BRĘCZEWSKA: Nie zdajemy sobie sprawy z działalności organizacji pozarządowych. My – społeczeństwo, my – urzędnicy. Stąd zapewne, zwłaszcza w wiejskich gminach, marginalizacja ich roli w prowadzeniu działań mających na celu rozwój samorządu i poprawę jakości życia mieszkańców. Brakuje świadomości na temat pracy tych podmiotów oraz możliwości ich wykorzystania. Panuje ogólna niechęć do współpracy, bo są to przedsięwzięcia twórcze, inne, odbiegające od rutynowych działań.
Fasadowość
Zauważyć można faktyczny brak partnerstwa, spójności działań, efektywnego dialogu społecznego. To ustawa narzuciła współpracę, więc musi być. To ustawa narzuciła konsultacje, więc muszą być. I na tym koniec. Nie zagwarantowała żadnych standardów czy jakości. Podejmowane kroki mają najczęściej charakter fasadowy. Jednak dzięki temu nikt nie może zarzucić władzom braku chęci współpracy. Szkoda, że najczęściej z tych spotkań czy konsultacji nic nie wynika poza faktem ich przeprowadzenia. Nie ma żadnego delegowania uprawnień, a ze zgłaszanych opinii czy uwag nie są wyciągane żadne wnioski. W urzędach brakuje systemów wsparcia dla organizacji. Brakuje też rozwoju kompetencji urzędników w zakresie tej współpracy. Organizacje poprzez swoich reprezentantów nie biorą udziału w tworzeniu lokalnych strategii, polityk publicznych, wprowadzaniu nowych rozwiązań i realizacji zadań publicznych, gdyż nikt z ich zdaniem się nie liczy.
Partner czy narzędzie realizacji czyichś celów?
Cóż… Naszych wzajemnych relacji nie można określić mianem partnerstwa. W środowiskach wiejskich organizacje traktowane są w specyficzny sposób. Mimo posiadanych przez nie zasobów, doświadczenia czy specjalizacji, ignorujemy je tak długo, jak to możliwe. Chociaż to one często są pomysłodawcami wielu działań, nie dostrzegamy potrzeby ich realizacji lub staramy się nie dostrzegać.
Organizacja co najwyżej może dostać dotację. I to pod warunkiem, że pracownik odpowiedzialny za współpracę umieści zadanie w planach gminy na kolejny rok. Pod warunkiem, że skarbnik, przygotowując budżet, umieści zadanie wraz ze środkami w projekcie budżetu. Pod warunkiem, że radni uchwalą plany na kolejny rok w postaci uchwały budżetowej.
W gminach wiejskich środki te są… jakieś. Nie ma co porównywać z większymi miejscowościami. Organizacja ma brać to, co się jej oferuje, zadanie wykonać świetnie i… czuć wdzięczność, że w ogóle coś dostaje.
Rutyna
Czasami zapominamy, że prawo ma między innymi zapewnić pewną konkurencyjność sposobów realizacji zadań. Stąd zapewne nazwa „konkurs”. Ale bardzo często zdarza się, że konkursy „wygrywają” zawsze te same podmioty. Nie zawsze „wygrywa” wtedy oferta najlepsza. Wygrywa… wygoda. I oby nie nastąpiła zmiana urzędnika, bo raptem okazuje się, że ktoś, kto zawsze dostawał, nie dostał ani grosza. Zaczyna się procesja radnych, telefony, wyjaśnienia, przesłuchania. Bo i co z tego, że oferta niekonkurencyjna? Przecież zawsze ją składał, od kilku już lat i było dobrze. Obie strony zapominają, czemu ma służyć konkurs. Przez lata obowiązują te same zasady. Przez lata organizacja składa zawsze takie same oferty. A czy można coś zrobić ciekawiej, inaczej, taniej…? To już inne pytanie.
Nie ma partnerstwa, ale – co gorsze – nie ma zaufania ani kreatywności. Można coś zrealizować inaczej, bez procedury dotacji, ale natrafiamy na mur nie do przebycia. I winę za to ponoszą osoby decyzyjne. Bo gdy nie ma chęci współpracy czy partnerstwa u tych osób (wójtowie, burmistrzowie, prezydenci, kierownicy czy dyrektorzy departamentów, referatów czy samodzielnych jednostek) organizacja, nawet mając poparcie urzędnika, nie zmieni niczego i niczego nie osiągnie. Co najwyżej się zniechęci i zaprzestanie prób jakiejkolwiek współpracy. Ale może i o to chodzi?
O współpracy z organizacjami w moim samorządzie mówi się „duperszwance”. Akceptowane są postawy „nie będę z nimi współpracować, bo to pracochłonne”, „nie będę tego robić, bo tego nie lubię i mi dużo czasu zajmuje”. Dlatego, moi drodzy, droga do współpracy, ale pojmowanej jako prawdziwa i pełna współpraca, z wzajemnym szacunkiem, respektowaniem opinii, nielekceważeniem problemów i fachowej wiedzy, jest jeszcze daleka. Nawet bardzo daleka. Model demokracji przedstawicielskiej jeszcze długo pozostanie modelem.
Zapominamy, że trzeci sektor, przez urzędników chętnie lekceważony, to nie tylko odbiorca pieniędzy. To ekspercka wiedza i unikalne zdolności.