– Mam obawę, czy wykorzystamy tę okazję, żeby wynieść polski wolontariat półkę lub dwie wyżej. Czy nie zrobimy czegoś, co będzie dobre na dziś, ale nie będzie innowacyjne na jutro – mówi Dariusz Pietrowski, Prezes Centrum Wolontariatu w Warszawie, z którym rozmawiamy o Polskim Korpusie Solidarności z okazji Międzynarodowego Dnia Wolontariusza.
Ignacy Dudkiewicz: – Czy wolontariatowi w Polsce potrzebny jest rządowy program?
Dariusz Pietrowski, Centrum Wolontariatu w Warszawie: – Warto spróbować. Nie jest to zresztą rozwiązanie wyjątkowe – jak świat światem, kraje bogate i mniej zamożne wspierają wolontariat, często w postaci rządowych programów. To nie napaść na polski wolontariat, tylko doszlusowanie do pewnych międzynarodowych norm. Tak to przynajmniej wygląda w teorii.
A w praktyce?
D.P.: – To się okaże. Praktyka pokaże, czy program spełni oczekiwania, które wzbudził.
Faktem jednak jest, że przez dwadzieścia kilka lat współczesnego wolontariatu w Polsce podobnej deklaracji wsparcia ze strony rządu nie było.
Na jakim etapie jest powstawanie Polskiego Korpusu Solidarności?
D.P.: – Zespół ekspertów, którzy zadeklarowali gotowość pracy nad programem, spotyka się raz na jakiś czas. Ostatnie spotkanie miało miejsce 9 listopada. Trzeba wykonać jeszcze dużo pracy. Znane są ramy, zaproponowane zostało wypełnienie ich treścią, nanoszone są poprawki do ich zawartości. Mieliśmy nadzieję na więcej, na to, że w październiku powstanie dokument, który będzie wymagał już tylko niewielkich poprawek i który będzie można przedstawić do konsultacji. Nie udało się.
Wbrew zapowiedziom i nadziejom rządu, nie udało się więc przygotować projektu na Dzień Wolontariusza.
D.P.: – Byłoby to oczywiście bardzo ładne, gdyby ten plan się powiódł. Ale jeśli rzeczywiście ma to być flagowy program rządu w zakresie wolontariatu, to wymaga jeszcze wysiłku. Bo założenia, które na razie mamy, są zbyt ogólne i enigmatyczne.
Jak pan ocenia więc dynamikę prac nad PKS?
D.P.: – Była bardzo nierówna. Na początku, wiosną 2016 roku, szło to całkiem sprawnie. Potem przygasło, zdarzyła się długa przerwa, kiedy prace zupełnie zamarły. Spotkania odbywały się najwyżej co parę miesięcy. Uważam, że przy potencjale tego zespołu, w skład którego wchodzą reprezentanci doświadczonych organizacji i instytucji zajmujących się wolontariatem (w tym Sieci Centrów Wolontariatu, Lokalnych Grup Działania, Caritas, ZHP), dało się to zrobić szybciej.
Priorytetem było powstanie Narodowego Instytutu Wolności…
D.P.: – Dało się to odczuć.
Dałoby się to zrobić szybciej również dlatego, że – nie czarujmy się – nie mówimy o wielotomowym dziele. Miał powstać program zaproponowany przez praktyków wolontariatu wspartych przez akademików. To nie jest wcale takie trudne. Ale machina urzędowa się przycięła. Teraz musimy to nadrabiać.
Efekty – poza tym, że zbyt wolno się pojawiają – są satysfakcjonujące?
D.P.: – Wszystkie działania, które mają szansę pchnąć wolontariat do przodu, są mi bliskie. Ale dopóki nie zobaczymy, jak wyglądają w praktyce, nie okaże się, czy mieliśmy rację. Mam obawę, czy wykorzystamy tę okazję – związaną z rządowymi deklaracjami i pieniędzmi – żeby rzeczywiście wynieść polski wolontariat półkę lub dwie wyżej. Czy nie zrobimy czegoś, co będzie dobre i wartościowe na dziś, ale nie będzie innowacyjne na jutro.
By to ocenić, porozmawiajmy o tych założeniach, które już są.
D.P.: – Przede wszystkim mówimy o szerokim wsparciu dla samych wolontariuszy oraz dla koordynatorów wolontariatu.
Zacznijmy od tych drugich.
D.P.: – Planowane są działania szkoleniowe, wzmacniające i sieciujące, wizyty studyjne, staże dla koordynatorów w organizacjach, które mają doświadczenie i osiągnięcia, konsultacje i poradnictwo indywidualne – realizowane osobiście, telefonicznie i internetowo. Ma też powstać elektroniczny system zarządzania pracą wolontariuszy, który byłby udostępniany organizacjom. Pytanie, czy tymi działaniami wesprzemy i rozwiniemy jedynie to, co jest – bo wiele podobnych działań już jest realizowanych przez centra wolontariatu – czy też uda nam się wymyślić coś nowego, specyficznego, innowacyjnego, swoiście „made in Poland”.
A jeśli chodzi o wsparcie dla wolontariuszy?
D.P.: – Chodzi, po pierwsze, o przygotowanie ludzi do pracy. Po drugie, o stworzenie dużego portalu dla nich. A po trzecie – o promocję wolontariatu. Co ważne – opartą nie na hasłach i odezwach w rodzaju „Poszukujemy cię, przyłącz się!”, ale tłumaczeniu tego, czym jej wolontariat i jak różne ma oblicza. Chodzi o przełamanie stereotypowego rozumienia wolontariatu jedynie jako aktywności trudnej, wymagającej i związanej z kontaktem z cierpieniem. To tylko jedno – bardzo wartościowe, ale nie jedyne – z jego oblicz.
Czym innym jest też wolontariat akcyjny i długoterminowy…
D.P.: – Idea Korpusu Solidarności opiera się na wspieraniu i rozwijaniu wolontariatu długoterminowego. To założenie trudne w realizacji, ale wartościowe.
Czy członkostwo w PKS ma w związku z tym mieć swój wymiar tożsamościowy?
D.P.: – Na pewno. Nie bez przyczyny jest on wzorowany na amerykańskim korpusie pokoju, przynależność do którego jest chlubą dla jego członków i członkiń. Podobnie ma być u nas – aby być w Korpusie, będzie trzeba przejść proces rekrutacji, a będąc w nim, będzie można nosić z dumą odpowiedni znaczek na piersi. To tylko symbol, ale w szerszej perspektywie chodzi o utożsamianie się i przynależność.
Nasuwa się analogia z systemem honorowego dawstwa krwi. Czy członkostwo w Korpusie będzie wiązało się z konkretnymi przywilejami?
D.P.: – Myślimy o tym. Powstał pomysł stworzenia programu benefitowego, w ramach którego członkowie korpusu będą mogli liczyć na pewne korzyści. W pierwszej kolejności chodzić może o instytucje kultury, które miałyby otworzyć się czy dać zniżki wolontariuszom Korpusu. Nie ma jednak powodu, żeby ograniczać się do instytucji kultury.
Poza tym najbardziej oczywistym, że najłatwiej to załatwić – z patronującym pracom Ministrem Kultury, Piotrem Glińskim.
D.P.: – Oczywiście. Ale drzwi podobnego programu można otworzyć szerzej – dla ośrodków sportu, kawiarni, biznesu. Byłoby dobrze, gdyby przynależność do Korpusu – poza walorami moralnymi – przynosiła też zaangażowanym w niego osobom również takie drobne przywileje.
Czy warunki przynależności do PKS są już ustalone?
D.P.: – Nie. I nad tym też ubolewam, bo również to można było zrobić wcześniej. Najmocniej przebija się propozycja, by mówić o wolontariacie rocznym, w trakcie którego wolontariusz przeznacza na działania społeczne minimum cztery godziny tygodniowo, czyli minimum szesnaście godzin miesięcznie. Warto byłoby to jednak zmienić i rozpatrywać sprawę wyłącznie w perspektywie miesięcznej – specyfika danego zaangażowania może sprawiać, że lepiej będzie w danym tygodniu przepracować godzinę, a w kolejnym osiem.
Nie znamy jeszcze także form rekrutacji, przyjmowania, wzorów formularzy. Tym wszystkim ma zająć się odpowiedni zespół w Narodowym Instytucie Wolności. Znów – szkoda, bo można byłoby zrobić już pierwsze przymiarki, które ów zespół mógłby później udoskonalać. Potencjał zespołu ekspertów uważam w tym zakresie za niewykorzystany.
Co budziło największe spory w czasie jego prac?
D.P.: – Zdecydowania kwestia centralizacji zarządzania programem. Widzimy stanowcze stanowisko rządu, że to w Warszawie będzie się odbywać praca na „cześć i chwałę wszystkich w Polsce”. Próbowaliśmy – co zresztą nie jest bardzo odkrywcze – wskazywać, że wartością programu byłoby zejście z nim jak najniżej: na poziom powiatów i gmin. Żeby każdy człowiek, który chce coś zrobić, miał wsparcie w zasięgu ręki, a nie wchodził na stronę internetową, na której znajdzie telefon do stolicy. Z Warszawy nikt mu nie powie, w co dobrze byłoby się zaangażować w jego otoczeniu. Lepiej byłoby, gdyby w każdej gminie lub powiecie powstała komórka Korpusu.
Dlaczego to się nie stanie?
D.P.: – Rząd tłumaczy to między innymi kwestiami finansowymi.
Może coś się zmieni po programie pilotażowym, który ma trwać półtora roku. Oby rzeczywiście posłużył on wyciągnięciu wniosków i nauce dla wszystkich stron.
W jaki sposób w działania Korpusu zostaną włączone centra wolontariatu?
D.P.: – Nie poruszaliśmy szczegółowo tego wątku.
Słucham? Przecież to oczywisty potencjał do wykorzystania.
D.P.: – Deklarowaliśmy, że jesteśmy i że można skorzystać z naszych zasobów. To samo mówiły Lokalne Grupy Działania. Konkretny pomysł na to jednak nie padł. W czasie ostatniego spotkania zostaliśmy zapytani o to, co centra wolontariatu mogą zaproponować Korpusowi. Ufam, że jest to jakiś początek myślenia o wykorzystaniu istniejących sieci i struktur.
Podejście na zasadzie: „powiedzcie, co możecie zrobić” w kontekście ugruntowanych i doświadczonych instytucji nie świadczy o brakach w diagnozie?
D.P.: – Nie chcę tego tak ostro oceniać. Na pewno jednak warto skorzystać z potencjału centrów wolontariatu. Jest w nich dużo doświadczenia i dużo świetnych ludzi. Nie ma co wymyślać koła na nowo, tylko na bazie już sprawdzonych projektów warto zrobić coś więcej, pójść krok dalej. Tego jednak nie widzę. Dlatego obawiam się, czy PKS paradoksalnie nie sprawi, że spoczniemy na laurach, zakonserwujemy istniejące już rozwiązania poprzez realizowanie i finansowanie działań, które są powszechnie znane u nas i na świecie, a które nie wnoszą pożądanej innowacji. Tych nowości na razie nie widać, ale sprawa jeszcze nie jest zamknięta.
Czy jako eksperci i strona rządowa ciągnięcie wózek wspólnie i w tę samą stronę?
D.P.: – Tak, mimo pewnych różnic jedziemy w tę samą stronę. Ale możemy jechać różnymi środkami lokomocji. Możemy jechać autobusem, a możemy wsiąść w samolot. Póki co wyboru dokonujemy w sposób zachowawczy.
A co by się panu marzyło? Co mogłoby być tą innowacją, o której pan mówi?
D.P.: – Realne zejście możliwie nisko i dotarcie możliwie blisko ludzi. I nie chodzi tylko o urzędy. Marzy mi się, by informacje o wolontariacie wyzierały z każdego miejsca. Część tych pomysłów może jest szalona, ale szaloną ideę też można przerobić na realny program. Wciągnijmy na przykład do całej zabawy sieć sklepów Biedronka, które są wszędzie. A jak nie Biedronkę, to stacje Orlen, w końcu rządowego giganta. Niech będą to miejsca, w których można znaleźć podpowiedzi, materiały promocyjne i informacje o wolontariacie. Dlaczego nie? Wykorzystajmy tę infrastrukturę! Wejdźmy do szkół, prawdziwie rozwińmy wolontariat szkolny, wprowadźmy go do podstawy programowej, realizujmy konkretne projekty szkolnego wolontariatu z lokalnymi partnerami, a nie tylko mówmy o tym. Nie zostawiajmy uczniów tylko z informacją o wartościach wolontariatu, miejmy dla nich konkretną ofertę. Dalej – wciągnijmy w to Kościół i sieć parafii, w których często już i tak funkcjonują małe, nieformalne centra wolontariatu.
I fantazjujmy! Nie ograniczajmy się do tego, co oczywiste.
Skoro nie udaje się przeforsować podobnych wizji na poziomie tworzenia programu, to może uda się przy jego realizacji? Czy ci wszyscy eksperci – w tym pan – będą mieli jakąś rolę przy jego wcielaniu w życie albo ewaluacji?
D.P.: – W zespole jest wola, by działać także po uruchomieniu PKS. Mogłaby się ukonstytuować rada Korpusu czy choćby zespół doradczy. Nasza deklaracja została przyjęta z życzliwością.
Chodzi też o uniknięcie ryzyka „zurzędniczenia” tej struktury.
D.P.: – Inaczej różne sprawy widzi się w praktyce, a inaczej zza biurka. Czasem komuś może się wydawać, że wystarczy wywiesić gdzieś plakat i ludzie przyjdą. Figa za makiem, nie przyjdą. Relacje z wolontariuszami trzeba sobie wychodzić i wypracować. Spojrzenie z zewnątrz na pewno będzie Korpusowi potrzebne.
A jak się panu podoba nazwa Polskiego Korpusu Solidarności?
D.P.: – Jest zgrabna. Z jednej strony wprost odnosi się do amerykańskiego wzorca, z drugiej podkreśla ważne w polskim kontekście słowo, jakim jest solidarność. Dodatkowo powstaje zresztą Europejski Korpus Solidarności.
Jakie mają być relacje tych dwóch projektów?
D.P.: – Nie pojawił się ten wątek w naszych rozmowach.
Kiedy Korpus powstanie?
D.P.: – Z tego, co wiem, w grę wchodzi obecnie wiosna.
Dariusz Pietrowski – związany z zespołem Centrum Wolontariatu w Warszawie od 1993 roku, inicjator powstania Sieci Centrów Wolontariatu w Polsce. Od roku 2000 Prezes Zarządu Stowarzyszenia Centrum Wolontariatu w Warszawie, a także Członek Zarządu Prezydium Sieci Centrów Wolontariatu w Polsce.
Stanowisko rządu jest stanowcze – to w Warszawie będzie się odbywać praca na „cześć i chwałę wszystkich w Polsce”.