Czy pracując w stowarzyszeniu czy fundacji, masz czasem wrażenie, że choć na „twoim odcinku” udaje ci się zrealizować wszystko od A do Z, to stojące na drodze zewnętrzne ograniczenia (w tym tak prozaiczne jak np. zachowanie niektórych urzędników), sprawiają, że trwałość rezultatów twoich działań jest zagrożona? Jeśli tak – to nie jesteś sam(a). Czy trzeci sektor ma szansę wpływać na kształtowanie polityki publicznej?
Praktycy pozarządowi coraz częściej nie poprzestają na
działaniach w swoich dziedzinach, ale stają do walki o „lepsze
procedury”. Walka ta przebiega na dwóch głównych frontach.
Pierwszym z nich jest legislacja. Politycy tworzą prawo,
często zapominając o jego oczywistej roli: prawo powinno służyć
obywatelom i pomagać w rozsądnym i przejrzystym organizowaniu
niektórych procesów społecznych, a nie mnożyć kolejne pułapki
legislacyjne.
Druga linia frontu przebiega na polu administracji. O ważnych
procesach społecznych decydują instytucje publiczne, często wciąż
nieprzygotowane do nowych wyzwań, w których funkcjonują
przestarzałe procedury i w których rządzi strach przed
zmianą.
Historia walki o „lepsze procedury” nie jest w Polsce niczym
nowym.
Think tanki to nie wszystko
Rewolucja 89 roku przyniosła konieczność „uczenia się”
organizacji nowoczesnego państwa demokratycznego praktycznie od
zera. Oczywiste było to, że korzystać będziemy ze wzorów i
doświadczeń zachodnich. Ważną rolą w tym procesie odegrały i ciągle
odgrywają polskie think tanki – czyli instytucje analizujące
różne aspekty życia publicznego i funkcjonowania państwa oraz
proponujące nowe rozwiązania ustawowe, proceduralne, etc.
Większość kluczowych polskich think tanków powstało w
pierwszej połowie lat 90.
Są to niezależne instytuty badawcze, których misją jest
dążenie do usprawnienia funkcjonowania aparatu władzy państwowej,
wyeliminowania szkodliwych praktyk i zastąpienia ich
efektywniejszymi i lepszymi procedurami. Zalicza się do nich np.
Instytut Spraw Publicznych, Fundację S. Batorego czy Centrum Analiz
Społeczno-Ekonomicznych.
W ostatnich latach coraz częściej do walki o „lepsze
procedury” stają obok think tanków inne organizacje
pozarządowe – praktycy w różnych dziedzinach, mający doświadczenie
i umiejętności często wyższe niż przedstawiciele administracji
publicznej i klasy politycznej.
Na froncie politycznym
Krzysztof Stanowski, do niedawna szef Fundacji Edukacji dla
Demokracji, obecnie wiceminister Edukacji Narodowej uważa, że
jednym z kluczowych problemów jest jednokierunkowy przepływ osób z
sektora pozarządowego do polityki. Wprawdzie nieliczni politycy
angażują się w działalność organizacji pozarządowych, jednak na
ogół jest to wkład wyłącznie symboliczny, który nie zmienia istoty
sprawy.
Wyjątkami są tu m.in. Jerzy Koźmiński – były sekretarz stanu w
MSZ i ambasador RP w Waszyngtonie, obecnie: prezes
Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności czy Henryk Wujec, były
wiceminister rolnictwa, poseł na Sejm czterech kadencji, obecnie
pracujący w Fundacji dla Polski.
Brak tego przepływu sprawia, że wiele bardzo praktycznych
doświadczeń pozarządowych, które mogłyby przydać się do mądrego
projektowania prawa, nie dociera do ustawodawcy. A nawet jeśli już
dotrze, politycy z reguły nie traktują głosu organizacji i ich
potencjału zmiany wystarczająco poważnie (zwłaszcza, że działacze
pozarządowi nie palą opon przed budynkiem URM-u).
Jednym z wyjątków od tej zasady było uchwalenie przez Sejm
Ustawy o działalności pożytku publicznego. Wprawdzie – jak mówi
Jakub Wygnański – aby projekt został sfinalizowany potrzebna była
szczególna determinacja polityka – prof. Jerzego Hausnera, ale bez
wieloletniego zaangażowania polskiego trzeciego sektora projekt ten
nigdy by nie powstał.
– Ustawa o działalności pożytku publicznego była w dużym
stopniu wymyślona, promowana i „chciana” przez samo środowisko
pozarządowe – twierdzi Wygnański.
Aby skutecznie wpływać na politykę, warto oczywiście działać
razem z innymi organizacjami. Dla określonych celów powstają
zarówno nieformalne, jak i sformalizowane koalicje
organizacji.
Oprócz działań opartych na długoletnim dialogu
międzysektorowym organizacje wpływają na politykę także poprzez
akcje organizowane ad hoc.
Na froncie urzędniczym
Na co dzień działacze organizacji walczą jednak przede
wszystkim na drugim froncie, ścierając się z machiną urzędniczą.
Przeciętny urzędnik (przynajmniej w oczach działacza pozarządowego)
chowa się za wewnętrznymi regulaminami, przepisami,
rozporządzeniami. A nawet jeśli chciałby wyjść naprzeciw
inicjatywom organizacji pozarządowych, często nie potrafi lub nie
może pokonać tych przeszkód. Dotyczy to także prawników,
zatrudnianych przez urzędy.
Sytuację tę dobrze obrazuje anegdota, którą Krzysztof
Stanowski opowiadał w ramach panelu „Aktywni, świadomi obywatele”
podczas spotkania organizacji pozarządowych we wrześniu 2008 (V
OFIP-u). W ramach nowego konkursu grantowego MEN – minister
Katarzyna Hall wspólnie z wiceministrem Krzysztofem Stanowskim
(oboje działali w sektorze pozarządowym) postanowili usprawnić
procedury konkursowe, wprowadzając formularz budżetu,
przygotowywany w Excelu (tradycyjnie formularz ten funkcjonuje jako
dokument programu Word). Przekonanie własnych urzędników, że jest
to działanie zgodne z prawem, zajęło im… kilka tygodni.
Ministerialni prawnicy obawiali się po prostu, że wprowadzenie
budżetu przygotowywanego w innej aplikacji komputerowej będzie
złamaniem obowiązującego prawa.
Tym bardziej nie będąc ministrem trudniej jest wprowadzić
nieco rozsądku do istniejących procedur. Jednak pozytywne przykłady
wpływu organizacji pozarządowych na politykę i administrację także
istnieją. Przyjrzyjmy się dosłownie dwóm z nich:
Organizacje pozarządowe wywarły wpływ na politykę grantową
niektórych instytucji publicznych. Dobrym przykładem jest
wspominany już wpływ Programu RITA na politykę konkursową
Departamentu Współpracy Rozwojowej MSZ, innym jest wprowadzanie
ponadrocznych programów dotacyjnych przez (wprawdzie jeszcze
nieliczne) instytucje publiczne (np. trzyletnie konkursy na
działalność kulturalną w Warszawie).
Innym przykładem pozytywnego wpływu organizacji na politykę
jest kwestia uchodźców.
– Wspólne przedsięwzięcie MSWiA oraz czołowych organizacji
pozarządowych działających w materii praw człowieka, m.in.
Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, doprowadziło do diametralnej
zmiany statusu uchodźcy w Polsce, zarówno w postrzeganiu tej grupy
imigrantów przez społeczeństwo, jak i w ich sytuacji prawnej.
Dzięki temu działaniu, Polska z kraju notowanego bardzo nisko w
dziedzinie praw uchodźczych uzyskała dużo lepszą, wysoką wręcz,
pozycję – uważa Krzysztof Stanowski.
Optymistyczne jest to, że wpływ praktyków pozarządowych na
kształtowaną politykę będzie zapewne rósł, gdyż chcą tego
aktywiści, a także niektórzy politycy i urzędnicy.
Źródło: inf. własna