W wyniku ubiegłorocznej nowelizacji Ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy wprowadzono mechanizm pozwalający na aktywizację i integrację dla osób długotrwale bezrobotnych – zwykle bez prawa do zasiłku i mających problemy społeczne.
III profil pomocy osobom bezrobotnym przyznawany jest ludziom wykluczonym z rynku pracy, długotrwale bezrobotnym, w większości korzystającym ze wsparcia ośrodków pomocy społecznej (OPS). Dla części z nich to traumatyczne przeżycie – chcieliby znów pracować, być pożyteczni dla społeczeństwa, odzyskać poczucie własnej wartości. Dla innych to świadomy wybór: brak wysiłku pracy i życie na relatywnie niskim standardzie (z różnych świadczeń i źródeł pomocy), albo też funkcjonowanie na przyzwoitym poziomie przy zatrudnieniu na czarno i ze świadczeniami zdrowotnymi sponsorowanymi przez Fundusz Pracy (FP). Program Aktywizacja i Integracja (PAiI) ma części z tych osób dać szansę na wejście na rynek pracy – jednak swoją skuteczność może on wykazać przede wszystkim w przypadku tej pierwszej grupy.
Na historycznym Śląsku (obejmującym województwa śląskie, opolskie i dolnośląskie) niektóre urzędy pracy postanowiły jeszcze w ubiegłym roku zmierzyć się z nowym Programem. Do pionierów takich działań należał Powiatowy Urząd Pracy w Legnicy, który zdecydował się na realizację PAiI we współpracy z Fundacją Eudajmonia (PUP mogą uruchomić program we współpracy z organizacjami pozarządowymi lub z OPS). Fundacja ta jako jedyny oferent podjęła się pracy z osobami wykluczonymi z rynku pracy zgodnie z określonymi w programie zasadami.
Temat podjęto ostrożnie, trochę na zasadzie testu: w programie wzięło udział około 10 osób. Nieprzypadkowo: liczebność grup na poziomie 10 osób lub wielokrotności tej liczby nieco narzucają zapisy Ustawy poprzez sztywne określenie kwoty wynagrodzenia dla trenera pracującego z dziesiątką bezrobotnych. Tymczasem w Legnicy jeden z uczestników z przyczyn niezależnych się wycofał, a jeden doszedł do Programu później. Chyba tylko Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS) wie, jak w podobnych sytuacjach porachować liczbę osób biorących udział w programie…
Grupa ta brała udział w zajęciach łączących prace społecznie użyteczne z warsztatami służącymi integracji. – Uznaliśmy, że najbardziej skuteczne działania integracyjne to poradnictwo psychologiczne i warsztaty trenerskie dotyczące motywacji i skuteczniej realizacji celów. I taki program realizowała fundacja – komentuje Monika Chocholska, koordynatorka projektu PAiI w PUP w Legnicy. Zajęcia, zgodnie z zapisami Ustawy, realizowany był grupowo i okazało się, że ten model jest chybiony. – Po zakończeniu pierwszego projektu uznaliśmy, że przynajmniej część działań powinna być prowadzona indywidualnie, a dopiero później grupowo – komentuje Monika Chocholska.
Organizacja zmierzyła się z problemem wcześniej nie znanym. – To była grupa wymagająca wsparcia kompleksowego, natomiast to urząd decydował o tym jakie formy wsparcia mamy zapewnić. W ogłoszeniu konkursowym pojawiły się konkretne wymagania. Chodziło o działania psychologiczne, ponoszące motywację, skłaniające do realizacji celów. I w tej formule projekt został zrealizowany – mówi Anna Puławska-Rodzik, prezeska Fundacji Eudajmonia.
Komentarz brzmi uspokajająco, ale – jak przyznaje prezeska – zaplanowane zajęcia nie były łatwe ani do zorganizowania, ani do prowadzenia. To m.in. problem pojęciowy: informacja o wsparciu przez psychologa wywoływała niepokój uczestników, którym kontakt z psychologiem lub psychiatrą kojarzy się pejoratywnie. – Zajęcia były prowadzone przy dużym oporze grupy. Tym bardziej, że uczestnicy przed rozpoczęciem projektu nie wiedzieli z czym będą mieli do czynienia – zwraca uwagę Anna Puławska-Rodzik.
Drugi kłopot to zdefiniowanie zajęć tylko jako grupowych, podczas gdy problemy uczestników są bardzo zróżnicowane i, zdaniem szefowej Fundacji Eudajmonii, lepiej byłoby przynajmniej część zajęć prowadzić w trybie indywidualnym – co pokrywa się z refleksją przedstawicielki urzędu. Niemniej warsztaty przebiegły zgodnie z planem i wszystkie osoby, które miały je ukończyć – zrobiły to. – Osiągnęliśmy wszystkie cele wskaźnikowe – informuje Anna Puławska-Rodzik. Ale nie tylko o takie cele chodzi. To także kwestia przywracania do społeczności osób wykluczonych, na czym szczególnie zależy ludziom z NGO takich jak Fundacja Eudajmonia.
Zgodnie z zapisami Ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (rozdział 12a), Program Aktywizacja i Integracja (PAiI) może być realizowany „przez powiatowy urząd pracy we współpracy z ośrodkiem pomocy społecznej lub podmiotami prowadzącymi działalność statutową na rzecz integracji i reintegracji zawodowej i społecznej osób zagrożonych wykluczeniem społecznym lub przeciwdziałania uzależnieniom i patologiom społecznym, zgodnie z przepisami o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie”. Oznacza to, że organizacja pozarządowa prowadząca podobną działalność i rozważająca zaangażowanie się w program NIE MUSI mieć statusu agencji zatrudnienia – tak jak ma to miejsce w przypadku starań o zdobycie kontraktu w ramach tzw. małego (artykuł 61b) i dużego zlecania (rozdział 13c Ustawy). |
Jeśli urząd w Legnicy przeprowadził niejako pilotaż testując możliwości PAiI, to w Nysie urząd pracy zdecydował się do maksimum wykorzystać możliwości programu. Przeprowadzono go dla 104 osób, co prawdopodobnie jest zeszłorocznym rekordem (MPiPS ma tu wprawdzie inne dane, ale pomijają one Nysę). To też był rodzaj eksperymentu, tym jednak razem kierownictwo urzędu zdawało sobie sprawę, że zbyt mała liczba uczestników może zniechęcić NGO-sy. Całkowity koszt programu – obejmujący zarówno działania aktywizacyjne jak i integracyjne – wyniósł 92 381 zł.
Sądząc po wynikach, przedsięwzięcie nyskiego urzędu pracy zasługuje na co najmniej wyróżnienie. 20 osób podjęło pracę na otwartym rynku (niedotowaną), a 39 przeszło do profilu II, czyli ponad połowa uczestników poprawiło swój los. Co zaważyło o tym sukcesie?
Po pierwsze, rozsądny wybór uczestników. Wybór losowy z grona osób, którym przyznano III profil pomocy, może łatwo skończyć się porażką, gdyż do programu trafi spory odsetek tych, którym nie zależy na aktywizacji. – W przygotowywaniu projektu brały udział regionalne ośrodki pomocy społecznej, które dobrały uczestników. OPS-y zajęły się ich doborem i pomagały przygotować program działań – komentuje Małgorzata Pliszka, dyrektorka PUP w Nysie.
Po drugie, strzałem w dziesiątkę okazał się wybór na partnera PUP Spółdzielni Socjalnej „Parasol”. To był zresztą jedyny oferent – brak zainteresowania to kolejna bolączka projektów PAiI – co nie zmienia faktu, że spółdzielnia spisała się na medal. – Działalność rozpoczęliśmy niewiele wcześniej niż pojawił się program PAiI. Jesteśmy spółdzielnią osób prawnych, a wielu naszych pracowników ma doświadczenia z bezrobociem i odsunięciem od rynku pracy. Być może dlatego rozumiemy problemy innych osób. To może nie brzmi wiarygodnie, ale o konkursie doniesiono nam na trzy dni przed terminem składania zgłoszeń. Wzięliśmy w nim udział, bo program pokrywał się z naszymi doświadczeniami – opowiada Marzena Głogowska-Szukszto, prezeska Spółdzielni Socjalnej Parasol.
Nawet dla spółdzielni, która wcześniej uratowała upadającą noclegownię dla bezdomnych, PAiI było wielkim wyzwaniem. – W pewnym momencie byliśmy zdruzgotani skalą tego przedsięwzięcia. To przeszło nasze oczekiwania, tym bardziej, że uczestnicy, bezrobotni oddaleni od rynku pracy, to ludzie borykający się z różnymi deficytami i problemami życiowymi – komentuje szefowa Parasola. W grupie z Nysy znalazły się osoby żyjące dzięki pomocy OPS, a przy tym niezwykle roszczeniowe, oczekujące, że dostaną coś za nic. Co więcej, przynajmniej 40 proc. uczestników borykało się lub choć otarło się o alkoholizm. Z drugiej strony, część uczestników było otwartych na warsztaty i prace aktywizacyjne.
Nie wszystkie urzędy pracy zdecydowały się na współpracę z organizacjami pozarządowymi. Nie wszędzie takie organizacje można znaleźć, ale przede wszystkim, co podkreślała prezeska SS „Parasol”, NGO okazały się bardzo mało zainteresowane możliwościami programu i niechętnie przystępowały do konkursów. Przykładem PUP-u, który zdecydował się na realizowanie PAiI do spółki z ośrodkami pomocy społecznej, był urząd z Ząbkowic Śląskich. Do projektu zaproszone zostały OPS w Ziębicach, Stoszowicach i Kamieńcu Ząbkowickim. Zgodnie z zasadami, w takim modelu programu nie jest już on finansowany w 100% z FP, ale 40% musi wyłożyć gminny samorząd lub samorządy.
W ramach zaplanowanych działań OPS-y przeprowadziły grupowe poradnictwo specjalistyczne, warsztaty trenerskie i grupy wsparcia w wymiarze co najmniej 10 godzin tygodniowo. OPS-y zapewniły też wsparcie psychologa – indywidualne i grupowe, wsparcie terapeuty ds. uzależnień, poradnictwo zawodowe – grupowe, porady prawne dla osób bezrobotnych, a także grupy wsparcia – m.in. spotkania z pracodawcami, udział w życiu kulturalnym i społecznym środowiska lokalnego (np. udział w jarmarkach) oraz wsparcie asystenta rodziny i pracowników socjalnych.
W ząbkowickim PAiI uczestniczyły 33 osoby, a koszt działań wyniósł prawie 20 tys. zł, co daje ok. 606 zł na osobę. Do projektu wybrano osoby długotrwale bezrobotne, korzystające ze świadczeń pomocy społecznej. Program ukończyło 30 osób – gdyż jedna w trakcie podjęła pracę, a dwie zrezygnowały z uczestnictwa. – Same świadczenia socjalne – bez odpowiednich kompleksowych programów pozwalających wyjść z grupy marginalnej – nie przyniosą oczekiwanych efektów długoterminowych. Dlatego też podejmowane wspólne działania PUP i OPS będą zmierzać do poprawy sytuacji takich osób na rynku pracy oraz pomagać im w przywróceniu zdolności do podjęcia aktywności zawodowej – dodaje Irena Balikowska, dyrektorka PUP w Ząbkowicach Śląskich.
Dyrektorka zwraca również uwagę na bariery w realizacji projektów PAiI: brak środków w budżecie gmin, brak kadry z kwalifikacjami pozwalającymi na prowadzenie zajęć z uczestnikami programu oraz niedostatki zaplecza technicznego potrzebnego do organizacji warsztatów trenerskich i grup wsparcia. Są więc obszary, gdzie uruchomienie PAiI będzie zależało od OPS-ów i samorządów gminnych. Gdzie indziej z kolei wszystko jest przede wszystkim w rękach organizacji pozarządowych, wśród których nie brakuje profesjonalnych podmiotów pracujących z najtrudniejszymi bezrobotnymi. Na szczęście instrument ten jest elastyczny i pozwala dyrektorom urzędów pracy wybierać skuteczniejszy, bardziej obiecujący model.
Wojciech Kwinta
Źródło: FISE