Sprawą zaaresztowanej krypy fundacji Ja Wisła zajęła się wczoraj… izba wyższa parlamentu. - Prawo jest zbyt restrykcyjne. Jeśli nie chcemy zablokować rejsów po Wiśle, trzeba wprowadzić zmianę przepisów - ocenili senatorowie
W ubiegłym tygodniu opisaliśmy brawurową akcję policji rzecznej, która 15 lipca aresztowała krypę "Basonia". To replika drewnianej łodzi, którą fundacja Ja Wisła organizowała rejsy z Portu Czerniakowskiego na Bielany na oglądanie wschodów i zachodów słońca na rzece. Zbudowali ją według tradycyjnego wzoru szkutnicy z nadwiślańskiej wsi Basonia i stąd jej nazwa. Kiedyś niemal identyczne łodzie służyły do przewozu krów przez Wisłę.
W dniu zatrzymania krypy szef fundacji Ja Wisła Przemysław Pasek i jego pracownik Piotr Malitka (sternik) usłyszeli zarzut umyślnego narażenia pasażerów na utratę życia lub ciężkie uszkodzenie ciała. Okazało się, że nie mają wszystkich uprawnień do prowadzenia tego typu łodzi. Legitymizowali się patentami sterników motorowodnych, a powinni mieć zawodowy patent stermotorzysty żeglugi śródlądowego. Łódź nie była też zarejestrowana w Urzędzie Żeglugi Śródlądowej. Policja rzeczna oskarżyła fundację, że podczas rejsu dzieci były przywiązane do leżaków. Jednak uczestnicy rejsu temu zaprzeczają. Krypa do dzisiaj jest w policyjnym areszcie.
I nad łodzią, i nad problemami fundacji Ja Wisła pochylili się wczoraj senatorowie. - Rozumiem, że ta fundacja złamała przepisy, ale żeby od razu aresztować krypę? Policjanci mogli przecież pouczyć organizatorów rejsu, poprosić o naprawienie niedociągnięć - mówił senator Głowski.
- Trzeba zastanowić się nad zmianą przepisów. Nie powinny być tak surowe - dodał senator Kazimierz Kleina (PO).
Zdobycie patentu stermotorzysty nie jest łatwe. Aby go dostać, ponad pół roku trzeba przepracować na statku. - Są plany, by powstał dodatkowy patent młodszego stermotorzysty. Byłby łatwiejszy do zdobycia. To mogłoby pomóc takim organizacjom jak fundacja Ja Wisła - stwierdził Bartosz Faszczewski z Ministerstwa Infrastruktury.
- Przyszłością Wisły są rejsy. Ludziom trzeba pokazywać to, co nie zostało jeszcze zniszczone. Mam nadzieję, że nasz przypadek spowoduje zmianę przepisów - komentuje Przemysław Pasek.
Źródło: gazeta.pl Warszawa