Zaczęła ten rok odważnym działaniem – weszła do Sejmu z gospodyniami domowymi, i to wcale nie kuchennymi drzwiami. Pokazuje, że kobiety pracujące w domu wpływają realnie na przyrost PKB i dlatego mają prawo do emerytury czy innych świadczeń zarezerwowanych dla osób pracujących zawodowo. Za swoje innowacyjne działanie na rzecz matek w Polsce Sylwia Chutnik otrzymała 26 stycznia w parlamencie Społecznego Nobla Ashoki. GRATULUJEMY!
– Ashoka wspiera innowacyjne działania. A Fundacja MaMa jest pierwszą organizacją w Polsce, która nie boi się mówić głośno o problemach matek, także o nieodpłatnej pracy kobiet w domu. Wręczając Społecznego Nobla Sylwie Chutnik nagradzamy wszystkie fantastyczne działania Fundacji – powiedziała Ewa Konczal, reprezentant Ashoki w Polsce i Europie Środkowej.
Noblistka zaprosiła na konferencję w Sejmie wszystkie posłanki z klubów parlamentarnych. Nie przyszła żadna, co w dość obrazowy sposób pokazuje, w jaki sposób traktowany jest problem nieodpłatnej pracy kobiet przez parlament oraz same kobiety. Tymczasem rekomendacje organizacji pozarządowej dotyczące tej sfery działalności, którą wykonuje w Polsce ponad 6 mln kobiet, czyli bardzo liczna grupa społeczna, są na tyle poważnym tematem, że nie ma lepszego miejsca niż Sejm, aby o nich mówić. Zwłaszcza że polityka rodzinna w naszym kraju jest zbiorem rozsianych ustaw czy pomysłów, z których nie za wiele wynika. Wymaga więc ona wdrożenia nowych rozwiązań systemowych. Dlatego też Sylwia Chutnik złożyła na ręce posła Marka Balickiego rekomendacje Fundacji MaMa, dotyczące nieodpłatnej pracy kobiet w domu.
– Rekomendacje Fundacji MaMa znam już w dużej części. Przekażę je z jednej strony na ręce rządu, z drugiej – na ręce klubów parlamentarnych, żeby były one wykorzystywane w pracy poselskiej i rządowej. Mam nadzieję, że zarówno ministrowie, jak i posłowie zobaczą w tych rekomendacjach ważny głos w systemowych zmianach naszego życia społeczno-gospodarczego. Sam również będę się starał w swojej pracy przybliżyć się do realizacji tych rekomendacji – zapewnił.
Z Sylwią Chutnik rozmawiamy o tym, jak zostaje się członkiem (członkonią) Ashoki, a także o kobietach i jej Fundacji MaMa.
Proces rekrutacji do Ashoki jest długi. I pewnie równie męczący, jak bycie matką?
Sylwia Chutnik: – Proces rekrutacji do Ashoki był naprawdę męczący i w moim przypadku trwał prawie rok. Strasznie się wkurzałam tymi wszystkimi procedurami. Pytałam nawet w żartach, czy może powinnam jeszcze zrobić pięć fikołków, żeby sprawdzili, czy zasługuję na to, aby być członkiem organizacji. Ale jest też druga strona tego procesu. Kiedy działa się społecznie z rozpędu i nie ma się czasu na nic, to taka stopklatka raz na jakiś czas, takie zastanowienie się, co się tak naprawdę chce osiągnąć, dlaczego się to robi, jakie ma się plany na najbliższe lata jest rzeczywiście bardzo cenne. Dotarło to do mnie łopatologicznie właśnie podczas procesu rekrutacji do Ashoki. Musiałam pomyśleć o tym, co chcę robić jako działaczka społeczna, ale też w jaki sposób ma się rozwijać moja organizacja. Nigdy w życiu nie usiadłabym na tyłku i tego nie zrobiła, gdyby nie to, że Ashoka, mówiąc żartobliwie – przymusiła mnie do tego. Mogę więc powiedzieć, że rekrutacja do Ashoki, podobnie jak bycie mamą, męczy, ale daje też dużo satysfakcji i profitów!
Skoro jest Pani na świeżo w swoich podsumowaniach, to proszę powiedzieć, czym zajmuje się Fundacja MaMa?
S.Ch.: – Fundację tworzyłam w 2006 r. razem z trzema kobietami, które wtedy jeszcze nie były mamami, ale teraz już są. Od samego początku naszym głównym założeniem było to, aby działać na rzecz matek w Polsce, co okazało się kontrowersyjne samo w sobie. Ludzie dziwili się, że się tym zajęłyśmy. Prawa kobiet jakoś już weszły do języka i świadomości naszego społeczeństwa, ale prawa matek wciąż wydają się wielu osobom sztucznym tworem. Dlatego postanowiłyśmy też działać na rzecz zmiany społecznej świadomości i walczyć ze stereotypem matki-Polki czy kury domowej, bo takie deprecjonujące pojęcia wciąż kojarzą się nam z byciem mamą w Polsce. Z drugiej strony nie było nam też po drodze z takim wizerunkiem aktywnej mamy, który jest promowany przez kolorowe pisma i media. Chciałyśmy znaleźć jakąś figurę pomiędzy tymi dwoma modelami, przestrzeń, w której mamom byłoby po prostu dobrze.
Działamy więc na różnych poziomach. Zajmujemy się ekonomią, kwestią ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych, rynkiem pracy głównie w kontekście młodych mam. Od jakiegoś czasu zajmujemy się również poradnictwem w kwestiach prawnych i psychologicznych. Organizujemy także kampanie społeczne, czyli próbujemy wpłynąć na zmianę świadomości dotyczącej postrzegania w ogóle macierzyństwa czy rodzicielstwa w naszym kraju.
I cały czas jesteśmy na gorącej linii z matkami z całej Polski. Skala ich problemów zawsze nas przeraża, ale dzięki temu musimy być bardzo elastyczne i działać tak, jak oczekują tego od nas kobiety, które zwracają się do nas ze swoimi kłopotami.
Co Pani uważa za najważniejsze osiągnięcia swojej organizacji?
S.Ch.: – Trudno jest mi wybrać jedną czy dwie rzeczy. Myślę, że sam fakt stworzenia organizacji, która traktuje mamę, jako kobietę ze specyficznym doświadczeniem niezależnie od tego, czy mieszka na wsi, w małym czy dużym mieście, czy jest bogata czy biedna – jest już dużym sukcesem.
Ashoka wspiera innowacyjne rozwiązania. Co Pani uważa za innowacyjne, jeśli chodzi o działalność Fundacji MaMa?
S.Ch.: – Tematy, które w jakiś sposób już kiedyś zaistniały, próbujemy przedstawić w zupełnie inny sposób, pokazać z innej perspektywy czy w innym świetle. Jak robiliśmy kampanię społeczną dotyczącą dłużników alimentacyjnych, nakręciłyśmy teledysk hiphopowy. I mówiłyśmy o problemie nie tyle samych dłużników, co o takim społecznym przyzwoleniu na niepłacenie alimentów.
O kobietach pracujących w domu też już się mówiło. Ale my stworzyłyśmy społeczne badanie listy czynności domowych i obliczyłyśmy, co tak naprawdę kobiety robią w domu. I okazało się, że wykonują ponad 200 czynności dziennie. Staramy się też odbrązawiać tę na pozór nieistotną strefę życia kobiety, jaką jest opieka nad dziećmi czy zajmowanie się domem. Założyłyśmy też Koło Gospodyń Miejskich, w którym można się i wyżalić, i na zajęciach z mediatorem nauczyć się, w jaki sposób rozwiązywać konflikty wewnątrz rodziny, dotyczące na przykład równego podziału obowiązków domowych. Po prostu staramy się atakować problemy matek z każdej strony, a nie biernie przyglądać się, jak się nawarstwiają, i to, zdaje się jest tą innowacją.
Co chcecie osiągnąć mówiąc o prawach kobiet pracujących w domu i czy nie boicie się, że ludzie popukają się w głowę i powiedzą, że jest więcej ważniejszych spraw niż to, że kobiety zajmują się dziećmi i sprzątają domy?
S.Ch.: – Chyba każda osoba, która działa społecznie spotkała się z tym, że wyszydzano ją samą, albo jej poglądy. To już mnie nie za bardzo obchodzi. Ponadto, muszę być odporna na krytykę, że poruszam na pozór nieistotne sprawy, że zajmuję się marginalizowanymi i odpychanymi tematami. Oczywiście, że wejście z gospodyniami domowymi, czyli tą sferą prywatną, do Sejmu samo w sobie budzi kontrowersje i wywołuje wiele emocji. Podobnie jak połączenie ekonomii i opieki nad dziećmi. Ale w Polsce ponad 6 milionów kobiet pracuje w domu. To bardzo duża grupa społeczna. Te kobiety znajdują się niejako poza prawem, w jakiejś takiej szarej strefie prac domowych. Wydaje się nam, iż jest ogromną niesprawiedliwością, że kobieta, która poświęcała się całe swoje życie na rzecz rodziny, nie ma z tego tytułu właściwie nic – ani emerytury, ani ubezpieczenia, ani ubezpieczenia zdrowotnego, chyba że jest w legalnym związku małżeńskim. Jej praca jest właściwie cały czas wyśmiewana, deprecjonowana. Ona sama często nazywa się kurą domową, a na pytanie, co robi, odpowiada, że po prostu siedzi w domu. Tymczasem obliczono, że przeciętna kobieta, która zajmuje się domem wypracowuje około 2 tys. zł miesięcznie, czyli wcale nie taką małą pensję. A wykonywane przez nią w domu czynności mają też rynkową cenę. Wystarczy zobaczyć, ile jest warta praca pomocy domowej, jaką niektórzy zatrudniają. Jasno widać, że samo myślenie o pracy w domu ma swoją ekonomiczną wartość. Chcemy odmitologizować samą funkcję gospodyni domowej, czyli osoby, która patrzy na to, jak dziecko odrabia lekcje i to już wystarczy jej za emeryturę. My głośno mówimy, że nie wystarczy.
W jaki sposób chcecie, aby prawo było korzystne dla kobiet pracujących w domu. Co proponujecie posłom?
S.Ch.: – Przede wszystkim dajemy rządowi rekomendacje, a nie projekty ustaw. Jako organizacja pozarządowa jesteśmy pewnego rodzaju pomostem pomiędzy grupą społeczną, którą się zajmujemy, czyli matkami, a rządem i posłami. Naszym zadaniem jest przede wszystkim pokazanie luk w systemie, które nie działają, wskazanie rzeczy, jakie trzeba wymienić i tych, które należy wymyślić na nowo. Problem kobiet pracujących w domu traktujemy w trzech kategoriach: sprawiedliwości społecznej, ekonomii i edukacji. To dla nas trzy główne zagadnienia. Zacznę od końca, czyli od edukacji. Wydaje się nam, że taka socjalizacja, czyli przystosowanie dziewczynek i chłopców do ról, także tych domowych, zaczyna się już od przedszkola, a może nawet wcześniej. Warto zadbać o nasze nowe pokolenie, tak aby chłopcy nie wstydzili się pomagać najpierw mamie, a potem żonie, razem prowadzili gospodarstwo domowe. A dziewczynki żeby nie miały technofobii.
Jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne, to priorytetem jest rozwiązanie kwestii emerytur. Oczywiście, najchętniej powiedziałybyśmy politykom – trzeba dać emerytury gospodyniom domowym. Jednak jesteśmy praktyczne i zdajemy sobie sprawę, że w Polsce nie jest to takie łatwe. W niektórych krajach Unii Europejskiej jest to rozwiązane w ten sposób, że mąż częściowo opłaca składki emerytalne żony, ale w naszym kraju nie za bardzo by to wyszło. Na pewno jest to temat na dużą dyskusję. Zresztą państwo musi ponieść jakieś koszty z tym związane, gdyż praca kobiet w domu, wykonywana często przez całe życie ma również realny udział w przyroście PKB. I jest to dla nas niesprawiedliwe, że potem kobiety, które przez całe życie pracowały na rzecz domu i nowego pokolenia zostają praktycznie bez niczego.
Wreszcie sprawiedliwość społeczna. Bardzo nam się podoba ten termin. Chodzi przede wszystkim o socjalne zabezpieczenie kobiet pracujących w domu. Chciałybyśmy też, aby sytuacja młodych matek była łatwiejsza. Postulujemy o uregulowanie urlopu wychowawczego, czyli tego, który jest bezpłatny. Uważamy, że przynajmniej przez rok powinny być płacone składki emerytalne, aby chociaż częściowo ten czas, który spędza się z dzieckiem był wliczany do naszej przyszłej emerytury. Zależy nam też na lepszych warunkach ewentualnego powrotu na rynek pracy młodych mam, co wiąże się między innymi z rozbudową sieci żłobków i przedszkoli, która w Polsce obecnie funkcjonuje na karygodnym poziomie. A warto pamiętać, że kobiety, które pracują w domu, tak naprawdę wychowują przyszłe społeczeństwo.
Pełny tekst rekomendacji jakie Fundacja MaMa przedstawiła w Sejmie oraz raport z badania społecznego „Lista Czynności Domowych” można przeczytać na naszej stronie internetowej.
Mamy nadzieję, że nasze rekomendacje będą przyczynkiem do uchwał, które wejdą w życie. Wierzymy także, że posłowie i posłanki zauważą w końcu problem nieodpłatnej pracy kobiet w domu, a także potężną grupę ich samych. Oczywiście,zdajemy sobie sprawę, że jest to złożony problem i część z tych rekomendacji to pomysły, które zostaną wprowadzone na przestrzeni wielu lat. Ważne jest jednak to, aby o tym mówić głośno i konsekwentnie domagać się rozwiązania tego problemu.
Na co przeznaczy Pani stypendium, które Ashoka przyznała Pani na najbliższe trzy lata?
S.Ch.: – Na własną stabilizację finansową, ale przede wszystkim na stabilizację finansową mojej organizacji. Już po tym, jak dowiedziałam się, że zostałam przyjęta do Ashoki postanowiłam, że wynajmiemy wreszcie dla Fundacji MaMa duży lokal, w którym będziemy mogły realizować swoje pomysły i kampanie. Mam nadzieję, że to będzie nowy etap w działalności mojej organizacji. W tej chwili rozwinęła się ona na tyle, że uważam, iż jesteśmy gotowe na to, aby proponować jeszcze więcej różnych rzeczy dla mam.
Ponadto, stypendium Ashoki jest bardzo miłym prezentem, jaki dostałam na 30 urodziny. I docenieniem mojej pracy. Działam społecznie od 15 lat, a więc mogę powiedzieć, że pół mojego życia upłynęło mi na takiej pracy.
Co Pani da bycie członkiem Ashoki?
S.Ch.: – Doświadczyłam już tego, jak niesamowite jest bycie członkiem Ashoki, gdy byłam kilka tygodni temu na szkoleniu, na które przyjechali nowo przyjęci Ashokowcy z całej Europy. To było bardzo szerokie spektrum ludzi i osobowości, zajmujących się bardzo różnymi rzeczami, totalnie szalonymi, ale realizowanymi, i co najważniejsze – skutecznymi. Zobaczyłam, że takich podobnych do mnie szaleńców jest więcej i to jest bardzo pocieszające. Daje mi to także międzynarodowe wsparcie dla moich, często odważnych, pomysłów.
Jakie ma pani plany na najbliższy rok…
S.Ch.: – W marcu robimy piątą edycję kampanii „O Mamma Mia”. Tym razem wytaczamy wielkie armaty przeciwko PKP w całej Polsce. Będziemy się starać, żeby wszystkie dworce w kraju i pociągi były przystosowane dla mam poruszających się z dziećmi w wózkach. Będziemy też pilotowały miejsca przyjazne i nieprzyjazne dzieciom w naszym kraju. Mam także nadzieję, że w nowej siedzibie Fundacji MaMa będziemy mogły kontynuować zajęcia Koła Gospodyń Miejskich, prowadzić „Akademię Ciężarówek”, czyli specjalne zajęcia dla kobiet w ciąży, a także „Akademię Rodziców”, aby trochę nauczyć ich, że rodzicielstwo to nie jest koniec świata, że można dobrze się bawić i przy okazji mieć dzieci.
Sylwia Chutnik
Urodziła się w 1979 r. w Warszawie, kulturoznawczyni, absolwentka Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim i stypendystka Homines Urbani 2008. Przewodniczka miejska po Warszawie – oprowadza turystów po autorskich trasach śladami wybitnych kobiet. Prezeska Fundacji MaMa. Członkini Rady Fundacji Feminoteka. Należy do nieformalnej grupy Porozumienie Kobiet 8 Marca. Publikowała w „Polityce”, „Architekturze” i „Zabytki Heritage”. Autorka „Kieszonkowego Atlasu Kobiet” (zdobyła za niego Paszport Polityki 2009, powieść została też Książką Roku radiowej Trójki) oraz „Dzidzi”.
Laureatka konkursu „Dama Warszawy 2007” i „Wawoaktywnych 2008 Życia Warszawy”. Była też nominowana do tytułu Polki Roku 2007 Gazety Wyborczej, Kobiety Glamour 2008 i Nagrody Nike 2009 r.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)