Większość organizacji w Rosji zajmuje się pomocą społeczną, zwierzętami, weteranami itd., a nie polityką. Mimo neutralności nigdy nie wiadomo, kiedy to, czym się zajmują, zostanie uznane za polityczne. Np. wycinka lasu w pewnej miejscowości urosła do rangi sprawy politycznej, a osoba prowadząca organizację protestującą przeciwko wycince musiała wyjechać z kraju.
Szkodliwe ustawy
Ogromny wpływ na postrzeganie i pozycję organizacji mają interesy polityczne. Politycy mogą wspierać sektor pozarządowy albo go systematycznie wycinać. W Rosji chętnie robią to drugie. Ten rok jest czasem szczególnej próby dla organizacji – to rok dzielący Rosjan od wyborów, czas narastającego kryzysu i izolacji na arenie międzynarodowej. Dlatego Putin chce kontrolować organizacje jeszcze bardziej.
Po drugie – ustawa o organizacjach niepożądanych z 2015 r., która stanowi, że za niepożądaną może być uznana organizacja pozarządowa „stwarzająca zagrożenie dla podstaw ustroju konstytucyjnego Rosji, jej obronności lub bezpieczeństwa”.
Na liście określanej jako „patriotyczna stop-lista” jest 12 organizacji (w tym dwie polskie: Fundacja Edukacja dla Demokracji i Stowarzyszenie Wschodnioeuropejskie Centrum Demokratyczne).
Zaangażowanie na celowniku
Ustawodawstwem uderza się w różne organizacje, gdy jest taki cel polityczny, także w te zajmujące się pomocą społeczną, dalekie od polityki. Deputowani ciągle zaostrzają przepisy. Wkładają organizacje w ustalone przez siebie ramy, dokładają kolejne ustawy. Tam, gdzie trzeci sektor wychyla się poza ramy ustalone przez polityków, jest dociskanie.
Bo możesz nie interesować się polityką, ale polityka może zainteresować się Tobą.
GoNGO
Rosyjskie organizacje mają różne oblicza. Nie brakuje np. tzw. GoNGO, czyli „rządowych organizacji pozarządowych”, do których wartkim strumieniem trafiają federalne pieniądze i które wspierają cele polityków. Często są powiązane polityczne, np. władze Moskwy dają duże pieniądze fundacji byłej żony Putina (zajmuje się ona „szeroko rozumianymi stosunkami społecznymi”). Albo Fundacja im. Ahmeda Kadyrowa – tylko w 10% przekazywanie jej pieniędzy odbywa się według transparentnych zasad.
Po drugiej stronie są organizacje powstające w reakcji na dziejące się sprawy, autentyczne potrzeby, np. w odpowiedzi na potrzebę kontroli wyborów powstała fundacja, która wspierało wielu Rosjan. Ale takim organizacjom nie jest łatwo. Mogą coś robić w Moskwie, ale na prowincji nie przeżyłyby. Prowincja jest kontrolowana przez lokalne władze, nawet mocniej niż władze federalne.
Ciężko, bo trudno o społeczny oddźwięk
Rosja to ogromny kraj – informacyjnie spina Rosjan krajowa telewizja, a w niej wszystko kontrolują politycy. Mało jest niezależnych środków masowej informacji. Są media bez kontroli władz, tam organizacje mogą mówić. Ale to media niszowe, niskonakładowe, mają małą publiczność. Niewielu Rosjan ich szuka, a ich zasięg nie zwiększa się.
Trochę ratuje sytuację Internet, choć większość szuka w sieci jedynie rozrywki. Są wyjątki, ale nieliczne, np. film Fundacji Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego obejrzało w Internecie około dziesięciu milionów ludzi.
Jak przekonywała Anna Riwina – nie ma jasnych odpowiedzi, co będzie w przyszłości z trzecim sektorem w Rosji – „NGO w Rosji” to nie jest czarno-biały obraz. Na razie Kreml paraliżuje organizacje w Rosji i ma w tym jasny cel.
Ciekawe artykuły o rosyjskich NGO: