11 sierpnia 2010 roku opanowali gmach Ministerstwa Środowiska. „Zaatakowali” od góry, z boku, zajęli nawet teren przed ministerstwem. Mowa o działaczach Greenpeace, którzy - zniecierpliwieni patem wokół problemów Puszczy Białowieskiej - postanowili wymusić na ministrze środowiska Andrzeju Kraszewskim konkretne działania przedostając się na dach ministerialnego gmachu z wielkim transparentem „I love Puszcza”.
Hasło na stronie internetowej organizacji Greenpeace Polska informuje: „Biuro zamknięte. Siedzimy na głowie ministra”. Nie jest to jedynie metafora. Kilkoro działaczy rzeczywiście w minioną środę udało się do siedziby ministra środowiska i (nie wiadomo jak) przedostali się na dach by rozwiesić wielki plakat z wyznaniem „I love puszcza”. Zostali na górze i jak mówią, nie zejdą, dopóki minister nie podejmie konkretnych działań na rzecz Puszczy Białowieskiej.
– Osoby, które tam weszły, są doświadczone. Greenpeace ma zresztą prawie czterdzieści lat praktyki w różnych kreatywnych działaniach, które przybierają różne formy, ale zawsze są pokojowe. Myślę więc, że dostanie się na dach nie było jakimś wielkim problemem dla osób, które się tam teraz znajdują – mówi Robet Cyglicki, dyrektor polskiego oddziału Greenpeace.
Z kuluarów na dach
On sam zajął miejsce w miasteczku, które powstało przed siedzibą ministra środowiska. Razem z nim kilkanaście osób udziela przechodniom i odwiedzającym informacji na temat sytuacji w Puszczy Białowieskiej oraz informuje o głównych postulatach tej nietypowej akcji. Jest to przede wszystkim apel o powiększenie Białowieskiego Parku Narodowego, tak żeby zajął on co najmniej połowę obszaru Puszczy Białowieskiej, zmniejszenie wycinki lasu na całym jej terenie oraz zakaz prowadzenia wycinki w okresie lęgowym ptaków.
Na dach działacze zdecydowali się wejść, bo ciągnące się w nieskończoność rozmowy z resortem środowiska i apele nie przynosiły żadnych konkretnych rezultatów.
– Po otrzymaniu bardzo niepokojących danych dotyczących stanu i ochrony Puszczy Białowieskiej, postanowiliśmy zacząć dyskutować nie w kuluarach, czy w gabinetach pana ministra, a na dachu i przed budynkiem – mówi Cyglicki.
On i działacze zapewniają, że ani manifestacja na dachu ministerstwa, ani miasteczko nie znikną, dopóki minister nie podpisze się publicznie pod konkretnymi rozwiązaniami.
– Osoby, które zostały na dachu są przygotowane do swojego zadania i mentalnie, i fizycznie. Mają prowiant, więc mogą zostać tam dłużej. Jeśli będą chcieli zrezygnować, to zejdą – dodaje Robert Cyglicki.
Na to jednak się nie zanosi. Do miasteczka przychodzi coraz więcej ludzi zainteresowanych problemem Puszczy Białowieskiej. Powstał już cały program różnego rodzaju aktywności, w których mogą wziąć udział odwiedzający miasteczko. Dla dzieci są między innymi puzzle przedstawiające krajobraz puszczy, malowanie twarzy, kącik rysunkowy, a nawet huśtawka. Dla pozostałych jest możliwość zrobienia sobie koszulki z napisem „I love Puszcza”, kino plenerowe o tematyce ekologicznej, a także koncerty i happeningi, w tym na przykład kursy gotowania.
Działacze Greenpeace liczą, że może tym razem uda się coś konkretnego załatwić.
– O tym, że trzeba chronić puszczę niby wszyscy wiedzą, ale od lat i90. słyszymy tylko, że to trzeba robić etapowo, powoli. Niewiele się do tej pory w tej sprawie wydarzyło. Program ochrony puszczy ciągle poddawany jest jakimś kompromisom, a te kompromisy niestety nie służą samej puszczy – stwierdza dyrektor Greenpeace.
Co w puszczy piszczy
O problemie Puszczy Białowieskiej od czasu do czasu można usłyszeć w mediach, ostatnio była o niej mowa przy okazji konferencji prasowej, którą zorganizowały największe organizacje ekologiczne działające w naszym kraju czyli Greenpeace, WWF i Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Na konferencję zaproszeni zostali specjaliści i naukowcy, którzy mieli poświadczyć, że jeśli nic się w traktowaniu puszczy nie zmieni, czeka ją nieciekawy los.
Organizacje przygotowały szereg postulatów. Pierwszy z nich to ograniczenie wycinki lasów. Dzisiaj na terenie Puszczy Białowieskiej wycina się w zasadzie nieograniczoną liczbę drzew – jak tłumaczą leśnicy – wyłącznie na potrzeby okolicznych mieszkańców. Nieformalna koalicja organizacji pozarządowych zaapelowała o zmniejszenie tej wycinki o około jedną trzecią. Dodatkowo wprowadziła postulat zakazu wycinania drzew w okresie lęgowym ptaków. Dzięki szybkiemu wprowadzeniu takiego zakazu byłaby jeszcze – zdaniem ekspertów – szansa na uratowanie wielu gatunków ptaków, które w Polsce żyją jedynie w Białowieży, między innymi unikatowego dzięcioła białogrzbietego.
Kolejnym postulatem ekologów jest powiększenie obszaru Białowieskiego Parku Narodowego. Dzisiaj obejmuje on zaledwie 17% powierzchni całej puszczy. Były minister środowiska prof. Maciej Nowicki złożył deklarację zwiększenia tego obszaru do 50% i rozpoczął nawet działania do tego zmierzające. Jednak jego następca, obecny szef resortu z tych obietnic się wycofał i po uzgodnieniach z lokalnymi władzami ograniczył nowy planowany obszar Parku do 35% całej puszczy. A i ta zmiana zdaniem działaczy jest jeszcze daleko od realnego wprowadzenia.
Żeby nie poprzestać jedynie na wytykaniu problemów, działacze przygotowali szereg gotowych do zaimplementowania rozwiązań. Nie po raz pierwszy.
– Od ponad roku na biurku ministra leży propozycja wprowadzenia zasad zmiany gospodarki leśnej, które byłyby dopasowane do potrzeb Puszczy Białowieskiej, a jednocześnie spełniałyby wszystkie potrzeby lokalnej ludności – podaje przykład Robert Cyglicki. – Ta decyzja nie doczekała się jednak podpisu ministra. Skoro rozmowy czy konferencje nie pomagają, trzeba przejść do bardziej ofensywnych działań – stwierdza.
Minister też „kocha Puszczę”
W środę, 11 sieprnia 2010 r., minister Kraszewski wyszedł do działaczy Greenpeace i zaprosił ich do siebie na rozmowę. Potem wyszedł przed gmach ministerstwa i wydał oświadczenie. Podkreślił w nim, że i on i Greenpeace mają ten sam cel: ochrona Puszczy Białowieskiej.
–Mogę przyłączyć się do akcji i powiedzieć „I love Puszcza”. Bardzo zależy mi na Puszczy Białowieskiej i chcę, by jak największy obszar, który należy do tego bezcennego kompleksu leśnego został włączony do Parku Narodowego – deklarował minister. – Niestety takie jest polskie prawo, że zgoda na poszerzenie Puszczy jest uzależniona od samorządu – dodał.
Zdaniem przedstawicieli Greenpeace, to ministra nie tłumaczy, nawet jeśli deklaruje on swoją przychylność ich dążeniom. Dyrektor polskiego oddziału organizacji stwierdza wręcz, że jeśli minister popiera ich dążenia, to powinien zmienić prawo, które uniemożliwia mu rzeczywiste działanie.
– Ja chciałbym, żeby polityk i członek rządu, który stwierdza, że prawo jest złe, w końcu podjął działanie zmierzające do jego naprawy – komentuje wypowiedź ministra Robert Cyglicki.
Minister odpowiada:
– Musimy stale negocjować z samorządami, o ile i w jakich miejscach poszerzyć Park Narodowy. Udało mi się uzyskać kompromis. Namówiłem gminy na powiększenie puszczy o ponad 11 tys. hektarów – tłumaczył w środę Kraszewski.
To, co dla ministra jest osiągnięciem, dla Greenpeace jest jednak jedynie „mydleniem oczu”. – Jeśli tak ma wyglądać powiększanie Białowieskiego Parku Narodowego, to lepiej nie robić tego w ogóle i pieniądze przeznaczyć na inne formy ochrony – mówi Cyglicki. – Większość z tego terenu to i tak są rezerwaty, a więc w praktyce to rozwiązanie niczego nie zmienia.
Rzeczywistą zmianą byłoby zdaniem przedstawicieli organizacji zmniejszenie wycinki lasu. W tej sprawie jednak deklaracja ministra nie padła. Powiedział on jedynie, że ewentualne decyzje będzie musiał uzgodnić z leśnikami i władzami samorządu.
Zadomowią się na dachu?
Wydaje się, że sama obecność działaczy Greenpeace na terenie Ministerstwa, nawet na dachu, ministrowi nie przeszkadza. Zapraszając aktywistów do rozmowy zachęcił ich, żeby z niego zeszli, ci jednak nie posłuchali. Minister zaapelował więc jedynie do działaczy na dole, aby tym na górze zapewnili bezpieczeństwo.
Jak długo potrwa okupowanie dachu ministerstwa?
– Tyle, na ile wystarczy nam sił – kwituje Cyglicki. Na razie akcja wzbudziła duże zainteresowanie w samej Warszawie. Do jej pomysłodawców i wykonawców docierają jednak także pozytywne sygnały od innych działaczy i sympatyków nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. Z danych organizacji wynika, że na adres e-mail ministra po rozpoczęciu akcji wysłano około 22 tys. wiadomości z różnych zakątków świata z apelem o wprowadzenie nowych zasad ochrony Puszczy Białowieskiej. Odbyły się także protesty i pikiety pod polskimi placówkami dyplomatycznymi w Stanach Zjednoczonych, Austrii czy Niemczech. Wszystko po to, by zmusić ministra Kraszewskiego do działania i obietnice zamienić w czyny.
– My chcemy konkretów – mówi Robert Cyglicki. – Rozmowy są prowadzone nie od dzisiaj. Stoimy na stanowisku, że minister ma już w swoim ręku wszelkie możliwe rozwiązania i może bez problemu poszerzyć Białowieski Park Narodowy. Może także ograniczyć wycinkę lasów – dodaje.
Zapytany o sens trwania działaczy przy i na gmachu ministerstwa, odpowiada krótko:
– Analizując sygnały, które do nas docierają, widzimy sens tej akcji. Nic do tej pory nie wzbudziło takiego zainteresowania problemami Puszczy Białowieskiej. Teraz czas, by pan minister wziął się za ich rozwiązywanie.
Pobierz
-
201008111323140060
579163_201008111323140060 ・38.72 kB
-
201008131836200670
579818_201008131836200670 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna (ngo.pl)