– Chociaż jest to trudne, wciąż można i należy wierzyć, że jednak uda nam się uniknąć katastrofy – mówi Joanna Mieszkowicz z Fundacji Aeris Futuro. Rozmawiamy z nią na temat zmian klimatu oraz tego, co każdy z nas na co dzień może robić, by bardziej dbać o środowisko.
Jędrzej Dudkiewicz: – Wiadomo, że z klimatem jest źle i prawdopodobnie będzie gorzej. W skrócie: na jakim jesteśmy etapie i co nam, niezainteresowanym być może zalewaniem wysp w Oceanii, indywidualnie grozi w najbliższej przyszłości?
Joanna Mieszkowicz: – Coraz więcej ludzi chce żyć na coraz wyższym poziomie i komfortowo: najlepiej mieć samochód, na wakacje podróżować samolotem, posiadać kolejne dobra materialne, wymieniać odzież, bo trzeba podążać za modą. To wszystko nie zostaje bez znaczenia dla naszego środowiska i odbija się na zmianach klimatu. Wszystko to wymaga bowiem korzystania z energii, która pochodzi najczęściej ze źródeł nieodnawialnych.
Nie ma jednak możliwości, że będziemy żyć coraz lepiej w nieskończoność. Globalne zmiany klimatu odbijają się na naszym życiu, nawet jeśli nie widać tego wprost.
W jaki sposób?
– Wszystkim nam grożą chociażby coraz częściej pojawiające się anomalie pogodowe: upały, które mają wpływ na nasze zdrowie, szczególnie w przypadku dzieci, osób starszych i kobiet w ciąży, czy też coraz więcej wichur czy huraganów, które stwarzają zagrożenie dla naszego cudownego auta, kiedy spadnie na nie ciężkie drzewo czy kawałek dachu. Pojawiają się nowe choroby, jest coraz więcej kleszczy i tym samym zwiększa się występowanie chorób odkleszczowych. Występują coraz większe susze, a to odbija się na rolnictwie, co może skutkować chociażby wzrostem kosztów jedzenia, bo będzie je coraz trudniej wyprodukować. Susze przekładają się też na zmniejszenie zasobów wodnych, które są potrzebne między innymi do chłodzenia elektrowni. Gdy będzie gorąco, każdy będzie chciał się schłodzić dzięki klimatyzacji. To pochłania energię i w którymś momencie system może nie wytrzymać.
I co wtedy?
– Nastąpi blackout i nie będzie prądu. A tym samym nie będzie można korzystać z wielu rzeczy, od których na co dzień jesteśmy uzależnieni. Nie mówiąc już o tym, że ceny energii również pójdą w górę.
Możemy przeciwdziałać tym zjawiskom na co dzień?
– Zacznijmy od małych rzeczy. Warto unikać samochodu i korzystać z transportu zbiorowego, komunikacji miejskiej, a najlepiej spacerować lub jechać rowerem. Coraz więcej osób unika podróżowania samolotem, szczególnie na krótkich odcinkach, co ma spore znaczenie, bo maszyny te emitują mnóstwo zanieczyszczeń przy starcie i lądowaniu. Można podejmować różne działania na etapie budowy lub remontu domu, by był on energooszczędny albo nawet pasywny, czyli taki, w którym energię czerpie się z odnawialnych źródeł energii, na przykład fotowoltaiki. Koniecznie trzeba też wymienić piec na nowszy, by nie kopcił. Bardzo ważna jest nasza dieta – w tym przypadku mamy ogromne możliwości decyzyjne. Trzeba wiedzieć, że produkcja wołowiny jest bardzo szkodliwa dla klimatu, chociażby dlatego, że zużywa się przy niej mnóstwo litrów wody. Kolejne działanie związane jest z zielenią, można prowadzić ogródek, zakładać ogrody deszczowe lub wykorzystywać deszczówkę do nawadniania ogrodu. Zieleń jest ważna także dlatego, że jej obecność obniża temperaturę, więc także w miastach powinniśmy mieć jak najwięcej zieleni i miejsc z wodą. Będzie się nam dzięki temu też lepiej oddychać i żyć. Warto więc walczyć o zielone ściany, dachy, czy nawet małe skrzynki z roślinami zawieszone pod rynnami.
Jakie mogą być indywidualne korzyści z takich działań? Moralne, finansowe, zdrowotne?
– Jeśli chodzi o finanse, to w przypadku wykorzystania deszczówki czy nawet niejeżdżenia samochodem do pracy jesteśmy w stanie zaoszczędzić mnóstwo pieniędzy. A często także czas, bo bywa, że komunikacja miejska jedzie szybciej. Mamy więc czas dla siebie, nie trzeba się stresować prowadzeniem auta, można poczytać książkę, pomyśleć o czymś. Tworząc ogródki warzywne, możemy zaoszczędzić podczas zakupów, a jeśli są to ogródki prowadzone społecznie, nawiązujemy także więzi z innymi ludźmi, które są bardzo potrzebne, szczególnie w dużych miastach. Warto też kupować produkty lokalne, można poszukać kooperatyw, które działają w pobliżu. Z kolei dzięki idei zero waste, która zakłada jak najmniejszą produkcję śmieci, możemy oszczędzić czas i energię. Im mniej opakowań zużyjemy, im więcej rzeczy będziemy wykorzystywać wiele razy, tym więcej też zaoszczędzimy pieniędzy.
Ale przecież ceny w kooperatywach są wyższe niż w dyskontach…
– Warto sobie uświadomić, że wyższa cena oznacza też wyższą jakość. Wiele osób myśli, że jabłko jest równe jabłku, natomiast to nie do końca prawda. Jabłko z tradycyjnych sadów ma znacznie więcej wartości odżywczych i witamin niż jabłko z masowej, przemysłowej produkcji, w której stosuje się dużo nawozów i środków ochrony roślin. Oczywiście, przez to, że w tradycyjnych sadach skala produkcji jest mniejsza, to cena będzie wyższa. Ale w zamian za to zyskujemy zdrowie, bo będziemy rzadziej chodzić do lekarza i do apteki oraz wydawać mniej pieniędzy na suplementy diety i lekarstwa. Rachunek wcale nie musi więc wyjść na plus na korzyść dyskontów.
Warto dodać, że kooperatywy też sprawiedliwie wynagradzają pracowników, tworzą miejsca pracy w Polsce, więc jeśli dla kogoś takie sprawy są istotne, to ma w związku z tym dodatkowe korzyści moralne.
Porozmawiajmy o pani doświadczeniach. Czy podejmowanie oddolnych działań na rzecz klimatu spotyka się raczej z kpinami w towarzystwie, czy też można w ten sposób zainspirować innych?
– Mam fajny przykład z Krakowa. W zeszłym roku odbył się w Polsce Szczyt Klimatyczny, wcześniej powstał raport międzyrządowego panelu do zmian klimatu. Publikacja, z której wynika, że mamy piętnaście lat, by drastycznie ograniczyć emisję gazów cieplarnianych lub czeka nas katastrofa, spowodowała, że wiele osób uświadomiło sobie konieczność działania. Czasu mamy mało. Stworzyliśmy nieformalną grupę „Kraków dla klimatu”, zaczęliśmy się spotykać. Zorganizowaliśmy spotkanie na temat efektów szczytu klimatycznego i potwierdziliśmy obserwacje, że działania na poziomie międzynarodowym są niewystarczające, więc trzeba pracować również oddolnie. Bierzemy udział w Strajku dla Ziemi. Przygotowujemy też od trzech lat imprezy Climathon Kraków: w ciągu dwudziestu czterech godzin wymyślamy inicjatywy na rzecz ochrony klimatu i później je realizujemy. Bierze w nich udział kilkadziesiąt osób.
Co udaje się zrobić poza spotkaniami?
– Myśląc o offsetach energetycznych, stworzyliśmy pomysł stworzenia społecznej elektrowni dla Krakowa, myślimy o formie spółdzielni. Chcemy doprowadzić do powstania klastra energii, zaczynamy rozmawiać z Radą Miasta na temat przygotowania analiz wykonalności. Zależy nam na tym, by zwiększyć produkcję energii ze słońca, bo według badań dziewięć hektarów dachów w Krakowie nadaje się do tego, żeby zainstalować na nich panele fotowoltaiczne. Tymczasem tutejsze firmy robią podobne projekty wszędzie, nawet w Małopolsce, tylko nie w samym Krakowie, ze względu na blokadę i niechęć ze strony władz miasta. A przecież pozwoliłoby to na tańszą produkcję energii i zaoszczędzenie ogromnych pieniędzy, które mogłyby być przeznaczone na inne cele! Na razie nie ma chęci zajęcia się tym tematem, ale nie będziemy ustawać w wysiłkach, by zmienić tę sytuację. Nasza grupa się rozrasta, zyskujemy siłę, bierzemy udział w kolejnych wydarzeniach, jak młodzieżowy strajk klimatyczny. Może z czasem władze zaczną się z nami liczyć.
No dobrze, a czy jednostkowe działanie na co dzień rzeczywiście ma znaczenie? Załóżmy przykładowo, że 10% mieszkańców bloku systematycznie segreguje śmierci, reszta tego nie robi. W efekcie opłata za wywóz odpadów i tak wzrasta.
– To rzeczywiście trudne. Każdy ma swoje sumienie, czasem brakuje też edukacji. Dobrze jest dawać dobry przykład. Jeśli ktoś nie stosuje się do pewnych zasad, to można zwrócić uwagę, ewentualnie zgłosić sprawę do urzędów, które mogą nawet nałożyć mandat.
Jednostkowe działanie ma jednak znaczenie, jest szansa na efekt kuli śniegowej. Trzeba rozmawiać z ludźmi i tłumaczyć im, dlaczego warto różne rzeczy robić. Wiadomo jednak, że jest to wymagające.
Właśnie, jak się motywować do działania, skąd czerpać siłę, jak nie uznać, że to walka z wiatrakami? Możemy robić wszystko, co trzeba, a potem znów jakaś korporacja nie zadba o wszystko i wyleje do oceanów mnóstwo ton ropy. Albo, jak pani wspomniała, Rada Miasta będzie oporna i nie będzie chciała wprowadzać systemowych zmian. Czy to nie przekreśla naszych starań?
– Siła dużych korporacji, szczególnie energetycznych, które blokują zmiany w prawie, bywa przytłaczająca. Udaje się jednak co jakiś czas różne rzeczy osiągnąć. Przykładem jest ograniczanie produkcji plastików na skalę europejską. Nie zadziałoby się to, gdyby nie między innymi nacisk organizacji pozarządowych, które wspierane są przez coraz więcej ludzi mających dość. Działania na rzecz klimatu są jednak oczywiście trudne i rzeczywiście łatwo można się zniechęcić, uznać, że i tak nic się nie zmieni.
Należy przede wszystkim szukać więc osób, które myślą podobnie jak my i w ten sposób czerpać energię do działania. Zmiany systemowe i prawne nie zadzieją się w tydzień, czy nawet miesiąc i trzeba o tym pamiętać, ale jednocześnie niektóre rzeczy idą w lepszym kierunku, więc warto cieszyć się nawet małymi sukcesami.
Dobrym pomysłem jest też współpraca z mediami, które pomagają dotrzeć do szerokiego grona odbiorców, można nagłaśniać wiele spraw i wywierać dodatkowy nacisk na decydentów.
A czy podpisywanie różnorakich petycji, których jest w Internecie mnóstwo, rzeczywiście coś daje?
– Warto to robić. Nie zajmuje to dużo czasu, a czasem może to przynieść efekt, być kolejnym kamyczkiem, który ostatecznie wywoła lawinę i zmusi urząd, instytucję czy firmę przynajmniej do zastanowienia się nad tym, czy nie warto czegoś zmienić. W Krakowie wdrożono działania antysmogowe także dlatego, że wiele ludzi podpisało petycję w tej sprawie. Była też petycja do urzędu marszałkowskiego w sprawie przygotowania uchwały dotyczącej czystego powietrza dla całego województwa i ją też udało się przygotować i przegłosować. Jeśli więc ktoś nie ma czasu, by mocniej zajmować się sprawami klimatu, to zawsze może złożyć swój podpis pod daną petycją. A kto wie, może to sprawi, że w końcu jednak znajdzie ten czas?
Zadajmy to pytanie wprost. Czy jest w ogóle jeszcze nadzieja? Mamy szansę uniknąć katastrofy?
– Jak wiadomo, nadzieja umiera ostatnia. Mimo że politycy nie podjęli wciąż wielu ważnych decyzji, to pojawia się coraz więcej działań oddolnych. Podczas szczytu klimatycznego były wiceprezydent USA, Al Gore, przekonywał, że nawet w Stanach Zjednoczonych dużo dzieje się na rzecz klimatu.
Nie należy więc tracić nadziei, także dlatego, że w końcu coraz mocniej aktywizuje się młodzież, która szczególnie powinna się troszczyć o swoją przyszłość. Ludzie coraz mocniej domagają się zmian. I one w końcu nastąpią.
Kolejne branże się zmieniają, jak na przykład motoryzacja, bo produkuje się coraz więcej pojazdów elektrycznych – szczególnie ważne są te do komunikacji zbiorowej i przewozu towarów. Oczywiście, energia, która je zasila, musi być w jakiś sposób produkowana i wciąż najczęściej pochodzi z paliw kopalnych. Jest to jednak krok w dobrym kierunku. Chociaż więc jest to trudne, wciąż można i należy wierzyć, że jednak uda nam się uniknąć katastrofy.
Joanna Mieszkowicz – w 2006 roku założyła Fundację Aeris Futuro (aerisfuturo.pl), której nieustająco przewodzi, kreując pomysły na ekoinnowacyjne rozwiązania. Twórczyni pierwszego w Polsce Kalkulatora CO2 pozwalającego oszacować wpływ na środowisko (tzw. ślad klimatyczny) i zrekompensować go poprzez działania offsetowe, takie jak sadzenie drzew. Liderka powstania i koordynatorka wdrożenia polskiego standardu Zielonego Wydarzenia. Działa w Koalicji Klimatycznej (koalicjaklimatyczna.org) oraz Komisji Dialogu Obywatelskiego ds. Środowiska w Krakowie. Z wykształcenia magister inżynier ochrony środowiska o specjalności zarządzanie środowiskiem (Akademia Rolnicza w Poznaniu, Ghent University w Belgii). Stara się być ekomamą.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.