Z ogromnym smutkiem żegnamy Zenona Michajłowskiego – jednego z założycieli i członka Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Był z nami od samego początku i przez cały czas żywo interesował się i angażował w kwestie jawności. Niewiele osób w Polsce może się pochwalić tak długą i konsekwentną historią walki o prawo do informacji.
Chcąc przybliżyć Wam postać Zenona i Jego działalność, oddajemy głos członkom i członkiniom naszego stowarzyszenia, a także pracownicom i pracownikom biura.
Katarzyna Batko-Tołuć
Zenon Michajłowski odszedł 23 września o godz. 19:00. Informacja nadeszła wieczorem. Usłyszałam ciszę i poczułam pustkę. Zenon był chory – wiadomo było, że się to kiedyś stanie. Kiedyś. Za wiele lat. Wciąż planowałam trasy na zachód Polski, by go odwiedzić. Cieszę się, że choć raz pojechałam.
Zimny chów
Nie zawaham się powiedzieć, że zarówno dla Sieci Watchdog, jak i dla mnie osobiście, Zenon to mentor, punkt odniesienia i drażniący element. Kochałam go i kocham. I strasznie mi smutno, choć dorosłam już i umiem żyć bez niego.
Zenon nad nikim się nie rozczulał. Gdy zostałam wybrana na prezeskę Sieci Watchdog (wówczas Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich) w lutym 2004 roku, krótko podsumował – „kogoś trzeba było wybrać”. Ciepła zachęta do podjęcia najtrudniejszego zadania, jakie stanęło przede mną w życiu 😉
Wyznawał zasadę „zimnego chowu”. Nie chwalił. W każdym razie nie nas. Ale, dużo od nas wymagając, uczynił z nas tych, którymi jesteśmy dziś. Wyznaczył główną oś naszej działalności, jaką jest prawo do informacji. Początkowo chcieliśmy robić więcej, ale Zenon był uparty i cierpliwy, a z czasem i tak wyszło na jego – prawo do informacji to nasz główny temat. Pilnował też, byśmy byli rozliczalni wewnątrz organizacji – biuro nie może być ważniejsze od członków, zarząd ma obowiązek zapewnienia członkom dostępu do dokumentów organizacyjnych, Komisja Rewizyjna musi mieć warunki do pracy. To aż symboliczne, że w czerwcu zamknęliśmy biuro na Ursynowskiej, które pozwalało na spełnienie tych wymogów, a we wrześniu odszedł Zenon. Kończy się dla Watchdoga pewna epoka.
Spędziłam z nim niewiarygodnie dużo czasu
Byliśmy razem, gdy przyszła wiadomość o śmierci guru prawa do informacji – prof. Teresy Górzyńskiej. Pamiętam, jak oboje się tym zasmuciliśmy, siedząc na jakimś lotnisku, czekając na przesiadkę. Ja pisałam wspomnienie, Zenon z aprobatą kiwał głową. Znał ją. Chodził do niej na pierogi. Rozmawiali o prawie do informacji i o wysiedleniach z Kresów Wschodnich po II wojnie światowej. Być może ich rodziny były z tych samych okolic.
Zawdzięczam mu mnóstwo przygód podróżnych. Najlepiej wspominam budżetową podróż do Lwowa. Warszawa – Przemyśl – Medyka – przejście piesze – rozklekotany autobusik lub marszrutka – Lwów. Zenon na granicy oczywiście zrobił show. Podając paszport pogranicznikowi, przedstawił się – „Dziad z lubuskiego lasu”. Potem ciągle pytał, czy ta marszrutka jedzie do Lwowa. Potwierdziło nam to kilka osób, kolejne widziały, że pytamy następne. Czułam się głupio. Ale Zenon krótko stwierdził – „informacje trzeba sprawdzać w kilku źródłach” 😉
Odwiedzaliśmy naszych partnerów i przyjaciół z ruchu OPORA. Pewnie był to jakiś 2007 lub 2008 rok. Przyjeżdżamy do biura, a tam jedno łóżko. Zenon cichutko wyniósł się i spał na stołach. Mnie przypadło luksusowe łóżko. Wtedy zrozumiałam też, że nauczę się od niego nie tylko myśleć o prawie do informacji, ale też myślenia o historii. Zwiedzaliśmy cmentarz Orląt Lwowskich. Zenon pokazywał mi tablice przerabiane z innych tablic. Uruchamiał moją wyobraźnię.
Pod koniec 2013 roku poważnie zachorował. Grudzień tego roku był dla mnie koszmarnym miesiącem. Nie umiałam znaleźć sobie miejsca, nic mnie nie cieszyło. Starałam się go uzdrowić siłą woli. Udało się 😉 Choć oczywiście udało się to dzięki jego wspaniałej żonie Weronice. Która zresztą sama podsumowała – „Zenon mnie tego nauczył”. Sam sobie ocalił życie, ucząc mnie, jak wymagać od instytucji. Gdy już był na chodzie – co nie znaczy zdrowy, gdyż to chyba niestety ta choroba zaczęła go stopniowo zmieniać – zadzwoniłam do Weroniki z pytaniem, czy proponować Zenonowi wyjazd do Estonii na forum organizacji europejskich i rosyjskich. Wiedziałam, że on oczywiście będzie przekonany, by jechać, ale nie chciałam robić czegoś, co jest nieodpowiedzialne. Weronika powiedziała – „dobrze mu to zrobi”. Wcale nie był w dobrej formie. Wciąż zdrowiał. Ale Zenona leczyła głowa, a nie rehabilitacja. Pojechaliśmy w obstawie z Borysem Burą, razem demonstrowaliśmy pod ambasadą Federacji Rosyjskiej. Nie pamiętam już, w jakiej sprawie – ale tu akurat zawsze był powód. Zenon rozkwitał. […]
Szymon Osowski
Polskie sądownictwo otworzyło się na jawność, a później się zepsuło. A wszystko zaczęło się w Łodzi.
– To właśnie tam Zenon doprowadził do pierwszego wyroku dotyczącego jawności, a był to rok 1996. Nie było Konstytucji, nie było ustawy o dostępie do informacji publicznej. Nie ma już z nami Zenona. A zostały mi jego kije nordic walking.
Wielokrotnie moja trasa na spotkania w Polsce przebiegała przez Grodzisk Wielkopolski i Nową Sól. Tam się zatrzymywałem i zabierałem Zenona. Obiecywałem Weronice, jego żonie, że pewnie go przywiozę, ale nie byłem pewien, czy dotrzymam słowa.
To był cały Zenon, jak to mówił – „dajcie mi kawałek miejsca do spania i zrobię czynności”. A czynności to sprawdzenie, jak działa prawo do informacji. Zenon miał przeogromny wpływ na to, jak podchodzę do prawa do informacji. Pamiętam sam początek, może 2006 r., i dyskusję, czy to jest prawo do informacji publicznej, czy prawo do informacji. Zenon był bezwzględny – to jest prawo do informacji – i miał rację. Ciężko mi było to pojąć, ale czasem oczywiste rzeczy nie są łatwe.
W grudniu 2024 r. pojechałem kolejny raz po Zenona, jechaliśmy na Zlot Obrończyń i Obrońców Praw Człowieka. To była nasza ostatnia taka podróż. Wróciłem do siebie i zobaczyłem, że w bagażniku zostały kije do nordic walking, zielone. Tak mi znane. Chyba było to prorocze. Będąc jakiś czas temu u Weroniki i Zenona, pomyślałem, że zapomniałem ich zabrać. Jeszcze będzie czas, aby je oddać. […]
Marzena Błaszczyk
Zenon jeszcze w latach 90. zauważył, że dostęp do wiedzy o działaniach władz to nie przywilej, lecz podstawowe prawo obywateli. W 1996 roku rozpoczął jedną z pierwszych w Polsce spraw sądowych o dostęp do informacji. Nie było jeszcze Konstytucji RP z 1997 r. i późniejszej ustawy o dostępie do informacji publicznej. Sprawa zakończyła się przełomowym orzeczeniem: sąd uznał wtedy, że aby móc racjonalnie podejmować decyzje, mieszkańcy gminy powinni znać działalność organów gminy w różnych jej aspektach i odwołał się w uzasadnieniu do art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Ale Zenon był nie tylko pionierem w sądzie. Był przede wszystkim praktykiem. Składał wnioski, analizował dokumenty, sprawdzał decyzje. Gdy odwiedzał nowe miejsce, często zaglądał do urzędu i zadawał pytania. Robił tak nie tylko dla siebie – często działał w imieniu innych, którzy nie wiedzieli, jak zacząć albo potrzebowali wsparcia. Dzielił się swoją wiedzą i pokazywał, jak korzystać z prawa do informacji. […]
Pełna część wspomnień i refleksji jest dostępna na stronie Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Źródło: Sieć Obywatelska Watchdog Polska