W ramach projektu „Między nami kobietami” dziś zaglądamy w miejsce, które dla wielu kobiet bywa trudne — rozwód. Emocje mieszają się z niepewnością, a formalności potrafią przytłoczyć. Naszym gościem jest Karolina Szulc-Nagłowska — adwokatka i mediatorka z dwudziestoletnim doświadczeniem w sprawach rodzinnych, która dzieli się praktycznymi wskazówkami, jak bronić swoich praw i poruszać się w gąszczu przepisów. Rozmawia Agnieszka Rejman.
Poruszamy też temat sytuacji, gdy instytucje zamiast wspierać, działają przeciwko kobietom, i pokazujemy, jak zachować wsparcie, godność i kontrolę nad własnym życiem w tym trudnym okresie.
Agnieszka Rejman: – Pani Mecenas, powiedzmy to wprost — rozwód to porażka czy moment siły? Co najczęściej widzi Pani w oczach klientek, gdy wchodzą do kancelarii pierwszy raz?”
mec. Karolina Szulc-Nagłowska: – To zależy, z której strony patrzymy. Dla wielu kobiet rozwód to moment graniczny, ale nie porażka, tylko przełom. Widzę w ich oczach strach, zmęczenie, często bezradność. Ale czasem iskierkę. Nadziei, że może być inaczej. I ta iskierka wystarczy, by zacząć działać. Rozwód to przecież nie tylko koniec. To decyzja, że nie chcę już żyć w byle jakim układzie. To pierwszy krok ku zmianie, która, choć trudna, może być pierwszą od dawna decyzją podjętą naprawdę z myślą o sobie. I ta zmiana nie dzieje się od razu. Ale zaczyna się w momencie, w którym kobieta przestaje się bać, że przegrywa – i zaczyna rozumieć, że wybiera siebie.
A kiedy te emocje opadają, co jest pierwszą decyzją prawną, którą trzeba podjąć? I dlaczego tak wiele kobiet odkłada ją na potem?
– To zależy, z której strony patrzymy. Dla wielu kobiet rozwód to moment graniczny, ale nie porażka, tylko przełom. Widzę w ich oczach strach, zmęczenie, często bezradność. Ale czasem iskierkę. Nadziei, że może być inaczej. I ta iskierka wystarczy, by zacząć działać. Rozwód to przecież nie tylko koniec. To decyzja, że nie chcę już żyć w byle jakim układzie. To pierwszy krok ku zmianie, która, choć trudna, może być pierwszą od dawna decyzją podjętą naprawdę z myślą o sobie. I ta zmiana nie dzieje się od razu. Ale zaczyna się w momencie, w którym kobieta przestaje się bać, że przegrywa – i zaczyna rozumieć, że wybiera siebie.
A kiedy te emocje opadają, co jest pierwszą decyzją prawną, którą trzeba podjąć? I dlaczego tak wiele kobiet odkłada ją na potem?
– Pierwsza decyzja, której nie warto odkładać, to: czy jestem gotowa formalnie rozpocząć sprawę rozwodową lub zabezpieczenie sytuacji dzieci. Wielu kobietom towarzyszy poczucie, że najpierw trzeba „poukładać wszystko w domu” albo „dać sobie jeszcze czas”. I to jest w porządku ale tylko wtedy, gdy decyzja o odłożeniu jest świadoma, a nie z lęku. Bo im dłużej czekamy, tym więcej może się wydarzyć poza naszą kontrolą.
Wyobraźmy sobie: kobieta z dwójką małych dzieci, w tle przemoc, Niebieska Karta. Co robimy w pierwszej dobie od decyzji: ‘Odchodzę’?
– Działamy jak w sytuacji kryzysowej: najpierw zabezpieczenie fizyczne i psychiczne. Jeśli trzeba szukamy schronienia, kontakt z zaufaną osobą, telefon do instytucji pomocowej. Równolegle: kontakt z adwokatem, który przygotuje wnioski o zabezpieczenie kontaktów, alimenty, zakaz zbliżania, jeśli sytuacja tego wymaga. W tle: dokumentacja wszystkiego, co się dzieje — wiadomości, nagrania, zaświadczenia lekarskie, interwencje. To trudne, ale może zaważyć na całej sprawie.
W teorii zespół Niebieskiej Karty ma chronić. W praktyce mamy beneficjentkę, która po wglądzie do akt odkryła, że dokumentacja jest niepełna — brakuje zgłoszeń, które wysyłała, i pozytywnych opinii o niej samej. Zabroniono jej dostarczyć dowody obciążające przemocowego męża, a pracownica MOPS-u i dzielnicowa wręcz krzyczały, grożąc, że ‘udowodnią, iż to ona jest przemocowa’. Była też zapraszana na rozmowy konfrontacyjne z mężem, a jej prawnik miał zakaz towarzyszenia jej. Czy to jest zgodne z prawem? Co może zrobić kobieta, gdy system, który miał ją chronić, zaczyna działać jak narzędzie presji i przemocy instytucjonalnej?
– Zdarza się, że system zawodzi i zamiast chronić, pogłębia krzywdę. Gdy zespół interdyscyplinarny (MOPS, policja, szkoła) nie działa zgodnie z celem Niebieskiej Karty, a kobieta doświadcza przemocy instytucjonalnej, trzeba to nazwać i stanowczo reagować.
Po pierwsze: nikt nie może zakazać kobiecie przedstawienia dowodów. Procedura Niebieskiej Karty to nie jest postępowanie karne, ale ma ogromne znaczenie w sprawach rodzinnych.
Po drugie: kobieta ma prawo czuć się bezpiecznie. Konfrontacyjne spotkania z przemocowym partnerem, bez wsparcia i obecności prawnika, może być odczytane jako złamanie zasad bezstronności. Prawnik nie może mieć zakazu towarzyszenia – jeśli jest taka sytuacja, warto wystąpić z oficjalnym pismem i domagać się pisemnego uzasadnienia takiej decyzji.
Rozwód to jeden z najtrudniejszych momentów w życiu, ale nie musi oznaczać porażki. Jak podkreśla mecenas Karolina Szulc-Nagłowska, to raczej granica i przełom – decyzja, by wreszcie wybrać siebie i swoje życie. Towarzyszą temu strach, bezradność i zmęczenie, ale często też pojawia się maleńka iskra nadziei, która wystarczy, by rozpocząć zmianę. Pierwsze kroki to zawsze zadbanie o bezpieczeństwo – zarówno własne, jak i dzieci – a także szybkie wsparcie prawne i dokumentowanie wszystkiego, co może mieć znaczenie w sądzie. Najważniejsze przesłanie tej rozmowy brzmi jednak jasno: rozwód to nie koniec, ale początek – moment, w którym kobieta odzyskuje godność, siłę i kontrolę nad własnym życiem.
Rozmowę prowadziła Agnieszka Rejman, Dyrektorka ds. Ochrony Praw Kobiet w Stowarzyszeniu Pro Civium, psycholożka i psychoterapeutka.
Wywiad przeprowadzono w ramach realizacji projektu "Między nami Kobietami" sfinansowanego przez Narodowy Instytut Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego - Rządowy Program Regrantingowy