WYGNAŃSKA: Sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny zajmuje się propozycją zmian w ustawie o pomocy społecznej obejmujących bezdomność, m.in. wprowadzenie nowej formy pomocy w postaci ogrzewalni jako spełniającej zobowiązanie gminy do zapewnienia schronienia oraz zakaz wstępu do noclegowni i schronisk dla osób pod wpływem alkoholu. Zmiany idą pod prąd trendom obserwowanym na świecie i nie powinny być przyjęte.
Proponowane zmiany są sprzeczne z trendami rozwijania pomocy osobom doświadczającym bezdomności rekomendowanymi na świecie i przyjętymi przez multum społeczności lokalnych, trendami, których skuteczność w likwidowaniu bezdomności potwierdzono doświadczeniem i rygorystycznymi badaniami. Dominują one wszędzie tam, gdzie celem obywateli i ich przedstawicieli we władzach jest zakończenie bezdomności, a nie markowanie działań lub pozbycie się problemu z obszaru swojego działania.
Pobyt w noclegowni owszem, pozwala w skrajnych okolicznościach, np. mrozu, ujść z życiem, ale w żadnym stopniu nie uczy, jak poradzić sobie z brakiem mieszkania ani nie przysparza umiejętności gospodarowania w nim. Pobyt w schronisku, które od noclegowni różni się z grubsza możliwością dłuższego zakwaterowania, również nie daje możliwości nauczenia się funkcjonowania we właściwym środowisku domowym. Zamiast tego uczy życia w dużej grupie przypadkowych ludzi, co jest potrzebne przeciętnemu człowiekowi na wczasach zakładowych, w więzieniu, szpitalu lub było w dzieciństwie na koloniach.
Badania systemów pomocy opartych o te formy pokazują jasno, iż przyczyniają się one raczej do podtrzymania problemu niż jego rozwiązania, są bowiem ludzie, którzy latami z niej korzystają, a w ich sytuacji życiowej nic się nie zmienia.
Chcąc naprawdę rozwiązać problem, pomoc zakorzenia się w mieszkaniach, w których ludzie bezdomni mają szansę nauczyć się samodzielnego gospodarowania i znajdują bezpieczną przystań po wielu latach skrajnie trudnego radzenia sobie w życiu bez domu. Pomoc przybiera przeróżne formy: mieszkań treningowych/wspieranych przejściowych i docelowych, rozproszonych i we wspólnym budynku, tanich indywidualnych pokoi i agencji najmu społecznego itd., jednak zawsze wspólnym mianownikiem jest zindywidualizowane wsparcie i mieszkanie – miejsce zapewniające prywatność, stabilność/bezpieczeństwo pobytu, oraz – a nie wyłącznie – dach nad głową. To mieszkanie (a nie pełen zobowiązań kontrakt socjalny) staje się głównym instrumentem pracy socjalnej.
Powszechne w Polsce przekonanie ,wyrażane również podczas posiedzenia Komisji, że można kogokolwiek wyprowadzić z bezdomności dbając o to, żeby w miejscu schronienia właśnie nie poczuł się jak w domu, tylko poprzez tymczasowość, niski standard, obowiązek „współpracy” z pracownikiem socjalnym podjął wysiłek powrotu do społeczeństwa, jest błędne, o czym świadczy m.in. fakt, iż 43% ludzi bezdomnych w Polsce, którym przyszło szukać pomocy w systemie zbudowanym wokół niego pozostawało w sytuacji bezdomności bardzo długo – powyżej pięciu lat (MPiPS z 2013 roku).
Według danych MPiPS, w 2013 roku jedynie 1330 osób wychodzących z bezdomności było objętych mieszkaniowymi formami pomocy (16 razy mniej niż w schroniskach i noclegowniach). Według statystyk pomocy społecznej (MPiPS-05) w 2013 roku w Polsce funkcjonowało jedno (sic!) mieszkanie chronione dla 10 osób.
Dlatego zmiany w ustawie o pomocy społecznej powinny przede wszystkim wprowadzać do systemu instrumenty pracy socjalnej w postaci usługi mieszkań wspieranych, a nie sankcjonować interwencję kryzysową dodatkowo obniżając jej standard poprzez dopuszczenie ogrzewalni, czyli czegoś w rodzaju dworcowej poczekalni bez przerwy technologicznej na sprzątanie, w której można co najwyżej usiąść i to pod specjalnym szyldem „dla bezdomnych”.
Zamykanie drzwi noclegowni, zmuszanie do abstynencji pod groźbą usunięcia ze schroniska, pozostawienie namiastki schronienia w postaci ogrzewalni, to umywanie rąk i spychanie ludzi chorych w jeszcze głębsze wykluczenie. Proponowana zmiana idzie właśnie w tym kierunku. Jej logikę ciężko zrozumieć w kontekście danych krajowych, według których aż 31% osób bezdomnych przyznało się do uzależnienia od alkoholu (MPiPS, 2013), a większość interesariuszy uważa, iż właśnie na ulicy jest najwięcej osób aktywnie pijących, co wynika z już teraz powszechnego i skrupulatnie monitorowanego zakazu przebywania pod wpływem alkoholu w schroniskach. Tymczasem to właśnie oni mogą potrzebować noclegowni najbardziej w chwili zagrożenia życia. To dla nich noclegownia – jeśli pracują w niej specjaliści, a pobyt jest czymś pozytywnym – może się stać furtką do podjęcia działania wyprowadzającego ich ze skrajnego wykluczenia.
Za tę zmianę z pewnością nie podziękują posłom służby odpowiedzialne za interwencję kryzysową, które regularnie zimą – podobnie zresztą jak i Minister Pracy i Polityki Społecznej, o czym pisała Ogólnopolska Federacja w swoim stanowisku – zwracają się z prośbą do samorządów lokalnych i organizacji pozarządowych o przyjmowanie do placówek wszystkich ludzi zagrożonych utratą zdrowia lub życia z powodu pogody.
Zamykanie drzwi noclegowni, zmuszanie do abstynencji pod groźbą usunięcia ze schroniska, to umywanie rąk i spychanie ludzi chorych w jeszcze głębsze wykluczenie.