Praga antypozarządowa? [felieton Bartłomieja Włodkowskiego]
Jako przedstawiciel Warszawskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego uczestniczyłem w pracach zespołu roboczego opiniującego uwagi urzędników i społeczników zgłoszone do Programu współpracy m.st. Warszawy z organizacji pozarządowymi na rok 2023. Wśród wielu propozycji znalazło się 12 sugestii Urzędu Dzielnicy Praga-Północ m.st. Warszawy, które… przerażają. Dosłownie!
Mniej dialogu
Ich wspólnym mianownikiem może być hasło: mniej dialogu, mniej konsultacji, mniej współdecydowania, a na dokładkę pojawia się postulat drastycznego oszczędzania na NGO-sach. W żadnej mierze nie są to konstruktywne propozycje usprawnienia współpracy samorządu z organizacjami pozarządowymi, zwiększenia oddziaływania społeczeństwa obywatelskiego na sprawy publiczne ani dostosowania miejskich procedur do zmieniających się przepisów. Wręcz przeciwnie.
Mamy do czynienia z nieznajomością prawa, wyraźną i nieukrywaną niechęcią do dialogu ze stroną pozarządową oraz – to już moje podejrzenie – z próbą znaczącego ograniczenia udziału III sektora w realizacji zadań publicznych. Zgłoszone uwagi pokazują, że ich autor nie tylko nie zna historii współpracy samorządu stolicy z pozarządówką, ale również totalnie podważa sens rozwiązań zwiększających rolę i znaczenie III sektora, które w pocie czoła dyskutowaliśmy, testowaliśmy i wprowadzaliśmy przez ostatnich 20 lat. Gdyby teraz uwzględnić te pomysły, wrócilibyśmy do końcówki lat 90. ubiegłego wieku.
Uwagi najśmieszniejsze
Północnoprascy urzędnicy postulowali usunięcie znakomicie funkcjonujących już od trzech lat zapisów o obowiązku udziału członka zarządu dzielnicy w dwóch spotkaniach DKDS-u w roku. Powód? „Brak podstaw prawnych takiej regulacji”. Komentarz uważam za zbyteczny.
Warto jedynie przypomnieć, że intencją wprowadzenia tego rozwiązania była chęć prowadzenia efektywnego dialogu. Zdarzało się bowiem, że do DKDS-ów jako przedstawicieli dzielnic delegowano urzędników niskiej rangi, którzy nie mogli podejmować żadnych decyzji. Chodziło o oszczędność czasu i energii. Moje doświadczenia wskazują, że system się sprawdził, a i wielu burmistrzów zrozumiało, jak cennym potencjałem (nie tylko w aspekcie współpracy finansowej) są fundacje i stowarzyszenia.
A podstawa prawna to właśnie zapisy prawa miejscowego, czyli Programu współpracy.
Swoją drogą cisną się pytania: czy rzeczywiście Urząd Pragi Północ chciałby ustawy ogólnokrajowej z katalogiem osób i instytucji, które mogą dostąpić zaszczytu spotkania z burmistrzem? No i… czego prascy włodarze tak bardzo obawiają się podczas spotkania ze stroną społeczną?
Być może nie mają czasu, ponieważ dzielnie realizują nałożone na nich zadania. A że robią to bez ładu i składu, ad hoc, to trudno „wyskrobać” kolejne terminy. Nie! Nie pomawiam nikogo. Wnioskuję jedynie na podstawie kolejnej zgłoszonej uwagi. Tyle śmiesznej, co kuriozalnej, choć również dramatycznej w wydźwięku.
Chodzi o wykreślenie paragrafu 31: „Do 31 października 2022 roku biura i wydziały dla dzielnic przedstawiają do konsultacji KDS-om tematykę oraz planowany podział środków na wszystkie konkursy na realizację zadań w roku 2023”. Bo – znów zacytujmy północnopraskich urzędników – „Biura i Wydziały dla Dzielnic realizują zadania w trybie bieżącym”.
Mamy więc na piśmie potwierdzenie, że w dzielnicach działa się doraźnie, bez planów. To balsam na moje uszy, wszak od wielu lat podważam sens utrzymywania kosztownych i rozbudowanych samorządów dzielnicowych.
Z drugiej jednak strony, być może Praga Północ to dzielnica wyjątkowa, która w mig załatwia wszystkie bieżące potrzeby mieszkańców. Na przykład – jeśli brakuje Wam, prażanie, łazienek lub sieci ciepłowniczej w kamienicach (to postulaty z północnopraskiej „Mapy marzeń koniecznych”) – wystarczy zgłosić to burmistrzowi, a najdalej pojutrze będzie zrobione! Korzystajcie póki można!
Uwagi dramatyczne
Dalej jest gorzej. Każdy kolejny postulat podkreśla, że NGO-sy to kula u nogi samorządu dzielnicowego. Dlatego:
– organizacje nie powinny konsultować projektów ogłoszeń konkursowych, wszak to drastyczny brak zachowania bezstronności (A jakże! Burmistrz wie wszystko najlepiej, nie bez powodu jest bowiem burmistrzem! A konsultacje społeczne – każdy małolat z Targowej się zgodzi – to przereklamowana sprawa!);
– podczas oceny ofert na realizację zadań publicznych 75% punktów powinno dotyczyć „ceny” zadania (A jakże! Wszak zadanie publiczne to to samo co przetarg, a poza tym wszystkim chodzi o to, żeby było tanio! Mam więc postulat oszczędności: po co utrzymywać całoroczne kosztowne świetlice środowiskowe, skoro można z dzieciakami przez cały rok siedzieć w Parku Praskim, a w przypadku deszczu czy śniegu chować się pod Mostem Śląsko-Dąbrowskim!);
– należy znacząco ograniczyć środki na współpracę z NGO w Wieloletniej Prognozie Finansowej m.st. Warszawy na lata 2022-2050 (A jakże! Obecnie jest to kwota nie większa niż 300 000 000 zł, w tym w części dotyczącej zlecania zadań publicznych - nie mniej niż 120 000 000 zł. Praga Północ ma rozwiązanie problemów finansowych miasta i proponuje odpowiednio kwoty 100 000 000 oraz 80 000 000 zł. Nic to, że z tych pieniędzy są finansowane hospicja, schroniska dla bezdomnych, schroniska dla zwierząt, terapie dla uzależnionych, wsparcie edukacyjne i że w wielu tych dziedzinach nie ma niepozarządowego zamiennika!);
– należy skończyć z tym idiotycznym konsultowaniem z KDS-ami „spraw ważnych dla mieszkańców Miasta” (A jakże! Bo przecież nie wiadomo – oddajmy głos światłym urzędnikom – kto ma decydować, co jest ważne dla mieszkańców!);
– trzeba zlikwidować zapisy o konieczności uzyskania opinii KDS-ów, Pełnomocnika i WRDPP w przypadku zmniejszenia środków przeznaczonych w budżecie na zlecenie zadań publicznych (A jakże! Toż to prawdziwa inwigilacja niezależnego samorządu dzielnicowego!);
Podobnych nonsensownych propozycji jest więcej.
Uwagi ignoranckie i jedna całkiem sensowna
Nie zabrakło rzecz jasna szeregu uwag wskazujących na nieznajomość prawa, w tym fundamentalnej dla współpracy samorządu z NGO-sami „Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie”, ale pominę je miłosiernym milczeniem.
Żeby nie było, że się uwziąłem, to znalazłem jedną uwagę merytoryczną: aby w przypadku dzielnicowych konkursów ofert rozstrzygał je nie Prezydent, a Zarząd Dzielnicy. O ile z logicznego punktu widzenia takie rozwiązanie wydaje się sensowne, bo zdecydowanie szybsze (ważne dla NGO!), to – pomijając kwestie prawne (czynności związane z otwartymi konkursach zastrzeżone są dla organu administracji publicznej i nie mogą być delegowane) – wentyl bezpieczeństwa w postaci swego rodzaju kontroli Prezydenta nad wynikami konkursów jest niezmiernie ważny. Także dlatego, aby niechętny współpracy z NGO-sami zarząd dzielnicy nie torpedował jej.
Wypadek przy pracy?
Nie wiem, jak układają się relacje praskiego DKDS-u i Urzędu Dzielnicy, ale tak „wsteczne” propozycje każą zadać pytanie o kondycję tego dialogu. Nie wiem też, kto ze strony Urzędu był odpowiedzialny za przygotowanie uwag, ale warto byłoby przeprowadzić w ratuszu przy Kłopotowskiego solidny warsztat z obywatelskiego, pozarządowego myślenia, umocowanego zarówno w Konstytucji, jak i ustawach oraz aktach prawa miejscowego. Być może zdarzyło się tak, że przygotowanie uwag zlecono nowej osobie, która nie do końca zna specyfikę tematu. A że mamy czas urlopowy nikt z bardziej doświadczonych urzędników nie był w stanie rewolucyjnych pomysłów zweryfikować.
I w zasadzie chcę myśleć, że to wypadek przy pracy. Ale wypadek na tyle istotny, że warto o nim pamiętać, aby włodarzom pozostałych dzielnic już nigdy więcej nie przychodziły do głowy podobne „racjonalizatorskie” pomysły. Nawet kryzys finansowy nie usprawiedliwia zaprzepaszczenia dorobku współpracy samorządowo-pozarządowej, która nie jest jedynie uroczym dodatkiem do zadań włodarzy miasta.
NGO-sy to jedni z najważniejszych partnerów samorządu, wszak realizują zadania w najbardziej wrażliwych dziedzinach i wcale nie dla pieniędzy. Choć te ostatnie (nasze, wspólne, nie burmistrzowskie!) są rzecz jasna istotne, aby utrzymać wspomniane świetlice, hospicja, noclegownie, zajęcia edukacyjne… Wspólnie więc i transparentnie powinnyśmy decydować, jak je sensownie wydać.
Chciałoby się zakrzyknąć: więcej NGO, mniej samorządu. Tego zurzędniczałego i zadufanego!
Bartłomiej Włodkowski - członek Mazowieckiej i Warszawskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23