Parada Równości zatrzymała budowę metra!
Budowa drugiej linii metra w sobotę na pewien czas stanęła. Budowniczowie przerwali pracę i podziwiali Paradę Równości. W sobotę przeszła przez Warszawę po raz dziesiąty
Parada szła spod Sejmu ulicami Matejki, Piękną, Kruczą, Al. Jerozolimskimi, Marszałkowską na pl. Bankowy. Przychodnie przystawali, wyglądali z okien, fotografowali, niektórzy machali. Zdjęcia robiła pani Iwona, lat 60. -Przyjechałam z Mokotowa, żeby to zobaczyć. Zawsze w telewizji oglądałam. Jest kolorowo, wesoło. Nie żałuję, że przyjechałam. Ale o postulaty to niech mnie pan nie pyta, nie znam się - stwierdziła.
Jak co roku były platformy z muzyką. Był wielki transparent: "Chcemy ustawy o związkach partnerskich, a nie spółki cywilnej", a także mniejsze bardzo różne transparenty, np. "W Unii żony, w Polsce przyjaciółki", "Adoptujemy cały świat", "Nie! Dupy nas nie bolą". Kilka osób niosło gigantyczną tęczową flagę. Były też tęczowe kapelusze i peleryny, także tęcze namalowane na policzkach.
W paradzie szły też rodziny z małymi dziećmi.
- Chcemy wesprzeć przyjaciela, który jest gejem. Wszyscy powinni mieć równe prawa i równe obowiązki - mówili Ewa i Michał Chmiela. W wózku, do którego były przyczepione tęczowe baloniki, siedział ich synek - 2,5 - letni Franio. Ewa: - I jesteśmy za prawem do adopcji dzieci dla par homoseksualnych. Bo ważna jest dojrzałość ludzi, a nie ich orientacja.
Inna para - Magda (w szóstym miesiącu ciąży) i Piotr: - Jak widać, nie mamy obrączek. Ustawa o związkach partnerskich jest też szalenie istotna dla nas. Dlatego idziemy. A przy okazji uczymy nasze maleństwo tolerancji od samego początku.
Kiedy parada przechodziła przez skrzyżowanie Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, budowniczowie II linii metra przerwali pracę. - No, niestety, mamy nieodpowiedni strój na tę imprezę - śmiali się. Drag queens w butach na wielkich koturnach słały im całusy.
- To nie jest parada tylko gejów i lesbijek. To jest parada tych, którzy chcą żyć w otwartym, kolorowym kraju - mówiła cyklistka Katarzyna Batko-Tołuć. - Ja chcę, by Polska taka była. Dlatego tu idę.
Grzegorz na swoim transparencie napisał: "Żądam polskiego przekładu Biblii bez homofobicznych przekłamań". - Jestem wierzącym chrześcijaninem, kocham Boga. Porównałem przekłady Biblii sprzed stu lat i dzisiejsze. Różnica jest ogromna - przekonywał.
Na jednej z platform machał do tłumu ubrany w biskupie szaty Szymon Niemiec. Nie było to jego przebranie. Niemiec jest dziekanem Zjednoczonego Kościoła Chrześcijańskiego, który powstał w USA i dopuszcza śluby gejów i lesbijek.
Tylko na samym początku i na końcu parady były grupy protestujących. Pod Sejmem protestowali narodowcy. Krzyczeli "Pedały idźcie się leczyć", "Kto nie skacze razem z nami, ten pedałem". Stracili rezon, kiedy uczestnicy parady odśpiewali przed wymarszem "Mazurka Dąbrowskiego". Na trasie przemarszu było spokojnie, bo policjanci nie dopuszczali radykałów. Dopiero na pl. Bankowym czekał na Paradę Równości Sławomir Zakrzewski z Ruchu Suwerenność Narodu Polskiego z kilkoma zwolennikami. Mieli krzyż, obraz Chrystusa, kropidło i plastikowe wiadro z "wodą poświęconą przez księdza proboszcza". - Spóźnialscy, co się tak wlekliście. Czekamy już tu na was kilka godzin - krzyczał przez megafon Zakrzewski i machał kropidłem. Większość nie zwracała na niego uwagi.
Na pl. Bankowym zaczęła się zabawa przy rytmach elektronicznej muzyki w Miasteczku Równości. Organizatorzy szacują, że w paradzie wzięło udział 4-6 tys. uczestników. Dla porównania tego samego dnia na Europride w Rzymie maszerowało według różnych szacunków kilkaset tysięcy osób, a według samych organizatorów pół miliona.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna