Nie pójdą na Stadion Narodowy fetować Mistrzostw Europy, a strefę kibica urządzą raczej na podwórku. Dzieciaki z Pragi przygotowują wielkoformatowe murale na swoich ulicach. This Way to część programu społecznego Warszawy z okazji Euro 2012. Ngo.pl rozmawia z warszawskimi pedagogami ulicy, którzy pracują z dziećmi na co dzień.
– Dzięki takim działaniom dzieciaki mogą pokazać „ludzką” twarz. Mogą powiedzieć: popatrzcie, nie jesteśmy dzieciakami z ulicy, ale jesteśmy dzieciakami, które mają fajne pomysły, robimy coś kreatywnego, ktoś może nas za to docenić – mówi Tomek Szczepański z Grupy Pedagogiki i Animacji Społecznej.
This Way to projekt realizowany przez urząd m.st. Warszawy, Fundację Vlep[v]net oraz właśnie Grupę Pedagogiki i Animacji Społecznej. Dzieci i młodzież, którymi zajmują się pedagodzy ulicy z GPAS-u, zaczęła od warsztatów ze streetartowcami z Vlep[v]net. Poznali techniki sitodruku, plakatu, szablonu, a od kwietnia 2012 roku tworzą wielkoformatowe murale z artystami z Francji, Hiszpanii, Ukrainy i Włoch na ulicach Pragi – m.in.: Małej, Brzeskiej, Stalowej i Inżynierskiej.
– To z reguły dzieci, które nie uczestniczą w inicjatywach społecznych, kulturalnych, w zajęciach domów kultury, ognisk, których na Pradze jest sporo. Wciąż jednak jest spora garść dzieciaków, które nie zahaczają się nigdzie na dłużej. My docieramy do nich bezpośrednio w środowisku, gdzie przebywają – wyjaśnia Andrzej Orłowski, streetworker z GPAS-u.
– To są dzieci, mówiąc brzydko, „wyselekcjonowane”, które naprawdę potrzebują pomocy streetworkera, które nie trafiają do placówek, instytucji, które dużo czasu spędzają na ulicy, które uciekają ze szkół. Pedagodzy realizują projekty rozłożone na kilka lat. Część dzieci zdążyła już uczestniczyć w różnych projektach, ale jest grupa dziewczyn z okolic ulicy Małej, Inżynierskiej, które pracują dopiero od kilku miesięcy i projekt This Way to ich pierwsze poważne działanie – mówi Tomek Szczepański, pedagog ulicy z GPAS-u.
Praca społeczna i sztuka
W projekcie udział biorą cztery kilkuosobowe grupy dzieci w wieku 10-15 lat. W jednej z grup znalazł się też 18-latek. Dziewczyn i chłopców jest mniej więcej pół na pół. Pedagodzy ulicy podkreślają, że zawsze tworzą niewielkie grupy – to podstawa metodologii ich działań. – Staramy się te grupy minimalizować, żeby nie było więcej niż 4-6, czasem 7 osób. Te dzieci są ruchliwe, żywe. W małej grupie mają szansę skorzystać z zajęć z artystą, złapać z nim dobry kontakt, wykonać coś samemu, przekonać się, że doprowadzanie rzeczy do końca wiąże się z nakładem energii, że trzeba sobie pomagać – zaznacza Andrzej Orłowski.
Dotąd powstały dwa murale, przy ulicy Małej oraz Brzeskiej. Dzieci współtworzyły je ze streetartowcami z Francji i Włoch. Od 28 maja do 3 czerwca przy Stalowej pracują wspólnie z ukraińskim artystą, od 3 do 8 czerwca z artystką z Hiszpanii przy Inżynierskiej. Przy ulicy Frycza Modrzewskiego będzie miał miejsce dżem streetartowców – wezmą w nim udział artyści z Vlep[v]net oraz grupa dzieciaków, która nie będzie zaangażowana wówczas do żadnego z murali. Dodatkowo wielki mural powstaje także na ścianie fabryki Wedla.
Podobny projekt ma miejsce w Kijowie – realizuje go Miejska Galeria Ławra. – 23 maja poleciały tam dwie grupy – cztery dziewczyny i czterech chłopców. Poznają tam grupę ukraińską i wspólnie stworzą mural. Potem dzieci z Polski i Ukrainy przylatują do Warszawy i „zrobią ścianę” fabryki Wedla – opowiada Tomek Szczepański.
Co ważne, artyści zaangażowani do projektu This Way mają doświadczenie w pracy społecznej. – To było jedno z kryteriów, które Vlep[v]net przyjął przy wyborze artystów. Współpracowali już z nimi w Polsce i za granicą. Rozmawialiśmy z artystami. Opowiadają, że pracują często w tego typu miejscach w swoich krajach, biorą udział w działaniach społecznych – podkreśla Tomek Szczepański.
Dzieciaki pracują „u siebie”
Jak pedagodzy ulicy oceniają współpracę z artystami przy zrealizowanych już muralach? – To była dla dzieciaków ciężka praca. Oba murale, przy Małej i Brzeskiej, były malowane cztery dni. Te dzieci są raczej mało cierpliwe i szybko się wycofują z różnych działań. Tu jednak były bardzo zaangażowane. Pracowały do późnych godzin wieczornych. To była dla nich frajda. Mają takie poczucie, że od początku do końca stworzyli dzieło, bo brali udział w planowaniu. Artyści nie przyjechali z gotowym projektem – zaznacza Tomek Szczepański.
Dodatkowym bodźcem dla młodych prażan jest fakt, że projekt dotyczy ich lokalnego środowiska. – Te dzieci najczęściej mieszkają w pobliżu muralu, to dodaje im zapału – mówi Andrzej Orłowski.
Wielkie znaczenie ma tu również odzew otoczenia na zaangażowanie dzieciaków. – Mieszkańcy Małej zatrzymywali się, podpytywali, mówili, że to fajny pomysł, że dzieciaki robią coś pozytywnego. Na Brzeskiej tuż po zakończeniu malowania odbył się mały wernisaż, na który dzieci zaprosiły kolegów z okolicznych bram, rodziców, lokalną społeczność. Ludzie powtarzali: fajne rzeczy robicie, fajnie, że te dzieciaki nie stoją na podwórku, nie jarają, tylko mogą się wyżyć na murze – opowiada Tomek Szczepański. – To było małe spotkanie z puszczaniem lampionów, z bananami z grilla. Było sporo dzieciaków, które się kręcą po Brzeskiej, znajomych i trochę sąsiadów, też trzydziestoparoletnich kolesi, którzy się zintegrowali – dodaje Andrzej Orłowski.
Streetworkerzy z GPAS-u podkreślają, że przy okazji projektu This Way nie odbyła się żadna selekcja dzieci pod względem zdolności plastycznych. Dla pedagogów ulicy sztuka to tylko narzędzie, ciekawa forma działania, która się sprawdza. – One zyskują świadomość, że można takie rzeczy robić i nikt nie oczekuje, że damy im stypendia. Dzieciaki podnoszą poczucie własnej wartości. Być może ktoś pochwali je na forum szkoły, to pozwoli im lepiej funkcjonować wśród rówieśników. Są na tyle młodzi, że jeszcze różne rzeczy mogą wydarzyć się w ich życiu, mogą wylądować w poprawczaku czy więzieniu. Cały czas tkwią w tym środowisku i są zagrożone – przyznaje Tomek Szczepański.
This Way a codzienna praca na ulicy
Czym różni się projekt This Way od tego, co pedagodzy ulicy robią z dziećmi z Pragi na co dzień? – Kiedy poznajemy dzieci na Pradze i zyskujemy ich zaufanie, zabieramy je też poza Pragę, by pokazać różnorodność tego, co w mieście można robić, że nie trzeba pluć na chodnik, że bez wielkich nakładów pieniężnych można robić coś fajnego. Rozbudzamy w nich ambicję spędzania czasu trochę inaczej. W odpowiednim momencie, kiedy grupa jest zgrana z pedagogiem, proponujemy im różne działania, które wychodzą poza codzienność, które są procesem, są projektami, w których odgrywają kluczową rolę – opowiada Andrzej Orłowski.
– Docelowo jednak nie zabieramy ich z lokalnego środowiska, trochę asystujemy, dajemy możliwości, zabezpieczamy ich czas, rozszerzamy pole widzenia. Docieramy do dzieciaków, które z dorosłymi w ogóle nie chcą się zadawać – pokazujemy, że nie muszą na tym tracić, że nie jesteśmy frajerami, że staramy się ich rozumieć. Dajemy szansę takim dzieciom, którym inni już nie mogą dać szansy – mówi Andrzej Orłowski.
Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej działa od 1997 roku. Dorosłych „podopiecznych” mają już kilkuset. Niektórzy założyli rodziny, pracują, ale są też tacy, którzy lądują w zakładach karnych. – Przychodzi taki moment, kiedy dzieci muszą zacząć podejmować decyzje, czy chcą żyć tak, jak żyli do tej pory, czy próbują kontynuować szkołę, nie popełniać żadnych przestępstw, a to dzieciaki, które często są zamieszane w drobne wykroczenia, czasem rozboje. Mimo naszych starań na Pradze jest spore zagrożenie dla takich dzieciaków. To środowisko ubogie – przyznaje Andrzej Orłowski.
– Niektóre dzieciaki kradną, uzależniają się od narkotyków, a potem dzwonią po pomoc i proszą o załatwienie ośrodka detoksykacyjnego. To też sukces, jeśli ktoś znalazł motywację, żeby nawet w takiej sytuacji zmienić coś w swoim życiu. Inne idą do pracy, na nocną zmianę rozładowywać towar do Carrefoura. Pracują miesiąc, dwa. Mają porównanie – mówi Tomek Szczepański.
Praca na ścianie w cieniu Euro 2012
W projekcie This Way samo Euro 2012 jest mało obecne. Dzieci odwiedzą Stadion Narodowy dopiero po zakończeniu Mistrzostw Europy. Same murale nie mają również konkretnego związku z rozgrywkami. – Było takie ryzyko, że będzie ciśnienie, żeby te murale zawierały loga sponsorów. Na spotkaniach pojawiali się przedstawiciele firm, którzy o to podpytywali. Całe szczęście koordynatorzy zrezygnowali z takich sponsorów. Szukali pieniędzy gdzie indziej. Nasi artyści są daleko od komercyjnych działań. Nie zgodziliby się na to. Kiedy między mailami pojawiły się takie pytania, to oni zapowiedzieli, że się nie pojawią – wspomina Tomek Szczepański. – Nasze stanowisko było podobne. Nie chcieliśmy rękami dzieciaków smarować reklam – dodaje Andrzej Orłowski.
GPAS jest obecnie w trudnej sytuacji finansowej. Nie otrzymała ważnych dotacji, m.in. z dzielnicy Praga Północ. – W tym roku środki w tej dzielnicy – w porównaniu do innych – są skandalicznie małe. Wiele działań społecznych zostało zarzuconych, a wiąże się to z przesunięciami pieniędzy na działania zabezpieczające Euro 2012 na Pradze. W związku z fetą jest wiele kwestii, które negatywnie dotykają organizacje pozarządowe. Nasze działania to praca na relacji, ale bez pieniędzy jest niemożliwa – podkreśla Tomek Szczepański.
Źródło: inf. własna