Tułali się po różnych rejonach Polski - od Helu przez Warszawę po popegeerowską wieś Piotrowiec. Teraz osiedli na warszawskiej Pradze, gdzie wykorzystują wszystkie swoje dotychczasowe doświadczenia z pracy w trudnych środowiskach - o Teatrze Remus można przeczytać w Polityce.
"Jest godz. 21. Spektakl za chwilę, a tu okazało sie, że jest
problem z oświetleniem. Pan Adam, jeden z mieszkańców, deklaruje,
że może oświetlić podwórko z dachu garażu. Będzie siedział tam
przez cały występ, trzymając reflektory. Kuba i Daniel z Remusa
oraz Białorusini z Teatru Wolnego z Brześcia robią akrobacje z
kijami, na końcu których zamocowali wyglądające jak ogień światła
chemiczne. Nagle pojawia się pomiędzy nimi rycerz: złoty hełm
strażacki, płaszcz z czerwonego dywanu i miotła zamiast miecza. To
jedne z mieszkańców, który postanowił dołączyć do aktorów. Inny
mężczyzna wynosi akordeon. Ktoś pojawia się z żywym sokołem" - tak
wyglądało przedstawienie, które stowarzyszenie Teatr Remus
przygotowało w sierpniu 2006 na jednym z praskich podwórek przy ul.
Strzeleckiej. Zanim jednak aktorzy zyskali zaufanie i sympatię
mieszkańców okolicznych kamienic - musieli pokonać wiele barier.
Więcej: "Teatr z ulicy baśni", Agnieszka Wójcińska, Polityka
nr 22, 2 czerwca 2007
Źródło: "Teatr z ulicy baśni", Agnieszka Wójcińska, Polityka nr 22, 2 czerwca 2007