Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Konsekwencja, dobór kompetentnych partnerów, posługiwanie się językiem adresatów, umiejętność prowadzenia dialogu – to m.in. potrzebne jest do poprowadzenia profesjonalnego procesu rzeczniczego – uważają Agata Gawska i Przemysław Żydok z Fundacji Aktywizacja, inicjatorzy Grupy ON Inclusion 14 – 20. Dzięki tej grupie są szanse, że obecne fundusze strukturalne z UE zostaną w Polsce wydane z większym pożytkiem dla osób z niepełnosprawnościami.
Magda Dobranowska-Wittels: – Jak doszło do tego, że zaczęliście ze sobą współpracować?
Agata Gawska: – Zaczęło się od pracy nad „Dwunastoma postulatami” Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych (OFOP) oraz od innych, wcześniejszych inicjatyw, które OFOP podejmował w sprawie funduszy europejskich. Pod koniec 2012 roku OFOP zorganizował spotkanie z ówczesnym Ministerstwem Infrastruktury i Rozwoju (MIiR, obecnym Ministerstwem Rozwoju – MR), które już programowało nową perspektywę funduszy unijnych dla Polski. Wtedy miałam okazję, bardzo hasłowo, po raz pierwszy mówić o konieczności uwzględnienia spraw osób z niepełnosprawnościami w nowej perspektywie.
Reklama
Pokłosiem tej konferencji było kolejne spotkanie w OFOP-ie, na którym już poważniej zajęliśmy się kwestią niepełnosprawności. Od tego spotkania wszystko się zaczęło, Przemek wtedy w ogóle pracował w innej organizacji. Teraz pracujemy razem w Fundacji Aktywizacja.
Przemysław Żydok: – Wtedy pracowałem w Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego. A w OFOP-ie reprezentowałem Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym, moją poprzednią organizację. Z Agatą spotkaliśmy się w styczniu 2013 roku i zaczęliśmy się zastanawiać, czy w ogóle coś da się zrobić.
A dlaczego trzeba było coś zrobić?
P.Ż.: – Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę sięgnąć w przeszłość. Z mojej perspektywy bowiem, to rozpoczęło się od współpracy z OFOP-em w grupie związanej z funduszami unijnymi, która potem, po włączeniu nowych osób, przekształciła się w grupę 12 postulatów.
Mieliśmy wówczas takie założenie, że skupiamy się na rzeczach horyzontalnych. Ale gdy zaczęliśmy dzielić się pracą, to po pierwsze, szybko okazało się, że nie wszyscy czują ten system i sztuczne było dzielenie się tymi postulatami. A po drugie, ujawniły się potrzeby branżowe: sprawy ważne nie z perspektywy całego sektora pozarządowego, ale jakiejś branży, jak np. organizacji reprezentujących osoby z niepełnosprawnościami.
Sprawy dotyczące niepełnosprawności były bardzo słabo opisane w pierwszych dokumentach programowych. Coś z tym trzeba było zrobić. Dzięki pracy w OFOP-ie mieliśmy dostęp do tych dokumentów, które ogólnie w środowisku nie były znane, a były kluczowe dla przyszłej perspektywy finansowej UE.
Nie były znane w środowisku organizacji zajmujących się niepełnosprawnościami?
A.G.: – W ogóle! Ale inne organizacje także nie miały do nich dostępu.
P.Ż.: – Poznaliśmy na przykład projekt rozporządzenia ogólnego Parlamentu Europejskiego i Rady. To taka biblia dla programowania funduszy unijnych. Poznaliśmy też pierwszy projekt Umowy Partnerskiej. Czytaliśmy te dokumenty i od razu zauważyliśmy ogromny dysonans. W rozporządzeniu ogólnym i w innych dokumentach strategicznych Komisji Europejskiej bardzo mocno podkreślano konieczność wdrożenia Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych.
To był warunek ex ante: każdy kraj członkowski, który chce wziąć pieniądze z UE, musi mieć wdrożoną konwencję ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. Natomiast w dokumentach polskich w ogóle tego wątku nie było. Pojawiał się jedynie jakiś ogólny zapis o niedyskryminacji, jakby żywcem wzięty z poprzedniej perspektywy. Rozdźwięk był ogromny. Dlatego zapaliła nam się lampka: oho, z tym trzeba coś zrobić.
A.G.: – Trzeba też pamiętać, że w poprzedniej perspektywie finansowania unijnego w latach 2007-2013 udział osób niepełnosprawnych w realizowanych projektach był znikomy. A na przeglądzie śródokresowym, gdy ówczesne MIiR zorientowało się, że niepełnosprawnych w ogóle nie ma w projektach, w Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki (PO KL) stworzono działanie 7.4 dedykowane właśnie takim osobom.
Niewiele to pomogło, bo i tak się skończyło na tym, że niespełna 3% osób z niepełnosprawnościami wzięło udział w działaniach. To pokazało, że jeśli się nie wdroży specjalnych działań, nie można liczyć, że to się samo zadzieje. A wskaźniki dla Polski były określone i dość wysokie. Dotyczyły liczby osób, które – w wyniku udziału w projektach finansowanych z PO KL – znajdą zatrudnienie.
P.Ż.: – Ważnym czynnikiem, który spowodował, że w ogóle mieliśmy przestrzeń do działania była właśnie Konwencja ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. To był dokument, który uruchomił cały ruch społeczny w środowisku związanym z niepełnosprawnościami. Ogromnie istotną instytucją był w tym przypadku Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO), który od momentu podpisania i ratyfikacji tego dokumentu przez Polskę, promował tę tematykę.
Dla profesor Ireny Lipowicz sytuacja osób z niepełnosprawnościami stanowiła jeden z priorytetów w jej działalności. Rzecznik była oparciem dla organizacji pozarządowych. RPO to co prawda nie jest klasyczna administracja rządowa, ale jednak była to osoba, z którą trzeba było się liczyć. Bardzo wzmocniła przekaz organizacji pozarządowych. Powołała specjalny zespół ekspertów, osób z różnych organizacji pozarządowych i za świata naukowego związanych właśnie z tą tematyką.
Wtedy nie uczestniczyliśmy w pracach tego zespołu, teraz jest w nim Agata. Zasiadali tam naprawdę najlepsi eksperci w kraju, którzy np. przygotowywali dokumenty do ratyfikacji Konwencji. Z ich materiałów korzystało ówczesne Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS, obecne Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – MRPiPS).
My wchodziliśmy w ten układ od strony funduszowej. Gdy już z Agatą się spotkaliśmy, porozmawialiśmy i doszliśmy do konkluzji, że jest rozdźwięk między dokumentami europejskimi a naszymi, i że coś z tym trzeba zrobić, jakoś tę tematykę wypromować – zaprosiliśmy osoby z zespołu przy RPO do współpracy. Dzięki połączeniu tych dwóch obszarów wiedzy na dosyć wysokim poziomie, powstała synergia. I byliśmy w stanie przygotować nasz pierwsze wystąpienie, wiosną 2013 r.
A.G.: – W organizacjach pozarządowych mało osób miało wiedzę na temat projektowania funduszy unijnych, a w środowisku związanym z niepełnosprawnościami – ta wiedza była zerowa. Byliśmy z Przemkiem jednymi z nielicznych, którzy mieli o tym pojęcie. Do tego dołączyliśmy osoby bardzo merytoryczne pod względem zagadnień dotyczących niepełnosprawności.
P.Ż.: – Dzięki tej współpracy mogliśmy się czuć się bezpiecznie w każdym aspekcie.
Jak przygotowywaliście się do rozmów z ministerstwami odpowiedzialnymi za projektowanie wykorzystania funduszy unijnych w Polsce?
P.Ż.: – Od początku staraliśmy się wykorzystywać profesjonalne metody zarządzania procesem. Określiliśmy sobie, jakie są problemy kluczowe, czynniki pozytywne, czynniki negatywne. Określiliśmy sobie aktorów w tym procesie: zarówno po stronie pozarządowej, jak i rządowej, bo to jednak od nich głównie zależało, czym się proces zakończy. Jakie ministerstwa, jakie departamenty wchodzą w grę. Wybraliśmy nazwę dla naszej inicjatywy – ON Inclusion 14-20.
A.G.: – Szybko opracowaliśmy logo.
P.Ż.: – Takie rzeczy może wydają się nieistotne, ale gdy potem analizowaliśmy sobie cały ten proces, to doszliśmy do wniosku, że już sama nazwa, która na przykład w MPiPS niewiele znaczyła, już w MIiR była dobrze rozpoznawana. Temu Ministerstwu, które – współpracując z Komisją Europejską – operuje językiem angielskim i pojęcie typu „inclusion” nie jest niczym zaskakującym, ten drobny detal pokazywał, że jesteśmy na poziomie, na którym się rozumiemy. Widać, że programowanie i fundusze nie są dla nas jakąś zagadką.
I co wam wyszło z tego „mapowania”, kto był dla was głównym partnerem do rozmów?
P.Ż.: – Wyszło nam, że kluczowymi partnerami dla organizacji poruszającej się w branży niepełnosprawności jest Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) i Biuro Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnosprawnych w MPiPS. Naturalne więc było, że skierujemy się w pierwszej kolejności do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Chociaż od razu chcieliśmy iść dalej, aby ten proces miał też taki efekt, że możemy mówić rzeczy niezależne.
A Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju?
P.Ż.: – Mieliśmy świadomość, że MIiR jest na tyle ważnym partnerem, że bez nich i tak się nie da pchnąć tych spraw. Natomiast pierwotnie poszliśmy ścieżką typową dla organizacji pozarządowych, zajmujących się niepełnosprawnościami.
A.G.: – To też było związane z tym, że Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju oczekiwało danych potrzebnych do projektowania funduszy unijnych w kwestiach niepełnosprawności od ministerstwa pracy. A do nas docierały informacje, że ich nie otrzymują. Pytaliśmy np. dlaczego w tych dokumentach są złe wskaźniki bazowe. A MIiR nam odpowiadało, że nic nie dostali z MPiPS i coś tam musieli wymyślić. Dlaczego są takie zapisy o Konwencji? Wiecie, co to znaczy? Nie bardzo zdawali sobie sprawy z różnych konsekwencji, chociaż mieli świadomość, że jest to temat, z którym muszą coś zrobić.
P.Ż.: – Umawialiśmy się na spotkania z wiceministrem Jarosławem Dudą, Pełnomocnikiem rządu ds. osób niepełnosprawnych, z dyrekcją Biura Pełnomocnika. Spotkania były nawet dobre. Nikt nie twierdził, że mówimy głupoty. Mieliśmy zebranych sporo danych, dobrze zestawionych, wiedzieliśmy, na czym polega programowanie. Ale Biuro Pełnomocnika ds. Osób Niepełnosprawnych, jak i PFRON byli nieco z boku tych procesów. Wiedzieli, że zbliża się nowa perspektywa, że coś się tam robi, ale ponieważ wiadomo było, że PFRON już w tym rozdaniu pieniędzy nie dostanie, nie bardzo mieli interes, żeby się tym zajmować. Nie walczyli.
Miesiąc mijał od spotkania, coś się tam działo, umawialiśmy się na wspólne spotkanie w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju, potem było to odkładane. Nic się nie działo. A programowanie postępowało, coraz to nowe wersje dokumentów się pojawiały, a w nich cały czas te stare zapisy dotyczące niepełnosprawności.
W końcu nie wytrzymałem i poprosiłem Michała Dymkowskiego, który wtedy koordynował w OFOP-ie grupę 12 postulatów, żeby nam jakoś pomógł dotrzeć do MIiR. I udało się. Podczas konferencji organizowanej przez OFOP o umowie partnerstwa, na której byli obecni minister Paweł Orłowski i dyrektor Paweł Chorąży, miałem okazję powiedzieć o tym, jakie będą konsekwencję, jeżeli te zapisy zostaną. W tym samym czasie, na tej samej konferencji Michał umawiał nam spotkanie z dyrektorem Chorążym. Kiedy więc minister Orłowski zabrał głos, to powiedział: spokojnie, wiemy, sami mamy poczucie, że warunki unijne nie są spełnione, jest już umawiane robocze spotkanie.
A jakie mogły być te konsekwencje, o których Pan mówił podczas konferencji?
P.Ż.: – Po pierwsze, nie byłaby podpisana Umowa Partnerstwa. Chciałbym powiedzieć, że z jednej strony cały czas mieliśmy postawę partnerską wobec rządu, ale z drugiej strony – wysyłaliśmy sygnał dosyć jasny: czujemy się strażnikami dostępności, strażnikami Konwencji. Jeżeli ten dokument nie zostanie zaimplementowany w dokumentach programowych nowej perspektywy, chociaż wymagają tego dokumenty unijne, to my nie będziemy milczeć. Skontaktujemy się z Komisją Europejską, bardzo dokładnie wskażemy, które rzeczy z rozporządzenia ogólnego nie zostały uwzględnione. Konsekwencje mogły być przede wszystkim takie – a wtedy bardzo wszyscy się śpieszyli – że Umowa Partnerstwa byłaby na pewno podpisana z opóźnieniem.
A.G.: – A co za tym idzie, pojawiłyby się problemy z negocjacjami poszczególnych programów operacyjnych. Dlatego, że zapisy, które w końcu pojawiły się w Umowie Partnerstwa i były rezultatem naszych postulatów, później trafiały do PO WER, a na końcu były przeklejane do programów regionalnych, co pozwalało te programy pchać dalej. Gdyby więc nawet udało się podpisać Umowę Partnerstwa z mniejszą liczbą tych zapisów, to Unia i tak by na to zwróciła uwagę. A w programach operacyjnych i regionalnych te zapisy muszą być dużo bardziej szczegółowe.
P.Ż.: – Plus ogromne ryzyko, naprawdę na niespotykaną dotąd skalę, kosztów niekwalifikowalnych. W rozporządzeniu ogólnym jest zapis wprost, że każdy projekt, każdy produkt, wszystko co jest w jakikolwiek sposób dofinansowane, choćby 2 euro, z pieniędzy unijnych, musi być dostępne dla osób z niepełnosprawnościami. Gdyby ostatecznie główny produkt naszego procesu rzeczniczego, czyli wytyczne dostępnościowe nie weszły w życie, te projekty byłyby niedostępne dla osób niepełnosprawnych, tak jak w poprzedniej perspektywie. Czy będą dostępne, to jest oczywiście oddzielne pytanie, ale przynajmniej teraz jest na to szansa.
A.G.: – Są obudowane taką liczbą dokumentów i procedur, że jest dużo większa szansa. Jeśli ta kwestia nie pojawiłaby się w dokumentach nadrzędnych, to nie przełożyłaby się na realizację. A za chwilę Komisja Europejska by powiedziała: tu zwracacie, tu zwracacie.
P.Ż.: – Istotne było, że cały czas używaliśmy dwupoziomowej komunikacji. Pierwsza była ta propartnerska. Nie straszyliśmy i nie mówiliśmy, że jesteśmy oburzeni, zróbcie z tym coś, bo będzie źle. Nie. Chodziliśmy tam z takim przesłaniem: spotkajmy się, pogadamy, weźcie nasze materiały, przeczytajcie. Chcemy wam pomoc, żeby było dobrze. Ale szedł za tym też komunikat: jeżeli tego nie będzie, to będziemy musieli wystąpić w innej roli.
Po tej konferencji i spotkaniu już poszło szybciej?
A.G.: – Tak, potem była cała seria spotkań, szczególnie w wakacje 2014 roku. Cały urlop spędziłam na telefonie, dzień w dzień.
P.Ż.: – Cykl spotkań w Departamencie Zarządzania EFS w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju. Mi się podobało, w jaki sposób dyrektor Chorąży zorganizował ten proces. Przejął inicjatywę. Chyba zobaczyli, że ani my, ani oni nie jesteśmy w stanie dogadać się z MPiPS, więc może jakoś spróbować nad tym zapanować. Wiedzieli, że mamy fajny materiał, byliśmy rekomendowani przez OFOP, więc mieli do nas zaufanie. Ale nie było tak, że wszystko oparli tylko o ON Inclusion. Na spotkania zapraszali też ludzi z innych organizacji pozarządowych i z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Mieli więc feedback z różnych stron: ok, nie mamy do czynienia z fanatykami, ich postulaty mieszczą się w nurcie, jest to wymagające, ale racjonalne.
A.G.: – W gruncie rzeczy można nas uznać za fanatyków.
P.Ż.: – W tym kontekście to samego dyrektora – a dziś ministra – Chorążego można uznać za fanatyka, bo rzeczywiście szybko łapie takie idee i staje się ich świadomym ambasadorem. Szybko dostaliśmy ze strony MIiR taki przekaz: zgadzamy się na to, też widzimy, że to jest ważne. Nie tylko dlatego, że tak mówią dokumenty unijne, ale dlatego, że zrozumieli na czym polega problem. Od początku bowiem sygnalizowaliśmy, pokazując konkretne dane, jako ogromna jest skala wykluczenia osób z niepełnosprawnościami. Na przykład: NIK zrobił kontrolę dostępności budynków użyteczności publicznej w województwie podlaskim, budowanych już po 2004 roku, czyli wtedy, kiedy Prawo budowlane wymagało już dostosowania architektury do potrzeb osób niepełnosprawnych.. Okazało się, że tylko 9,1% tych budynków spełniało zasadę dostępności. Gdy dyrektor Chorąży to usłyszał...
A.G.: – To zapewne zobaczył te miliony zwrotu.
P.Ż.: – Ale oni naprawdę się przejęli, że to jest poważny problem. I mówili: chcemy, żeby środki z nowej perspektywy przysłużyły się temu, aby ta dostępność była większa, aby osoby niepełnosprawne mogły uczestniczyć w życiu społecznym. Przygotujcie nam materiał. Szybko ustaliliśmy, że chcą mieć dwa główne dokumenty dla tej tematyki w nowej perspektywie, czyli wytyczne horyzontalne i agendę działań. Wytyczne skierowane do wszystkich, agenda – bardziej do samych instytucji. I w czasie wakacji właśnie nad tym siedzieliśmy.
Te dwa dokumenty to owoc waszych prac?
A.G.: – Głównym produktem pracy Inicjatywy ON Inclusion 14-20 jest dość obszerny, blisko 50-stronicowy dokument, który nazywa się „Propozycje systemowych rozwiązań gwarantujących dostępność Funduszy polityki spójności 2014-2020 dla osób z niepełnosprawnościami”. Wskazaliśmy w nim nie tylko ogólne zapisy w rozporządzeniach, czy w innych dokumentach unijnych, na które należy się powołać, ale też podaliśmy przykłady racjonalnych usprawnień. Zaproponowaliśmy rekomendacje do systemu wdrażania. Konkretne procedury. Konkretne typy projektów. Rekomendowaliśmy także pewne elementy strażnictwa. Na przykład, żeby w każdej instytucji była powołana osoba, która będzie pilnować tych zapisów.
P.Ż.: – Przy czym warto dodać, że nasze kontakty nie były takie jednostronne – oni o coś proszę, my dajemy, oni biorą bez słowa. Nie. Zawsze był krzyżowy ogień pytań: czy na pewno, czy tak, a z czego to wynika. Analizowali wszystko. Ale jednak, dzięki temu, mogli potem brać konkretne fragmenty naszego dokumentu i wykorzystywać, niemal bez zmian, w wytycznych.
A.G.: – Ważne też było to, że właśnie w tym gorącym, wakacyjnym czasie pracy, w departamencie dyrektora Chorążego pojawiła się osoba, która była odpowiedzialna za kwestie niepełnosprawności, za kontakty z nami. To też podniosło rangę naszych relacji.
P.Ż.: – Potem MIiR przejęło nasze materiały i zapadło milczenie. My mogliśmy zająć się w końcu też innymi rzeczami, a oni twierdzili, że coś z tym robią, ale aż do stycznia, kiedy wyszedł projekt wytycznych, do końca nie mieliśmy pewności, jaki będzie efekt. Wiedzieliśmy, że są naciski z różnych stron, żeby nie przesadzać z wytycznymi i tak bardzo nie przejmować się niepełnosprawnymi. Ale w styczniu wyszedł projekt do konsultacji i okazało się, że nasze postulaty w dużej mierze zostały uwzględnione.
A.G.: – Tylko, że wytyczne to jedno, ale drugie to całe działanie 2.6 w PO WER, które jest poświęcone niepełnosprawności. Od początku postulowaliśmy, że w programie centralnym musi być zapisane takie działanie, które będzie wprowadzało pewne regulacje, nadawało tempa całemu procesowi wdrażania Konwencji. Coś, co będzie oddziaływało na regiony. Ale tu był wyraźny opór ze strony ministerstwa pracy, które tym działaniem musiałoby zarządzać. Nie, jest za późno, nic nie można dodać. Ale finalnie stanęło na tym, że działanie jest, nawet z większą alokacją niż zakładaliśmy – 150 milionów zł.
Na co te pieniądze konkretnie mają być wykorzystane?
P.Ż.: – Są dwa cele. Jeden to implementacja Konwencji ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami. Przegląd 16 polityk publicznych i stworzenie do nich rekomendacji. To duży projekt, który niedługo będzie ruszał.
A.G.: – Będzie też ogłaszany konkurs na monitoring wdrażania zapisów Konwencji w województwach.
P.Ż.: – Chcemy przyjrzeć się wszystkim typom instytucji w Polsce, wszystkim politykom, różnym ustawom. Setki ustaw, tysiące rozporządzeń przejrzeć pod kątem tego, czy gdzieś nie są wykluczane, dyskryminowane osoby z niepełnosprawnościami.
A.G.: – A kolejny ważny cel to stworzenie nowego systemu orzecznictwa.
P.Ż.: – Te działania dają szansę, że Konwencja rzeczywiście zostanie wdrożona.
Ile osób było zaangażowanych w ON Inclusion?
P.Ż.: – Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że był to proces czysto społeczny. Poza tym mieliśmy swoją regularną pracę. Na stałe współpracowało z nami około 10 osób plus kilka dochodzących. Nie mieliśmy żadnego projektu, z którego moglibyśmy te prace sfinansować. To był w całości proces społeczny.
A teraz monitorujecie to, co się dzieje na poziomie regionalnym? Jak te zapisy wyglądają w regionalnych programach operacyjnych?
A.G.: – Staramy się to robić, ale nie można powiedzieć, że w sposób systematyczny. Nie mamy do tego narzędzi, środków, czasu.
W sumie powstał dosyć ciekawy model prowadzenia tego monitoringu. Niewystarczający, ale ciekawy. My i nasi partnerzy z ON Inclusion, organizacje z różnych województw, OFOP – zbieramy informacje. Ale z drugiej strony jest też Ministerstwo Rozwoju (MR), do którego trafia dużo pytań, wątpliwości, skarg. I nas pytają, co z tym zrobić. A my konsultujemy to wśród naszych partnerów.
P.Ż.: – Są pomysły w Ministerstwie, jak to uporządkować. Mam nadzieję, że to zrobią, zorganizują jakiś konkurs, wybiorą watchdoga, organizację, która będzie mogła posadzić kogoś, kto regularnie wszystkie dokumenty będzie przeglądać we wszystkich regionalnych programach operacyjnych.
A.G.: – My staramy się pilnować PO WER. Głównie działania 2.6. Nie jesteśmy członkami Komitetu Monitorującego, ale MR zaprasza nas jako ekspertów.
P.Ż.: – Ale nie ma co ukrywać, że jest ciężko. W regionach wychodzą pierwsze patologie, pomijane są zasady. Wysłaliśmy do urzędów marszałkowskich pytanie, czy przypadkiem tak nie robią i jak u nich wyglądają sprawy z wprowadzaniem wytycznych do konkursów. Na razie z 16 regionów otrzymaliśmy chyba cztery odpowiedzi. Wynika z nich, że wszędzie jest znakomicie, wytyczne są wdrożone. Prawda jest jednak taka, że nie ma zrozumienia dla wytycznych. Zresztą nie można się temu dziwić, po prostu ludzie w regionach nie mają potrzebnej wiedzy. Teraz, jako Fundacja Aktywizacja wygraliśmy przetarg i robimy dla wszystkich instytucji zarządzających, pośredniczących oraz dla lokalnych punktów informacyjnych szkolenia z wytycznych. Dla 283 urzędników z całej Polski.
A.G.: – Powstały też poradniki. Jeden wydało MR, znajdują się w nim artykuły wielu osób związanych z ON Inclusion. Drugi napisaliśmy sami, za pozyskane z FIO środki, dla urzędników, ale też dla beneficjentów, dla projektodawców.
P.Ż.: – W ten sposób zamykamy pewien cykl, mamy konkret, są dokumenty, zapisy, narzędzia. Teraz to idzie w świat. A z ministerstwem zastanawiamy się, jak sprawić, żeby to było wdrożone. Ale to odrębny temat.
Co, waszym zdaniem, zadecydowało, że wam się udało? Co jest potrzebne, żeby taka inicjatywa zadziałała?
A.G.: – Uporządkowanie procesu. To, co Przemek mówił na początku. Trzeba wiedzieć, czego się chce. Trzeba rozpoznać interesariuszy. Nie tylko tych, którzy nam pomogą, ale głównie tych, którzy mogą zaszkodzić. Wiedzieliśmy, komu nasze zabiegi nie będą pasowały i dlaczego, więc cały czas starliśmy się szeroko i otwarcie wszystkich informować. Żeby nie narazić się na różne zarzuty. Chociaż, szczerze powiedziawszy, jako Fundacja Aktywizacja odczuwamy w tej chwili konsekwencje tego procesu. To zawsze trochę kosztuje.
Ważne jest też wyznaczenie sobie celów. Ambitnych.
P.Ż.: – Nasze były, powiedziałbym nawet, mało realne. Trzy lata temu naprawdę nie zapowiadało się, że będziemy mieli działanie w PO WER z taką alokacją, że będą takie konkretne wytyczne, że w każdym urzędzie będzie wyznaczona osoba do pilnowania spraw niepełnosprawności. Że będziemy rozmawiać na poziomie różnych ministerstw. To była totalna abstrakcja.
A.G.: – Konsekwencja. Byliśmy konsekwentni. Nie odpuszczaliśmy. Już nawet dyrektor Chorąży mówił, że nie ma mowy o żadnym dodatkowym priorytecie, a my nadal swoje. Wszędzie powtarzaliśmy, że musi być dodatkowy priorytet dla niepełnosprawnych. Nigdy nie odpuściliśmy tego PO WER-a.
P. Ż.: – Dodałbym jeszcze, bo to też często podkreślano w MR – produkowanie dokumentów językiem adresatów. Nie idziemy z roszczeniami, czy ogólnymi ideami, ale starannie przygotowujemy konkretne propozycje. Tutaj też jest ważne dobranie partnerów do procesu rzeczniczego, organizację, która się zna na danym temacie, aby umiała sformułować zapisy.
Ważne jest znalezienie argumentów istotnych dla urzędników, z którymi współpracujemy. Dla nas najistotniejsze jest to, żeby po prostu osobom niepełnosprawnym żyło się dobrze. Być może jest spore grono urzędników, którzy też tak myślą. Ale jednak dla większości z nich ważniejsze jest, jak zrealizować wytyczne, wskaźniki, które ich obowiązują. Sztuką jest połączenie tych dwóch różnych perspektyw. My wam pomożemy rozwiązać pewien problem, który macie, a przy okazji rozwiążemy nasz.
A.G.: – Dobór ludzi. Znamy się na funduszach, na niepełnosprawności, wiele lat pracujemy w organizacjach. Ale w naszym składzie mamy także osoby ze środowiska naukowego, ludzi, którzy patrzą na te problemy trochę inaczej. Są też praktycy różnego typu. W kwestii dostępności dla niepełnosprawnych zabezpieczyliśmy sobie wszystkie elementy. Mamy ludzi, którzy zajmują się dostępnością cyfrową, architektoniczną, którzy zajmują rynkiem pracy, pomocą społeczną, rodziną.
P.Ż.: – Profesjonalne prowadzenie procesu rzeczniczego to z jednej strony dobrze przygotowane dokumenty, ale też umiejętność prowadzenia dialogu. Nigdy nie chodziliśmy z pretensjami, z żalami. Nigdy na nikogo nie skarżyliśmy. Nie napuszczaliśmy jednych na drugich. Środowisko organizacji niepełnosprawnościowych kojarzone jest z postawą roszczeniową. Nigdy tak się nie zachowywaliśmy i to też nam pozwoliło wejść w dialog.
A.G.: – Dostępność. Byliśmy i do tej pory jesteśmy dostępni, właściwie non-stop. O różnych dziwnych godzinach komunikujemy się z MR.
P.Ż.: – Otwartość. W pierwszym okresie działalności napisaliśmy artykuł na ngo.pl, w którym opisaliśmy nasze cele i zaprosiliśmy organizacje pozarządowe do poparcia naszych postulatów. Podpisało się pod nimi ponad 100 organizacji – to dawało mandat do dalszej walki. Zapraszaliśmy też do włączenia się w prace grupy naprawdę wszystkich. Kto chciał, proszę bardzo. I nigdy nie byliśmy zamknięci. Nie robiliśmy jakiegoś szerokiego i specjalnego naboru, ale gdy ktoś kogoś proponował do ON Inclusiom, to się włączał. Cały czas dołączają do nas różne osoby. Jest nas już kilkanaścioro.
Jakie dalsze cele sobie stawiacie? Czy to już koniec ON Inclusion?
A.G.: – Nie. Teraz zadanie, które mamy do wykonania to są szkolenia – szkolimy urzędników z wszystkich instytucji zarządzających w kraju– niemal 300 osób. Fundacja Aktywizacja realizuje te szkolenia, ale w ich organizację zaangażowana jest cała Grupa. Każdy jest specjalistą w swoim temacie, staramy się to wykorzystać.
Marzy nam się jedno. Mamy wytyczne, agendę, dokumenty, ruszają pierwsze konkursy. Robimy szkolenia. Ale ci urzędnicy wrócą do siebie i za chwilę będą mieć miliony pytań. Dobrze by było, aby mieli do kogo zadzwonić, zapytać, żeby interpretacje na bieżąco wychodziły. Ale to wymaga ogromnego nakładu pracy i kosztów.
Kluczowe jest teraz dostarczenie wiedzy. Samo szkolenie to za mało. Są poradniki – świetnie. Ale to nadal nie wystarczy. Ważne, żeby była jakaś instytucja, która będzie odpowiadała na te miliony pytań, które w praktyce się pojawią. My jesteśmy w stanie tylko w pewnym ograniczonym zakresie taką rolę pełnić.
P.Ż.: – Nie wiem, czy to jest cel, ale od dawna już w naszych rozmowach pojawiał się wątek powstania w Polsce pierwszej organizacji watchdogowej związanej z niepełnosprawnością, bo takich nie ma. Polskie Forum Osób Niepełnosprawnych (PFON) jest pewnie najbliżej tego modelu, w tym sensie, że prowadzi stosunkowo mało usług. Wszystkie organizacje związane z niepełnosprawnościami są usługowe. Pieniądze dostaje się głównie na realizację usług, a wszystko inne robi się przy okazji, w tak zwanym wolnym czasie. Dobrze by było, żeby powstała organizacja, która skupia się na kształtowaniu polityk, na monitoringu, jak to jest wdrażane.
Dziękuję za rozmowę.
****
Grupę ON Inclusion 14-20 tworzą pozarządowi oraz akademiccy eksperci działających na rzecz osób z niepełnosprawnościami, w tym reprezentanci środowiska. „ON Inclusion” jest częścią szerszej inicjatywy polskiego sektora pozarządowego – Grupy 12 postulatów oraz Stałej konferencji ds. konsultacji funduszy europejskich 2014-2020.
Celem działania grupy ON Inclusion 14-20 jest wypracowanie i włączenie do głównego nurtu rozwiązań systemowych gwarantujących dostępność Funduszy UE w perspektywie 2014-2020 dla osób z różnymi niepełnosprawnościami oraz współtworzenie efektywnych polityk publicznych na rzecz tego środowiska.
W tym momencie grupę tworzą:
Agata Gawska, Fundacja Aktywizacja
Maciej Kasperkowiak, Polska Fundacja Osób Słabosłyszących
Grzegorz Kozłowski, Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym
Piotr Kowalski, Polski Związek Głuchych
dr Paweł Kubicki, Szkoła Główna Handlowa
Anna Machalica, Stowarzyszenie „Otwarte Drzwi”
dr Anna Rdest, Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego
dr Katarzyna Roszewska, Wydział Prawa i Administracji, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
dr Agnieszka Rymsza, Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Janusza Korczaka w Warszawie
Monika Skowrońska, Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym
Aleksander Waszkielewicz, Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego
Janusz Wiśniewski, Kujawsko-Pomorska Federacja Organizacji Pozarządowych
dr hab. Inż. arch. Marek Wysocki, Centrum Projektowania Uniwersalnego, Politechnika Gdańska
Jacek Zadrożny, Fundacja Vis Maior
Monika Zakrzewska, Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną
Adam Zawisny, Stowarzyszenie na rzecz Osób Niepełnosprawnych i Osób Zagrożonych Wykluczeniem Społecznym „KOLOMOTYWA”
Monika Zima-Parjaszewska, Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.