ERBEL: Potrzebujemy na nowo całościowo ułożyć formułę dialogu miasta z wszystkimi aktywnymi mieszkańcami i mieszkankami – tymi zaangażowanymi w organizacje i tymi, dla których inna forma działania jest odpowiedniejsza.
Nie dziwi mnie, że organizacje warszawskie częściej skarżą się na rozmaite problemy niż te z innych z części kraju. Sektor warszawski jest największy i najbardziej rozwinięty. Można w nim dostrzec duże organizacje, które w zasadzie działają jak małe korporacje – są profesjonalne, zatrudniają ludzi, mają swoje biura. Z drugiej strony, widzimy wysyp rozmaitych małych, lokalnych inicjatyw, grup nieformalnych, akcji sąsiedzkich, aktywistów i aktywistek. Między tymi dwiema grupami rodzi się naturalne napięcie, które w różnych chwilach przybiera na sile.
Przekłada się to także na jeden z problemów, na który wskazują organizacje, a który dotyczy tego, że coraz mniej osób jest gotowych pracować za darmo, poświęcać swój czas bez wynagrodzenia na rzecz organizacji pozarządowych. Może to być częściowo związane ze zwiększeniem się świadomości tego, że – aby działać społecznie – nie trzeba już działać przy organizacji, zamiast tego pracując w miękkiej formule aktywisty czy aktywistki miejskiej. Jednocześnie rośnie świadomość praw pracowniczych.
Ułóżmy dialog na nowo
Obecnie konieczne jest poukładanie na nowo współpracy między miastem a różnymi osobami, organizacjami czy inicjatywami, które są zaangażowane w działalność społeczną. Przez lata unikałam działania w ramach organizacji. Dużo skuteczniej osiągałam cel wpływania na rzeczywistość, angażując się w grupach nieformalnych. Jednak niedawno założyłam fundację, bo formuła jej prowadzenia okazała się dla mnie odpowiednia. Czy należę do III sektora? Formalnie tak, ale jeśli chodzi o całość podejmowanych przeze mnie działań, to nie jestem co do tego przekonana. Potrzebujemy całościowego ułożenia formuły dialogu miasta z wszystkimi aktywnymi mieszkańcami i mieszkankami – tymi zaangażowanymi w organizacje i tymi, dla których inna forma działania jest odpowiedniejsza.
Jeśli przyjrzymy się obecnej strukturze współpracy miasta z aktywnymi mieszkankami i mieszkańcami, to dostrzeżemy oczywiście Warszawską Radę Pożytku, Komisje Dialogu Społecznego, Dzielnicowe KDS-y, ale zauważymy także pojedyncze osoby czy grupy nieformalne, które kontaktują się na własną rękę z urzędem, dyrektorami biur, zobaczymy wiele działań wokół budżetu partycypacyjnego czy procesu rewitalizacji. Organizacje pozarządowe straciły swój monopol na reprezentowanie mieszkanek i mieszkańców. Część problemów sektora warszawskiego wynika właśnie z nieprzystosowania się do nowej sytuacji. Sytuacji, w której miasto przekazało – w mojej opinii słusznie – część pieniędzy na przykład na działania prowadzone w ramach inicjatywy lokalnej czy inicjatywy sąsiedzkie. A jednocześnie zdarzają się sytuacje, że duże instytucje kultury – zamiast dostawać wprost pieniądze z budżetu – startują w konkursach dla organizacji pozarządowych, bo pozakładały sobie NGO. Jesteśmy dziś w innej rzeczywistości niż wtedy, kiedy obecna formuła współpracy z miastem się kształtowała.
„Uśmieciowienie” nie jest normalne
Innym zjawiskiem, którego organizacje nie powinny bagatelizować, jest – jak wspomniałam powyżej – zwiększanie się świadomości praw pracowniczych. Zatrudnianie na umowy zlecenie czy – co gorsza – na odnawiane umowy o dzieło, daleko idące „uśmieciowienie” zatrudnienia w sektorze pozarządowym przestaje być traktowane jako coś normalnego. Nowe pokolenie, które wchodzi na rynek pracy, w większym stopniu ceni sobie posiadanie ubezpieczenia i stabilność zatrudnienia. A pracę w NGO w coraz większym stopniu traktuje jak normalną ścieżkę kariery, alternatywę dla drogi zawodowej w administracji czy biznesie. Może być to pewnym zaskoczeniem dla osób, które zakładały organizacje na fali entuzjazmu.
Oczywiście, kiedy zaczyna brakować wolontariuszy, pojawia się pytanie o pieniądze. Środków, które samorząd przekazuje organizacjom, powinno być więcej. Trzeba jednak pamiętać przy tym, że miasto nie może wszystkich swoich zadań przekazać organizacjom – nie można wszystkiego outsourcować. Sam sektor też nie jest w stanie rozwijać się w nieskończoność. Dlatego ważne jest pytanie o inne źródła finansowania, głównie ze środków prywatnych. Niedawno byłam w Grazu na konferencji, na której występowała urzędniczka z Rotterdamu, która opowiadała o tym, że w Holandii mierzą się ostatnio z kryzysem państwa opiekuńczego. W odpowiedzi na to zaczęto rozwijać nowe grupy samopomocowe, uczyć organizacje sąsiedzkie, jak się samoorganizować, jak się rozwijać, jak pozyskiwać pieniądze nie tylko z rozmaitych środków publicznych, ale również z kieszeni mieszkańców. Nas też to czeka.
To nasze wspólne miasto
Na pewno na częstsze wskazywanie problemów przez organizacje warszawskie wpływ ma także ich większa – niż przeciętnych organizacji z całej Polski – refleksyjność. Warszawa to miasto bardzo refleksyjne i samoświadome. W stolicy znajdziemy wiele organizacji, również wiele takich, które zajmują się właśnie dialogiem, partnerstwem z władzą, partycypacją. To tutaj rodzą się takie pomysły jak „Praktycy partycypacji”, to tutaj dialog społeczny w ostatnich latach niezwykle przyspieszył. Od czasu referendum nad odwołaniem pani prezydent, przez dwa lata mieliśmy nieustanną kampanię wyborczą, która również wymusiła na mieście zmianę nawyków. Od tego czasu władza z większym przekonaniem współpracuje z mieszkankami i mieszkańcami – choć wciąż nie we wszystkich obszarach, które są istotne.
O to, by się to zmieniło, możemy walczyć wszyscy razem – ruchy miejskie, organizacje, aktywiści i aktywistki. Bo ostatecznie działamy we wspólnej sprawie, to jest nasze wspólne miasto.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Źródło: inf.własna (ngo.pl)
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23