Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– KDS ds. Ochrony Dziedzictwa Kulturowego nie ma łatwego zadania. Horrendalne ceny warszawskich działek, ignorancja inwestorów i biurokracja to główne bolączki osób, które domagają się poszanowania zabytków. W Warszawie żeby cokolwiek załatwić, potrzeba bardzo wiele cierpliwości – mówi Paulina Sikorska, członek zarządu Towarzystwa Urbanistów Polskich i przewodnicząca KDS.
"W siedzibie Towarzystwa Urbanistów Polskich nawet herbata w szklankach z koszyczkiem naciąga beznadzieją. Przykurzone zasłony, rozeschnięte szafy, sosnowe biurko z wyślizganym blatem, na biurku telefon z tarczą […]": pisał o budynku, w którym mieści się TUP Filip Springer w swojej słynnej "Wannie z kolumnadą", opowieści o polskim (nie)ładzie przestrzennym.
Reklama
Nie ma koszyczków, są filiżanki
– Springer trochę przekoloryzował, bo koszyczków na szklanki do herbaty nie ma już od dawna. Są filiżanki. Ale fakt jest taki, że wszystko wyglądało tam nieciekawie. W końcu dwa tygodnie temu ruszył poważny remont i w tej chwili nie mamy za bardzo gdzie się podziać – mówi Paulina Sikorska, tłumacząc, dlaczego za miejsce spotkania wybrała gwarną kawiarnię.
Paulina Sikorska jest przewodniczącą KDS ds. Ochrony Dziedzictwa Kulturowego przy Biurze Stołecznego Konserwatora Zabytków oraz członkiem zarządu Towarzystwa Urbanistów Polskich. W KDS-ie działa od jego założenia w 2009 roku. Jak mówi, jest to specyficzna komisja, gdyż przychodzi na niej grupa osób, które posiadają ogromną wiedzę i są pasjonatami tego, co robią, które działają stale i od zawsze, bardziej ideologicznie, a nie jednorazowo. Podchodzą zatem do tego, co robią bardzo emocjonalnie. Z drugiej strony część organizacji, która przychodzi na KDS, zjawia się po to, by załatwić jakąś sprawę, która wiąże się z ich bezpośrednim otoczeniem, czy budynkami, a po jej załatwieniu znikają.
Burzliwe początki
W takim gronie początki były bardzo trudne. Na spotkania przybywały organizacje, które chciały załatwić pewne interesy i myślały tylko o korzyściach, jakie mogą z KDS-u wyciągnąć. Spotkania były wówczas bardzo emocjonujące.
– Uczyliśmy się rozmawiać i zaczęliśmy rozumieć, że jednak w pewnym zakresie mamy wspólne interesy. Te rozmowy były potrzebne. Jednak przez pierwsze półtora roku w ogóle nie pracowaliśmy merytorycznie, tyko kłóciliśmy się, kto ma rację – wspomina Paulina Sikorska.
W 2010 roku nastąpiły zmiany. Wtedy z pełnienia swej funkcji zrezygnowała ówczesna przewodnicząca, a zastępstwo zaproponowano Paulinie Sikorskiej.
– Zgodziłam się, myśląc, że będzie to trwało pół roku, ale wyszło tak, że mamy 2017 rok, a ja cały czas to robię. Daje mi to wiele radości, ale też kosztuje sporo nerwów – mówi Paulina Sikorska. – Przejście od KDS-u, który jest nie wiadomo o czym, do KDS-u merytorycznego, trochę trwało. Być może sprawę ułatwił mi fakt, że jestem urbanistą, a nie na przykład konserwatorem zabytków – dodaje.
Największym wyzwaniem okazało się znalezienie wspólnego języka i pola współpracy dla organizacji, które walczą o zabytki warszawskie. Gdy to się udało, okazało się, że NGO mają fajne miejsce, w którym można się spotkać w bardzo dużym gronie i porozmawiać. Jest to coś, co bez KDS-u nie byłoby możliwe.
"Szaleńcy" z pasją
W KDS-ie ds. Ochrony Dziedzictwa Kulturowego działa szereg różnych organizacji, nie tylko tych bezpośrednio związanych z ochroną zabytków. Działa tu i Towarzystwo Opieki nad Zabytkami i Stowarzyszenie Ogród Warszawa czy Warszawskie Towarzystwo Muzyczne, które rezyduje w zabytkowym obiekcie, są również organizacje reprezentujące Żoliborz i Ochotę. Jest też Stowarzyszenie Przyjaciół Fortyfikacji, o którym Paulina Sikorska mówi bardzo ciepło.
– To są panowie, którzy zajmują się fortami. Robią to hobbystycznie, ale zarówno KDS, jak i konserwator czerpią z ich wiedzy bardzo wiele, bo jest ona ogromna. A warto zaznaczyć, że nie są to osoby, które na tym zarabiają, natomiast poświęcają swój prywatny czas i pieniądze – podkreśla. – Czasem, gdy wątpię w to, co robię, ich zaangażowanie, bezinteresowna działalność w zakresie, który kochają i którym się pasjonują, motywuje mnie do dalszej pracy – dodaje.
KDS nie jest organizacją i raczej nie podejmuje własnych działań. Na spotkaniach członkowie wymieniają się doświadczeniami i informacjami, uczą się od siebie nawzajem (np. jak stać się stroną w postępowaniu).
– Przyjmujemy stanowiska lub apele, które adresujmy do odpowiednich podmiotów. Przykładowo od początku monitorujemy remont ulicy Miodowej. Wysyłaliśmy szereg pism do wszystkich podmiotów, które są w ten remont zaangażowane i wyszły zalecenia konserwatora, zgodne z naszymi ustaleniami – wyjaśnia Paulina Sikorska. – Walczyliśmy o to, by budynki z Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej były wpisywane indywidualnie do rejestru, bo są one straszliwie niszczone wewnątrz. Wspieramy też słuszne działania poszczególnych organizacji związane z celami działalności KDS. Wspieraliśmy odkopanie Stoczni Czerniakowskiej, które udało się doprowadzić do końca – dodaje.
Zainteresowanie KDS-em, zarówno ze strony urzędników, jak i inwestorów przejmujących zabytki, nie jest wielkie, ale na spotkania regularnie przychodzi konserwator.
– Myślę, że jego obecność na tych spotkaniach, jest tak samo potrzebna nam, jak jemu. A jak przebudowywano Stalownię na Pradze, to Uczelnia Warszawska, która wykupiła ten obiekt, przychodziła do nas, pokazywała plany i rozmawiała z nami – wspomina Paulina Sikorska. – Inną sprawą jest przełożenie efektów tych wizyt na ich dalszą działalność. Był u nas też kiedyś przedstawiciel Ministerstwa. Czasami przychodzą przedstawiciele innych biur np. z Biura Funduszy, w związku z aktualizacją Strategii Warszawa 2030#. Natomiast nie było u nas nigdy żadnego prezydenta. Wiceprezydent Olszewski pojawia się czasem na spotkaniach KDS-u do spraw architektury, ale u nas nie był nigdy – dodaje z żalem.
Niczego się nie udało uratować
Podstawowym problemem, jaki stoi przed KDS-em ds. Ochrony Dziedzictwa Kulturowego jest fakt, że działki w Warszawie są bardzo kosztowne, a inwestorzy, którzy wydają na nie niemałe pieniądze, najczęściej nie są zainteresowani zmianą planów czy dodatkowymi kosztami związanymi z ochroną zabytków. Wyegzekwowanie od nich podjęcia działań w tym kierunku często graniczy niemal z cudem.
Mimo braku spektakularnych sukcesów, przewodnicząca cieszy się tym, co udało się do tej pory osiągnąć.
– Naszym największym sukcesem, z którego jesteśmy dumni, jest to, że ochrona zabytków w ogóle zaistniała w niektórych dokumentach miejskich np. dotyczących współpracy miasta z NGO. Kiedyś konkursy na dofinansowanie różnych działań w zakresie ochrony zabytków, były organizowane przez Biuro Kultury. Organizacje związane z ochroną zabytków startowały do konkursów razem ze wszystkimi kulturowymi projektami. Byliśmy automatycznie na słabszej pozycji, bo jest nas mniej i mamy mniejszą siłę przebicia. Dzięki naszym staraniom od kilku lat konkurs w zakresie edukacji i popularyzacji wiedzy dotyczących ochrony zabytków w Warszawie organizuje Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków – tłumaczy Paulina Sikorska.
Na każdy drobny sukces trzeba jednak mocno zapracować i poczekać.
– W rozliczeniu rocznym wydaje się, że poczynione przez nas działania są bardzo powolne, ale sumując działalność kilku lat, można uznać, że mamy jednak pewne sukcesy i że nasz KDS jest bardzo potrzebny – cieszy się Paulina Sikorska. – Z wszystkiego, co chcieliśmy, by zostało wdrożone zrealizowanych zostanie 50%. Uznaliśmy jednak, że dla tych 50% warto było się trudzić. Nie mamy spektakularnych sukcesów. Większość naszych bitew przegrywamy, na przykład nie udało nam się obronić Parowozowni. Ale sam fakt, że o tym rozmawiamy, i że w świadomości konserwatora problem zaistnieje, jest istotny. Jednak niczego nam się nie udało zablokować ani uratować – dodaje.
"A tu jest Warszawa"
Paulina Sikorska zamieszkała w Warszawie dopiero po studiach, jednak jest ze stolicą bardzo związana. Choć nie wyobraża sobie życia w żadnym innym mieście, dostrzega szereg problemów, jaki stoi tu przed "szaleńcami", upominającymi się o zapomniane lub niszczone zabytki.
– Warszawa jest bardzo trudnym miastem, ale też bardzo wciągającym i fascynującym – mówi. – Trudnym z tego względu, że jest tu bardzo dużo interesów i braku wzajemnego zrozumienia. Z drugiej strony jest tu jednak łatwiej, ponieważ jest duża kontrola społeczna. Jest sporo osób, które się angażują i działają w różnych sprawach. Można szybciej zwrócić uwagę na różne problemy niż w innych miastach w Polsce. Szybciej znaleźć zrozumienie. Są organizacje, które walczą tu o różne rzeczy. Niestety nadal często zderzają się z ogromnym murem, nie tylko urzędników. Czasami ręce opadają, bo wszystko się dzieje bardzo powoli i żeby cokolwiek załatwić, potrzeba bardzo wiele cierpliwości. A przecież nam chodzi o interes nas wszystkich, o dobro wspólne – dodaje.
Jako urbanistka, ubolewa nad faktem, że w Polsce, która przed wojną słynęła na świecie ze swoich szkół urbanistycznych, skutecznie zmarginalizowano tę dziedzinę. Do tego stopnia, że dziś w zasadzie żadna wyższa uczelnia w Polsce nie ma w ofercie urbanistyki jako osobnego kierunku studiów pierwszego czy drugiego stopnia. Polska słynęła kiedyś ze swoich Urbanistów – byli oni znani nie tylko w kraju, ale na całym świecie, gdzie byli doceniani. Mieli ogromny dorobek np. po trzęsieniu ziemi w 1963 opracowywali plan odbudowy Skopje, współpracowali w międzynarodowych zespołach odbudowujących miasta, chociażby w Peru. Wiele znakomitych nazwisk związanych było z Warszawą. Samo Towarzystwo Urbanistów Polskich powstało 94 lata temu właśnie w Warszawie. Ale później uznano, że urbanistyka nie jest ważna. Jej znaczenie bardzo zmalało. Wielu osobom wydaje się, że urbanistyka to architektura. Ale to coś zdecydowanie innego, szerszego. Urbanistyka mówi nie o pojedynczych obiektach, ale o całych kontekstach, o przestrzeni i jej funkcjach i o ludziach którzy w niej funkcjonują. Jest ona bardzo ważna.
Mimo wszystko optymizm
Na szczęście to się zmienia, ciekawość zaczyna w ludziach kiełkować, a niemały udział w tym procesie ma literatura faktu i wydawnictwa specjalizujące się w książkach o przestrzeni i mieście. W ostatnich latach urbanistyka zrobiła się modna. Urbanistyka i planowanie przestrzenne znowu nabierają znaczenia.
– Szkoda tylko, że przyczyną takiego ożywienia jest bardzo zły stan przestrzeni polskiej – smuci się Paulina Sikorska. – Plusem jest to, że bardzo dużo ludzi – zwłaszcza młodych – się tym interesuje. Doszliśmy do punktu, w którym wszyscy zaczęli się interesować i – co ciekawe – dzieje się to oddolnie. Powstaje sporo dobrej literatury, która intryguje tematem nawet laików.
– Oddolna zmiana to nie jedyny promyk nadziei pozwalający patrzeć w przyszłość z nadzieją – podkreśla Paulina Sikorska. – Nie jest tragicznie, można wiele rzeczy zrobić. Fajne jest to, że teraz, na tym etapie życia, spotykam ludzi, z którymi przed laty, jeszcze na studiach, widywałam się na przykład na zebraniach Forum Rozwoju Warszawy. Tam mieliśmy wspólne cele i w podobny sposób myśleliśmy, a teraz okazuje się, że ci ludzie zaczynają obejmować stanowiska, na których podejmuje się decyzje dotyczące przestrzeni warszawskiej. To napawa optymizmem i daje nadzieję. że będzie dobrze. Bo to są fantastyczni ludzie, którzy mogą zmienić wiele spraw na lepsze – dodaje.
Paulina Sikorska - Dr nauk technicznych w specjalizacji planowanie przestrzenne, absolwentka geografii oraz studiów podyplomowych m.in. z zakresu funduszy europejskich, urbanistyki i gospodarki przestrzennej, rewitalizacji miast. Przewodnicząca Komisji Dialogu Społecznego ds. Ochrony Dziedzictwa Kulturowego przy Biurze Stołecznego Konserwatora Zabytków. Skarbnik Zarządu Oddziału Warszawskiego Towarzystwa Urbanistów Polskich. Odznaczona Srebrną Odznaką Honorową TUP. Miłośniczka aktywnego i kreatywnego spędzania czasu wolnego oraz podróży.
Naszym największym sukcesem, jest to, że ochrona zabytków w ogóle zaistniała w niektórych dokumentach miejskich, np. dotyczących współpracy miasta z NGO.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.