W sierpniu tego roku w warszawskim Śródmieściu otwarto pierwszy stacjonarny sklep założony przez kooperatywę. Można w nim nabyć zdrową żywność, samo przedsięwzięcie ma jednak dużo bardziej dalekosiężne cele, o których opowiada Nina Józefina Bąk, założycielka kooperatywy „Dobrze”.
Klara Sołtan-Kościelecka, warszawa.ngo.pl: – Sklep ze zdrową żywnością w Warszawie – jeden z wielu, czy czymś się wyróżniacie?
W Warszawie rzeczywiście jest wiele miejsc, w których można kupić ekologiczną żywność, barierą jednak dla odbiorców wciąż są ceny. Te, które my oferujemy nie są tak wysokie, jak w sklepach ekologicznych, ale na pewno są wyższe niż te w dyskontach czy zwykłych sklepach spożywczych, gdzie żywność pochodzi najczęściej z giełdy na Broniszach. Wysokie ceny zdrowej żywności sprawiają, że staje się ona towarem luksusowym. Nie godzimy się na to. Uważamy, że dostęp do zdrowego jedzenia powinien być zdecydowanie szerszy. Dlatego też oferujemy stosunkowo niskie ceny produktów.
Nasz sklep to także odpowiedź na zjawisko zanikania drobnych sklepików na rzecz dyskontów typu Biedronka, która osiągając de facto pozycje monopolisty może dyktować niskie ceny na skupach żywności, oraz sklepów ekskluzywnych – windujących ceny żywności. Podobne zmiany dotykają także rolnictwa. Małych gospodarstw jest coraz mniej. Dominują te duże – zgarniające większość dopłat unijnych i monopolizujące rynek zbytu.
Dodatkowo doszło do absurdu, gdzie i w tych tanich, i tych ekskluzywnych sklepach „świeża” żywność jest importowana. U nas jabłka, gruszki, brokuły, pasternak jest lokalny. Sklep naszej kooperatywy jest krokiem w kierunku zmian, uświadamiania także ludziom samo zagadnienie. Przede wszystkim jednak, prowadząc naszą działalność, wspieramy drobne gospodarstwa. Żywność, jaką sprzedajemy w naszym sklepie, kupujemy bezpośrednio od polskich rolników.
Sprzedajecie zatem wyłącznie polską żywność?
Powiedz teraz trochę o samej kooperatywie i o sklepie. Zauważmy, iż jest to pierwszy stacjonarny sklep kooperatywy w Warszawie, a pewno także i w Polsce.
Właśnie o klientów chciałam spytać. Czy mogłabyś ich jakoś scharakteryzować? Czy rzeczywiście nie są to osoby wyłącznie zamożne, czyli takie, które na zdrowe jedzenie mogą sobie pozwolić?
Powiedziałaś wiele o idei przyświecającej przedsięwzięciu. Skupmy się teraz na sprawach bardziej przyziemnych: asortyment i godziny otwarcia sklepu.
Jeśli chodzi o dwa ostatnie z wymienionych produktów, to muszę powiedzieć, że bardzo trudno było nam tutaj znaleźć dostawców. Wynika to z prawa polskiego, które w zakresie przetwórstwa spożywczego jest najbardziej restrykcyjne w Unii Europejskiej. Polscy rolnicy nie mogą bowiem sprzedawać żywności przetworzonej domowymi sposobami. Jeśli chcą produkować na sprzedaż np. dżemy czy suszone jabłka, muszą założyć działalność gospodarczą i spełniać wyśrubowane normy sanepidowe, takie jak te dotyczące restauracji (czyli przede wszystkim wymagania dotyczące pomieszczeń, w których przetwarzana jest żywność).
Czy napotkaliście jeszcze inne trudności w prowadzeniu sklepu?
O ile w ZGN Śródmieście po kilku spotkaniach, sytuacja i procedura okazały się jasne, o tyle w Urzędzie Dzielnicy nasz wniosek pierwotnie odrzucono. Co gorsza, nie dano nam żadnej odpowiedzi, uzasadnienia, nic! Musiałam pisać wniosek z prośbą o odpowiedź na nasz poprzedni wniosek. Z nieoficjalnych źródeł dowiedziałam się, że zostaliśmy potraktowani jak zwykła firma, mimo, że w trzech miejscach pisaliśmy, że nie prowadzimy działalności gospodarczej. Odbyłam wiele spotkań w ZGN i biurze dzielnicy, tłumacząc, na jakich zasadach będzie prowadzony sklep. W końcu się udało: mamy preferencyjną stawkę czynszu. Z tego, co wiem, to ZGN Śródmieście wstawił się za nami w Urzędzie Dzielnicy. Domyślam się, że to dlatego, że osoba, z którą tam kilkakrotnie rozmawiałam wiedziała, czym jest kooperatywa, jak działa. Mieliśmy szczęście. Trudno jednak nazwać to rozwiązaniem systemowym, skoro kryteria przyznawania lokalu dla NGO nie są jasne. My osiągnęliśmy nasz cel, nie znaczy to jednak niestety, że inni mają tu otwartą drogę.
Kolejnym wyzwaniem był remont pomieszczenia. Potrzebne środki – kilkanaście tysięcy – zebraliśmy przez kampanię fundraisingową na portalu polakpotrafi.pl. Potem mieliśmy miesiąc ciężkiej pracy, po kilkanaście godzin dziennie.
Wiemy już dużo o sklepie, teraz powiedz o stowarzyszeniu, które go prowadzi.
Jest nas dużo, co jest pewnym wyzwaniem z punktu widzenia zarządzania. Uczymy się demokratycznego zarządzania w tak licznej grupie. Mamy wspaniałą grupę koordynującą. Jakiś czas temu kilka osób wzięło na siebie bardzo dużo pracy i obowiązków, i zdecydowało się zarządzać realizacją poszczególnych zadań. Grupa jest otwarta, spotyka się co tydzień, a uczestnictwo w niej wymaga sporo zaangażowania. Oczywiście mamy też grupy robocze, spotkania strategiczne, walne, gdzie dyskutujemy i uwspólniamy nasze stanowisko.
Poza tym prowadzimy działalność edukacyjną, integracyjną. Mamy m.in cykl spotkań „Wartości nie tylko odżywcze”, który realizujemy z Instytutem Globalnej Odpowiedzialności. My gotujemy, oni dostarczają kontent.
Jakie macie plany na przyszłość?
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)