Tajemnicze iksy na murach na Pradze. O co chodzi?
Na praskich podwórkach obok kapliczek Maryi z Nazaretu pojawiły się tajemnicze iksy.
- Zawsze pełno tu dzieci i pisków, ale nie zawsze to powód do radości - mówi Edyta Ołdak ze Stowarzyszenia "Z siedzibą w Warszawie". Na rdzawej ścianie ruin młyna Schultza i Parzyńskiego, w którym kiedyś produkowano kaszę i groch, obok napisów "Roksana śmierdzi", "CW(L)KS" i "Żaku grubas" teraz czas wskazuje słoneczny zegar z lodowych rożków. I następny ulepiony z inicjałów: "D.M., K.F…".
Popołudniem na ścianę z "Żakiem grubasem" pada cień i zegary przestają działać. Jest jeszcze inny z drugiej strony murów, ale i on nie chodzi jak szwajcarski. - Trochę się śpieszy - przyznaje Edyta Ołdak. - Ale to nic. Nie musi chodzić dobrze, bo tu chodzi o co innego.
Zegary słoneczne zrobiły dzieci z kamienic przy Brzeskiej 11, 13, 15/17 i 17a. To one położyły też czerwone iksy między malowanymi niebieską olejówką Maryjami z kapliczek, złuszczonymi od śniegu i deszczu, śmieciowymi kontenerami i ławkami. Iksy wyznaczają geometryczne i kartograficzne środki podwórek.
Stowarzyszenie "Z siedzibą w Warszawie" realizuje projekty w przestrzeni miejskiej, oddając je w ręce dzieci. "Żeby miały świadomość, że mogą decydować o estetyce miasta, w którym mieszkają" - pisze Stowarzyszenie. Pomógł mu urząd Pragi-Północ. - Dzieci spędzają czas na podwórkach przy Brzeskiej, bo nie wyjeżdżają na wakacje albo nie chcą przebywać w domu. A podwórka to ich drugi dom, znają tu każdy kąt - mówi Edyta Ołdak, prezeska Stowarzyszenia. - Chcieliśmy zaangażować dzieci, które spędzają wakacje na podwórkach w jakieś warsztaty, ale klasycznych zorganizować nie mogliśmy. Tu dzieci szybko się nudzą i nie mają żadnych oporów, żeby to powiedzieć. Albo zapominają i nie przychodzą na zajęcia. Nie mogą usiedzieć na miejscu. Dlatego najpierw trzeba było zdobyć ich zaufanie. Trzeba przychodzić dzień w dzień i proponować wspólną zabawę. Spontanicznie. Idziesz i działasz. Wcześniejsze planowanie, rozwieszanie plakatów nie ma sensu. Dlatego zaczęliśmy od podwórek. Przynieśliśmy mapy geodezyjne. Miały zadanie: zlokalizować swoją ulicę, kamienicę. Potem za pomocą cyrkli i linijek wyznaczaliśmy środki.
Kinga (8 lat) z Brzeskiej 11: - Wieszaliśmy takie kolorowe sznurki od rogu do rogu, żeby zobaczyć, gdzie jest środek tego wszystkiego. To nie było takie trudne.
Potem za pomocą kompasu dzieci wyznaczały północ i wymyślały, jak powinien wyglądać zegar słoneczny. W piątek odbył się oficjalny wernisaż zegarów i rekonesans po podwórkowych środkach.
- Środek jest ważny - tłumaczyły po swojemu dzieciaki - bo jest pośrodku. I wokół środka w ogóle dużo, a nawet wszystko się kręci. Zwłaszcza na podwórku.
Kiedy reporter "Gazety" chce im zrobić zdjęcie, mówią: -Daj piątaka i będzie w porządku.
Monika Miszczuk, mama Kingi, Wanesy i Pawła, który pomagały w wyznaczaniu środka Brzeskiej 11 mówi: - My się tu przeprowadziliśmy pół roku temu. Sąsiedztwo jest w porządku. Wcześniej mieszkaliśmy na Zamoyskiego przy stadionie, ale tam było dużo gorzej. Bo co one tu biedne mają robić? Dzień w dzień beton i podwórko. Zupełnie nie ma nic. A tym wszystkim bardzo się przejęły, zaciekawiły. Stowarzyszenie znalazło na nie złoty środek. I ja się nie martwię, bo wiem, gdzie są, co robią. Szkoda tylko, że te iksy to pewnie do północy jedynie poleżą. Wtedy też się zaczynają podwórkowe zabawy, ale tylko dla dorosłych.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna