Aktywizacja seniorów nie może polegać na podsuwaniu im czegoś pod nos. Jeżeli chcemy kogoś naprawdę zachęcić do działania, to trzeba stworzyć mu możliwość robienia tego, na co mają ochotę. I dać szansę wykazania się jakimś zaangażowaniem – mówi Romuald Styszyński, prezes Stowarzyszenia Kreatywni 50+ w rozmowie z warszawa.ngo.pl okazji przypadającego dziś Międzynarodowego Dnia Osób Starszych.
Radosław Wałkuski: – Jak pan ocenia dotychczasową politykę senioralną miasta?
Dlaczego pana zdaniem aktywizacja seniorów nie przynosi efektów?
Polityka senioralna nie może też polegać na tym, że sadza się ludzi w uniwersyteckiej ławce. To nie jest żadne aktywizowanie, bo poza wykładami w Uniwersytetach Trzeciego Wieku aktywność uczestników tam jest minimalna. Poprzez te instytucje trudno jest nawet doprosić się o salę na zajęcia, które sami chcemy robić.
Podobnie było dotychczas z domami kultury: dyrektor woli udostępnić go prywatnej firmie, która zorganizuje w nim pokaz garnków czy kołder, niż dać tę salę operatywnym osobom , które mogą w niej podjąć jakąś ciekawą inicjatywę.
Kolejny temat to takie sformatowanie oferty dla osób starszych, że uczestniczą w niej głównie kobiety. Na zajęciach, w najlepszym razie, pojawiają się pojedynczy mężczyźni. Ona jest dla nich po prostu nieatrakcyjna.
Dlaczego?
Nasze stowarzyszenie właśnie otwiera klub ekspertów dla osób po pięćdziesiątym roku życia. Chcemy, aby osoby z dużym zawodowym i życiowym doświadczeniem mogły się swoją wiedzą dzielić z innymi i jeszcze dostawać za to jakieś pieniądze. Jeżeli powie się mężczyźnie: będzie pan ekspertem. I jeszcze dorobi pan trochę do emerytury, to on w to wejdzie. Myślę, że to jest właściwy kierunek. Tego typu przedsięwzięć bardzo brakuje w Warszawie.
W naszym stowarzyszeniu wychodzimy z założenia, że każda podejmowana przez nas działalności powinna być pożyteczna dla seniorów, ale też dla społeczeństwa. Nie organizujemy siedzenia w ławkach, darcia pierza przy herbatce i ciasteczkach, ani spotkań z ciekawymi ludźmi. Myślę, że to pozostałość z poprzedniego systemu, która wciąż się za nami ciągnie. Trzeba się w końcu od tego odciąć
Jak zatem powinna wyglądać aktywizacja osób dojrzałych?
Nie da się też rozpatrywać polityki aktywizacji seniorów bez fizycznych warunków, w jakich funkcjonują. Mam na myśli wszystkie te prozaiczne sprawy, których nie dostrzegają młodzi, a które mogą bardzo uprzykrzać życie osobom starszym, jak niepotrzebne schody do pokonania czy brak odpowiednich uchwytów w autobusach. Jeżeli robimy spotkanie dla seniorów, to ono nie może być na czwartym piętrze bez windy.
Tych spraw jest bardzo dużo, ale seniorzy mają swój honor i nie chcą o to ciągle prosić. Przecież urzędnicy biorą pieniądze również za to, by miasto było przyjazne dla wszystkich, również dla osób starszych. Świadomość tego, że wraz z wiekiem pojawiają się różne ograniczenia powinna towarzyszyć każdej podejmowanej przez urzędnika decyzji.
Mimo moich zastrzeżeń chcę podkreślić, że w ostatnim czasie coś jednak drgnęło i zaczęto w Warszawie inaczej podchodzić do tematu aktywizacji seniorów. Bardzo pozytywnie oceniam rozkwit miejsc takich, jak Warsztat przy placu Konstytucji czy Paca 40, w których osoby dojrzałe mogą skorzystać z sali na potrzeby swoich działań. Mam też wrażanie, że łatwiej jest korzystać z przestrzeni domów kultury. Te możliwości się poszerzają. Oczywiście nie jest idealnie, ale otworzono nam drzwi.
Wiąże pan nadzieje z powołaniem Warszawskiej Rady Seniorów?
Na wniosek samych seniorów zadecydowano, by członkami rady mogły być wyłącznie osoby powyżej 60. roku życia. To dobra decyzja?
Podobała się panu tegoroczna, pierwsza Parada Seniorów?
Parada się udała, bo była właściwie przygotowana i dobrze zorganizowana. Seniorzy przeszli ulicami Warszawy, byli pokazywani w telewizji, pozowali do zdjęć, udzielali wypowiedzi dziennikarzom. Wreszcie poczuli się ważni.
Mimo pewnych obaw, nie było też żadnych negatywnych incydentów czy krzywdzących reakcji otoczenia. Nikt się dziwnie nie patrzył, nikt się nie wyśmiewał. Seniorzy zachowywali się spontanicznie. W ten sam sposób odpowiadali im przechodnie i ludzie w oknach – uśmiechając się i pozdrawiając ich.
Cieszę się, że ta inicjatywa zostanie powtórzona za rok.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)