Powyborcze podsumowania i wyzwania
Te wybory przyniosły kilka zmian. Po latach wysiłków wielu organizacji, w przestrzeni publicznej pojawiło się sporo informacji o procedurach wyborczych. Kampanie informacyjne, wiele tekstów redakcyjnych, serwisy internetowe – to wszystko dawało szansę, by każdy mógł dowiedzieć się, jak i kiedy głosować. Trzeba też przyznać, że po raz pierwszy inicjatorzy działań profrekwencyjnych mieli do czynienia z tak dużą otwartością mediów publicznych.
W tym roku pojawiło się kilka procedur ułatwiających głosowanie – między innymi możliwość głosowania przez pełnomocnika, nakładki dla niewidomych, głosowanie korespondencyjne dla niepełnosprawnych i poza Polską. Właściwie, bez kłopotu, można było dopisać się do spisu, czy też pobrać zaświadczenie do głosowania poza swoją miejscowością. Obowiązywały nowe godziny otwarcia lokali wyborczych.
To, co wciąż przed nami, to dalsze upowszechnianie różnego typu ułatwień – zwłaszcza tych skierowanych do seniorów i niepełnosprawnych. Mimo różnego typu działań informacyjnych nie wszyscy o nich wiedzieli i nie wszyscy odważyli się z nich skorzystać. Warto powalczyć o to, by głosowanie korespondencyjne było dostępne dla wszystkich.
Niestety, nadal, mimo kilku zmian, wiele pozostawiają do życzenia działania informacyjne Państwowej Komisji Wyborczej. Począwszy od treści i formy serwisu internetowego, poprzez sposób informowania wyborców o adresach komisji wyborczych, a na braku powszechnej informacji o kandydatach skończywszy.
Ale to, co chyba jest największym problemem, to fakt, że nie udało nam się odczarować kampanii wyborczej i nadal postrzegana jest jak coś, co przeszkadza w normalnym życiu. Żałujemy, że była taka krótka, z małą ilością debat, kandydatów spotykanych na ulicach.
Nie stała się czasem debaty organizacji z politykami, lobbowania za wizjami dla Polski i rozwiązaniami konkretnych spraw, szukania ambasadorów różnych grup czy problemów. Nie szukaliśmy kandydatów, by dowiedzieć się co myślą i zainteresować tym, co dla nas ważne. Znów nie udało nam się zaszczepić różnych idei tym, którzy będą w polskim parlamencie. Szkoda.
Jak w kampanii odnalazł się trzeci sektor?
W styl uprawiania kampanii wpisane są działania sztabów wyborczych, debaty telewizyjne i lokalne, podpytywania dziennikarzy, sondaże i komentarze ekspertów. Wyborcy stanowią często tło lub są widzami sprawności propagandowej speców od marketingu politycznego. A jednak, tegoroczna kampania wyborcza, chociaż w powszechnym odczuciu niemerytoryczna i nudna, uruchomiła narzędzia demokracji. Wyborcy, organizując się – dość spontanicznie, czasem nieudolnie, mało efektownie – zaczęli zaznaczać swoją obecność jako siła, która ma własny pogląd na to, jak powinna być uprawiana kampania wyborcza i jakie miejsce zajmują w niej obywatele. Spróbujmy to podsumować.
Istotnym elementem kampanii dla działaczy III sektora była debata podczas VI OFIP-u na Uniwersytecie Warszawskim. Niestety, kandydaci nie przyszli na to spotkanie przygotowani. Brakowało im nie tylko wiedzy o specyfice działania organizacji, ale również umiejętności nawiązania rozmowy ze środowiskiem.
Obywatele starali się zaktywizować poprzez serwisy społecznościowe – nawołując do głosowania lub do niegłosowania, do odsunięcia od władzy „jedynek” i, poprzez głosowanie na kandydatów z dalszych miejsc na listach wyborczych, danie szansy na wejście do polityki nowych twarzy. Internauci byli bezlitośni – piętnowali każde potknięcie kandydatów w kampanii, informując o nich media i doprowadzając do kilku spadków rodzącej się politycznej popularności.
Czy z tej energii zostanie coś po wyborach? Czy możemy powiedzieć o rodzącym się polskim ruchu vote-smart, głoszącym ideę mądrego wyboru władz, opartego na wiedzy? Tego dowiemy się w trakcie kadencji, o ile inicjatorzy będą mieli pomysł na kontynuowanie swoich działań. Ale nawet jeśli tak się nie stanie – widać, że są obywatele chcący dbać o jakość władzy.
Kim byli kandydaci?
Kandydaci do parlamentu interesowali się przede wszystkim kwestiami edukacji, polityki społecznej, uczestnictwem obywateli oraz prawami i wolnościami obywatelskimi. W tych obszarach wypowiadało się około 50% osób.
Prawie wszyscy, którzy wypowiadali się w sprawie uczestnictwa obywateli w sprawowaniu władzy uważają, że państwo powinno aktywnie zachęcać mieszkańców do angażowania się w podejmowanie decyzji. Proszeni o podanie w jakich kwestiach Polacy powinni zostać zapytani o zdanie, podają bardzo szeroki wachlarz zagadnień. Do tego dochodzi skromna pula metod jakie planują wykorzystywać – przede wszystkim referenda (168 odpowiedzi), na drugim miejscu konsultacje społeczne (już tylko 30 odpowiedzi). Wygląda na to, że czeka nas wiele referendów w ciągu kolejnych czterech lat.
Najmniej kandydaci mają do powiedzenia w sprawie migracji (10,5%) i współpracy rozwojowej (13%). Politykę zagraniczną wybierał co piąty uczestnik projektu. Wygląda na to, że przyszli parlamentarzyści myślą o Polsce w oderwaniu od sytuacji międzynarodowej. Nieliczni, którzy zdecydowali się wypowiedzieć w kwestii polityki zagranicznej za największych przeciwników Polski uważają Rosję (60 wskazań) i Białoruś (35). Najwięksi sojusznicy to z kolei Stany Zjednoczone (57) i Niemcy(42).
Stosunkowo niewiele osób chciało wypowiedzieć się w kwestii rolnictwa. Jest to szczególnie zaskakujące w przypadku kandydatów z dwóch partii konkurujących o głosy mieszkańców wsi, KW Prawo i Sprawiedliwość oraz Polskie Stronnictwo Ludowe – większość z nich pomijała ten obszar tematyczny. Z PSL wybrało ten temat 41% kandydatów, którzy wypełniali kwestionariusz, z PiS już tylko 22%, choć i tak był to drugi wynik.
Uwagę zwraca też odpowiedź na pytanie, jaka grupa jest w Polsce dyskryminowana. Najwięcej kandydatów uważa, że są to homoseksualiści i kobiety. Z drugiej strony, byli też kandydaci, którzy uważali, że to katolików się w Polsce dyskryminuje.
Niezależnie od poglądów, sprawdziliśmy także kim są osoby, które chcą pełnić najważniejsze funkcje w państwie. W większości to mężczyźni, kobiety stanowiły 43% kandydujących, a zatem więcej, niż zapewniał nowo wprowadzony system kwotowy. Jednak kobiety rzadko startują z pierwszych miejsc. W pierwszej piątce najczęściej jest jedna lub dwie kobiety, w pierwszej trójce – już tylko jedna lub wcale. Najlepiej wypadła Polska Partia Pracy – tam kobiety przeważały w pierwszej trójce na 10 listach, a w pierwszej piątce na 14.
Kandydaci najczęściej są nauczycielami (11,9%), ekonomistami (8,6%) i przedsiębiorcami (6,5%).
Znaczna część osób, które kandydują to obecni radni. Największy odsetek samorządowcy stanowili w województwie opolskim (20%), najmniejszy – w łódzkim (10%). Przykładowo w Warszawie 15% kandydatów to radni – najwięcej na listach KW Prawo i Sprawiedliwość – 19 na 40 osób zwyciężyło w wyborach samorządowych niecały rok temu.
Co dalej z naszym głosem?
Nie znamy jeszcze ostatecznych wyników – tak więc to jeszcze nie koniec tych wyborów. Co nas czeka?
Po pierwsze, sprawdźmy, czy nasi kandydaci dostali się do Sejmu i Senatu.
Po drugie, nie traćmy ich z oczu i śledźmy ich działania.
Po trzecie, włączajmy ich do naszych działań i przekonujmy do naszych idei, nie pozwalajmy stać się tylko maszynkami do głosowania – to w końcu nasi przedstawiciele!
Przed godziną 24.00 9 października 2011 roku prognozowane wyniki wyborów do parlamentu wskazały na wygraną Platformy Obywatelskiej (39,6%), która prawdopodobnie będzie chciała zawiązać koalicyjny rząd z Polskim Stronnictwem Ludowym (8,2%). W opozycji, wg. szacunków, pozostaną: Prawo i Sprawiedliwość (30,1%), Ruch Palikota (10,1%), Sojusz Lewicy Demokratycznej (7,7%). Progu wyborczego nie przekroczyły: m.in. Polska Jest Najważniejsza, Nowa Prawica, Polska Partia Pracy oraz Samoobrona.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)