"34 osoby niepełnosprawne z zaburzeniami psychicznymi znalazły w Lublinie pracę. Gotują obiady, przygotowują desery, obsługują gości w kameralnej kawiarence. Niektórzy zajmują się sprzątaniem terenów zielonych. Szansę na tak wyczekiwaną przez nich aktywność zawodową stworzyło im Charytatywne Stowarzyszenie Niesienia Pomocy Chorym Misericordia" - czytamy w Dzienniku Wschodnim, a dnia 2 listopada 2009 r.
Właśnie ruszył pierwszy w Lublinie zakład aktywności zawodowej dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Mieści się przy ulicy Głuskiej. W zakładzie zatrudnienie znajdą 34 osoby, które mają małe szanse na znalezienie zatrudnienia na otwartym rynku pracy. Chętnych do pracy w ZAZie było trzy razy więcej, niż możliwości zakładu.
"Od 10 lat nie miałem pracy. Teraz będą zajmował się usługami porządkowymi. Czuję się dobrze, na pewno tym zajęciom podołam" - cieszy się Krzysztof, który znalazł pracę w lubelskim ZAZie. Cieszą się także "inne osoby, które po latach wyczekiwań w końcu będą mogły, jak wielu innych ludzi, codziennie rano wychodzić z domu do swoich zajęć, wykazywać się umiejętnościami, spotykać z ludźmi i zarabiać pieniądze na swe utrzymanie" - czytamy w artykule.
ZAZ w Lublinie mieści się w dwóch budynkach przy ul. Głuskiej. Jeden to nowoczesny obiekt, w którym znajdzie się kuchnia przemysłowa. To tam osoby niepełnosprawne będą przyrządzały posiłki, głównie obiady, które sprzedawane mają być różnym odbiorcom w ramach cateringu. Według planów, produkowanych ma być nawet do kilkuset posiłków dziennie. Drugim obiektem należącym do ZAZ jest odremontowana, stara plebania przy Głuskiej. Tam mieści się kawiarenka, do której każdy może wstąpić i napić się kawy, czy herbaty.
Oprócz przygotowywania obiadów, cateringu lubelski ZAZ zajmuje się także wykonywaniem prac porządkowych. Zgodnie z ideą ZAZu, wypracowywany zysk przeznaczany jest na rehabilitację i pomoc osobom zatrudnionym w ZAZie.
Podobne zakłady funkcjonują w wielu miastach Polski. Jednym z pierwszych był "Pensjonat u Pana Cogito" w Krakowie, w którym rocznie zatrzymuje się kilka tysięcy turystów.
Źródło: Dziennik Wschodni