie wrażliwi społecznie, umiejący obserwować. Potrafiący odsiewać ziarno od plew i widzieć pewne rzeczy, który są niegodne lepiej niż inni. Ale ważna jest też determinacja i chęć poświęcania prywatnego czasu i środków, żeby robić coś bezinteresownie. Praca ta wymaga również dystansu i świadomości, że nie naprawimy pewnych spraw od razu. Jesteśmy jednak zdeterminowani, aby z biegiem lat mocno uwrażliwić konsumentów na zwyczaje panujące w reklamie. To, że reklama często ogłupia, nie znaczy, że ma jeszcze demoralizować.
Jaka była wasza pierwsza wspólna akcja w ramach Stowarzyszenia Twoja Sprawa?
R.P: - Dotyczyła Spółki Skarbu Państwa Ruch S.A. Byliśmy bardzo zdziwieni, że tak szacowna firma, w której przez lata zaopatrywaliśmy się w gazety, czerpie zyski ze sprzedaży pornografii i ostrej erotyki. Mało tego! Robi to bez poszanowanie swoich najmłodszych klientów, często nawet celowo eksponując te towary na bocznych witrynach kiosków. W ramach prowadzonej przez nas kampanii zmobilizowaliśmy Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, policję, straż miejską i tysiące konsumentów, a nawet zakupiliśmy dwie akcje spółki Ruch i wzięliśmy udział w walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Chcieliśmy zadać pytania, na które jako konsumenci nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Zapytaliśmy między innymi, czy gdyby producent mydła chciał zająć boczną witrynę kiosku, musiałby zapłacić Ruchowi lub właścicielowi sklepu? Odpowiedź brzmiała: tak. Zapytaliśmy wtedy, czy producenci prasy erotycznej płacą za umieszczenie w witrynach swoich gazet? Odpowiedź brzmiała: nie. Bardzo zastanawiające było dla nas, dlaczego ta prasa jest eksponowana przez sprzedawców. Tym bardziej, że z odpowiedzi rzecznika Ruchu wynika, że prasa erotyczna i pornograficzna nie sprzedaje się dobrze. Zwroty wynoszą średnio ponad 70%. Pojawia się więc kolejne pytanie. Kto ma interes w tym, żeby ta prasa była sprzedawana i, co gorsza, promowana poprzez reklamowanie jej na bocznych witrynach kiosków? Naszym zdaniem Ruch S.A. nie chce albo nie potrafi kontrolować swojej sieci dystrybucji pod tak ważnym kontem jak organizacja przestrzeni ekspozycyjnej. Jako akcjonariusze i konsumenci uważamy to za karygodne. Niemniej jednak, w wielu miejscach sprzedaży prasy, ekspozycje pism porno wyglądają już inaczej, to znaczy bardziej cywilizowanie. Jest to rezultat działań Stowarzyszenia. Choć wiele udało się osiągnąć, to mamy jeszcze dosyć bogate plany związane z tym projektem.
Warto też podkreślić, że akcja „Twoja sprawa – Twój ruch!” zmieniła sposób postrzegania wspomnianego problemu przez media i społeczeństwo. Odnotowaliśmy dziesiątki materiałów przygotowanych przez media lokalne i ogólnopolskie, włącznie z największymi mediami informacyjnymi. Żaden – podkreślam – żaden z materiałów nie podszedł do naszych działań z lekceważeniem, jak często działo się to w przeszłości z innymi protestami wobec eksponowania pornografii. Przekonanie społeczeństwa, że walka z ekspozycjami pism pornograficznych nie jest pomysłem przewrażliwionych osób, ale rodziców, którzy chcą, aby ich dzieci nie stykały się ze złem w miejscach publicznych. Jest to nasz sukces.
Jednym z celów, które sobie wyznaczyliście ma być ochrona konsumentów przed reklamą niezgodną z dobrymi obyczajami. Kto powinien decydować o tym, co jest niezgodne dobrymi obyczajami?
R.P: - Konsument. Poprzez odrzucenie rzeczy, które go bulwersują, bolą, obrażają, czy też powodują, że zamiast pokoju wewnętrznego czuje niepokój i niesmak. Nie należy powoływać cenzury, która byłaby za to odpowiedzialna. To jest zadanie nas wszystkich - widzieć i umieć analizować to, co nas otacza. Pamiętam historie muralu, który za pieniądze miasta został namalowany na stacji metra Marymont. Praca przedstawiała dmuchane owieczki z sex-shopu opatrzone napisem ‘baranki boże’. Autorka muralu wygrała ogłoszony przez miasto konkurs. Mural miał wisieć na stacji także w okresie wielkanocnym, kiedy słowa ‘Baranek Boży’ uzyskuje zupełnie inne znaczenie. Naszym zdaniem artystce zabrakło wrażliwości. Celowo potraktowała swoją prace jako mało wyszukaną prowokację i nawet jeśli miała do tego pełne prawo, oddawanie jej przestrzeni publicznej za miejskie pieniądze było obraźliwe dla wielu konsumentów. Również w tym przypadku akcja Stowarzyszenie Twoja Sprawa okazała się skuteczna. Mural zniknął szybciej niż miał zniknąć i pewnie się już nie pojawi.
Mimo wszystko działają pewne instytucje, których zadaniem jest pilnować dobrych obyczajów w mediach. Przykładem może być Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, czy Rade Etyki Mediów.
R.P: - Staramy się uruchamiać obydwie te instytucje. Pamiętam reklamę kosmetyku Davidoff, która była emitowana przed Wiadomościami, a zaraz po Dobranocce. W spocie dochodziło do aktu seksualnego między bohaterami, co miało zachęcić nas do użycia perfum Davidoffa. KRRiTV wypowiedziała się w tej sprawie bardzo szybko, a reklama została przesunięta na 23. z minutami niemal z dnia na dzień. Rada Etyki Mediów zareagowała natomiast na reklamę magazynu Wprost. Inna instytucja – Rada Reklamy – również często otrzymuje skargi od konsumentów działających wraz ze Stowarzyszeniem. Skargi są rozpatrywane w różny sposób, czasem pozytywnie, a czasem nie. Naszym zdaniem bierze się to głównie z tego, że osobami orzekającymi o reklamach są ludzie wyznaczani przez branżę reklamową. Stale monitorujemy działania Rady Reklamy i mamy nadzieję, że prędzej czy później wynikną z tego jakieś konstruktywne wnioski. Żadna z tych instytucji nie będzie jednak działała aktywnie bez inicjatywy ze strony obywateli.
Czy każdy może się do Was przyłączyć?
Bohaterem wywiadu był Rafał Porzeziński, rzecznik Stowarzyszenia Twoja Sprawa, mąż, ojciec trzech córek. Zajmuje się dziennikarstwem od ponad 20-stu lat. Był związany w wieloma stacjami radiowymi i telewizyjnymi począwszy od Trójki przez Radio Kolor, Radio Zet, Plus, telewizję Canal+ i Polsat. Obecnie pracuje w Telewizji Polskiej. Jest wydawcą publicystyki i programów politycznych. Wraz z żoną prowadzi także studio produkcji audio „slowo-daje.pl”, w którym, jak sam mówi „stara się działać na rzecz słowa” i na rzecz poprawnej polszczyzny.
Źródło: inf. własna ngo.pl