Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Stowarzyszenia zwykłe powszechną formą samoorganizacji? Mogłoby tak być, gdyby uregulować ich status prawny - przekonuje dr Edyta Hadrowicz, która badała liczbę i sytuację prawną stowarzyszeń zwykłych, o których do tej pory wiedzieliśmy mało.
Małgorzata Borowska: – Prowadziła pani badania na temat stowarzyszeń zwykłych i ich sytuacji. Na czym one polegały?
Edyta Hadrowicz: – Badania prowadzone były na reprezentatywnej próbie 40% województw: w mazowieckim, warmińsko-mazurskim, kujawsko-pomorskim, świętokrzyskim, łódzkim, podlaskim i lubelskim. W tych województwach zwracałam się do starostów powiatów, a więc organu nadzorującego stowarzyszenia, z pytaniem o liczbę stowarzyszeń zwykłych w powiecie.
Reklama
I co dzięki nim wiadomo o stowarzyszeniach zwykłych?
E.H. – Po pierwsze, choć nie najważniejsze, że w województwach, w których prowadziłam badania, jest ich łącznie ok. 4600. W porównaniu z liczbą stowarzyszeń rejestrowych, których jest w tych województwach około 27 tysięcy, nie jest to forma powszechna, ale badania obaliły tezę, że dziś nikt nie chce się stowarzyszać w ten sposób. Badania zakończyłam w kwietniu 2013 roku. Kilka miesięcy później ponownie zwróciłam się do starostw po informację o liczbie stowarzyszeń i ku mojemu zaskoczeniu ich liczba rosła.
Natomiast fakt, że stowarzyszenia zwykłe nie są formą powszechną wynika z tego, że obecna regulacja prawna ich dotycząca bez wątpienia wymaga zmian, i to zasadniczych.
Jakich?
E.H. – Powtórzę to, co powiedziałam na posiedzeniu Zespołu prezydenckiego przygotowującego nowelizację ustawy Prawo o stowarzyszeniach: należy urealnić intencję ustawodawcy z 1989 roku, aby była to powszechna forma stowarzyszania się. Aby tak się stało, należy nadać stowarzyszeniu zwykłemu zdolność prawną [zdolność do bycia podmiotem praw i obowiązków, np. zaciągania zobowiązań – przyp. red]. I to, zdaje się, jest już w nowelizacji przesądzone.
Zasadniczym celem mojej monografii, której część stanowiły omawiane badania, było wskazanie, że stowarzyszenie zwykłe już dziś legitymuje się statusem ułomnej osoby prawnej, choć brakuje ,,wyraźnej”, ,,dosadnej” normy prawnej, która by wskazywała wprost, że posiada ono zdolność prawną. W mojej ocenie natomiast stowarzyszenie zwykłe jest podmiotem prawa – ma bowiem wszelkie atrybuty, które wymagane są w odniesieniu do tzw. ułomnych osób prawnych.
Możemy wyjaśnić, czym jest ułomna osoba prawna?
E.H. – To przede wszystkim nazwa zwyczajowa. W literaturze przedmiotu część autorów na oznaczenie trzeciej kategorii podmiotów stosuje nazwę: osoby ustawowe, niepełne osoby, podmioty ustawowe. W art. 1. Kodeksu cywilnego proklamującym dychotomię podmiotów prawa, ustawodawca wymienia: osoby fizyczne i osoby prawne. Do 2003 r. istniał spór co do jednostek organizacyjnych, które pozostawały poza wynikającym z Kodeksu cywilnego podziałem na osoby fizyczne i osoby prawne, bo ustawodawca nie przyznał im tego statusu, natomiast miały one pewne atrybuty, które kwalifikowałyby je do posiadania atrybutu zdolności prawnej.
Nowelizacja Kodeksu cywilnego z 2003 roku wprowadziła określenie: „jednostki organizacyjne, niemające osobowości prawnej, którym przepis szczególny przyznaje zdolność prawną”. Ustawodawca nie zadał jednak sobie trudu, by nadać nazwę podmiotom, którym tę zdolność przyznaje, więc zwyczajowo posługujemy się najczęściej pojęciem ułomnej osoby prawnej.
I stowarzyszenie zwykłe już dziś jest ułomną osobą prawną?
E.H. – W mojej ocenie już dziś można je uznać za podmiot prawa, ponieważ ma atrybuty przynależne tzw. ułomnym osobom prawnym. Choćby to, że bezspornym jest, iż ma strukturę organizacyjną wskazaną w regulaminie. Jak już podnosiłam, istnieje jednak spór dotyczący tego, np. czy stowarzyszenie zwykłe posiada własny majątek. W mojej ocenie – owszem, składają nań bowiem składki członkowskie wnoszone przez jego członków. Gdybyśmy jednak nawet uznali, że stowarzyszenia zwykłe mają tylko jedną z cech typowych dla osób prawnych, a mianowicie strukturę organizacyjną, to zdaniem prof. S. Sołtysińskiego już to wystarcza, aby jednostkę organizacyjną móc uznać za ułomną osobę prawną.
By jednak zakończyć ten spór doktrynalny, ustawodawca powinien jednoznacznie wypowiedzieć się w kwestii uznania stowarzyszenia zwykłego za podmiot prawa.
Co dzięki temu zyskają stowarzyszenia zwykłe?
E.H. – Przede wszystkim będzie to forma powszechna. Bycie podmiotem prawa ma ogromne znaczenie, choćby dla zawierania umów. Odmawianie przyznania stowarzyszeniom zwykłym zdolności prawnej powoduje, że dziś stosunki prawne ze stowarzyszeniem są de facto stosunkami z jego członkami. Na przykład: umowę zawierają wszyscy członkowie, a nie stowarzyszenie. Stowarzyszenie będzie mogło też posiadać własny majątek, a nie – jak dotychczas – majątek należący do jego członków. W rezultacie ponosić odpowiedzialność za wszelkie zobowiązania będzie swoim majątkiem stowarzyszenie zwykłe, a nie zaś solidarnie wszyscy jego członkowie.
Stowarzyszenia zwykłe nie mogą dziś prowadzić działalności gospodarczej, pozyskiwać środków publicznych, czy ubiegać się o status organizacji pożytku publicznego. Pozbawienie stowarzyszenia zwykłego podmiotowości prawnej skazało tę uproszczoną formę stowarzyszenia niejako na infamię – w opinii potencjalnych partnerów i organów władzy publicznej są mało wiarygodne. Zyskanie ułomnej osobowości prawnej znacznie ułatwi stowarzyszeniu zwykłemu działania. W opinii prof. H. Izdebskiego (z którą się zgadzam) będzie się mogło również ubiegać o status organizacji pożytku publicznego – jeśli spełni oczywiście wymóg ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, a mianowicie powoła organ zarządzający i kolegialny organ kontroli lub nadzoru.
Czyli przygotowywana nowelizacja jest w pani ocenie wystarczająca?
E.H. – Na pewno zakończy spór doktrynalny i ułatwi działanie stowarzyszeniom zwykłym.
Mam nadzieję, że uniemożliwi również utrzymywanie przez starostwa kuriozalnych sytuacji np. dotyczących tego, że niekiedy stowarzyszenia zwykłe bywają wpisywane do tej samej ewidencji co uczniowskie kluby sportowe, choć podlegają dwóm różnym regulacjom prawnym. Dziś ustawodawca ,,milczy” też na temat ewidencji stowarzyszeń zwykłych, więc starosta może ją zasadniczo prowadzić na przysłowiowej kartce papieru. Powoduje to, że w niektórych powiatach panuje elementarny bałagan formalny. Nowelizacja zapowiada natomiast, że organ nadzorujący będzie prowadził ewidencję stowarzyszeń zwykłych, którą szczegółowo określi rozporządzenie do ustawy Prawo o stowarzyszeniach. To powinno ukrócić bałagan – o ile ewidencją będą się zajmowały osoby mające wiedzę o stowarzyszeniach albo wykształcenie prawnicze. To mój kolejny postulat.
Abstrahując natomiast od kwestii podmiotowości prawnej i ewidencji, zasadniczy problem sprowadza się do tego, że brakuje wizji dotyczącej miejsca stowarzyszeń zwykłych w polskich warunkach prawnych. Ja postulowałabym, aby była to forma powszechna – żeby stała się tak powszechnym instrumentem instytucjonalizacji inicjatyw obywatelskich, jakim obecnie w prawie handlowym są spółki osobowe. By je założyć, nie trzeba większego kapitału, tak jak przy zakładaniu stowarzyszenia zwykłego, nie trzeba też spełniać wymogów związanych z rejestracją w KRS.
To jaka mogłaby być „full-opcja” dla stowarzyszeń zwykłych, jeśli chodzi o nowelizację przepisów?
E.H. – Dziś proponujemy obywatelom tylko dwie formy stowarzyszeń – rejestrowe i zwykłe. Pamiętam natomiast, że planowana w Senacie w 2009 roku ustawa o zrzeszeniach proponowała zupełnie inne rozwiązania, inne formy zrzeszeń – również dla obywateli, i wydaje mi się, że przyszłościowo należałoby iść właśnie w tym kierunku. Posłużę się analogią z dziedziny swobody gospodarczej: osoby, które chcą podjąć działalność gospodarczą mają do wyboru co najmniej kilka możliwości. Nie muszą powoływać tylko spółek kapitałowych – te są obwarowane największym rygoryzmem i dlatego funkcjonuje ich zaledwie dwie. Mogą natomiast powołać np. spółkę jawną, partnerską, komandytową, etc. Dlaczego zatem obywatele, którzy chcą się zrzeszyć, mają mieć do dyspozycji jedynie dwie formy wymienione w ustawie Prawo o stowarzyszeniach?
Nowelizacja ustawy to dla mnie mały krok, ale zgadzam się, że należy go zrobić.
Edyta Hadrowicz – doktor nauk prawnych, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie. Obecnie adiunkt i wykładowczyni Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku. Autorka m.in. monografii „Instytucja ułomnych osób prawnych” (wyd. Novum, Płock 2011). W przygotowaniu jest książka jej autorstwa pt. „Stowarzyszenie zwykłe w polskim systemie prawnym”.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.