Społeczeństwo obywatelskie musi porozumieć się z Nawrockim [felieton]
Tak. Ten tytuł to trochę clickbait, ale znacznie mniej niż może się wydawać. Zachęcam do przeczytania. Czeka nas 5-letnia prezydentura Karola Nawrockiego i widmo powrotu PiS-u do władzy, w najgorszym razie z Konfederacją. Musimy się na to przygotować. I doświadczeni latami 2015-2023 opracować lepszy model działania.
Karol Nawrocki przez najbliższe pięć lat będzie Prezydentem Rzeczypospolitej. Czy chciałem, żeby wygrał wybory? W żadnym razie. Czy będzie robił rzeczy, które nie będą mi się podobały? Na pewno. Czy będzie miał wpływ na powstające polityki publiczne? Bezsprzecznie.
Działam w trzecim sektorze, bo chcę mieć wpływ na otaczającą mnie rzeczywistość. Wierzę, że dobre rozwiązania systemowe, edukacja, dostęp do wiedzy i promowanie określonych postaw, mogą uczynić Polskę lepszym miejscem do życia. Bardziej sprawiedliwym, bezpiecznym i po prostu wygodnym.
Prezydentura Karola Nawrockiego nie będzie sprzyjała realizacji agendy, która w moim przekonaniu jest najlepsza dla kraju. Czy to jednak oznacza, że z Karolem Nawrockim różni mnie absolutnie wszystko i nie ma sensu z nim o niczym rozmawiać? Nie. Jest wiele obszarów, które nas potencjalnie mogą łączyć. Niech dowodem na to chociażby będzie prosty test w Latarniku Wyborczym, który wskazuje, że moje odpowiedzi pokrywają się w czterdziestu procentach z odpowiedziami Karola Nawrockiego.
Nie ma wątpliwości, że w czasach rządów PiS-u sektor pozarządowy był pod ostrzałem. Ucinano mu dofinansowanie, w telewizji publicznej emitowano obraźliwe materiały, przykładów można by mnożyć.
Nie mam złudzeń, że Karol Nawrocki, podobnie jak jego koledzy, również jest do NGO-sów uprzedzony. Czy to jednak oznacza, że organizacje, których profil ideologiczny jest odległy od prezydenta elekta, powinny przyjąć zasadę no-platform i uznać, że nie rozmawia się z osobą o tak odmiennych poglądach, które mówiąc wprost uważa się za szkodliwe?
Okres rządów PiS to był czas sprzeciwu. Wychodzenia na ulice, manifestacji i desperackich prób oporu, których sam często byłem uczestnikiem, a czasem też inicjatorem. W części przypadków było to uzasadnione.
Jednak nierzadko opór przybierał formę, jak lubił powtarzać PiS, totalną. Na samym początku rządów PiS został przyjęty pewien paradygmat formy sprzeciwu. PiS i Andrzej Duda zostali określeni jako jednoznaczne zło. A tym samym próba nawiązania z nimi dialogu uchodziła za legitymizację tego zła.
Prawnoczłowiecze i prodemokratyczne organizacje pozarządowe lubią podkreślać swoją niezależność od rządu, korporacji i instytucji międzynarodowych. Jednak sporej grupie nie udało się zachować niezależności od szantażu moralnego. Krytyka spadająca ze strony środowiska była tak ostra, że często zamiast próbować nawiązać uczciwy dialog ze stroną rządową, stawiano na buńczuczne oświadczenia.
Jednak rezygnacja z próby oddziaływania na decydentów, których poglądy są nam odległe, jest po prostu moim zdaniem nieodpowiedzialna.
Nie sztuką jest prowadzić dialog z kimś, czyj Latarnik Wyborczy odpowiadał mojemu drugiemu lub trzeciemu wyborowi. Sztuką jest spróbować porozumieć się z osobą, która jest na przeciwległym końcu skali.
Postawmy nie tylko na opór, a również, o ile nie głównie, na pragmatyczną próbę realizacji własnej agendy. Organizacje pozarządowe, związki zawodowe, grupy nieformalne i inne podmioty reprezentujące społeczeństwo obywatelskie, mają konkretne propozycje rozwiązań systemowych. Aktualny rząd wielu z nich nie realizuje. Czy to powodowało, że uznaliśmy, że należy zrezygnować z działań rzeczniczych? Nie. Frustruje nas to, zżymamy się na dziesiątki fasadowych rad. Ale nie stwierdziliśmy, że nie należy z rządem rozmawiać, bo są nam wrodzy.
Od dyplomatów oczekujemy wysokiej zdolności do porozumienia się z państwami, które są rządzone przez osoby wyznające inny zestaw wartości. Dlaczego sami od siebie tego nie wymagamy?
Organizacje pozarządowe powinny być jak sprawni dyplomaci. Stawiać czytelną granicę tam, gdzie się nie zgadzają, ale jednocześnie umieć zbudować przestrzeń do wymiany poglądów i przedstawienia swoich racji, tam, gdzie to możliwe.
Proponuję, aby nie rozpoczynać prezydentury Karola Nawrockiego od nazwania go troglodytą i odcięcia się od wszystkich, którzy z nim zasiądą do stołu. Chociaż najpewniej nie będzie to łatwe. Prezydent elekt z całą pewnością już na początku zrobi rzeczy, które nie będą zgodne z naszymi poglądami. Jest on beneficjentem polaryzacji i będzie ją podkręcał.
I żebym nie był źle zrozumiany. Nie chodzi o to, żeby milczeć, gdy będzie robił rzeczy szkodliwe i niemoralne. Ale, żeby znać umiar i w pierwszej kolejności skupiać się na swojej agendzie, a nie na byciu purystą ideologicznym.
Gra toczy się o to, czy w trakcie prezydentury Karola Nawrockiego chcemy mieć wpływ na powstające polityki publiczne i dorzucić swój mały kamyczek do konstrukcji otaczającego nas świata.
Michał Szymanderski-Pastryk – członek krajowej Rady Działalności Pożytku Publicznego oraz Rady Programowej Polskiej Agencji Prasowej S.A. Były członek zarządu Amnesty International. Współpracował m.in. z ngo.pl, Szkołą Liderów, Fundacją Stocznia i Centrum Edukacji Obywatelskiej. Założyciel agencji marketingowej dla organizacji pozarządowych Three Dots Agency. Był rzecznikiem prasowym ruchów pro-demokratycznych w latach 2015-2018.