Sto pięćdziesiąt tysięcy wolontariuszy, koncerty, zawody i oczywiście charakterystyczne czerwone serduszka na ubraniach - to wszystko sprawiło, że 10 stycznia cała Polska bez względu na wiek i uzdolnienia muzyczne zagrała po raz osiemnasty w prawdopodobnie największej orkiestrze na świecie – Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy.
Dużo się działo
Zgodnie ze zwyczajem Orkiestra zaczęła grać w jednym z Polskich miast poza Warszawą, do którego dyrygent Jurek Owsiak udał się swoim „Orkiestrolotem”. W zeszłym roku poleciał rozpocząć finał WOŚP do Szczecina, w tym roku udał się do Poznania.
- Przygotowania do Finału kosztują dużo pracy i wysiłku. Spałem trzy godziny i ten lot to moja jedyna szansa na wytchnienie przez następnych kilkanaście godzin – mówił Owsiak na pokładzie samolotu w drodze do Poznania.
W tym czasie na ulicach w całej Polsce z charakterystycznymi puszkami stało już kilkadziesiąt tysięcy wolontariuszy, którzy każdemu darczyńcy wręczali samoprzylepne czerwone serduszko.
- To już jest chyba taka tradycja. Sam nie znam osoby, która by tego dnia nie dorzuciła od siebie paru złotych – mówił jeden z mieszkańców Krakowa.
W Warszawie wolontariusze opanowali nie tylko ulice, ale także centra handlowe i przejścia podziemne. Chyba nie było tego dnia osoby, która nie spotkała zbierających na swojej drodze. Pieniądze zbierali ludzie niemal w każdym wieku. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to jeden z największych ruchów wolontariackich w Polsce.
O Wielkiej Orkiestrze na ulicach przypominały jednak nie tylko puszki i kwestujący. W większości dużych miast w Polsce odbyło się wiele imprez towarzyszących Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy.
W Warszawie trzy tysiące osób pobiegło w maratonie „Policz się z cukrzycą”, którego ideą jest propagowanie zdrowego trybu życia. Bieg jest też częścią jednego z programów medycznych realizowanych przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Punktualnie o dwudziestej na rynkach i głównych placach dużych polskich miast w niebo jak co roku wystrzeliło orkiestrowe światełko. W Warszawie na Placu Defilad podziwiało je ponad sto tysięcy osób. W Krakowie, żeby każdy mógł zobaczyć Światełko do Nieba, trzeba było zamknąć część dróg w okolicach Starego Miasta. Po tym kulminacyjnym momencie do zamknięcia finału zostało już kilka godzin i zaczęło się wielkie liczenie wspólnie zebranych pieniędzy.
Rekord za rekordem
Na konto WOŚP pieniądze płynęły z różnych źródeł. Jednym z ważniejszych i tradycyjnych była licytacja symbolicznych złotych serduszek. W tym roku jednak pozyskane kwoty przewyższyły najśmielsze oczekiwania. Ostatnie serduszko udało się wylicytować za, bagatela, milion sto dziesięć tysięcy złotych!
- Totalny zaskok – relacjonował na gorąco Jurek Owsiak: - Gość ze stu tysięcy nagle wskakuje na milion sto dziesięć, żeby serduszko wylicytować. Naprawdę nie chodzi o rekordy, ale one się zdarzają. To jest naprawdę super.
Ten rekord znacznie przyczynił się do największego rekordu, jaki padł tego wieczoru. Finał zamknął się z największą do tej pory kwotą ponad 36 milionów złotych.
- Będziemy dopiero teraz liczyli, będziemy patrzyli – mówił tuż po finale Owsiak.
Oprócz pieniędzy, które znalazły się w puszkach i na licytacjach serduszek, konto WOŚP zasiliły pieniądze z innych licytacji, w które włączyły się media i znani ludzie.
Nagrodę w plebiscycie Dziennikarz Roku na licytację oddał Tomasz Lis, stacje radiowe i telewizyjne w zamian za pomoc Orkiestrze oferowały udział w swoich programach. Małe i duże kwoty przekazywały szkoły, urzędy i cała rzesza firm i przedsiębiorstw. Wszystko to sprawiło, że na samej mecie finału na godzinę przed jego końcem zrobiło się bardzo gorąco: telefoniści nie nadążali odbierać telefonów od darczyńców, a obsługa techniczna nie nadążała nad zmianą cyfr w kwocie zebranych pieniędzy. Sam Owsiak na koniec jednak stwierdził: - W sumie naprawdę nie chodzi o kasę. Dzisiaj były tak trudne warunki. To, że ludzie byli dzisiaj z nami, to że chciało im się wychodzić z domu, uczestniczyć w tym wszystkim to jest w ogóle niebywała rzecz.
Zrealizujemy marzenia
- Największym sukcesem jest to, że pomagamy sobie wzajemnie. Ludzie przychodzą, widzą innych to znaczy, że ludzie czują o co w tym wszystkim chodzi. Nie padają żadne głupie pytania, nie robione są żadne podchody. Po prostu rewelacja. Mówią, że to nowa świecka tradycja, ale takim czuciem, energią – mówił po finale Jerzy Owsiak.
Trudno jednak nie wspomnieć o tych, dla których grała w tym roku Orkiestra. Tymi osobami są dziesiątki tysięcy dzieci w całej Polsce, które zmagają się z chorobą nowotworową. W zeszłym roku z zebranych 40 milionów złotych duża część poszła na sprzęt do wczesnego wykrywania raka u najmłodszych. W tym roku WOŚP zagrał, żeby dokończyć dzieła: - To, że powtarzamy temat finału, jest sytuacją wyjątkową. Ale wynika ona z filozofii naszej fundacji. Jeżeli chcemy coś zrobić, to robimy to od początku do końca. W zeszłym roku zbieraliśmy pieniądze na sprzęt do wczesnego wykrywania chorób nowotworowych u dzieci. Ten sprzęt został już kupiony dla 60 ośrodków w Polsce. W tym roku doposażymy te ośrodki w tomografy komputerowe czy rezonanse magnetyczne – mówił wiceprezes WOŚP, profesor Bogdan Maruszewski, który zaraz potem dodał: - To wszystko bardzo dużo kosztuje. Sądząc jednak po sumie zebranej po finale, tych pieniędzy powinno wystarczyć.
Nikt do końca nie dowierzał, że uda się zebrać aż tyle pieniędzy. Po finale nawet sam Owsiak mówił: - Zrealizujemy teraz wszystkie nasze marzenia. Kupimy sprzęt, będziemy mogli prowadzić nasze medyczne programy, wszystko się super sprawdzi.
Za kilka tygodni do klinik dziecięcych trafi natomiast specjalistyczny sprzęt, na który Orkiestra zbierała pieniądze w zeszłym roku. Zdaniem Owsiaka efekty wysiłku, jaki wszyscy wkładają podczas Finału WOŚP, widać dopiero po czasie:
- Wzruszające jest to, kiedy czytasz maila, że orkiestra pomogła mojemu dziecku, pomogła mi. Albo kiedy przyjeżdża dziewczynka, którą pamiętam z fotografii, która była częścią naszej kampanii.
Niestety i w tym roku nie obyło się bez incydentów i niebezpiecznych zdarzeń, zwłaszcza na ulicach. Policja odnotowała kilkanaście przypadków napadów na wolontariuszy i kradzieży puszek z pieniędzmi. Na całkowity bilans WOŚP będziemy musieli jednak jeszcze poczekać.
- Mało wiem, co się działo – mówił Jurek Owsiak: - Cały czas biegaliśmy między jednym studiem, a drugim. Teraz dopiero będziemy rozmawiać z naszą ekipą i dowiemy się, co się tak naprawdę działo.
Jak zawsze wokół WOŚP pojawiły się głosy niechęci i kontrowersyjne wypowiedzi. Zdaniem Owsiaka nie wpłynęło to jednak na ogólną atmosferę, w jakiej przebiegał finał.
- Jesteśmy w tym roku ponad podziałami. Dużo jest u nas może elementów Monty Pythona. Od początku byliśmy tacy: trochę rock’n’roll-owi, śmieszni, weseli, a przy tym zawsze pracowaliśmy dla ratowania życia ludzkiego – stwierdził Jerzy Owsiak i po chwili dodał: - To, co się tutaj wydarzyło, dopiero do mnie dojdzie. Wiem tylko, że skończyliśmy. Jeszcze żyje i mówię.
W zeszłym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy uzbierała ponad 40 milionów złotych. Nadal trwa liczenie zebranych w tym roku pieniędzy. Ostateczną kwotę poznamy pod koniec stycznia.
Źródło: inf. własna ngo.pl