Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Stowarzyszenie „Razem” z Rybnika kończy niezwykły projekt. Jego „niezwykłość”, to terapia i reintegracja społeczna osób z niepełnosprawnością intelektualną poprzez profesjonalne działania teatralne. Uczestnicy projektu wzięli udział m.in. w warsztatach teatralnych, a następnie sami zostali instruktorami dla osób pełnosprawnych. Zwieńczeniem będzie przedstawienie osób pełno- i niepełnosprawnych zaprezentowane na deskach Teatru Ziemi Rybnickiej.
„Życie – moja samodzielna rola”, to projekt realizowany przez Stowarzyszenie na rzecz wspomagania osób z niepełnosprawnością i ich otoczenia „Razem” oparty o działania aktorskie, w których biorą udział osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Podstawowym celem jest integracja tych osób ze społeczeństwem, właśnie poprzez teatr. Teatr jest tu narzędziem do integracji.
Reklama
Projekt okraszony wieloma sukcesami dobiega końca, z tej okazji pasjonaci ze Stowarzyszenia „Razem” relacjonują pracę teatralną osób niepełnosprawnych intelektualnie:
– Kończycie realizację projektu „Życie – moja samodzielna rola”, gdzie osoby z niepełnosprawnością intelektualną miały okazję na sprawdzenie swoich umiejętności aktorskich.
Krzysztof Chełstowski, prezes Stowarzyszenia „Razem”: – Zgadza się. Kończymy realizację projektu opartego o działania aktorskie, w których biorą udział osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Jednak naszym podstawowym celem jest integracja tychże ze społeczeństwem, właśnie poprzez teatr. Teatr jest tu narzędziem do integracji.
– Czyli przez sztukę do życia?
Krzysztof Chełstowski: – W sumie tak. Zatrzymajmy się jednak na tym jak wygląda integracja w praktyce, bo integracja to słowo klucz dla każdego kto zajmuje się osobami niepełnosprawnymi, a niepełnosprawnymi intelektualnie w szczególności. Niestety, próby wprowadzenia w czyn tego słowa jest niezwykle trudne. Wysiłki wielu osób w organizację tzw. imprez integracyjnych, otwartych dla wszystkich chętnych, często kończą się spotkaniami osób niepełnosprawnych z ich rodzinami i opiekunami. I w efekcie kręcimy się jak w jakimś zaklętym kole: niepełnosprawni, ich rodzice i ewentualnie garstka przyjaciół i wolontariuszy.
Joanna Tarnowska, wiceprezes Stowarzyszenia „Razem”: – Indywidualne kontakty osób niepełnosprawnych z pełnosprawnymi nie zawsze są wzorem kontaktów międzyludzkich. Te kontakty bardzo często są nacechowane niechęcią, obawą, poczuciem wyższości, a nawet wstrętem, ze strony osób nie mających w swym otoczeniu osób niepełnosprawnych. A mamy XXI wiek. Oczywiście „świata się nie zmieni”, jest coraz więcej dobrych działań, ale trudno się spodziewać, że ogólnospołeczne programy dotyczące otwartości na niepełnosprawność nagle spowodują, że relacje między osobami niepełnosprawnymi intelektualnie z pozostałymi, staną się z dnia na dzień idealne lub tylko poprawne.”
– Rysujecie Państwo trochę czarny scenariusz…
Krzysztof Chełstowski: – W dodatku w pełni świadomie. Chcemy przez to po prostu pokazać, że nadal w tej materii jest wiele do zrobienia.
Agnieszka Lubina, prezes Super Fundacji, współpracująca przy projekcie: – Dlatego zamiast „zmieniać społeczeństwo”, postanowiliśmy zmienić tor działania: chcemy zmieniać osoby niepełnosprawne intelektualnie. Dla nas niezwykle ważnym jest by wpoić w nie poczucie własnej wartości, pewności siebie w stosunkach z innymi osobami oraz dawaniu sobie rady z negatywnymi reakcjami tych osób.”
– Jaki więc pomysł na integrację przyjęło Stowarzyszenie „Razem”?
Krzysztof Chełstowski: – W naszym nowym projekcie: „Życie – moja samodzielna rola” zaproponowaliśmy przestawienie akcentów. Celem naszych działań było umożliwienie osobom z niepełnosprawnością intelektualną wejścia w rolę instruktorów teatralnych pracujących z dziećmi, młodzieżą i osobami dorosłymi.
– Jak to? Osoba niepełnosprawna intelektualnie instruktorem teatralnym?
Aleksandra Bugla, instruktorka prowadząca warsztaty teatralne: – Tak. To formuła pracy przetestowana właśnie przez na nas. Nasi instruktorzy co prawda, nie piszą sztuk, scenariuszy przedstawień. Nie o to nam chodziło. Naszym celem było przygotowanie ich do prowadzenia ćwiczeń „na rozgrzewkę”, wprawek aktorskich, ćwiczeń dramowych, partnerowania. Chodzi o tworzenia sytuacji integrujących grupę poprzez wspólną zabawę, ale nie byle jaką, infantylną, ale poprzez zabawę aktorską, która pokaże, że nasi podopieczni mogą czegoś nauczyć.
Najpierw długo prowadziliśmy z naszymi podopiecznymi warsztaty teatralne. Uczyliśmy ich sztuki aktorskiej, wyrażania siebie. W efekcie udało się wyselekcjonować grupę, która „czuje bluesa” i mimo niepełnosprawności intelektualnej może nauczyć osoby pełnosprawne konkretnych technik teatralnych.
Danuta Muras, instruktorka teatralna: – Dodatkowo to formuła pracy pozwalająca na przestawieniem akcentów: to niepełnosprawni (na dodatek intelektualnie) uczą pełnosprawnych. Praktyczna integracja w innowacyjnym wydaniu.
Krzysztof Chełstowski: – Zaproponowana przez nas formuła ma ogromną wartość dodaną: pragniemy udowodnić, że niepełnosprawność nie przekreśla życia, że umiejętności osób niepełnosprawnych intelektualnie mogą być "przydatne" społecznie, że osoby te mogą swoją wiedzą, umiejętnościami, swoją pasją i nietuzinkowością, łamać stereotypy społeczne na ich temat. I że integracja osób niepełnosprawnych intelektualnie może polegać także, nie tylko na biernym czerpaniu postaw, umiejętności od pełnosprawnych, ale także na pokazaniu osobom sprawnym: inności – często stygmatyzowanej społecznie – w sposób ciekawy i atrakcyjny.
– Ambitne podejście do tematu. Ale czy niezbyt wyidealizowane…
Danuta Muras: – W działaniach teatralnych prowadzonych w projekcie, stanęliśmy przed wyzwaniem, aby przynajmniej w ograniczonym zakresie, dać naszym podopiecznym szansę na większą swobodę w kontaktach z obcymi, nie zamykaniu się we własnym świecie, wyrobienia w nich umiejętności zachowania się w sytuacjach trudnych, w relacjach z innymi osobami a także umiejętności współpracy w grupie, między sobą czy osobami pełnosprawnymi.
Aleksandra Bugla: – W efekcie nasi podopieczni prowadzili m.in. warsztaty teatralne dla instruktorów związanych z teatrem i filmem w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Drzwi” w Gliwicach, dla pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej w Rybniku, dla rybnickiego teatru Tara Bum, dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej, studentów czy też Rad Pedagogicznych.
Agnieszka Lubina: – Pomagali też „od kuchni” na popularnym „Ryjku” czyli XX Rybnickiej Jesieni Kabaretowej.
– Czyli chcą Państwo powiedzieć, że to takie proste.
Aleksandra Bugla: – Nic nie jest proste. To bardzo długi proces. Dla naszych podopiecznych jak i nas samych. Ćwiczenia teatralne prowadzimy z naszymi podopiecznymi już kilka lat. Oni potrzebują trochę dłuższego okresu wejścia w konkretny temat. „Otrzaskali” się też na przeglądach i konkursach teatralnych. To dużo im dało. Tym bardziej, że często jako jedyny zespół teatralny składający się z osób z niepełnosprawnością intelektualną, konkurowaliśmy z innymi teatrami w których grali pełnosprawni aktorzy. I to w imprezach także szczebla ogólnopolskiego.
Nasi podopieczni uwierzyli także bardziej w siebie, gdy na tych przeglądach zaczęli zdobywać wyróżnienia i nagrody. Jak choćby nasza Ola Kapusta, która w lipcu 2015 otrzymała wyróżnienie podczas VI Ogólnopolskiego Festiwalu Teatralnego MOST w Gdańsku. To wszystko pozwoliło nam stworzyć grupę osób, które coraz bardziej potrafiły uwierzyć w siebie.”
Danuta Muras: – Ale ten proces ma też drugą stronę medalu. To my, jako instruktorki dla naszej grupy także musiałyśmy uwierzyć w siebie, a bardziej w naszych podopiecznych – że potrafią i podołają. Na początku procesu, gdy nasi podopieczni wcielali się w rolę instruktorów teatralnych, za bardzo przejmowałyśmy się tym, jak odbierają warsztaty prowadzone przez naszych podopiecznych jego uczestnicy. Miałyśmy też mieszane uczucia jeśli chodzi o nasze wsparcie kierowane do naszych – było, nie było – instruktorów teatralnych: że za bardzo ich wyręczamy, że im „matkujemy”.
Aleksandra Bugla: – I zjadał nas ogromny stres.
– Ale to chyba nieuniknione w tak nowatorskich działaniach
Danuta Muras: – Jak najbardziej. W trakcie jednych z warsztatów zaliczyliśmy nawet „zjazd windą do piekła”. To była katastrofa. Od początku był dystans i niechęć uczestników warsztatów. Nasi podopieczni spoglądali stale bezradnie w naszym kierunku i nie potrafili sobie poradzić z tą sytuacją. Chociaż obiecałyśmy sobie solennie nie wtrącać się; nie mamy wyboru – ratujemy warsztaty przed kompletną porażką. Z czasem nasze interwencje w trakcie kolejnych warsztatów były coraz rzadsze. Nasi instruktorzy nabierali rutyny i pewności siebie.
Aleksandra Bugla: – Wtedy ujawnił się inny problem. Zauważyłyśmy go w sobie, w postawie osób, które tyle lat pracują z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie, a tak naprawdę, nie do końca wierzą, że te osoby mogą zrobić coś samodzielnie. Uświadomiłyśmy sobie, że wyręczamy naszych podopiecznych, tam gdzie sobie nie radzą, że zamiast puścić ich na głęboką wodę, stale im podpowiadamy, wyręczamy. Nie do końca wierzyłyśmy w ich możliwości, więc jak oni mogą sami uwierzyć w siebie?
Danuta Muras: – I wtedy padała przełomowa decyzja w naszych działaniach. Pozostała nam bowiem taka alternatywa: bierzemy na siebie prowadzenie warsztatów, a nasi instruktorzy społeczni będą pełnić rolę pomocniczą – co „kładzie” cały proces, albo wycofujemy się i rezygnujemy z jakiejkolwiek pomocy, pozostawiając instruktorów sam na sam z uczestnikami warsztatów.
– I co wtedy się stało?
Aleksandra Bugla: – „Macie rację, dziewczyny, najlepiej jak w ogóle was nie będzie na sali" – podpowiedział nam Marcin Kondraciuk, prezes Gliwickiego Klubu Filmowego Wrota, partner projektu. A więc siedzimy sobie obok w pokoiku przylegającym do sali warsztatowej, mając jednak przed sobą monitor, na którym obserwujemy, co się dzieje na sali. Trafiło akurat na warsztaty z młodzieżą licealną. Grupa była początkowo nieufna, jednak wraz z upływem czasu angażuje się i po chwili zabawa trwa na dobre. Nabieramy coraz większego przekonania, że chyba trafiłyśmy w sedno. Podobny przebieg mają warsztaty z kolejną grupą.
– A jaka była reakcja drugiej strony – uczestników warsztatów?
Aleksandra Bugla: – Wypowiedzi uczestników warsztatów były dla nas jak balsam na serce. Oto garść cytatów z szeregu wielu pozytywnych opinii: „Ciekawe pomysły na zabawy integracyjne z ludźmi – wspaniała zabawa i integracja; jak w czasach dzieciństwa. Naturalne bycie z drugą osobą”, „Te warsztaty pomogły mi w przełamaniu stereotypu, że osoby niepełnosprawne nie są zdolne do integracji i działań twórczych. Bardzo mi się podobało i imponuje mi to, że bije od nich niesamowite ciepło. Dziękuję i liczę na więcej w przyszłości”, „Mimo obaw pokazały, że komunikacja nie jest problematyczna, pozwoliły na dobrą zabawę, zarówno nam jak i prowadzącym. Grupa pokazała bardzo sympatyczne i rozwijające zajęcia”.
Ale to nie koniec. Zaryzykowaliśmy kolejne warsztaty „z problemami”: nasi podopieczni wcieli się w rolę instruktorów dla nauczycieli i terapeutów pracujących na co dzień z osobami niepełnosprawnymi. Dla nauczycieli i terapeutów niejednokrotnie byli to ich podopieczni, ich absolwenci, których to „buty uczyli wiązać” – a teraz stają się ich „nauczycielami”. Z jednej strony wydaje się, że będzie łatwiej – bo to osoby, które na co dzień obcują z niepełnosprawnymi. Ale z drugiej strony trudniej – bo nauczyciele to osoby, które z natury swego zawodu i przyzwyczajenia będą usiłowały, mimo woli, podporządkować sobie naszych instruktorów. Istniało więc duże niebezpieczeństwo, że w efekcie uczestnicy i prowadzący zamienią się rolami.
– I co z tego wynikło?
Aleksandra Bugla: – Jako ich instruktorki teatralne nie wchodzimy znowu z nimi na salę. Siadamy znów przed monitorem, aby obserwować zajęcia. I… okazuje się, że warsztaty zaczynają się bez specjalnych problemów. Nasi instruktorzy, mający już dość spore doświadczenie, pewnie wprowadzają uczestników w zasady kolejnych ćwiczeń.
Danuta Muras: – Obserwujemy też zajęcia. Wszystko idzie jak po maśle. W pewnym momencie moja koleżanka, instruktorka teatralna pyta mnie: „Nie czujesz się czasem jak Wielki Brat, podglądając ich? Jak oni mają nabierać wiary w siebie, skoro my nie do końca mamy tę wiarę?”. I już wiemy, co mamy zrobić. Wyłączamy monitor i robimy sobie kawę. Zza ściany dobiegają śmiechy ćwiczących i ich instruktorów. Uśmiechamy się do siebie.
– Czyli mamy happy end?
Danuta Muras: – Dokładnie tak. Patrząc z perspektywy na ewolucję naszego projektu, musimy stwierdzić, że uznana przez nas, na pewnym etapie, za błąd nasza ingerencja w prowadzenie warsztatów, błędem tak do końca nie była. Trudno sobie wyobrazić, co byłoby, gdybyśmy zdecydowały się na pozostawienie naszych podopiecznych samym sobie od początku. Sądzimy, że to powolne odchodzenie nas instruktorek na drugi, trzeci plan, aż wreszcie w ogóle opuszczenie warsztatów było optymalne.
Aleksandra Bugla: – Nasi instruktorzy teatralni mogli dzięki temu dochodzić do pewnej rutyny, która pozwalała im nabierać pewności siebie i swobody. Pozostawienie ich, od początku, sam na sam z uczestnikami mogłoby skończyć się fatalnie.
I co dalej z tą integracją?
Krzysztof Chełstowski: – Jak widać w naszych działaniach integracyjnych, przestawiliśmy trochę akcenty. Tak jak zostało powiedziane na początku, postawiliśmy sobie za cel zmieniać osoby niepełnosprawne intelektualnie: wpoić w nie poczucie własnej wartości, pewności siebie w stosunkach z innymi osobami oraz dawaniu sobie rady z negatywnymi reakcjami tych osób.
Joanna Tarnowska: – Nie rościmy sobie w tym momencie też pretensji do „patentu na wszech wiedzę” w tej materii. Bo aby sprawdzić, czy nasza metoda pracy ma sens, trzeba by „przetestować” ją w wielu grupach niepełnosprawnych instruktorów np. w całej Polsce. A całość obudować aparatem badawczym.
Aleksandra Bugla: – Jednakże, nawet jeśli to odczucie subiektywne, dostrzegamy u naszych młodych aktorów większą samodzielność, umiejętność współpracy ze sobą i z innymi ludźmi, wzrost poczucia własnej wartości i pewności siebie. A o to właśnie nam chodziło.
– I przy tej puencie pozostańmy.
Na zakończenie zaproszenie. Jeśli chciałbyś, chciałabyś zobaczyć młodych niepełnosprawnych aktorów w akcji, zapraszamy 15 kwietnia 2016 do Teatru Ziemi Rybnickiej. Wystawią tam swoje premierowe przedstawienie pt.: „Poznajmy się”. Wystąpi też zaprzyjaźniony teatr „Tęcza” z Gliwic, zobaczyć będzie można film o zmaganiach projektowych i zobaczyć wystawę fotografii. Całość uświetni występ folkowego zespołu „Troye Zillia” z Ukrainy. A na koniec zapraszamy na integracyjny bankiet.
W sprawie bezpłatnych wejściówek można dzwonić do Agnieszki Lubiny, tel.: 731 670 261.
Projekt: „ŻYCIE – moja SAMODZIELNA rola” realizowany przez Stowarzyszenie na rzecz wspomagania osób z niepełnosprawnością i ich otoczenia „Razem” z Rybnika oraz Stowarzyszenie Gliwicki Klub Filmowy Wrota z Gliwic – w ramach programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z funduszy EOG.
Ten tekst został nadesłany do portalu. Redakcja ngo.pl nie jest jego autorem.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.