Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Lampiony na facebooku, lampiony na instagramie, lampiony w gazetach i niemal wszystkich relacjach z Nocy Kultury. Tak, czyli sztuką, odczarowano jeden z niegdyś zapomnianych zakątków Lublina. Piszę "niegdyś", bo teraz o Żmigrodzie jest bardzo głośno. Do niedawna zapuszczona ulica zamienia się właśnie w deptak i jest powoli oddawana w ręce mieszkańców. Po zniknięciu samochodów na Żmigród zaczynają wychodzić ludzie. Również ze swoją kreatywnością. O Pieszym Żmigrodzie porozmawialiśmy z Aliną Bąk z Domu Słów, jedną z inicjatorek akcji.
Marcel Wandas: – Skąd w ogóle ten pomysł? Zaczęło się od Nocy Kultury, czy być może kiełkowało już coś wcześniej?
Alina Bąk: – Wydaje mi się, że wyprowadzenie stamtąd ruchu samochodowego było logiczne. Tam już nie było regularnego, normalnego ruchu dla ludzi, którzy tam mieszkają. Ta ulica służyła głównie jako tranzyt, można było sobie skrócić drogę z miejsca w miejsce. Ponadto w tej chwili przejęliśmy jako instytucja na własność całą kamienicę przy Żmigrodzie, pojawiły się też inne placówki związane z kulturą w mieście. Rzecz jasna takim czynnikiem, który wywołał przychylność prezydenta musiała być też Noc Kultury, kiedy Jarosław Koziara wraz z grupą Piękne Panie zaprezentował na Żmigrodzie instalację świetlną złożoną z podwieszonych nad ulicą sukienek. Wielu mieszkańców Lublina przyszło w to miejsce, które pozornie uważane jest za niezbyt atrakcyjne, niebezpieczne, zasiedlone przez tak zwany margines społeczny. A jeszcze przed Nocą Kultury okazało się, że w głowach kilku aktywistów mieszkających przy tej ulicy urodził się pomysł zamknięcia ruchu i stworzenia strefy spędzania wolnego czasu. Mieszkająca tam dziennikarka Agnieszka Mazuś napisała w tej sprawie do Pieszego Lublina, zebraliśmy się więc w kilka organizacji i zaapelowaliśmy do organów miejskich.
Poszło bardzo gładko, co zdarza się w Lublinie niezbyt często.
A.B.: – Przede wszystkim uważam, że Lublin ma dobrego prezydenta. Wydaje mi się, że wyważył wszystkie argumenty – tak logistyczne i transportowe, jak i społeczne – i okazało się, że zamknięcie tej ulicy dla ruchu jest logiczne. Nie było chyba co czekać. A jeśli byłoby więcej czasu, to mogłyby pojawić się jakieś grupy szukające negatywnych argumentów. Okazało się jednak, że zamknięcie tej ulicy nie wpływa zupełnie na poruszanie się po mieście. Więc gratulacje dla Pana prezydenta za szybką decyzję. Ale to naprawdę był logiczny wniosek z tego, co ostatnio dzieje się przy Żmigrodzie – jesteśmy my, są Warsztaty kultury, jest pracownia Lub Design na samym końcu ulicy, więc zdecydowanie są osoby, które będą o to dbać.
Ale jakieś głosy przeciw też były, takie “lobby samochodowe“.
A.B.: – Taksówkarze na przykład negowali tę ideę, bo często sobie skracali tamtędy drogę. Ale przecież dokładnie czterysta metrów dalej jest zwyczajny zakręt, więc ten skrót nie musi istnieć. Byli też pojedynczy ludzie, którzy też lubili tędy przejeżdżać…
Ale wydaje mi się, że oni sobie skracali drogę, ale ta ulica nie pokazywała żadnego innego potencjału, nie miała ważnej społecznej funkcji. Dopiero te przemiany, które państwo rozpoczęli nadały jej znaczenie, można z niej w pełni skorzystać, nie tylko skracając sobie drogę.
A.B.: – Tak, ta inicjatywa jest też dobrą kontynuacją miejskiego projektu Pieszego Lublina, zachęcającego do spacerowania po mieście. Chodzi o przedłużenie tych obszarów Starego Miasta i deptaka, terenów bardzo turystycznych. Wchodząc w dalsze uliczki możemy poszerzać miasto, poszerzać możliwości miasta, również mieszać ludzi, nie tworzyć getta. Bo ludzie, którzy wchodzili w ulicę Żmigród, kiedy powiesiliśmy tam te lampiony, przestawali się jej bać.
To były zresztą bardzo niewielkie zmiany. Nie potrzeba było dużo, by zaprosić w tę przestrzeń ludzi, tam nie wyrosły nagle piękne biurowce ze szkła i stali.
A.B.: – Dokładnie. Nie trzeba wielkich zmian. To jest taki proces psychologiczny, który widzieliśmy też przy porządkowaniu podwórka Domu Słów. Kiedy włączymy lokalną społeczność w działanie, pozwolimy im coś stworzyć, to oni nie pozwolą, by ktoś to zniszczył. Mieszkańcy w 99 % byli za zamknięciem ulicy dla samochodów. Okazało się, że udało się im wspólnie coś osiągnąć.
Nie było takiego podziału na ludność rdzenną i napływową? W ostatnich latach Żmigród uzyskał chyba taką reputację fajnego zakątka blisko centrum, gdzie lokale są tanie i można się przeprowadzić. Stąd też trochę nowych ludzi. Nie było takiego rozdźwięku?
A.B.: – Wydaje mi się, że nie. Było kilka osób starszych, które niechętnie podchodziły do pomysłu, mówiąc, że: "No wie pani, będą nam tu siedzieć pod oknami teraz, co to będzie…”. Ale z drugiej strony przecież ściany kamienic pękają od transportu, hałas samochodów jest o wiele bardziej uciążliwy, nie można spokojnie przejść przez jezdnię. Zawsze można szukać jakichś negatywów, ale nie było żadnego wyraźnego protestu. Ludzie się naprawdę cieszą. Pierwszego lipca, gdy ulica była zamykana dla ruchu zrobiliśmy spontaniczną akcję, na której zresztą zjawił się też prezydent Żuk. Zwyczajnie wynieśliśmy to, co na co dzień robimy na ulicę, wyszliśmy ze swoją sztuką na zewnątrz. Było trochę ludzi, pojawiło się sporo przechodniów. To jednak była akcja symboliczna, specjalna, nie zachowujemy się tak na co dzień. Obecnie musimy skupić się na tym, by coś w tej przestrzeni zaproponować. Prezydent na to czeka, my musimy podjąć decyzje, to też na pewno będzie współpraca z mieszkańcami i miastem, trzeba to zrobić wspólnie.
A czy to ma być taka przestrzeń powstała w odpowiedzi na to, co dzieje się na deptaku przy Krakowskim Przedmieściu? Wydaje mi się, ąe to przestrzeń już dość mocno skomercjalizowana, państwo chcą iść w inną stronę. Coś podobnego powstało też np. w Łodzi, przy ulicy Piotrkowskiej jest tez Off Piotrkowska, która stanowi ofertę dla osób poszukujących czegoś więcej innego
A.B.: – Tak, tam jest świetny klimat, i zadbano też o to, żeby nawet lokale komercyjne mają odpowiedni charakter. To nie są kebabiarnie czy sklepy monopolowe. Mam wrażenie, że ta przestrzeń jest świetnie zaprojektowana, że ma taki specyficzny, offowy charakter. Liczę, że tutaj też tak będzie. Na Żmigrodzie mamy też sporo artystów, to jest taki “nowy narybek”. Ludzie kultury, ludzie sztuki, muzyki, różnych obszarów twórczych. Są też osoby zajmujące się swoją działalnością przedsiębiorczą. Być może uda się to uregulować planem zagospodarowania przestrzennego. Bo Krakowskie Przedmieście jest już deptakiem typowo turystycznym. To samo dzieje się w wielu miastach Europy. Widać, że tam jest inny klimat, również porównując to, co dzieje się na Starym Mieście z deptakiem. Sama prawie już tam nie bywam.
Tak na koniec powiedzmy jeszcze, co się będzie działo w najbliższej przyszłości. Ale jeśli chce pani jeszcze wybiec dalej, trochę pomarzyć, to oczywiście zachęcam.
A.B.: – Chcemy już w tym roku stworzyć tam przestrzenie wypoczynkowo-spacerowe, jak również wprowadzić zieleń i ławki. Oczywiście one korespondowałyby z tym, co my robimy, przyjęłyby formę wielokulturowego alfabetu. Z racji naszej działalności chcielibyśmy również zaakcentować wątki książki, czcionki, pokazać, że to miejsce dobre dla literatury. W wakacje natomiast będziemy prowadzić akcje dla dzieci i młodzieży oraz warsztaty w oparciu o nasz stały program. Wiem, że są plany miejskiego ogrodu społecznego, gdzie chętni mieszkańcy dostawaliby kilka metrów własnej ziemi pod uprawę, byłaby również kuchnia społeczna. To jest pomysł osób z pracowni Lub Design. Na pewno będą również propozycje mieszkańców. Będziemy działać razem i inspirować się wzajemnie, i to może być naszą siłą. Fajnie byłoby, żeby ta ulica miała swój rys i charakter, by pozostała taką twórczą, artystyczną przestrzenią. W końcu dzięki artystom mogła na samym początku zaistnieć w świadomości lublinian.
Źródło: lublin.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.