Mają różne zdolności, charaktery i różny worek doświadczeń. Łączą je dwie rzeczy: wszystkie są matkami i wszystkie są zdeterminowane, by zmienić swoją życiową sytuację. Uczestniczki nowego projektu fundacji MaMa intensywnie pracują nad stworzeniem własnej spółdzielni socjalnej. Będą tworzyć na ludowo, folklorystycznie i na własny rachunek.
Przed urodzeniem dziecka Ola była grafikiem w dużej korporacji: – Zero własnej inwencji. Realizuj to, co każe ci góra. Męczyła ją nie tylko praca w wielkiej firmie, ale przede wszystkim monotonia i wieczne ograniczanie inwencji twórczej. Chciała zostać z córką w domu najdłużej jak się da, ale przestało być to wyborem w momencie kiedy dostała wypowiedzenie. Na niepewnym gruncie finansowym znalazł się też niedawno jej mąż. Wiedziała, że czas na zmiany i zabezpieczenie przyszłości. – Link o projekcie „Spółdzielnia MaM” podesłała jej koleżanka. – I do końca życia jej wdzięczna będę, że mnie w to „władowała” – mówi. Zgłoszenie wysłała od razu. Oprócz wizji rozwoju zawodowego miałam na uwadze jeszcze jedno: Nienawidzę tego, że nie szanuje się pracy ludzkich rąk. A ja wyroby ręczne kocham i od dawna sama tworzę w domowym zaciszu. Robić to, co lubię i na tym zarabiać? Pytanie retoryczne – dodaje.
Podobnie pomyślała Ania, absolwentka ASP. Jest samotną matką i permanentne półtoraroczne niewyspanie sprawiło, że malowanie po nocach przestało wchodzić w rachubę. Zwyczajnie nie miała siły zająć się promocją własnej twórczości. Teoretycznie nie mieściła się w kryteriach, które miały spełniać potencjalne uczestniczki – była po trzydziestce. – Ale ze mną nie ma tak łatwo, uparta jestem – śmieje się. Wypełniła ankietę i zapytała czy wiek automatycznie nie skreśla jej z listy kandydatek do projektu. A że dziewczynom z fundacji MaMa bardziej niż na formalnościach zależało na determinacji zgłaszających się kobiet, zapewniły Anię, że problemu nie ma. – Napłynęło kilkadziesiąt zgłoszeń. Rozważałyśmy kandydatury tych kobiet, którym faktycznie zależało na zmianie swojej życiowej sytuacji – mówi Magda Zowsik z MaMy.
Spółdzielnia na ludowo
Ania, Ola i 14 innych kobiet w różnym wieku i z różnym bagażem życiowym na plecach, mają w efekcie dwuletniego projektu założyć własną spółdzielnie socjalną. Będą sprzedawać wytworzone przez siebie produkty nowoczesnego rękodzieła inspirowanego sztuką ludową.
– Zależało nam, aby nakłonić kobiety do powrotu na rynek pracy, ale jednocześnie jako fundacja nie zapominamy o swojej misji – większy nacisk kładziemy na kooperację matek i działania prospołeczne aniżeli probiznesowe. Nie chodziło o to, by namawiać kobiety na zakładanie własnych firm, bo jak pokazuje praktyka, samozatrudnienie często nie okazuje się tak różowe, jak wygląda na początku – tłumaczy Sylwia Chutnik, pisarka i prezeska fundacji MaMa. – Sporo dyskutuje się też ostatnio o złych przepisach prawnych dotyczących funkcjonowania spółdzielni socjalnych w naszym kraju. A tych powstaje przecież coraz więcej. Mam nadzieję, że taka zwiększona siła nacisku i odpowiednie próby lobbingu na rzecz zmiany niekorzystnych zapisów, pozwolą niedługo na dostosowanie ich do potrzeb rynku – dodaje.
Kobiety będą nie tylko zarabiać na własne utrzymanie, ale będą założycielkami pierwszej w Polsce spółdzielni socjalnej matek w Polsce. Nie tylko to jest jednak w tym pomyśle wyjątkowe.
Inny wymiar CSR-u
Pomysłodawczynią całej inicjatywy była Katarzyna Nowak, Specjalistka ds. Komunikacji Wewnętrznej Grupy Hotelowej Orbis. To ona wraz z Sylwią Chutnik opracowała całą koncepcję „Spółdzielni MaM”. Wystąpiła o pomoc finansową i techniczną do francuskiej Fundacji Accor – instytucji wspierającej działania non-profit firmy Accor, strategicznego partnera Grupy Orbis. Fundacja przekazała aż 41 000 euro na działania, których realizację powierzono „MaMie”. Międzynarodowa współpraca trzech podmiotów to pierwsza tego typu inicjatywa non-profit w Polsce, zarówno pod względem formalnym, jak i merytorycznym. Katarzyna Nowak nie poprzestała jednak tylko na pomyśle i zdobyciu środków. Bierze czynny udział w tworzeniu spółdzielni, od początku do końca współpracując z „MaMą”. A jak wiadomo, takiej realizacji wolontariatu pracowniczego w polskich korporacjach ze świecą szukać. – Nigdy nie uczestniczyłam w takim projekcie. To wartościowe doświadczenie dla nas wszystkich. Możliwość pomocy łączy i motywuje także moich współpracowników – mówi Katarzyna Nowak. Sylwia Chutnik podkreśla, że to sytuacja absolutnie wyjątkowa: – Wielkie firmy realizując koncepcję społecznej odpowiedzialności biznesu poprzestają zazwyczaj na przekazaniu odpowiedniej kwoty, nie zwracając uwagi na realny wymiar pomocy. A my usłyszałyśmy, że zamiast połowicznie pomagać tysiącu kobietom, mamy skupić się na tych wybranych kilkunastu. Dać im pełne wsparcie i podnieść z dołka. To się nie zdarza.
Posprzątać emocje
Spółdzielnia oficjalnie rozpocznie działalność przed końcem tego roku. Na razie dziewczyny uczestniczą w pierwszym module – psychologicznym. Na zajęciach z trenerką mają lepiej się poznać, przełamać swoje lęki i wewnętrzne bariery. – To czas na integrację, akceptację różnych przekonań, sprawdzenie, jak dziewczyny czują się we własnym towarzystwie – tłumaczy Magda Zowsik. – Każda z nas ma swoje za skórą. Każda czegoś się obawia, coś skrywa. Te zajęcia są lepsze niż psychoterapia, na którą wiele z nas po prostu nie zdecydowało by się pójść – mówi Ania. Przed przedsiębiorczymi mami już niebawem kolejne moduły: będą uczyć się sztuki rękodzielnictwa, poznawać tajniki sztuki ludowej, inspirować się podczas wspólnych wyjść do skansenów, czy muzeów i oczywiście uczyć formalności związanych z zakładaniem spółdzielni i zasad jej dalszego funkcjonowania. Co istotne, nawet kiedy zaczną już działać same, pozostaną w „inkubatorze”, mając pełne wsparcie z fundacji MaMa. – Nawet po oficjalnym zarejestrowaniu spółdzielni nie mamy zamiaru naszych spółdzielczych mam zostawiać. Przez pierwszy rok dostaną od nas oczywiście środki finansowe i merytoryczną pomoc, ale wsparcie będą miały w nas także później – przez następny rok funkcjonowania założonej przez nich spółdzielni zapewnimy im m.in. środki na materiały i dostęp do kanałów dystrybucji – zapewnia Sylwia Chutnik.
Mocny team
– Mam dużo energii i wiary w ten projekt – mówi Ania. Ola dodaje, że samo zaprojektowanie logo spółdzielni obudziło w niej odłożone na bok twórcze myślenie. We własnym gronie dobrze im na tyle, że poniedziałkowe warsztaty okazały się niewystarczające. Spotykają się na własną rękę. Rozmawiają o pomysłach na wyroby: – Kolczyki, akcesoria dla dzieci, biżuteria. Ale nie taka, którą można dostać na każdym jarmarku. I koniecznie z recyclingu – wymienia pierwsze pomysły Ola. Co jednak najważniejsze, potrafią też twardo stąpać po ziemi. Dyskutują o podziale obowiązków i pieniądzach. – A to nie zdarza się często. Wiele spółdzielni socjalnych upadło, kiedy pojawiły się kwestie formalno-finansowe rzutujące na relacje interpersonalne. Dlatego właśnie zaczęłyśmy od modułu psychologiczno-integracyjnego. Żeby dobrze prosperować, dziewczyny muszą umieć współdziałać ze sobą na każdym polu – podkreśla Sylwia Chutnik. I jak widać, coraz lepiej im ta współpraca im wychodzi. – Nie wiem, czy wszystkie wytrwamy do końca. Ale te, co zostaną, na pewno stworzą fajną i porządną „firmę” – twierdzi Ola. Wątpliwości nie ma na pewno co do tego, że te 16 kreatywnych mam czeka pracowite, ludowe i inspirujące lato.
Źródło: inf. własna ngo.pl