Na sobotnich Hożartach można było poczuć przedsmak kulturalnego lata w mieście.
Było jak w środku wakacji - piękna pogoda, Warszawa opustoszała.
Zostały tylko prawdziwe mieszczuchy, które lubią włóczyć się w
słoneczny dzień po swoim mieście albo przejechać się po nim na
rowerze. I ci wybrali się w sobotę na Hożarty, czyli artystyczne
święto ulicy Hożej. Niektórzy wpadali tu dwukrotnie - wczesnym
popołudniem z dziećmi i wieczorem już bez nich.
Dużym powodzeniem cieszyły się eksperymenty naukowe na Wydziale
Fizyki UW, gdzie na dziedzińcu studenci rozkręcili spory piknik ze
stoliczkami i grillem.
Przyjazny klimat dla rodziców i dzieci zapanował w księgarni
Odeon, gdzie swoje ministoiska rozłożyli projektanci ubrań, zabawek
i rozmaitych przedmiotów dla najmłodszych. Maluchom najbardziej
podobały się zmieniające kolor lampy chmurki projektu Gabi Małachy
i Marty Wajdy z Hopla Design i dekoracyjne naklejki na ściany
studia Dziwna Krówka. Dzieci chętnie dołączyły też do streetartowej
formacji Kwiatuchi (Kwiatka i Marty Mielczarskiej) i wrzucały
"bomby" z kwiatowych nasionek do zaniedbanych ulicznych kwietników
na tyłach gmachu Ministerstwa Gospodarki. Maluchów nie zabrakło
nawet na Street Art Jamie, czyli wspólnym malowaniu przed galerią
Cykloza. Na skrzynkach po napojach didżeje rozłożyli tu swój
sprzęt, a artyści powolutku malowali podziwiani przez relaksujących
się widzów.
Sztuka zaskakiwała zresztą w różnych nieoczekiwanych miejscach - na
trawnikach stanęły rzeźby, w witrynach sklepów - obrazy, a w
bramach zawisły fotografie. Były też ciekawe projekty ubrań z serii
Fly a Kite oryginalnie wyeksponowane na drabinach w pustym
sklepie na rogu Hożej i Marszałkowskiej.
Wieczorem najwięcej działo się w Świetlicy Sztuki "Raster", gdzie
swoje pięciolecie świętowało pismo "Lampa", i na podwórku przy
Hożej 9c. Tu na ścianie starej kamienicy mural inspirowany
znikającymi z miejskiego pejzażu reklamami naściennymi okresu PRL-u
namalowali Mikołaj Długosz i Michał Andrzejczak; otworzyła się też
nowa wystawa w galerii Leto. Ale największym zainteresowaniem
cieszyła się akcja artystyczna "Zjedz moją sztukę" Wietnamczyka z
Berlina Akime One Machine, który rozstawił małą kuchnię i gotował
dla wszystkich chętnych przez kilka godzin, zabawiając dodatkowo
rozmową.
- Nie mieliśmy na Hożarty zbyt dużo pieniędzy, to było prawdziwe
pospolite ruszenie artystów. Cieszę się, że się udało - podsumowuje
organizatorka imprezy Katarzyna Wyrozębska. I oby więcej takich
niezobowiązujących, relaksujących kulturalnych imprez odbywało się
w każdy weekend w Warszawie.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Stołeczna)