Za swoją pierwszą wypłatę w życiu dziewczyny nakupowały sobie ubrań: bluzek, spódnic, kolorowych staników. Maciej kupił zegarek. A potem jeszcze jeden.
Prolog
W ubiegłym roku siedem warsztatów terapii zajęciowej z Wielkopolski zdecydowało się wziąć udział w nowatorskim i zgoła ryzykownym przedsięwzięciu. Pracownicy warsztatów postanowili stworzyć dla swoich podopiecznych – osób z niepełnosprawnością intelektualną i przynajmniej z definicji niezdolnych do podjęcia pracy – warunki, które tę pracę im umożliwią.
Przy pomocy organizacji pozarządowych i jednostek samorządu terytorialnego warsztaty założyły nietypowe przedsiębiorstwa – spółdzielnie socjalne. Celem spółdzielni i stojących na ich czele liderów było stworzenie miejsc pracy dla uczestników, którzy zakończyli terapię w warsztatach. W założonych do tej pory sześciu spółdzielniach znalazło pracę 59 osób, 26 z nich to byli uczestnicy warsztatów. Dla większości jest to pierwsza praca w życiu.
Konektory
W pomieszczeniu jest chłodnawo, chociaż na ogrzewaniu nie oszczędzają. Natalia, Justyna i Kasia siedzą przy dużym stole. Przed każdą z nich stoi maszynka do cięcia przewodów. Codziennie, przez cztery godziny dziewczyny tną konektory, które raz w tygodniu przywozi tutaj współpracująca ze spółdzielnią firma. Praca nie sprawia wrażenia trudnej, raczej monotonnej. Jednak monotonia zadania najwyraźniej im nie przeszkadza. – Właściwie – mówi Justyna, a Kasia i Natalia milcząco jej potakują – to mogłybyśmy ciąć przez następne cztery godziny. Niestety, aż tylu pociętych konektorów firma na razie nie potrzebuje.
– Nasza praca – mówi dalej Justyna – tylko pozornie jest prosta. W rzeczywistości trzeba sporej koncentracji i dużej precyzji. Dziewczyny lubią myśleć, że są odpowiedzialne za innych. Na przykład za przyszłych podróżnych poznańskich autobusów. Końcówki konektorowe zabezpieczają kable. Jeden źle przecięty konektor i ryzyko zwarcia wzrasta. Przyszli pasażerowie poznańskich autobusów mogą jednak spać spokojnie. Takie rzeczy się ani Justynie, ani Natalii, ani Kasi nie zdarzają. Dziewczyny nie tylko są bardziej dokładne, ale i bardziej wydajne niż pełnosprawni pracownicy, którzy wykonywali do tej pory tę pracę. A wydajność to dzisiaj ważne słowo.
Za pierwszą wypłatę dziewczyny nakupowały sobie ciuchów – bluzek, spódnic, staników. W różnych kolorach. Dla Natalii i Kasi była to pierwsza wypłata w życiu, ale i Justyna, której zdarzało się już pracować, dała się ponieść entuzjazmowi. Ostatecznie jednak zwyciężył rozsądek: kupują lekarstwa, zbierają na pralki, meble, dokładają rodzicom do rachunków za ogrzewanie. Bo wysokie.
Wcześniej dziewczyny mogły liczyć tylko na kieszonkowe wypłacane na warsztatach w ramach treningów ekonomicznych, podczas których uczestnicy uczą się jak zarządzać pieniędzmi. Oczywiście, uczestnikom warsztatów najczęściej przysługuje również renta socjalna, czasem renta z tytułu niezdolności do pracy, ale te pieniądze idą na lekarstwa, rehabilitację, utrzymanie rodziny. Brakuje ich na własne wydatki.
Chociaż, zdaniem Kasi pieniądze, które zarabia i tak nie są najważniejsze: najważniejsze jest poczucie bycia potrzebnym. To tak, jak gdyby nagle stać się pełnowartościowym człowiekiem. Bez spółdzielni nie byłoby to możliwe, nikt inny by jej nie zatrudnił. Teraz to Justyna i Natalia przytakują. A Justyna ma jeszcze takie marzenie, żeby niedługo usamodzielnić się całkowicie i znaleźć pracę poza spółdzielnią. Mogłaby robić dokładnie to samo, tylko w pełnym wymiarze godzin. Skoro daje sobie radę tutaj, da sobie radę wszędzie.
Warsztaty
W warsztatach to tej pracy im zazdroszczą. A przecież życie w warsztacie nie jest złe. Człowiek uczy się samodzielności, poznaje innych ludzi i dzięki temu nie czuje się już taki samotny. W pracowni gastronomicznej uczy się gotować, w artystycznej pracuje nad bombkami i kartkami świątecznymi, w krawieckiej wyszywa, a w informatycznej obsługuje komputer. Co jakiś czas zmienia pracownie i wtedy uczy się nowych rzeczy albo utrwala to, co już umie. Ale czas płynie. Jeśli jest się w warsztacie dziesięć lat – Magda doskonale wie, o czym mówi – to przychodzi taki moment, że było się w każdej pracowni, przeszło się wszystkie szkolenia i odbyło wszystkie możliwe praktyki. I nie jest się już dzieckiem. Jest się dorosłą kobietą. Chciałoby się iść dalej, ale wtedy okazuje się, że nie ma dokąd.
Podpałka
Podpałka nazywa się Mocny Płomień. Na czerwonej etykiecie ma napis "Trzymaj ze swoimi". I mieszkańcy Rakoniewic trzymają, zwłaszcza odkąd wiedzą, że swoi to pracownicy z miejscowych warsztatów. Odkąd przy Warsztacie w Rakoniewicach założono spółdzielnię, chętni do pracy stoją przy drzwiach od samego rana z nadzieją, że ktoś ze stałych pracowników nie przyjdzie i będzie można go zastąpić. Dzisiaj udało się Piotrowi, bardzo zadowolony tnie kawałki drewna na cieniutkie szczapki. Jeszcze bardziej zadowolony jest Adam. On raz w tygodniu, a ostatnio nawet częściej – jak zaznacza –jeździ do prawdziwej pracy. Prawdziwa praca różni się od pracy w spółdzielni tym, że jest z dala od Warsztatów i nie ma tam asystentów pracy. Adam pracuje w myjni samochodowej, w sąsiedniej miejscowości. Sam dojeżdża autobusem.
Na podobnych zasadach pracuje czterech kolejnych pracowników spółdzielni. Dla założycieli to dobra wiadomość, bo chętnych do pracy nie brakuje. Szczęśliwie zima to akurat dobry sezon na podpałkę: ludzie mają piece i kominki, zapotrzebowanie jest, ale to jeszcze ciągle zbyt mało, żeby rozszerzyć działalność. Spółdzielni marzy się duży odbiorca, najlepiej sieć sklepów, wtedy mogliby już iść w palety i nie martwić się o zatrudnienie. Na co dzień zajmują się również obsługą terenów zielonych, ale z tym to trzeba zaczekać do wiosny.
Zima
Zima to kłopoty. Przede wszystkim dlatego, że brakuje zleceń. A w Kościanie akurat specjalizują się w zieleni. Między kwietniem i październikiem obsługują niemal całe miasto i zatrudniają 16 osób. Prawie wszyscy to byli uczestnicy warsztatów.
– Zrobiłyśmy oszczędności i to pozwoliło nam uniknąć konieczności obcinania etatów pracownikom. Do teraz – mówi Janina Szumińska, prezeska spółdzielni z Kościana. Gdyby zapytać o problemy w zarządzaniu przedsiębiorstwem zatrudniającym prawie wyłącznie osoby z niepełnosprawnością intelektualną, ona i inni liderzy mieliby o czym opowiadać. Ale nie lubią słowa problemy, słowo wyzwanie wydaje im się lepsze. Na przykład najnowsze wyzwanie – PIT-y. Ich pracownicy po raz pierwszy w życiu będą się rozliczać z Urzędem Skarbowym. A oni muszą się martwić nie tylko o to, żeby te PIT-y wystawić, ale też żeby nikt nie zapomniał się rozliczyć. Tak naprawdę pracownicy dopiero teraz, na własnej skórze, poznają czym jest praca, razem z jej wszystkimi konsekwencjami. Nie ma takiego szkolenia, które mogłoby do tego przygotować. A uczyć trzeba się szybko, bo też nikt nie stosuje wobec nich taryfy ulgowej. Dla zleceniodawców spółdzielnia jest firmą, jak każda inna. Z jednej strony to dobrze, bo traktuje się nas jak równorzędnych partnerów – uważa pani Janina – z drugiej strony nie możemy zapominać, że mamy swoje ograniczenia, że od swoich pracowników nie możemy wymagać tak dużo, jak od osób w pełni sprawnych.
Prezes spółdzielni to funkcja dość myląca. Wszyscy pracują ze swoimi pracownikami ramię w ramię, kiedy tylko trzeba, a trzeba prawie zawsze. Oprócz tego, że zdobywają zlecenia, odpowiadają również za administrację, kadry i rozliczenie projektu. – To praca tylko dla osób bardzo wytrwałych – podkreśla pani Janina. Jej satysfakcję dało to, że razem z wiceprezeską dały radę, chociaż nikt nie dawał im większych szans na utrzymanie spółdzielni. Ewa radość poczuła, kiedy zobaczyła reakcję pracowników na pierwszą wypłatę, a Agnieszka w ogóle jest wulkanem optymizmu, bo jeśli nie wierzyć w to, że będzie dobrze, to w co wierzyć?
Dobra
Pomysł spółdzielców z Poznania jest chyba najbardziej brawurowy. Spółdzielnia będzie prowadzić klubokawiarnię. I chociaż do otwarcia Dobrej Kawiarni jeszcze przynajmniej dwa miesiące, to już teraz mówi się o nich w całym mieście. Dlatego właśnie Magda trochę się boi. Co, jeśli nie da rady? Albo ktoś przyjdzie i zacznie się z nich śmiać? Albo, co gorsza, otworzą tę kawiarnię i nikt nie przyjdzie? Z drugiej strony nie może się już doczekać. Zaprosiłaby na otwarcie samą Panią Prezydentową, ale wie, że ona może nie mieć czasu. Za to mama i siostra przyjdą na pewno. Siostra Magdy ciężko pracuje i Magda widzi, że czasem jest bardzo zmęczona. Ale, jak mówi – widzi, że siostra czuje satysfakcję. I ona też by tak chciała.
Przyjaciółki też przyjdą. Pytają cały czas, kiedy wreszcie będzie to otwarcie? Ostatnio, jak pokazywali ich lokal w telewizji, to mówiła: o zobaczcie, tutaj będę pracować. Magda, właściwie Magdalena ma 40 lat. To będzie jej pierwsza praca.
Praca
W obronie swoich praw do pracy głośno występują kolejne grupy zawodowe: walczą górnicy, lekarze, nauczyciele. Osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie będą palić opon, strajkować ani blokować ulic. Z ich punktu widzenia, praca to nie prawo, ale przywilej, dostępny nielicznym wybrańcom. Agnieszka Frankowska, asystentka pracy i wiceprezeska Dobrej Spółdzielni Socjalnej mówi, że dopiero niedawno osoby z niepełnosprawnością intelektualną uświadomiły sobie, że mają prawo do pracy. Nikt o tym wcześniej nie myślał, tak jak nikt do pewnego czasu nie myślał też, że kobiety mogą mieć takie same prawa, jak mężczyźni, a czarnoskórzy jak biali. Spółdzielnie pomagają przerwać zaklęty krąg warsztatów, są kolejnym etapem na drodze osób z niepełnosprawnością do pełnego funkcjonowania w społeczeństwie. – Które – jak mówi Agnieszka – jest już gotowe na spotkanie z ekipą z Dobrej. Wierzy w to, tak jak w to, że przyjdzie wiosna.
Innowacyjny Model Aktywizacji Zawodowej uczestników WTZ – projekt realizowany przez Stowarzyszenie na rzecz Spółdzielni Socjalnych z Poznania w partnerstwie z Regionalnym Ośrodkiem Polityki Społecznej w Wielkopolsce oraz Firmą Konimpex. Celem projektu było stworzenie miejsc pracy dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, które zakończyły terapię w warsztacie terapii zajęciowej. Miejsca pracy powstały w spółdzielniach socjalnych – przedsiębiorstwach dedykowanych osobom zagrożonym wykluczeniem społecznym. W jego realizację zaangażowały się warsztaty terapii zajęciowej, organizacje pozarządowe, małe oraz duże firmy, a także jednostki samorządu terytorialnego z całej Wielkopolski. Wypracowane podczas projektu rozwiązania zyskały uznanie zarówno w oczach Samorządu Wielkopolskiego, Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej i zostały włączone w Krajowy Program Przeciwdziałania Ubóstwu i Wykluczeniu Społecznemu 2020.
Anna Dranikowska – autorka, zawodowo zajmuje się promocją podmiotów ekonomii społecznej. Bohaterami materiału są pracownicy i liderzy spółdzielni socjalnych: Wspólny Sukces z Wągrowca, K.O.S.S. z Kościana, Serce z Rakoniewic oraz Dobrej Spółdzielni Socjalnej z Poznania.
Artykuł został napisany na zlecenie Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Poznaniu i jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Źródło: ROPS w Poznaniu