Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Zajęli II miejsce w plebiscycie Stołeczne Społeczne serwisu warszawa.ngo.pl w kategorii miejsce z doświadczeniem. Stowarzyszenie Parkour United to grupa młodych zapaleńców, która na Ursynowie stworzyła wyjątkowe miejsce integrujące warszawiaków wokół idei parkour.
Warszawa.ngo.pl: Parkour kojarzy się z ekstremalnym, nawet niebezpiecznym sportem miejskim. Teraz dostajecie nagrodę za wartość społeczną. Skąd się ona bierze?
Adam Szymczyk, Stowarzyszenie Parkour United: – Od samego początku parkour miał ważny wymiar społeczny. Jako metoda treningowa, polegająca na pokonywaniu przeszkód w otoczeniu, był nastawiony na budowanie społeczności. W latach 80. we Francji, gdzie parkour się narodził, dyscyplina ta była na tyle interesująca, że wokół niej tworzyła się wielokulturowa społeczność na przedmieściach miast. Ludzie różnych wyznań i kolorów skóry stworzyli pewną dyscyplinę opartą nie tylko na fizyczności, ale też na kryteriach mentalnych – czyli pomagania sobie zamiast rywalizacji, współpracy, wzajemnego nakręcania się, by stać się lepszym. Chodziło w tym zawsze o wyznaczanie sobie indywidualnych celów.
Kamil Dołowski, Stowarzyszenie Parkour United: – Parkour to sport, choć wyłączony jest z niego element rywalizacji. To najważniejsze kryterium, od którego się zaczęło. Jeśli się wyłączy rywalizację, ludzie zaczynają ze sobą współpracować. Na horyzoncie ludzi trenujących parkour nigdy nie było żadnych zawodów, w których musieliby współzawodniczyć, by pokazać, że są sprawniejsi, szybsi, lepsi technicznie. W parkourze tego nie ma. Ludzie pomagają sobie. To pomoc już na poziomie treningowym, na dawaniu wskazówek. Dzieje się to o wiele szybciej niż w innych sportach. Nawet podróżując za granicę, szukam ludzi związanych z parkourem. Wiem, że oni mnie przyjmą, będę czuł się u nich bezpiecznie, będę mógł im zaufać. Tak się dzieje, kiedy jeżdżę po świecie. W Akademii Parkour United takie więzi się rodzą, zacieśniają.
Mekką warszawskiej społeczności parkourowców jest Ursynów?
K.D.: – Jestem jednym z prekursorów. Zacząłem trenować w 2004 roku. Nie było wtedy Youtube’a. Było mało materiałów na ten temat, żadnych serwisów, forów internetowych. Wówczas funkcjonowało też określenie „streetclimbing” – to była alternatywna nazwa dla tego sportu. Wszystko zaczęło się na Ursynowie, bo tu odbywały się pierwsze regularne treningi. Już po pierwszym wpadliśmy na pomysł, by spotykać się regularnie w soboty. Jeśli ktoś chciał sprawdzić, co to jest parkour, to wiedział, że w sobotę o 11.00 na parkingu za Multikinem przy stacji metra Imielin można się mu przyjrzeć. Tak to trwało wiele lat.
Minęło kilka lat i pomyśleliście o założeniu organizacji.
K.D.: – Ostatnio mieliśmy przyjemność jako organizacja wypowiadać się na jednym ze zjazdów dotyczących parkour. Pokazaliśmy tam ścieżkę rozwoju: od momentu spotkania ze sportem do momentu, kiedy kierujemy super-rozwiniętą organizacją. Chcieliśmy pokazać, gdzie znajdują się różne grupy w Polsce, gdzie są największe bariery rozwoju. Duże znaczenie miało w tej prezentacji zaznaczenie chwili stworzenia organizacji pozarządowej, a później tworzenia na tej bazie przedsiębiorstwa, co jest nieuniknione, bo III sektor jest uzależniony od finansowania zewnętrznego, dotacji. Natomiast jeśli ktoś chce się rozwijać, musi się usamodzielnić. Chodziło w tym o nakreślenie drogi – kiedy zaczynamy trenować określoną dyscyplinę, potem szukamy partnera do treningów, tworzy się grupa, potem inne i te grupy tworzą wspólnie jeszcze coś innego. Taka jest historia Warszawy. Grupy powstawały, rozpadały się, powstawały kolejne. W końcu któraś wpadła na to, że brakuje jej siły przebicia, silnego głosu, bo nie była traktowana poważnie.
A do tego parkour kojarzy się z czymś nie do końca legalnym.
A.S.: – Często podczas rozmów rzeczywiście pada zdanie, że parkour jest nielegalny albo niebezpieczny. Jesteśmy świadomi tego, jaki jest wizerunek tej dyscypliny sportu. Został on w ogromnej mierze wykreowany przez media i filmy pokroju „Yamakasi” czy „13 dzielnica”, w których bohaterowie używali parkouru do pokonywania przeszkód w przestrzeniach miejskich, np. dachów wieżowców. Parkour to w istocie zestaw kilkunastu technik, które pozwalają na utrzymanie bardzo dobrej kondycji fizycznej osobom w różnym wieku i o różnej sprawności, które można ćwiczyć naprawdę wszędzie, począwszy od lasu po tereny miejskie. Nie zgadzamy się z opinią, że to sport dla wariatów. Proponujemy np. jedyną w Polsce akademię parkour dla dzieci, gdzie prowadzimy zajęcia na specjalnych, miękkich przeszkodach z asekuracją. Proponujemy dzieciom i młodzieży inny sposób patrzenia na aktywność ruchową, pamiętając, jak kiepski bywa poziom zajęć wychowania fizycznego w polskich szkołach, albo jak dużym problemem wśród dzieci jest otyłość.
K.D.: – Rozmawiamy z Akademią Wychowania Fizycznego o otwarciu kierunku trenera parkour – byłby to krok w kierunku legalizacji tej aktywności w Polsce. Nie byłby to trener skakania przez murki, ale instruktor ogólnorozwojowej aktywności sportowej, która pozwala każdemu, niezależnie od wieku, stawać się sprawniejszym. W AWF-ie chcemy stworzyć obiekt badawczo-rozwojowy, rodzaj parkour parku. Jego powstanie to kwestia czasu. Jako organizacja chcemy iść na przekór tym stereotypom, które są powszechne w społeczeństwie. Jesteśmy w stanie przekonać ludzi, że parkour to coś więcej.
Czy w Warszawie działa więcej organizacji, które zajmują się parkourem?
K.D.: – Dogadaliśmy się z różnymi grupami w Polsce i połączyliśmy się w jedną organizację. W ślad za nami poszły inne. Wrocławska konferencja to było już kolejne spotkanie po podobnym wcześniej w Warszawie. Epicentrum rozwojowo-organizacyjne jest jednak w Warszawie. Integrowanie różnych grup to dobry kierunek, by silniejszym głosem coś więcej osiągnąć. Kiedy zarejestrowaliśmy organizację, mogliśmy pójść do urzędu, oświadczyć, że jesteśmy stowarzyszeniem, które przychodzi z projektem i drzwi nie zamykały się przed nami tak często. Zdaliśmy sobie sprawę, że możemy więcej. Formalnie istniejemy od 2011 roku, nieformalnie od 2007 roku, trenujemy od 2004. Sporo czasu zajęło nam zarejestrowanie stowarzyszenia. Mieliśmy jedną nieudaną próbę. Jako dzieciaki składaliśmy wnioski, które nie zostały przyjęte. W Polsce jest kilka organizacji zajmujących się parkourem, ale nie wszystkie są aktywne. Część po prostu została założona w trendzie zakładania NGO-sów. Ludzie tworzyli organizacje, ale nie wiedzieli, co robić potem i teraz wegetują. Prężnie działają trzy w różnych częściach Polski. Wspólnie czasem realizujemy projekty, przecieramy szlaki w różnych kwestiach.
Ile osób w Warszawie przeszło przez Wasze ręce?
K.D.: – Dotąd w Akademii Parkour United uczestniczyło 3-4 tysiące osób. Nie mówię tu tylko o zajęciach na Ursynowie, ale wspólnych działaniach z różnymi organizacjami, takimi jak Caritas, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci.
A.S.: – Szukamy różnych grup odbiorców. Wciąż zastanawiamy się, jak rozszerzyć ofertę. Prowadziliśmy zajęcia w różnych częściach Warszawy, z młodzieżą dotkniętą problemami wychowawczymi. Zastanawiamy się nad otwarciem kolejnych akademii dla dzieciaków. Chcemy możliwie najszerzej otwierać tę dyscyplinę w ciekawy i bezpieczny sposób.
Jak układa się współpraca z urzędnikami w Warszawie?
K.D.: – Współpraca układa się różnie. Niektóre drzwi otwierają się szeroko, niektórzy urzędnicy cierpliwie podchodzą do naszych inicjatyw, a są one bardzo alternatywne, nietypowe. Często jednak spotykamy się też z jakimś rodzajem strachu, dystansem, dlatego że urzędnicy do końca nie wiedzą, co to jest, czy to jest bezpieczne, czy będzie dobrze odebrane, czy można to ubrać w cele, które są narzucane z góry. Z urzędem dzielnicy Ursynów współpraca układa się nam świetnie. Program parkouru będzie wpisany w akcję „Zima w mieście”. W niektórych dzielnicach po 10 minutach rozmowy ktoś mówi do nas: „przedstawiacie superpomysły na projekty, chcielibyśmy Wam pomóc, ale przyjdźcie, jak już je zrealizujecie, to wtedy się pochwalimy, że je zrobiliście”. Czasem nie jest przyjaźnie, ale w niektórych dzielnicach podpowiadają nam, co zrobić lepiej, żeby wpisać się w ich ramy działań.
A.S.: – Nasza długofalowa strategia zakłada rozwijanie nie tylko sceny parkour, ale też wspieranie innych dyscyplin sportowych. Wielu z nas ma za sobą jakieś doświadczenia związane z innymi sportami miejskimi, np.: deskorolką, rolkami, breakdance’em, sztukami walki. Zależy nam również na przełamywaniu stereotypów dotyczących innych dyscyplin. Jesteśmy otwarci na współpracę, zwłaszcza w sferze sportów miejskich.
Teraz znajdujemy się w szkole przy ulicy Koncertowej 4. Dlaczego akurat tu działacie?
K.D.: – Jesteśmy w tej szkole, bo jest ona bardzo przyjazna. Kilkoro członków naszego stowarzyszenia chodziło do niej. Szkoła udziela nam sali odpłatnie, ale na dobrych warunkach. Udało nam się pozyskać sponsora, który zakupił nam część przeszkód. To miejsce ma swoją historię. Tu zaczęliśmy działać na większą skalę, tu była pierwsza sala do parkouru w Polsce. To miejsce sentymentalne.
Czy działacie w jakiejś polskiej lub międzynarodowej federacji organizacji związanych z parkour?
K.D.: – W Polsce federacji jeszcze nie ma. Dążymy do tego, żeby powstała. Będziemy przecierać kolejne szlaki. Dzięki federacji będziemy mieć większą siłę przebicia. Jesteśmy czołową polską organizacją i współpracujemy z podobnymi na świecie. W 2012 przeprowadziliśmy pierwszy w Polsce kurs instruktorski dla trenerów wspólnie z organizacją Parkour Generations z Anglii, która działa na arenie międzynarodowej. Współpracujemy też z organizacją KRAP z Włoch. Pomagamy sobie nawzajem.
Komu chcielibyście najbardziej podziękować?
A.S.: – Chciałbym podziękować wszystkim osobom, które na nas głosowały. Postaramy się jeszcze lepiej spełniać oczekiwania, które wiele osób w nas pokłada.
K.D.: – Chciałbym też podziękować wszystkim osobom, które tworzą Stowarzyszenie Parkour United. W organizacji, wiadomo, są członkowie. Natomiast u nas jest jeszcze grupa specjalna. Są artyści i trenerzy, którzy też wkładają dużo pracy. Jest też grupa „core”, czyli rdzeń organizacji składający się z 12-15 osób. Ta grupa zmienia się co kwartał. To właśnie efekty ich ciężkiej pracy widać teraz.
www.parkourunited.pl
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.