Świecie nad Wisłą - niewielkie, przemysłowe miasto, do niedawna kojarzone z fabryką papieru. Trzy lata temu jedna ze świecianek postanowiła pobudzić miasto działaniami największych polskich artystów. W sierpniu odbędzie się już 10. etap projektu Kariny Dzieweczyńskiej „Przebudzenie” (Miasto Świecie - nowe spojrzenie). Twórcy, którzy przyjeżdżali na jej zaproszenie do Świecia zdobywają prestiżowe nagrody, a sama kuratorka została uznana przez pismo „Obieg” za jedną ze 100 najbardziej wpływowych osób w polskiej sztuce.
W Świeciu działają dwie kawiarnie – „Cafe Kultura” i „Galeria” , trzy puby – „Sowa”, „Kasia” i „Lucky Luck”, dyskoteka „Stokrotka” i kino „Wrzos”. Pozostałe miejsca rozrywki to ośrodki sportowe. Karinie Dzieweczyńskiej taka oferta miasta nie wystarczała. Pracując w świeckiej drukarni, zaocznie studiowała historię sztuki. Nie chciała zostawać w Świeciu. Wyjechała do Kolonii pracować jako opiekunka i zwiedzać tamtejsze muzea sztuki. Po dwóch latach wróciła. Postanowiła zostać w rodzinnym mieście i zacząć je zmieniać. Wymyśliła projekt „Przebudzenie”, którym, za pomocą działań artystycznych, chciała ożywić miasto.
Zaangażować ludzi
Jedną z pierwszych osób ze świata artystycznego, które Karina Dzieweczyńska zaprosiła do projektu była Bogna Burska, później Grupa „Twożywo”. Karina, jako niezależna kuratorka napisała wniosek do jednego z programów operacyjnych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego dla lokalnego Ośrodka Kultury Sportu i Rekreacji. Stąd pozyskała dofinansowanie na realizację swojego pomysłu. Początkowe działania artystów nie były interaktywne, ale wywoływały burzliwe dyskusje wśród mieszkańców. Karina zrozumiała, że chcąc przebudzać kogokolwiek w mieście, musi działania skierować do ludzi, pozwolić im nie tylko przyglądać się z boku, ale samemu się wykazać.
Prezenty dla świecian
W 2008 r. na zaproszenie Kariny do Świecia przyjechała Ela Jabłońska – artystka z Bydgoszczy. 6 grudnia – w Mikołajki – dziewczyny przygotowały i porozrzucały w różnych częściach miasta kartonowe pudełka z prezentami. Część przechodniów udawała, że prezentów nie widzi. Inni czekali, aż po paczkę sięgnie pierwszy ktoś inny.
– Widziałam nawet księdza, który zobaczył prezent pod drzewem, rozejrzał się dookoła i otworzył pudełko, żeby zobaczyć, co jest w środku, ale nie odważył się wziąć go ze sobą – śmieje się Karina. Prezenty rozeszły się w mgnieniu oka. Jabłońska dodatkowo rozwiesiła w całym mieście napisy „Czy twój umysł jest pełen dobroci?”, „Nie licz na nic”. Część Świecian uznała to za działania podejrzanej sekty. Napisy błyskawicznie zostały pozrywane z płotów albo pozamalowywane.
Prawdziwy artysta
Ważnym etapem "Przebudzenia” był przyjazd Roberta Kuśmirowskiego z Lublina. Artysta razem z Kariną odwiedził sporo prywatnych mieszkań i domów w Świeciu. Za każdym razem zadawał to samo pytanie: „Czy mają państwo jakieś niepotrzebne przedmioty, z których możemy zrobić wystawę?”. Pierwsze trafiły się plastikowe banany, stary magnetofon, żyrandol, potem maska od samochodu. Ludzie chętnie opowiadali historie oddawanych rzeczy. Nagle śmieci nabierały nowego znaczenia, a oni czuli się przydatni..
– Raz starszy pan, obserwując jak rozmawiamy z jego sąsiadem, podszedł do płotu i nieśmiało zaproponował stare popsute radio. Gdy powiedziałam, że właśnie takiego szukamy, bardzo się ucieszył. Ktoś inny zatrzymał nas na ulicy z pytaniem „O to wam chodzi?” i podarował nam stare skrzypce. Ludzie to przeżywali, dyskutowali, bawili się wymyślaniem, rozmowy z nimi to były perełki – wspomina Karina. Potem na wystawie tych wszystkich przedmiotów na Zamku Krzyżackim pojawiło się dużo osób. – W Kuśmirowskim wyczułam prawdziwego artystę. Człowieka, który całego siebie daje ludziom. Po pierwszym roku działań zdobyłam niezłe doświadczenie i nabierałam coraz większej świadomości, czym jest polska sztuka od kuchni. Wielu artystów, już pisząc do mnie maile, nie zgłaszało żadnego ciekawego pomysłu, tylko wprost pytało, ile można za przeprowadzenie akcji zarobić. Inni, mniej bezpośredni, koncentrowali się na swoich działaniach. Nie interesowało ich samo Świecie, tylko realizacja hermetycznego projektu, niezrozumiałego dla mieszkańców, dlatego też potem nie ze wszystkimi współpracowałam potem w projekcie.
Działania w terenie
W 2009 r. mieszkańców zaczął przebudzać Arti Grabowski z Krakowa. Wykonał kilkanaście performenców z cyklu „Statyczność w akcji”. Na boisku szkolnym, podczas przerwy, założył na głowę gigantyczny balon i pompował go odkurzaczem do momentu, kiedy balon nie odleciał. Dzieci obległy artystę i bacznie przyglądały się, co stanie się z balonem. Grabowski wykonywał też performance w pobliskich gospodarstwach rolnych. Prosił rolników o możliwość zamknięcia się w kojcu z warchlakami. Kładł się wśród nich nago, nieruchomy i oczekiwał na reakcje zwierząt. W kurniku kazał zasypać sobie głowę ziarnem i ze spokojem leżał badając reakcje kur. Rolnicy z ciekawością przyglądali się jego działaniom, prosili jednak by nie podawać do wiadomości publicznej, że to właśnie w ich gospodarstwach wyprawiały się takie cuda.
Świecie w Nowym Jorku
Najgłośniejszym etapem „Przebudzenia” był przyjazd Artura Żmijewskiego. Artysta, inspirując się wydarzeniami z lat 60., kiedy to twórcy razem z robotnikami tworzyli w fabrykach obiekty-rzeźby, postanowił sprawdzić działanie tej metody w czasach kapitalizmu. Razem z Kariną zaprosił do Świecia artystów z całej Polski, którzy wspólnie z pracownikami firmy Mekro Sp. z o.o. – produkującej konstrukcje stalowe – mieli stworzyć rzeźby i umieścić je później w przestrzeni Świecia. Przez dwa tygodnie artyści stawiali się rano w kombinezonach robotniczych w zakładzie. Integrowali się z pracownikami w stołówce, podczas pracy i w wieczornym czasie wolnym. Żmijewski cały ten czas towarzyszył im z kamerą. Zużył ponad 300 kaset.
– Nie dość że powstało osiem rzeźb, to w ciągu niecałego miesiąca od dnia zakończenia pleneru udało się wymóc na niechętnych urzędnikach ustawienie instalacji w przestrzeni Świecia. Naprzeciwko dworca PKS stoi potężny „kombinezon robotniczy”, w parku koło ZUS-u „koła zębate”, a na terenie szpitala psychiatrycznego wielkie, czerwone „puzzle”.
Te i wszystkie pozostałe prace podpisane są nazwiskami artystów, a w przypadku „proletariatu”, wiszącego na elewacji OKSiR-u, również nazwiskami pracowników Mekro, oddelegowanych do pracy i pomocy przy rzeźbach.
Projekt był szeroko komentowany nie tylko w regionalnych, ale również w ogólnopolskich mediach.
– Było mi trochę przykro, gdy w ogólnopolskiej gazecie przeczytałam tekst dziennikarki, która zachwycała się projektem Artura i ani słowa nie wspomniała, że był on zrealizowany w ramach „Przebudzenia-Reaktywacji” i w jakim kontekście – wspomina Karina.
Artur Żmijewski, niedługo po realizacji projektu w Świeciu, został nagrodzony za całokształt twórczości. Orzymał prestiżową nagrodę Ordway, przyznawaną wspólnie przez New Museum w Nowym Jorku oraz organizację Creative Link for the Arts.
– Zaproszono mnie na wernisaż wystawy Artura Żmijewskiego w MoMA, gdzie po raz drugi (bo pierwszy w hali Mekro) była pokazywana najnowsza praca Artura – właśnie film „Plener rzeźbiarski. Świecie 2009”, ale im pewnie nawet nie przyszło do głowy, że ja żyję w świeckich realiach i nie stać mnie na sfinansowanie lotu za ocean – śmieje się Karina. Najważniejsze, że pracownicy Mekro w pełni zaangażowali się w projekt i byli dumni z rzeźb.
Lokalne wpadki
Każda akcja sprawia samej Karinie dużo radości, jak mówi: „Przebudzenie” często również ją przebudza. Irytuje się tylko na hasło „współpraca z lokalnymi mediami”.
– Na kilka dni przed odsłonięciem pierwszej rzeźby powiedziałam dziennikarzom, że w planach mamy uroczyste przemowy urzędników i że będą muzycy i przecięcie SZARFY. Jedna z dziennikarek napisała później w zapowiedzi, że będziemy przecinać SZAFĘ. Artystów to bardzo rozbawiło i rzeczywiście poprosili mnie, bym załatwiła prawdziwą szafę do przecięcia i podczas uroczystego odsłonięcia tej rzeźby zorganizowaliśmy taką właśnie akcję. Dzień później, dziennikarka, nie zauważając swojego wcześniejszego błędu, opisała uroczystość oraz spontaniczny performance bez żadnej refleksji.
Abstrakcja na stadionie
Do ósmego etapu „Przebudzenia” Karina zaprosiła Julitę Wójcik z Gdańska, która swoją akcję wykonała z lekkoatletami świeckimi na stadionie miejskim. Na bieżni zamiast płotków ustawiła obrazy. Julita chciała w ten sposób pokazać, że zwykły bieg przez płotki z niewielką ingerencją artysty może stać się dyscypliną abstrakcyjną.
- Młodzież potraktowała zawody raczej jako element pewnego rodzaju eksperymentu i zabawy, niż prawdziwy wyścig o zwycięstwo. Pojawienie się na bieżni obrazów odebrało dotychczasowy charakter wyścigowi, w którym kluczowa rywalizacja i walka o zwycięstwo nagle przestały się liczyć – wspomina Karina.
Co dalej?
W 2010 r. ze względu na znacznie okrojoną kwotę dotacji z Ministerstwa Kultury Karina zmuszona była do ograniczenia projektu z planowanych na początku pięciu etapów do trzech. Wiosną ze świecianami pracował Wojtek Doroszuk z Krakowa. Zaangażował ludzi do gry w filmie „Ostatnia Noc Świecia”. Zgłosiły się osoby w różnym wieku, od sześciu do siedemdziesięciu lat.
– Mieliśmy i przedszkolaki, i lekkoatletów z Klubu Sportowego Wda Świecie. Wojtek dla każdej z osób przygotował specjalną rolę. Ujęcia kręcono w różnych przestrzeniach miasta m.in. w ruinach spalonego młyna na terenie Zakładów Młynarskich. Projekcja filmu odbędzie się dopiero w listopadzie. Do tego czasu do Świecia zawita ponownie Arti Grabowski, który na Zamku Krzyżackim wykona specjalnie na tę okazję przygotowany performance. Akcja odbędzie się 13 sierpnia o godz. 18.00 w Świeckim Zamku Krzyżackim.
Na pytanie, czy mieszkańcy Świecia są już przebudzeni, Karina odpowiada, że nie można zaprzestawać działań.
– Wpływ na mentalność mieszkańców ma bardzo wiele czynników. W dalszym ciągu jest sporo ludzi, którzy krytykują projekt, ale tacy znajdą się zawsze. Ja koncentruję się na tych, którzy przychodzą na akcje i znajdują w nich coś dla siebie. To nie jest ciągle jedna i ta sama grupa. Zawsze przychodzi ktoś nowy i dla każdej jednej nowej osoby warto cały czas działać.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)