Organizacjo! Działasz w szkole? Zadbaj o papiery! We własnym interesie
– Ale numer! – opowiadał mi niedawno z fascynacją, ale i przerażeniem w głosie znajomy ze stowarzyszenia prowadzącego projekty w kilku szkołach – przyszła do jednej z naszych zaprzyjaźnionych szkół kontrola z kuratorium i okazało się, że prowadzimy w niej działalność nielegalnie, bo nie ma jakichś podobno niezbędnych papierów. Czy coś z tego rozumiesz?
Oczywiście, że rozumiem. Ale po kolei…
Z dość świeżego raportu Stowarzyszenia Klon/Jawor z ósmej edycji badania „Kondycja sektora organizacji pozarządowych 2018”, wynika, że na około 143 tysięcy organizacji zarejestrowanych w Polsce, aż 73% działa (przynajmniej między innymi) na rzecz dzieci i młodzieży. Tego z raportu się już nie dowiemy, ale można przypuszczać, że większość (a może prawie wszystkie) prowadzi działania na terenie szkół. Jeśli nie stale, to przynajmniej od czasu do czasu, w ramach rozmaitych projektów. Zresztą trudno się temu dziwić – szkoły to miejsca, w których – zabrzmi to pewnie trochę dziwnie – można uzyskać łatwy dostęp do dzieci.
Zatem w szkołach albo gdzieś wokół nich porusza się kilkadziesiąt tysięcy rozmaitych organizacji pozarządowych. Sądzę, że wiele z nich, podobnie jak stowarzyszenie mojego znajomego, nielegalnie.
Co mówi prawo?
Dlaczego? Spójrzmy na przepisy.
W Prawie oświatowym (konkretnie w art. 86) mamy określone zasady, na jakich organizacje pozarządowe mogą funkcjonować w szkołach. Jest ich kilka. Będzie krótko.
Po pierwsze – mogą to być wszelkie organizacje, które prowadzą działalność wychowawczą lub są w stanie wesprzeć szkołę w jej działaniach, poza partiami i organizacjami politycznymi.
Po drugie – podjęcia działalności w szkole przez organizację wymaga uzgodnienia warunków współpracy i uzyskania zgody dyrektora szkoły – to chyba oczywiste.
Po trzecie – dyrektor może wyrazić zgodę na działalność NGO w szkole dopiero wtedy, gdy uzyska pozytywną opinię rady szkoły (to mniej ważne, bo takie ciało, jako nieobligatoryjne, jest właściwie niespotykane w praktyce) oraz rady rodziców (która jest w każdej publicznej szkole). I to właśnie sedno problemu!
Okazuje się, że dyrektorzy szkół często „zapominają” o konieczności uzyskania tej pozytywnej opinii rady rodziców, która winna mieć (jak w przypadku wszelkich decyzji ciał kolegialnych) formę uchwały.
Mówiąc krótko: gdzieś w dokumentacji szkolnej, obok porozumienia o współpracy pomiędzy szkołą i organizacją pozarządową powinna się znaleźć uchwała – pozytywna opinia rady rodziców.
A potem wielkie zdziwienie!
Powinna, ale zwykle jej nie ma, co wychodzi na jaw albo w czasie kontroli z kuratorium, albo gdy coś się stanie, na przykład zdarzy się wypadek i będzie prowadzone dochodzenie, czy organizacja jest fachowa, a jej kadra pracująca z dziećmi ma odpowiednie kwalifikacje. W takiej sytuacji dopiero okazuje się, że nie ma opinii rady rodziców.
I wszyscy się dziwią: dziwi się kontrola („jak dyrektor szkoły może nie wiedzieć o obowiązku zapytania o opinię rodziców?”), dziwi dyrektor („ech, jak mogłem o tym zapomnieć?”), dziwią się rodzice („to my mamy prawo opiniować funkcjonowanie NGO w szkole? O, to ciekawe!”), no i dziwi się organizacja („ojej, to my naprawdę działamy nielegalnie?”).
Cóż więc poradzić? To proste: jeśli dyrektor szkoły, w której działasz, „zapomni” o dokumentacji (w tym o zapytaniu o opinię rady rodziców) – zatroszcz o się o te papiery za niego. We własnym i własnej organizacji interesie.
Grzegorz Całek – jest dyrektorem Instytutu Inicjatyw Pozarządowych, w którym od 12 lat prowadzi projekty rozwijające podmiotowość rodziców w polskiej szkole, w szczególności rady rodziców. Autor kilkudziesięciu artykułów dotyczących demokracji szkolnej oraz poradników dla rodziców. Obecnie prowadzi badania rad rodziców w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.