Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Musimy odwołać się do swoich zwolenników, zobaczyć, czy rzeczywiście ich mamy. Istotne, by zacząć myśleć o swojej „bazie” w kategoriach ludzi, którzy są z nami i którzy są w stanie inwestować swoje pieniądze albo swój czas w nasze działania. Przestrzenią do budowania takiej „bazy” może być także portal – mówi Anna Rozicka z Fundacji im. Stefana Batorego, która towarzyszyła portalowi ngo.pl przy jego powstawaniu.
Ignacy Dudkiewicz, ngo.pl: – Powiedziała mi pani, że jest dumna z portalu. Skąd ta duma?
Anna Rozicka, Fundacja im. Stefana Batorego: – Częściowo to duma rodzicielska, bo czuję się troszeczkę jedną z matek ngo.pl.
Reklama
Podobne przedsięwzięcia takie jak portale, strony internetowe, a nawet całe wirtualne centra informacji, próbuje realizować wiele organizacji. Tyle tylko, że na ogół są one nietrwałe. Inaczej jest w przypadku ngo.pl, które działa już…
Piętnaście lat.
A.R.: – Otóż to. Konsekwencja w prowadzeniu i rozwijaniu portalu spowodowały, że stał się on ewenementem na skalę może światową, a na pewno europejską. Nie znam w Europie drugiego miejsca, które zawierałoby podobną ilość informacji o i dla organizacji. Co więcej, Stowarzyszenie Klon/Jawor, które zarządza portalem, prowadzi również systematyczne badania na temat polskiego sektora pozarządowego. Nie wiem, czy w jakimkolwiek innym kraju prowadzone są tak systematyczne badania, które pozwalają śledzić zachodzące zmiany i trendy. Zaskoczyło mnie ostatnio na przykład, że w Hiszpanii dopiero w zeszłym roku przeprowadzono pierwsze badanie dotyczące sektora pozarządowego.
Dlaczego udało się właśnie w Polsce?
A.R.: – Trudne pytanie. Nie wiem. Faktem jednak jest, że współpracując z kolegami i koleżankami z wielu krajów, w których także prowadzone są programy dla organizacji pozarządowych, widzę, jak duży to skarb.
Dotyczy to wielu aspektów funkcjonowania sektora. Na przykład ogłaszając konkurs dotacyjny, nie muszę się martwić tym, jak z informacją o nim dotrzeć do organizacji. Wystarczy, że wrzucę to do portalu w odpowiednią zakładkę dotyczącą finansowania NGO. Podejrzewam zresztą, że jest ona pewnie jedną z najczęściej odwiedzanych…
Nie da się ukryć.
A.R.: – Ale w innych krajach tego brakuje.
Pamięta pani początki portalu?
A.R.: – Początkowy pomysł zakładał uruchomienie infolinii, gdzie organizacje mogłyby uzyskać potrzebne im informacje. Cieszę się, że to wyewoluowało w cały spójny system wsparcia.
Którego infolinia też jest jednym z elementów.
A.R.: – Oczywiście, bo dobrze sprawdza się jako jedno z narzędzi. Ale nie sposób byłoby przez infolinię przedstawić choćby raportu na temat kondycji organizacji pozarządowych.
Co zdecydowało o trwałości ngo.pl?
A.R.: – Po pierwsze, potrzeba. Portal odpowiada na potrzeby organizacji i otoczenia, w jakim działają. Po drugie, ludzie, którzy portal prowadzą, ich zaangażowanie w prace nad rozwijaniem portalu. Po trzecie, stały donator, który od lat konsekwentnie i systematycznie wspiera ngo.pl, a więc Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności. Bez tego regularnego wsparcia byłoby bardzo trudno. Niezależnie od tego, że portal był i jest wspierany także przez inne podmioty.
Także przez Fundację Batorego.
A.R.: – Oczywiście. Wsparcie z innych źródeł było, jest i będzie istotne. Ale kluczowa jest stabilna baza, którą zapewnia PAFW. Zawsze dużo łatwiej zebrać drugą złotówkę niż pierwszą.
Jak wiele zmieniło się w sektorze pozarządowym przez ostatnie piętnaście lat?
A.R.: – Przede wszystkim zmieniły nas duże pieniądze publiczne, które od 2004 roku są dostępne dla organizacji. Zarówno duże pieniądze unijne, jak i środki krajowe, bardzo wpłynęły na sytuację w sektorze. Muszę przyznać, że oceniam tę zmianę negatywnie.
Dlaczego?
A.R.: – Skutkuje to bowiem uzależnieniem sektora od pieniądza publicznego, rozwarstwieniem organizacji pozarządowych, podziałem na te, które umieją zdobywać pieniądze unijne, i te, które tego nie potrafią lub nie chcą. Jestem bardzo ciekawa tego, co wydarzy się w 2020 roku, kiedy pieniądze europejskie się skończą. Sektor, tak jak w latach 90., będzie musiał myśleć o bardziej zróżnicowanych źródłach finansowania swojej działalności.
Czyli organizacje nie wykorzystały pieniędzy unijnych do zbudowania trwałej podstawy swoich działań?
A.R.: – Nie wykorzystały, bo nie mogły tego zrobić. Fundusze unijne nie były przeznaczone na budowanie stabilności sektora, ale na „projektologię”. Nie stawiam tezy, że zostały zmarnowane – powstało za nie niezwykle wiele dobrych rzeczy, działań, dokonano dobrych zmian. Ale bardzo brakowało inwestowania w instytucje, a nie tylko w projekty. Tyle tylko, że na to pieniędzy ze środków unijnych nie było. W efekcie wiele organizacji nie wie, co to znaczy „inwestowanie w rozwój”, budowanie stabilności. Działają od projektu do projektu.
Widzę, oczywiście, też pozytywne trendy.
Na przykład?
A.R.: – Obserwuję chociażby przechodzenie do sektora osób po trzydziestce, z konkretnym doświadczeniem zawodowym, często korporacyjnym, którzy w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że nie chcą tak żyć i zaczynają działać w organizacjach – czy to zakładając własne, czy też angażując się w działalność już istniejących.
Widać też rozwijającą się aktywność ludzi poza zarejestrowanymi organizacjami, w ruchach nieformalnych. Media społecznościowe stały się główną przestrzenią skrzykiwania i podejmowania działań określonego typu. Przy czym nie muszą to być stabilne grupy czy struktury, czego najlepszym przykładem był ruch wokół ACTA.
Czy w związku z tym wszystkim należy zmienić strategię finansowania organizacji?
A.R.: – Mam problem z podobnymi pytaniami. Nie chciałabym, żeby ktoś z „góry” tworzył strategie dla sektora – niech sektor, czy nawet poszczególne organizacje, budują tę strategię same dla siebie. Jestem bardzo ciekawa dalszych efektów prac nad Strategiczną Mapą Rozwoju Sektora Obywatelskiego w Polsce. To pierwsza poważna próba wciągnięcia ludzi z całego sektora do myślenia o tym, co i jak jako środowisko powinniśmy zrobić oraz co jest dla nas ważne. To dobry kierunek również w kontekście finansowania działań organizacji. Musimy zacząć myśleć inaczej niż dotąd, nie czekając na to, że powstanie jakiś kolejny Program Operacyjny, dzięki czemu będziemy wiedzieć, co mamy robić. Organizacje dość często robią to, co im każą robić instytucje publiczne. Potrzeba nam wypracowania świadomości, co jest istotne dla i według nas.
A skąd brać na to pieniądze?
A.R.: – Optymizmem napawa mnie rozwój crowdfundingu, szukania pieniędzy na określone działania, które akurat mamy do wykonania: potrzebujemy 5 tysięcy, żeby wysłać broszury do sądów z informacją o wynikach naszego monitoringu? Prosimy ludzi o wsparcie. To znaczy, że organizacje mają swoich odbiorców, sympatyków, ludzi, którzy im ufają.
Czasem rozmawiam z członkami grup nieformalnych i proponuję im założenie stowarzyszenia, żebyśmy mogli ich wesprzeć. Ale nie chcą, mówią, że nie jest im to potrzebne. Uciekają od „grantozy”, „projektologii”, „loterii grantowej”. Rzeczywiście to często przypadek przesądza o tym, kto dostanie, a kto nie dostanie dotacji – a więc niekiedy nawet o istnieniu lub nieistnieniu poszczególnych organizacji.
Czy to też przyczynek do rozwoju współpracy z biznesem?
A.R.: – Posługujemy się słowami wytrychami. Jasne, że możemy się umawiać z różnymi firmami, że przekażą nam pieniądze albo że ich pracownicy będą oddawać nam końcówkę swojej pensji. Ale to są narzędzia. Kluczowe jest to, żeby odwołać się do swoich zwolenników, zobaczyć, czy rzeczywiście ich mamy. Czasem może się okazać, że robimy rzeczy nikomu niepotrzebne, tylko nie ma jak tego sprawdzić, bo o tym, czy dostaniemy pieniądze, decyduje instytucja publiczna. A ta nie zawsze się nad tym zastanawia. To, czy wśród tych zwolenników będą osoby indywidualne, czy firmy, to sprawa drugorzędna. Istotne, by zacząć myśleć o swojej „bazie” w kategoriach ludzi, którzy są z nami i którzy są w stanie inwestować swoje pieniądze albo swój czas w nasze działania.
Przestrzenią do budowania takiej „bazy” może być także portal.
Którego „bazą” są dla odmiany same organizacje…
A.R.: – To prawda. Akurat portalowi udało się zbudować stabilność i rozwinąć się także dzięki wsparciu użytkowników, którzy go współtworzą. Za to należą się wielkie gratulacje. W zespole portalu są zarówno osoby, które działają w nim niemalże od początku, jak i sporo nowych twarzy, a portal ciągle jest i się rozwija. Wyjęcie jednej cegiełki nie powoduje zawalenia całej konstrukcji – a to właśnie jest wyznacznikiem stabilności instytucji, jej mocnych fundamentów. To naprawdę bardzo duże osiągnięcie. Życzę wam i sobie – jako użytkowniczce portalu – kolejnych choćby i pięćdziesięciu lat.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.