Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– Racjonalne grantodawanie wygląda dokładnie tak, jak proces inwestycyjny w biznesie. Trzeba wybrać to miejsce, w którym zainwestowany kapitał da największy zwrot. Nasz zwrot z kapitału jest po prostu inny, nie jest finansowy, ale on musi nastąpić – ngo.pl rozmawia z Dyrektorem Programowym Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności – Radosławem Jasińskim.
Małgorzata Łojkowska: Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności realizuje wiele różnych programów grantowych. Jakie są ich elementy wspólne?
Radosław Jasiński: Nasza fundacja od początku swojego istnienia stara się wspierać takie działania, które utrwalają demokratyczne przemiany w naszym kraju, przemiany, które przywróciły znaczenie obywatelowi i jego inicjatywie. Wierzymy, że obywatele najlepiej znają potrzeby i problemy społeczności, których są częścią i że odpowiednio wsparci oraz zorganizowani są w stanie podejmować skuteczne i efektywne działania na rzecz wspólnego dobra. Wachlarz takich działań jest praktycznie nieograniczony, wiec pomni naszych skromnych możliwości, kierujemy uwagę na wyrównywanie szans młodzieży i wspieranie inicjatyw lokalnych – zwłaszcza na obszarach wiejskich i w małych miastach. Nie zapominamy przy tym, że doświadczenia naszego kraju w sferze działań społecznych są już znaczące i mogą służyć jako przykład, model, innym krajom – zwłaszcza tym na wschód od Polski.
Reklama
Jak powstają programy PAFW?
R.J.: – To proces ukształtowany na bazie naszych doświadczeń, który obecnie składa się z kilku elastycznie komponowanych elementów. W pierwszej kolejności staramy się zawsze podnieść naszą wiedzę na temat problemu, który zdiagnozowaliśmy – samodzielnie zbieramy informacje i opinie z różnych źródeł. Następnie korzystamy ze wsparcia ekspertów, którzy stosownie do naszych wskazówek, uzupełniają i systematyzują tę bazę wiedzy, przygotowując materiały, raporty, pomocne w kolejnym etapie prac. Wtedy do współpracy zapraszamy szersze grono teoretyków, a przede wszystkim praktyków aktywnych w danym obszarze. Ten etap prac ma formę warsztatów, w trakcie których staramy się dokładnie zdiagnozować istotę problemu oraz wypracować katalog możliwych do podjęcia działań, jednocześnie oceniając ich zalety, wady, koszty itp. Dopiero taki materiał jest podstawą do decyzji o formie i wielkości naszego zaangażowania.
Przyjęcie takiego sposobu działania było po części efektem konieczności – często stawaliśmy w sytuacji, w której brakowało materiału mogącego posłużyć do racjonalnego projektowania programów. Posłużę się przykładem – na początku naszej działalności zdecydowaliśmy, że będziemy inwestować w edukację młodzieży, szczególnie tej z małych miast i wsi. Poprosiliśmy Ministerstwo Edukacji o informacje na temat istniejących tam barier edukacyjnych – ku naszemu zdziwieniu nie znaleźliśmy takich informacji ani w tym ministerstwie, ani w wielu innych instytucjach, do których się zwracaliśmy. Podjęliśmy wiec z naszymi partnerami pracę, której efektem była lista ponad czterdziestu barier edukacyjnych opisanych, przeanalizowanych i porangowanych.
Jedną z najpoważniejszych barier na liście był brak pozytywnych wzorców osobowych w otoczeniu młodych ludzi mieszkających na wsi. Zaczęliśmy się zastanawiać, jak na tę potrzebę odpowiedzieć. Wpadliśmy na pomysł, że takim wzorcem osobowym może być student – osoba, która ma już na swoim koncie pewien sukces, ale jest na tyle młoda, że może się łatwo komunikować z innym młodym człowiekiem. W ten sposób powstał jeden z naszych programów – „Wolontariat studencki”, w którym studenci – wolontariusze prowadzą w szkołach wiejskich projekty edukacyjne, ale też są żywym przykładem ambicji, aktywności, sukcesu. Przy okazji sami studenci odkrywają często nowy dla nich świat, świat potrzeb społecznych i aktywności społecznej.
Na którym etapie powstawania tej koncepcji dołącza partner?
R.J.: – Staramy się go znaleźć jak najwcześniej. Niektóre programy powstają dzięki interakcji między nami a konkretną organizacją, czy też nawet z jej inspiracji. Zdarzyło nam się także poszukiwanie partnera do wdrożenia programu za pomocą publicznych ogłoszeń. Metody wyboru są różne, ale wymagania są zawsze jednakowe. Wymagamy zdecydowanie najwyższych standardów, dążenia do doskonalenia, stosowania nowoczesnych metod i narzędzi (także tych technologicznych) i dbałości o rozwój programu. Chętnie współpracujemy z organizacjami, które są gotowe prowadzić działania niestandardowo, systematycznie je oceniać, dostosowywać je do potrzeb rynku, a jednocześnie nie iść na żadne kompromisy, jeżeli chodzi o ich jakość. To jest dla nas szalenie ważne.
Programy PAFW to w większości wieloletnie przedsięwzięcia.
R.J.: – Problemy, którymi się zajmujemy, wymagają długiej i systematycznej pracy, jeżeli chcemy doprowadzić do rzeczywistej i trwałej zmiany. Poza tym, jeśli program jest pozytywnie oceniany zarówno przez odbiorców, jak i niezależnych ekspertów, nie ma konieczności dokonywania częstych zmian. Ważne jest jednak, aby w trakcie realizacji programu stale obserwować i na bieżąco analizować jego efekty. To bardzo ważny element grantodawania – nie sztuką jest dać, sztuką jest wiedzieć, jaki efekt to przyniesie. Racjonalne grantodawanie wygląda dokładnie tak, jak proces inwestycyjny w biznesie. Trzeba wybrać to miejsce, w którym zainwestowany kapitał da największy zwrot. Nasz zwrot z kapitału jest po prostu inny, nie jest finansowy, ale on musi nastąpić, a my musimy potrafić tego dowieść.
Musimy też mieć pewność, że cel programu jest nadal aktualny, dlatego co pewien czas robimy podobny proces, jaki towarzyszy powstaniu programu – gromadzimy i analizujemy wiedzę na temat danego zjawiska, czy problemu, analizujemy go przy współpracy praktyków i ekspertów i jeżeli jest taka potrzeba wprowadzamy korekty.
Jak utrzymywać dobre relacje z tak wieloma różnymi organizacjami? Jakie są zasady dobrego partnerstwa?
R.J.: – Po pierwsze, wspólnota celów – trzeba tak samo rozumieć cele, dla których się pracuje i to nie te cele bliskie, określone umową, ale te cele długofalowe, strategiczne, których realizacji służy program.
Po drugie, wspólne dążenie do podnoszenia jakości swoich działań, takie stałe, integralnie wbudowane w świadomość całej organizacji myślenie o jakości. To się z kolei przekłada na efektywność i sprawność działania – także w kontaktach dwustronnych.
Po trzecie, umiejętność słuchania i otwartość na dyskusję.
Bardzo po drodze jest nam z organizacjami, które pamiętają o potrzebie samodoskonalenia się i sprawdzania, czy sposób pracy i rodzaj ich usługi jest adekwatny do potrzeb beneficjenta. Jeżeli istnienie organizacji pozarządowej ma mieć sens, to ona musi pomagać w sposób efektywny i dostarczać to, co jest rzeczywistą potrzebą, a nie to, co sama uważa za właściwe.
Dlaczego PAFW nie organizuje konkursów dotacyjnych bezpośrednio?
R.J.: – Każdy musi przyjąć jakiś model operacyjny. Nasz polega na tym, że przekazujemy realizację zaprojektowanych przez nas programów wybranym, kompetentnym podmiotom, które dysponują wiedzą i doświadczeniem w danym obszarze i już są tam obecne i znane. Nie rozbudowujemy własnej struktury – bo to zawsze generuje koszty, po to, aby możliwie najwięcej środków trafiało do końcowego beneficjenta. Zbudowany przez nas system pozwala przekazać jak najwięcej środków tym, którzy ich bezpośrednio używają do realizacji konkretnych celów.
Jesteśmy jednak otwarci na pomysły. Uczestniczymy w życiu sektora organizacji pozarządowych, staramy się wspierać tworzące go organizacje, podkreślać rolę i znaczenie trzeciego sektora.
Jakie błędy najczęściej popełniają końcowi odbiorcy Państwa dotacji?
R.J.: – To temat na sporą rozprawę, której jednak puenta byłaby raczej pozytywna – uczymy się. Jeśli jednak miałbym wskazać kilka obszarów wymagających poprawy to: po pierwsze, organizacje często projektują przedsięwzięcia bez porządnej diagnozy. Nie zbierają, nie analizują informacji, nie prowadzą dialogu z tym, dla kogo chcą realizować działania. Bazują na teoretycznych założeniach lub swoich – często już zdezaktualizowanych informacjach. Po drugie, są niewolnikami tego, co zaprojektowały. Nie są elastyczne, trzymają się z góry wyznaczonego schematu działania, czasem zbyt wolno reagują na nowe wyzwania lub starają się ich nie zauważać. Po trzecie, zbyt mało uwagi poświęcają na doskonalenie własnych kompetencji, zwłaszcza tych twardych, menedżerskich. Po czwarte, nie koncentrują się – nie określają priorytetów działań. Proponują różne rozproszone działania, które wyglądają świetnie na papierze, ale przynoszą niewielki efekt. Tworzą wnioski o dofinansowanie, a nie projektują działania. Często wynika to z potrzeby zapewnienia ciągłości funkcjonowania biura, pokrycia kosztów administracyjnych. Koncentracja na własnych potrzebach, a nie na celach, do których zostały powołane, to jest pułapka, w którą wpada wiele organizacji. Dlatego tak ważne są nowe technologie, one pozwalają ograniczyć potrzebę posiadania infrastruktury.
Jeżeli spotykamy się na czacie lub w innej wirtualnej przestrzeni, to nie musimy mieć sali do spotkań. Jeżeli rozmawiamy przez skype’a, ograniczamy koszty transportu. Nie musimy mieć pomieszczenia na segregatory, bo wszystko mieści się na dysku itd.
Stosowanie nowych technologii jest koniecznością, jeżeli w ogóle chcemy mówić o efektywności. Tej efektywności nie da się we współczesnym świecie uzyskać bez technologii – gromadzenie danych, przetwarzanie, docieranie do odbiorców z informacją – to wszystko wymaga ich stosowania.
Uczestniczyliściewpowołaniu nowych fundacji i stowarzyszeń. Dlaczego nie wystarczyło stworzenie programu grantowego i przekazanie środków już istniejącym organizacjom?
R.J.: – Są przedsięwzięcia o takiej skali, o takim horyzoncie działania, które wymagają innego podejścia. Do tego potrzebny jest ktoś, kto nie tylko wykona jakieś zadanie, ale będzie w trakcie i w przyszłości „gospodarzem” danego obszaru i swoistym powiernikiem (często dość innowacyjnej) idei. Nie zawsze istnieje organizacja, która mogłaby podjąć się takiej roli – czasami trzeba ją dopiero stworzyć.
Czego Pana zdaniem brakuje w tej chwili w trzecim sektorze?
R.J.: – To trudne pytanie. Brakuje mu dumy i umiejętności mówienia o swoich sukcesach, troski o budowanie swojego wizerunku. Wiele organizacji robi świetne rzeczy, tylko nikt albo prawie nikt o tym nie wie. Bardzo ważne jest także utrzymanie kontaktu ze środowiskiem i uświadamianie społeczeństwu roli i znaczenia naszej pracy – tak aby np. ludzie podejmowali świadomie decyzje, którym organizacjom przekazują swoje pieniądze. Mamy jeszcze sporo do zrobienia, by budować zaufanie do organizacji pozarządowych i zrozumienie dla wartości, jakie niesie ich istnienie i praca jaką wykonują.
***
Wywiad z serii "Grantodawcy i standardy", opisujący oczekiwania grantodawców względem spełniania standardów formalnych przez organizacje.
Sprawdź, jakie przepisy wiążą się z realizacją przez organizację projektów finansowanych z różnych źródeł – skorzystaj z bezpłatnego narzędzia samooceny spełniania standardów formalno-prawnych http://standardy.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.