CHOROŚ: To, że w celu uruchomienia środków publicznych dla organizacji pozarządowych publikuje się kilkudziesięciostronicowe uzasadnienie, nie oznacza jeszcze, że decyzja rzeczywiście jest przemyślana i uzasadniona. Cieszę się, że rząd widzi potrzebę budowy zaufania społecznego. Martwi mnie to, że w praktyce nie robi nic, aby zaufanie do siebie zbudować. Diabeł (oczywiście) tkwi w szczegółach.
Uważam, że konieczna jest zmiana w systemie finansowania działalności organizacji pozarządowych w Polsce. Zaznaczam, że zmiana ta powinna być przeprowadzona na gruncie Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, w porozumieniu z jednostkami samorządu terytorialnego. Zapewne założenia te wpływają na moją ocenę rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich.
Bajpas obok systemu
Od początku objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość obserwujemy ożywienie dyskusji na temat systemu współpracy administracji publicznej z trzecim sektorem – jest to bardzo pozytywne. Niestety, dyskusja ta nie jest w mojej ocenie dialogiem.
Rozumiem, że politycy przychodzą do władzy z własną agendą i pomysłami, jednakże warto je konfrontować i modyfikować w trakcie konsultacji społecznych.
Warto nie sprowadzać ich do martwych procedur, koniecznych, by wprowadzić jedynie słuszne, znane z góry rozwiązania. Wraz z powstaniem Narodowego Instytutu Wolności obserwujemy coraz wyraźniejsze spychanie na dalszy tor systemu współpracy finansowej, stworzonego na bazie Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Zamiast wyciągania wniosków i działań zmierzających do jego korekty, budowany jest system obok. Bajpas, który nie wiadomo dokąd ma prowadzić. To moja pierwsza, ogólna uwaga do propozycji Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich.
Autorzy i autorki projektu dokumentu nie definiują, czym według nich są organizacje obywatelskie. W treści zamiennie stosowane są pojęcia „organizacje pozarządowe” i „organizacje obywatelskie”. Nie jestem jednak pewny, że autorzy i autorki mają na myśli to samo. Kwestie definicyjne powinny więc być jasno wyjaśnione na samym początku dokumentu.
Środki nieadekwatne do celów
Pierwsza część Programu jest diagnozą sytuacji trzeciego sektora w Polsce. Opiera się ona na omówieniu badań Głównego Urzędu Statystycznego oraz Stowarzyszenia Klon/Jawor. Niestety, omówienie to nie zawiera przekonywających wniosków. Nie znajduję tam uzasadnienia dla proponowanych w Programie działań. Jedną z głównych tez tej części Programu jest wskazanie problemu uzależnienia organizacji pozarządowych od środków publicznych.
Trudno zaakceptować rozwiązanie polegające na przekazaniu kolejnych środków publicznych organizacjom w celu ich uniezależnienia od tychże środków. Nie sądzę, by zaproponowany mechanizm miał doprowadzić do zakładanych celów.
W części diagnostycznej należy podjąć dyskusję z przedstawionymi wnioskami. Biorąc pod uwagę ilość środków, jakie rząd chce przeznaczyć na realizację Programu, wskazane byłoby zamówienie osobnych koreferatów do niego. Pokrótce zwrócę uwagę na kilka przykładowych, dyskusyjnych wniosków i interpretacji danych.
Skąd się bierze rozwarstwienie?
Jako problem przedstawiono zróżnicowanie ekonomiczne sektora, nazywając je rozwarstwieniem i oligarchizacją. Dane mające to potwierdzać to relatywnie większe budżety organizacji ulokowanych w metropoliach. Chwilę wcześniej podkreślono zaś ilość środków trafiających do trzeciego sektora w ramach realizacji zadań publicznych. Nie można jednak porównywać organizacji pracujących na terenie (i na rzecz) małej gminy z realizującymi zadania na terenie miasta na prawach powiatu. I nie chodzi tu tylko o efekt skali, wielkość budżetu jednostki samorządu terytorialnego i liczbę mieszkańców oraz mieszkanek. Warto przede wszystkim zauważyć, że miasta na prawach powiatu, czyli wymienione w Programie „centra dystrybucji środków”, realizują też zadania wynikające z funkcji powiatowych, czyli pomoc społeczną. Bardzo często w małych gminach główną gałęzią współpracy samorządu z organizacjami jest sport, natomiast w moim mieście (Lublinie) większość środków przekazywanych organizacjom (z ponad 40 milionów złotych) trafia na pomoc społeczną. Nie dziwi więc, że organizacje z Lublina statystycznie mają większy budżet niż te działające w gminach podlubelskich.
W diagnozie zwrócono uwagę na rozwarstwienie w systemie przekazywania jednego procenta. Problem ten jest znany od lat i każda osoba stykająca się z nią powinna wiedzieć, że głównym źródłem tego zjawiska jest prowadzenie subkont. Niestety autorzy Programu milczą na temat tego, jakie działania można by podjąć, aby przeciwdziałać rozwarstwieniu generowanemu przez ten mechanizm. Zamiast tego proponują transfer kolejnych środków publicznych do trzeciego sektora.
Popracujmy nad Ustawą o pożytku
Bardzo słusznie w Programie zwraca się uwagę na raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Wnioski, jakie z niego płyną, zaznaczone w treści Programu, mnie osobiście skłoniłyby do pracy nad korektą systemu opisanego w Ustawie o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, a nie do budowania osobnego, dostępnego tylko i wyłącznie dla administracji rządowej, systemu grantowego.
Patrząc na diagnozę, tym, co najbardziej mi się podoba, jest ocena systemu realizacji zadań publicznych i zwrócenie uwagi na czasami patologiczne wykorzystywanie wsparcia realizacji zadań zamiast powierzania. Zgadzam się z tym w całej rozciągłości. Lubelskie Biuro Partycypacji Społecznej, świadome tego problemu, większość zadań zleca w trybie powierzenia. Ale ponownie uwaga poczyniona przez autorów i/lub autorki Programu dotyczy Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie!
Czy nie lepiej poprawić zapisy tej ustawy, skoro jak słusznie zauważono, są one problematyczne i krzywdzące dla trzeciego sektora, zamiast budować osobny system?
Tym bardziej, że (co też wskazano) dysfunkcjonalność stosowanych rozwiązań dotyczy w głównej mierze jednostek samorządu terytorialnego. Także warto popracować nad zmianą w tym zakresie. Niestety, stworzenie „bajpasowego” systemu grantów ze środków publicznych nie wyeliminuje zauważonego problemu.
Wszystkie NGO czy tylko strażnicze?
Istotnym elementem diagnozy powinien być punkt 2.6 „Niski potencjał mediów obywatelskich, organizacji strażniczych i think tanków”. To w końcu tu ma być lokowane gros środków z Programu. Niestety, ta część, w odróżnieniu od wcześniejszych, nie zawiera żadnych danych. Jest rodzajem felietonu. Trudno nie zgodzić się z zaprezentowanym „zdroworozsądkowym podejściem do sprawy”. Oczekuję od takiego dokumentu jednak czegoś więcej.
Program posługuje się pojęciem aktywności obywatelskiej, ale z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn zrównuje je z działalnością monitoringową i kontrolną. W diagnozie wiele czytaliśmy o niedostatkach w zakresie zaufania społecznego, konieczności wspierania samoorganizacji i tym podobnych. W celach nagle nam to tak naprawdę ginie.
Po kilkudziesięciu stronach diagnoz przechodzimy do celów i priorytetów, które nie do końca wynikają z przedstawionych diagnoz.
Nagle okazuje się, że dla autorów i autorek dokumentu, po pierwsze, najważniejsze są lokalne organizacje strażnicze. Przyjmując, że pojęcie „organizacje obywatelskie” jest równoważne „organizacjom pozarządowym”, nie znajduję uzasadnienia dla skupienia środków na tej jednej grupie organizacji. Tytuł dokumentu sugeruje, że mamy do czynienia z programem wspierania całego trzeciego sektora, domyślnie w zakresie, w którym nie czyni tego FIO. Okazuje się, że nie do końca. Sugeruję zmianę tytułu dokumentu i jasne wskazanie, dlaczego akurat to ta grupa organizacji ma być wspierana. Być może warto podzielić program na dwa osobne: wsparcia organizacji strażniczych oraz wsparcia rozwoju instytucjonalnego całego sektora?
Brakuje zagranicznych doświadczeń
Kwestią, która budzi moje zastanowienie po lekturze całości dokumentu, jest brak jakiegokolwiek odwołania do doświadczeń zagranicznych w zakresie wspierania instytucjonalnego trzeciego sektora przez administrację publiczną, w szczególności w zakresie finansowania organizacji strażniczych, think tanków i mediów obywatelskich. Od osób przygotowujących takie mechanizmy oczekiwałbym jakiejkolwiek analizy znanych już rozwiązań. Może polski pomysł jest unikalny na skalę światową? W takim razie warto to także zapisać w dokumencie.
Jako duży mankament należy także wskazać brak jakichkolwiek badań zogniskowanych na tej części sektora, do której ma trafić wsparcie. Nie jest problemem przeprowadzenie badań jakościowych na grupie organizacji strażniczych, bazując chociażby na sieci kontaktów Sieci Obywatelskiej WatchDog Polska, organizacji, która pierwotnie nazywała się Stowarzyszenie Lokalnych Liderów Grup Obywatelskich. Think tanki nie są zaś obce ekipie Narodowego Instytutu Wolności oraz partii rządzącej.
Wkłady własne i zrealizowane projekty
Patrząc na konkretne priorytety, nie do końca rozumiem przeciwstawienie działalności statutowej organizacji pozarządowych realizacji zadań publicznych. W mojej ocenie często realizacja konkretnych zadań publicznych jest elementem działalności statutowej. Rozumiem, że sieciowanie organizacji może nie mieścić się w ramach realizacji zadań publicznych, ale czy na ten cel nie były już asygnowane środki?
W przedstawionym projekcie dokumentu brak jakiejkolwiek analizy już realizowanych projektów, zazwyczaj z poziomu centralnego lub regionalnego.
Wkłady własne są olbrzymim problemem dla organizacji. W dokumencie wskazano tylko jeden program z poziomu Unii Europejskiej, w jakim wymagany wkład uniemożliwia aplikowanie polskim NGO. Bardzo dobrze, że administracja publiczna chce wyeliminować ten mankament. Czy naprawdę potrzeba do tego całego rządowego programu? Dlaczego w tym projekcie nie ma zestawienia wszystkich sytuacji, w których wkład własny jest wymagany? Wkłady własne są przede wszystkim problemem dla organizacji aplikujących o środki z polskiej administracji. Być może na poziomie Komitetu Pożytku Publicznego ten problem łatwo byłoby wyeliminować w konkursach administracji centralnej. W tym kontekście wracam do kwestii prac nad Ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie.
Obawy i zdumiewająca nadzieja
Pomysł na sfinansowanie kapitałów żelaznych przez administrację rządową jest dla mnie wątpliwy z dwóch powodów. Pierwszym jest zagrożenie prostego transferu środków publicznych do instytucji prywatnych, jakimi są organizacje pozarządowe. Nie takie powinno być zadanie państwa. Druga sprawa to już praktyczna realizacja tego pomysłu. Obawiam się, że historia ta zakończy się tak jak ta Polskiej Fundacji Narodowa. Przypomnijmy, że we władzach tej „organizacji” zasiada Maciej Świrski, wcześniej reprezentujący ministra Piotra Glińskiego w Radzie Działalności Pożytku Publicznego. Jeśli na tym ma polegać realizacja tego pomysłu, to osobiście wolałbym, aby środki publiczne wydać na jakikolwiek inny cel.
Wyrażona w dokumencie nadzieja, że samorządy włączą się także finansowo w budowanie kapitałów żelaznych organizacji pozarządowych, jest zdumiewająca. Pomijając szczytne idee, jakie mogą stać za tym zdaniem, należy zapytać: na jakiej podstawie prawnej? Czy może są prowadzone prace zmieniające Ustawę o finansach publicznych oraz Ustawę o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, o jakich nie została poinformowana strona samorządowa?
Autorzy i autorki dokumentu zauważają problem ewentualnego finansowania przez samorząd organizacji prowadzących potencjalnie działalność strażniczą wobec takiej jednostki. Jest to oczywiste. Zastanawiające jest to, że nie poruszają tego problemu w kontekście finansowania ze środków rządowych. Jeśli już państwo chce finansować taką działalność, czy nie lepiej byłoby przekazać środki do całkowicie niezależnej, na 100% apolitycznej organizacji pozarządowej?
Merytoryczne uzasadnienie działań politycznych
Moje najmniejsze wątpliwości budzą dwa ostatnie priorytety programu. Zarówno wsparcie doraźne, jak i planowane działania w ramach pomocy technicznej, są na pewno potrzebne. Niestety, słabym punktem dokumentu jest brak jakiejkolwiek analizy i danych w tym zakresie. Uważam, że pomysł jest wart realizacji, wolałbym jednak, by wydatkowanie środków publicznych było poparte jakąkolwiek analizą bazującą na danych. Poza tym, były już realizowane projekty pilotażowe podnoszące standardy w zakresie zarządzania i finansów w organizacjach.
Przedstawiony Program jest realizacją obietnic wyborczych składanych przez profesora Piotra Glińskiego trzeciemu sektorowi. I właśnie w kontekście politycznym należy na niego patrzeć. Oceniam go także w kontekście już realizowanych przez rząd działań. Nie mam niestety zaufania, że za pomocą tak znaczących środków uda się poprawić sytuację sektora.
W całości Programu widzę próbę merytorycznego uzasadnienia dla działań stricte politycznych.
Nasuwa się podejrzenie, że nowa władza, pod płaszczykiem interwencji zmierzającej do wspierania instytucjonalnego całego trzeciego sektora, postanowiła zbudować i wesprzeć własne organizacje pozarządowe, zbudować „nową oligarchię”. Ważnym elementem jest także wsparcie organizacji krytycznych wobec samorządu, w którym (przynajmniej jak na razie) polityczne wpływy PiS są relatywnie słabe. W perspektywie długiego marszu po pełnię władzy na każdym poziomie, politycznie jest to bardzo dobry pomysł.
Dziś nadzieją na budowę silnego, niezależnego sektora obywatelskiego są więc sami obywatele i obywatelki.
PS Czy ten, oraz inne Programy, które ostatnio trafiły do konsultacji, to efekty pracy Zespołów Eksperckich przy Pełnomocniku Rządu do spraw Społeczeństwa Obywatelskiego? Z treści to nie wynika.
MASZ ZDANIE? CZEKAMY NA WASZE GŁOSY (MAKS. 4500 ZNAKÓW) PLUS ZDJĘCIE NA ADRES: REDAKCJA@PORTAL.NGO.PL
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Nasuwa się podejrzenie, że władza, pod płaszczykiem wspierania całego sektora, postanowiła zbudować i wesprzeć własne organizacje.