Plac Puerta del Sol w Madrycie kipiał oburzeniem. Oburzeni to ludzie młodzi, najczęściej bez pracy, protestujący przeciwko bezrobociu i braku działań rządu w kierunku usprawnienia polityki rynku pracy, polityki społecznej i takiej polityki ekonomicznej kraju, która miałaby zapobiegać kryzysom równym temu, który ogarnął Hiszpanię w 2007 roku. Plac Puerta del Sol stał się również źródłem międzynarodowego protestu przeciwko niesprawnemu systemowi „pseudodemokracji”.
O co chodzi w Hiszpańskim bezrobociu?
Co więcej, protestującym Hiszpanom w żadnym wypadku nie można zarzucić, że ich bezrobocie wiąże się tylko z modelem pracy (lub też unikania pracy), jaki wynieśli z domów. W 2009 roku w Hiszpanii tylko jeden na dziesięcioro nieletnich wychowywany był w domu, w którym nikt z dorosłych nie ma pracy. Tymczasem w Wielkiej Brytanii prawie 18% (czyli prawie dwoje na dziesięcioro nieletnich) wychowywało się wśród bezrobotnych, a mimo to stopa bezrobocia wśród młodych jest tam dwukrotnie niższa niż w Hiszpanii (w lutym br. 19,5%). Co więcej, w 2009 roku w Hiszpanii tylko 7% populacji mieszkało w gospodarstwach domowych, gdzie dorośli (łącznie) przepracowują mniej niż 1/5 pełnego wymiaru czasu pracy. Dla porównania w Wielkiej Brytanii było to 12,6%, a w Irlandii 19,8%. Nie możemy zatem zarzucić młodym Hiszpanom nieróbstwa i roszczeniowości wyniesionych z domu, a patrząc na przebieg kryzysu ekonomicznego w krajach Europy, nie można ich zarzucić nawet młodym obywatelom Wielkiej Brytanii i Irlandii. Skąd zatem 45% bezrobocie młodych w Hiszpanii i skąd 5 milionów bezrobotnych w tym kraju?
Pokolenie 1000 Euro
Przy dobrych układach pracujący (czyli ci uprzywilejowani) młodzi zarabiają 1000 euro, lecz pamiętać trzeba, że za wynajem mieszkania (bądź za ratę kredytu) zapłacą w dużym mieście ok 700–750 euro. Drogi jest także transport, lecz, jak opisuje reporterka "Gazety Wyborczej", Katarzyna Surmiak-Domańska, ceny żywności kształtują się na poziomie polskich cen. Zarabiający młodzi nie głodują, lecz ci, którzy nie mieszkają z rodzicami, nie mają szansy na odłożenie oszczędności i częstokroć pracując w niepełnym wymiarze u kilku pracodawców, paradoksalnie nie mają możliwości na rozwój zawodowy. Wielu czeka pułapka pracy tymczasowej i sezonowej. Ci zaś, którzy nie mają pracy, szukają jej z różnym skutkiem, zależnie od sezonu, od znajomości, również zależnie od doświadczenia i wykształcenia. Nie oczekują wiele, chcą przede wszystkim pracy godnej, w której będą traktowani z szacunkiem. Szacunek ma mieć wymiar nie tylko finansowy – praca powinna pozwalać na rozwój i być względnie stabilna.
Młodzi Hiszpanie mają prawo czuć się wykluczeni i odstawieni na boczny tor przez swój rząd. Poczucie to może wynikać z braku wyraźnych działań rządu na rzecz zatrzymania bezrobocia młodych. Brak jest choćby pojedynczych przykładów dobrych praktyk w zakresie wspierania wejścia hiszpańskich absolwentów na rynek pracy. Brak jest działań podobnych tym, które wymusił rząd niemiecki, a które byłyby chętnie widziane przez młodych – np. zmniejszanie wymiaru pracy i dzielenie się dostępnymi stanowiskami. Podczas gdy hiszpański rząd zajmuje się budowaniem wizerunku kraju, w którym bezrobocie jest, ale jakoś wszyscy sobie z nim radzą, młodzi próbowali dowieść, że nie tylko nie mają narzędzi by sobie z nim radzić, lecz również nie mają wsparcia wśród decydentów.
Nie dziwi zatem, że młodzi Hiszpanie stworzyli sobie własny świat, w którym nie było pieniądza, ale była aktywność – wolontariacka, bo na zawodową nie ma co liczyć. Jak opisywała Surmiak-Domańska, na placu Puerta del Sol, można było mieć „etat” przy przygotowywaniu posiłków, sprzątaniu, pilnowaniu dzieci w przedszkolu, zbijaniu mebli lub ogrodzeń z kartonów i desek albo wydawaniu książek w bibliotece. – Najprzyjemniejsza fucha, jaką widziałam, to spryskiwanie przechodniów wodą za pomocą zraszacza do roślin.
Czy chodzi tylko o bezrobocie?
Powyższe słowa nabierają szczególnej mocy w odniesieniu do załamania rynku nieruchomości, na którym ceny rosły bez opamiętania, jak szklana bańka, po przystąpieniu do strefy Euro. Uogólniając można uznać, że to ta pęknięcie tej bańki była główną przyczyną gwałtownego wzrostu bezrobocia, także wśród protestujących, a rząd, kiedy jeszcze mógł, nie wypuścił odpowiednich instrumentów kontroli finansowej. „Hiszpania już do nas nie należy, wykupiły nas banki”, krzyczeli na potwierdzenie demonstranci 19 czerwca w Madrycie.
Czy Polsce grozi fala Oburzonych?
Podczas, gdy publikowany jest ten artykuł (wieczorem, 21 czerwca) trwa kolejna fala marszów w Hiszpanii, zapowiedziana na portalu „Prawdziwa Demokracja TERAZ”. I nie jest to koniec. Już zapowiedziane zostały zgromadzenia w różnych miastach 23, 25 i 26 czerwca.
A w Polsce?
Młodzi spotkali się w Warszawie pod pomnikiem Kopernika na Krakowskim Przedmieściu i do dyskusji wciągnęli przechodniów. Potrzeba dyskusji i działań na rzecz poprawy oblicza polskiej demokracji zaowocowała w zaplanowaniu kolejnego spotkania organizacyjnego „Prawdziwej Demokracji TERAZ”. Ma się ono odbyć w środę, 22 czerwca, o 18.30, w Warszawie przy ul. Kłopotowskiego 31 w Wielokulturowym Liceum Humanistycznym. Będzie to spotkanie otwarte.
Politycy nie doceniają siły głosu młodzieży, szczególnie w Polsce, gdzie młodzi skupieni są raczej na utrzymaniu się za wszelką cenę na rynku pracy (stopa bezrobocia wg BAEL w I kwartale 2011 r. wśród osób do 25. roku życia osiągnęła wartość 26,7%), a nie na monitorowaniu demokracji. Może w Polsce brakuje jeszcze liderów na kształt tych, którzy pojawili się w Hiszpanii, Francji i Anglii? A może brakuje świadomości wśród młodzieży na temat tego, jak funkcjonuje rynek pracy, jakie reformy są przeprowadzane w polityce społecznej, jak na ich emeryturę wpłynie szereg prac zleconych i brak stałego zatrudnienia? Póki co, młodzież dopiero budzi się z letargu i może inspirowana działaniami aktywistów hiszpańskich i angielskich zacznie dochodzić praw do głosu.
Źródło: bezrobocie.org.pl