Uczyłem ich, jak obsługiwać komputer. Od nich nauczyłem się, że najważniejsze są relacje międzyludzkie - mówi Piotrek Marciniak, który przez miesiąc był wolontariuszem w Tanzanii.
Piotrek jest studentem V roku socjologii w SGGW. Grudzień
spędził w Tanzanii, u podnóża Kilimandżaro. Uczył miejscowych
nauczycieli obsługi komputera. - Znam angielski, interesuję się
informatyką. Pomyślałem, że spróbuję to spożytkować. Nie obejrzałem
się, a już siedziałem w samolocie do Nairobi w Kenii - opowiada. -
Rodzina i znajomi nie dodawali otuchy. Pytali, po co tam jadę. Ja
chciałem poznać nową kulturę, ludzi.
Pierwsze chwile w Afryce nie były łatwe. - Było niesamowicie
gorąco. Przez pierwsze budziłem się w środku nocy spocony -
wspomina.
Gdy wpadał zdyszany na lekcje, zaczynał się spektakl powitań. -
Kursanci pytali, jak się czuję, czy dobrze spałem - opowiada. -
Dzieci krzyczały za mną "muzungu", czyli "biały". Ludzie
zatrzymywali mnie na ulicy, pytali o zdrowie. Na początku myślałem,
że przypadło mi mało ważne zajęcie i świata tym nie naprawię. Ale
przecież moi kursanci tę wiedzę przekażą dalej, dzieciom.
Wolontariat w Tanzanii to nie tylko praca. Piotrek sporo
podróżował. Polski misjonarz zabrał go do wioski Masajów. - Ale nie
takiej atrakcji turystycznej. Oni żyją tam jak przed wiekami -
podkreśla. Z innymi wolontariuszami wybrał się na Zanzibar, wyspę u
wybrzeży Tanzanii. - Sporo nauczyłem się od Tanzańczyków. Zwłaszcza
tego, jak ważne są relacje międzyludzkie i rodzina - mówi.
Piotrek zauroczył się Afryką. Chce tam wrócić. Zmienił temat
magisterki - chce pisać o pomocy rozwojowej dla Afryki. Na wydziale
zorganizował spotkanie o wolontariacie. - Przyszło z 60 osób.
Wszyscy pytali, jak wyjechać - mówi. - Afryka jest na wyciągnięcie
ręki. Wystarczy chcieć.
Sam zaczął od tego, że wpisał w internetową wyszukiwarkę:
"wolontariat w Afryce".
Źródło: warszawa.gazeta.pl
Źródło: Gazeta Wyborcza (Stołeczna)