Warszawa, Mokotów, zabytkowe rogatki przy placu Unii Lubelskiej – to tu znajduje się muzeum Sue Ryder. Muzeum niewielkie, ale jego bohaterka – przeciwnie. O jej losach, o tym, dlaczego warto odwiedzić to miejsce i o samym budynku opowiedziała mi Anna Kalata, dyrektorka Muzeum Sue Ryder.
Sue Ryder urodziła się w 1923 r. w Leeds, w Wielkiej Brytanii. To z domu rodzinnego wyniosła chęć niesienia pomocy – jej matka była osobą, która nigdy nie zostawiła nikogo w potrzebie. Sue miała 16 lat gdy wybuchła II wojna światowa. Zaciągnęła się do korpusu FANY (First Aid Nursing Yeomanry), by – jako pielęgniarka – pomagać żołnierzom. To tam nauczyła się m. in. prowadzić ciężarówki.
Pomoc dla dipisów
Ta umiejętność przydała jej się już po wojnie, gdy rozpoczęła działalność charytatywną i rozwoziła dary najbardziej potrzebującym. Z pomocą humanitarną jeździła w północnej Francji, a potem w Niemczech. Pomagała głównie tzw. dipisom (Displaced Persons), czyli osobom, przesiedlonym w czasie wojny przez Niemców na roboty przymusowe lub do obozów koncentracyjnych. Po wojnie ludzie ci nie mogli tak po prostu wrócić do domu, bo albo nie mieli jak – drogi, linie kolejowe, mosty były zniszczone, albo nie mieli do czego – ich domy nie istniały, a bliscy nie żyli, albo po prostu nie chcieli wracać do kraju, który stawał się komunistyczny. Koczowali na niemieckich terenach latami, czekając na pomoc. Sue Ryder postanowiła nimi się zająć.
W 1953 r. założyła fundację swojego imienia w Cavendish w Anglii, jako Żywy Pomnik ofiar wojny, by nieść pomoc osobom chorym i cierpiącym. A w 1956 r. zaczęła prowadzić działalność w Polsce. Współpracowników znalazła wśród byłych jeńców obozów koncentracyjnych oraz weteranów wojennych. W czasach komunizmu nie mogła oficjalnie zarejestrować w Polsce fundacji. Udało się to dopiero w 1991 r. Fundacja sprawuje opiekę nad założonymi w Polsce Domami Sue Ryder. Prowadzi też sklepy charytatywne oraz zainicjowała powstanie muzeum.
Fot. ze zbiorów Muzeum Sue Ryder
Zakochana w Polsce
Podczas służby w FANY Sue Ryder pracowała w sekcji polskiej. Poznała wtedy wielu polskich cichociemnych.
– Polacy wywarli na niej ogromne wrażenie swoim patriotyzmem, dojrzałością i odwagą, ale pozbawioną szaleńczej brawury – mówi Anna Kalata, dyrektor Muzeum Sue Ryder. – Byli bardzo świadomi tego, co ich czeka, że ich misje mogą być śmiertelne, ale miłość do ojczyzny powodowała, że mimo wszystko się ich podejmowali.
Ryder imponowało też to, że Polacy – choć wojna skończyła się dla nich w zasadzie po miesiącu – nie siedzieli bezczynnie w domu, tylko ruszyli na inne fronty. Podobała jej się też ich pobożność. To był jeden z powodów, dla których Ryder, choć wychowana w wierze anglikańskiej, przeszła na katolicyzm.
– Była bardzo pobożną osobą i myślę, że to właśnie z wiary czerpała siłę do działania – dodaje Anna Kalata.
Jej mąż też był działaczem charytatywnym. Poznali się w 1956 r. i już wtedy oboje mieli bardzo prężnie działające, międzynarodowe fundacje. W tej chwili trwają starania o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego zarówno Sue Ryder, jak i jej męża – Leonarda Cheshire’a.
Sue Ryder czuła się Polką, chciała tu umrzeć i tu być pochowaną – co ostatecznie się nie udało. Gdy dostała tytuł szlachecki, jako siedzibę szlachectwa wybrała Warszawę. Była Lady of Warsaw. A do tego dostała tytuł honorowej obywatelki Warszawy w 1993 roku.
– Mawiała „My, Polacy…” – mówi Anna Kalata. – Była prawdziwą ambasadorką Polski w świecie. A do naszego Muzeum zjeżdżają ludzie z całego świata.
Fundacja w komunistycznej Polsce
Główna forma działalności Fundacji to zakładanie i prowadzenie domów opieki – dla niepełnosprawnych, chorych, weteranów wojennych – słowem: ludzi potrzebujących.
W Polsce budowane były specjalne pawilony, których plany Ryder opracowała z architektami. Na całym świecie zbudowała tych domów 80, a w samej Polsce aż 30. Jednak przetrwało ich u nas kilkanaście. W czasach komuny, państwo dawało grunt – a ona zapewniała materiały budowlane. Po zbudowaniu domu musiała go przekazać skarbowi państwa.
Współpracowała z ministerstwami, dowiadywała się, jakie są konkretne potrzeby. W latach 70. organizowała w Polsce wyjazdy byłych więźniów obozów koncentracyjnych na turnusy wypoczynkowe do Anglii. W okresie PRL-u było to niezwykle atrakcyjne doświadczenie dla uczestników. Jak udawało jej się tego wszystkiego dokonywać?
– Miała niesamowitą charyzmę i potrafiła zjednać sobie każdego – mówi Anna Kalata. – W zasadzie wszystkie drzwi były dla niej otwarte. Pozyskiwała fundusze na swoją działalność na całym świecie.
Muzeum w rogatkach
Niewielkie Muzeum Sue Ryder działa od października 2016 r. i mieści się w jednym z budynków Rogatek Mokotowskich przy placu Unii Lubelskiej. Opowiada o działalności Sue Ryder.
– To typowo narracyjne muzeum – mówi Anna Kalata. – Życie Sue Ryder zostało przedstawione na szklanych panelach, są tu też zdjęcia oraz cytaty z jej autobiografii. Dodatkowo mamy projekcje multimedialne. W gablotach są też pamiątki po niej. Eksponatów jest dużo więcej, ale nie brakuje przestrzeni na wszystko. Oprócz stacjonarnej wystawy, mamy też wystawę mobilną, która podróżuje po Polsce od jesieni ubiegłego roku.
Rogatki Mokotowskie w tym roku kończą 200 lat. Budynek został zaprojektowany przez Jakuba Kubickiego, który rogatek w Warszawie zbudował kilkanaście. Ale przetrwały tylko Grochowskie i Mokotowskie. Ich powstanie ściśle wiąże się z budową okopów Lubomirskiego, które miały chronić Warszawę przed epidemiami dżumy. Anna Kalata ma ogromną wiedzę na temat budynku, w którym mieści się Muzeum Sue Ryder oraz całego Mokotowa. Chce się nią podzielić z odwiedzającymi.
– Na Noc Muzeów przygotowujemy wystawę dotyczącą historii Rogatek i placu Unii Lubelskiej. Przewodniczka warszawska zrobi obchód po okolicy. Będzie szansa na zwiedzenie okolicznych kamienic. Zapowiada się ciekawie.
Wystawa objazdowa Muzeum Sue Ryder (fot. ze zbiorów Muzeum)
Inspiracja
Anna Kalata liczy na to, że odwiedzający Muzeum zainspirują się Sue Ryder. Skromna, a zarazem charyzmatyczna, niezwykła kobieta o wielkim sercu całe swoje życie poświęciła innym i jednocześnie przeżyła je w pełni.
– Praca charytatywna daje przede wszystkim poczucie przydatności i pożyteczności – mówi Anna Kalata. – Gdy rozmawiam z wolontariuszami, bardzo często przewija się myśl, że bardziej korzystają na tym oni sami niż beneficjenci ich pracy. Mają poczucie, że ich życie nabiera drugiego wymiaru. Że żyją nie tylko dla siebie, ale i dla innych – i to chyba jest w tym wszystkim najważniejsze.
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23