Dla Przemysława Stelmasika, specjalisty ds. samoobsługi i jednego z naszych Mustangów, każdy dzień to wyzwanie. Aktywny, pełen planów świetnie potrafi zdopingować do walki o siebie. Przemek już wygrał, teraz pomaga wygrywać innym.
Po dziewięciu dniach po zabiegu w Poznaniu usiadłem na wózek. Wróciłem do szpitala w Koninie, a później do domu. Po dwóch tygodniach na oddziale rehabilitacyjnym, gdzie kontynuowałem rehabilitację pojawili się Marek Bystrycki i Sławek Gontarz. Namawiali mnie na udział w zajęciach w Fundacji PODAJ DALEJ. Nie byłem jeszcze na to gotowy. Ale to spotkanie bardzo zaważyło na moim życiu. Po raz pierwszy ktoś z podobnymi doświadczeniami rozmawiał ze mną wprost, rozumiał moje wątpliwości i pokazywał, jak mogę zmienić swoje życie. I że zależy to tylko ode mnie.
Wcześniej nie miałem kontaktów z osobami niepełnosprawnymi – wszyscy moi znajomi, przyjaciele byli sprawni i wśród nich czułem się najlepiej. Minęły kolejne cztery lata. Przez ten czas Marek nie odpuszczał, ciągle mnie przekonywał. Wreszcie sam stwierdziłem, że muszę coś zmienić.
Trochę żal mi tych lat, które spędziłem głównie na siedzeniu w domu. Było mi wygodnie. Wciąż mieszkałem z moją byłą już wtedy dziewczyną, która nadal bardzo mnie wspierała. Kiedy pojawiłem się w PODAJ DALEJ – były to początki koszykówki, nie było jeszcze profesjonalnego sprzętu, dodatkowo jeszcze siłownia i basen.
Dlaczego koszykówka? Myślę, że gdyby Marek zaproponował inną dyscyplinę to też bym jej spróbował. Jestem w drużynie Mustangów do dziś. Straciłem sporo czasu, więc chciałem go nadrobić, osiągniecie sprawności zajęło mi około dwóch lat. Pewnie stało by się to szybciej, gdybym mieszkał sam. Ale tak zwykle jest, ze wszyscy wokół wciąż chcą pomagać, wyręczać. Poza tym chciałem uniknąć pytań o to, co się stało, czy będę chodził itp. Musiałem to sobie najpierw poukładać w głowie.
Koszykówka zajmuje ważne miejsce w twoim życiu?
Rywalizacja między zespołami zawsze jest ważna, ale dla mnie ważny jest też czas, który razem spędzamy na treningach oraz wyjazdach. Poznajemy inne drużyny, wymieniamy doświadczenia – w koszykówce na wózkach coraz ciekawiej się dzieje.
Chętnych do gry w koszykówkę jest wielu, stąd pomysł na drugą drużynę – Małych Mustangów. Pomysł wyszedł oczywiście od Marka Bystrzyckiego. Czasami na treningi przyjeżdżało nawet 17 osób, więc niektórzy mieli małe szanse, żeby wejść do gry. Początki są trudne, ale wierzymy w nich i wspieramy. Jest idea utworzenia II Ligi Koszykówki na Wózkach. Oczywiście może się zdarzyć, że Małe Mustangi mogą awansować do I Ligi. W Polsce nie ma ligi zawodowej. Dotacje, które utrzymujemy rozdzielane są na dwa zespoły. Największe pieniądze oczywiście przeznaczamy na wyjazdy.
Mustangi wspierane są przede wszystkim przez Fundację PODAJ DALEJ. Dużym powodzeniem cieszy się akcja nakrętkowa. Szkoły, instytucje, prywatne osoby mogą w ten sposób wspomóc Mustangów. Od listopada ubiegłego roku na konińskich bulwarach stoi ścianka nakrętkowa. Każdy, niezależnie od wzrostu może do niej wrzucić plastikowe nakrętki. To jedyny taki projekt w Polsce –finansowany z Konińskiego Budżetu Obywatelskiego.
Sport to część twojego życia. Czy oprócz koszykówki uprawiasz również inne sporty?
Opowiedz nam o swojej pracy w Akademii Życia.
Mają 20-25 lat i często wcześniej nie przesiedli się samodzielnie z wózka na łóżko, nie przygotowali sobie śniadania. Najpierw zadaję pytania – np. „czy potrafisz się samodzielnie przesiąść, skorzystać z toalety?”. Później w zależności od oceny sprawności konkretnej osoby zaczynamy trenowanie konkretnych umiejętności. W końcu następuje moment, kiedy opanowują jazdę na wózku, balans, pokonywanie przeszkód w terenie.
Osoby z AŻ mogą zobaczyć, jak wygląda i działa zaadaptowany samochód. I to już krok w stronę decyzji – chcę zdobyć prawo jazdy! A to daje dużą niezależność. Oczywiście trzeba mieć zgodę lekarza, ale zarówno para- jak i tetraplegicy świetnie sobie radzą za kierownicą.
W Akademii Życia uczestnicy spędzają bardzo intensywne pół roku. Później wracają zwykle do swoich domów i…?
Istnieje ryzyko, że po powrocie do domu, do rodziny część uczestników „zastopuje”. Mogę pomóc tym, którzy sami będą tego chcieć. Te postępy nie u wszystkich są takie same, różny też jest czas, jakiego potrzebują na zmiany. Ale one są i to jest ważne. Teraz dla innych robię to, co kilka lat temu chłopaki z Grupy Pierwszego Kontaktu zrobili dla mnie – PODAJĘ DALEJ!
Co cię motywuje, jak ty motywujesz uczestników Akademii?
Cieszę się razem z nimi z ich sukcesów, np. pierwszego samodzielnego przemieszczenia się z wózka na łóżko czy zrobienia balansu. Podpowiadam im także, jak prosić o pomoc obce osoby, by była ona taka, jakiej oczekują.
W Akademii Życia jest kilku specjalistów, współpracujemy ze sobą, a na comiesięcznych spotkaniach omawiamy postępy i problemy każdego uczestnika. Dzięki temu możemy skuteczniej ich aktywizować, pomagać, kiedy sobie z czymś nie radzą. Zwłaszcza gdy dopada ich zniechęcenie. Z każdą osobą pracujemy inaczej, bo też do każdego trafić trzeba w inny sposób. Inaczej motywować.
Omawiając sytuację konkretnej osoby określam jej postępy w zakresie samoobsługi, wymieniam doświadczenia np. z Asią Obiałą – couchem. Mamy wtedy kompletny obraz i staramy się znaleźć najlepsze rozwiązanie. Podczas pierwszego wywiadu – pytamy o oczekiwania, o to, co chcą osiągnąć. Opracowujemy dla każdej osoby optymalny plan działań. To, z czym wyjadą z Akademii Życia, jak bardzo się usamodzielnią w największym stopniu zależy od nich samych. Ich oraz nasza praca procentuje – zarówno podczas pobytu w Koninie, jak i po powrocie do domu.
Ważna jest reakcja rodziny. Zależy nam na tym, by rodzina wspierała i doceniała samodzielność, a nie starała się ponownie ją ograniczać. Uczestnicy wzajemnie się motywują, każdy zaczyna z innego pułapu. Niektóre osoby mają już spore umiejętności i należy je tylko rozwijać, inne muszą je dopiero nabyć.
Do Akademii Życia trafiają osoby z uszkodzeniem rdzenia kręgowego i mózgowym porażeniem dziecięcym. Osoby po URK często są bardziej zmotywowane, chcąc odzyskać, choć część utraconej sprawności. Cztery edycje Akademii Życia pokazały nam, że osoby, z MPD ze względu na swoje ograniczenia często potrzebują więcej czasu.
Co uważasz za swój życiowy sukces?
Co lubisz w innych osobach i w sobie?
Jak spędzasz swój wolny czas, co jest dla ciebie ważne?
Co jest dla ciebie ważne, czego mogę ci życzyć?
Życzę Ci, abyś tej satysfakcji z PODAWANIA DALEJ miał coraz więcej.
Z Przemysławem Stelmasikiem rozmawiała Anna Klechniowska