Nowe, wyjątkowe miejsce powstanie na Bemowie. Zobacz!
Czy w jednym miejscu da się pogodzić pragnienie ciszy i relaksu z chęcią aktywnego spędzania czasu? Młodzi architekci pracują nad takim rozwiązaniem, projektując na Bemowie Skwer Sportów Miejskich.
To oddolna inicjatywa młodych warszawskich aktywistów, architektów i amatorów sportów miejskich. Pierwotnie powstała z myślą o placu po zburzonych pawilonach przy Zielnej. Wspólnie zaprojektowali tu Skwer Sportów Miejskich - miejsce aktywnego spędzania wolnego czasu, które łączyłoby pokolenia. Nazwali je Stadionem Siedmiolecia, bo skwer miałby tam istnieć tylko przez kilka lat do czasu uregulowania przez władze Śródmieścia kwestii własności działek.
Urzędnicy są pomysłowi przychylni, ale nie mają pieniędzy na jego realizację. Trwają więc poszukiwania sponsorów. Inwestycję wsparło Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które włączyło projekt do jesiennego festiwalu Warszawa w Budowie. - Bardzo nam zależy, by zrealizować go w Śródmieściu - zapewnia pomysłodawca Stadionu Siedmiolecia Grzegorz Gądek ze stowarzyszenia Polska Młodych.
Ale teraz całą swoją uwagę inicjatorzy Skweru skupiają na Bemowie. Zgłosił się do nich bowiem wiceburmistrz dzielnicy Krzysztof Zygrzak, który zachwycił się pomysłem. Bemowo nie kojarzy się warszawiakom najlepiej i władze dzielnicy chcą to zmienić. Zamierzają też stworzyć mieszkańcom centrum z prawdziwego zdarzenia - dobrze zaprojektowaną przestrzeń, w której będzie można odpocząć, poćwiczyć, spędzać razem czas. Wspólnie z architektami wybrali zaciszny, porośnięty drzewami teren, pomiędzy akademikiem a bajkowym osiedlem drewnianych domków Przyjaźń (między Górczewską a Konarskiego). - Jesteśmy zachwyceni tym miejscem i projektujemy tak, żeby nie wyciąć tu ani jednego drzewa - mówi Grzegorz Gądek.
Przez ostatni tydzień podczas warsztatów w Muzeum Sztuki Nowoczesnej przy Pańskiej wszystkie zespoły zaangażowane w projekt (MOKO Architects, WWA Architekci, KAPS Architekci, BUDCUT, Centrala) wypracowywały wspólnie ostateczny kształt Skweru Sportów Miejskich na Bemowie. Jest tu wszystko to, co wcześniej zaplanowali na śródmiejskim Stadionie Siedmiolecia, a nawet więcej, bo na osiedlu Przyjaźń mają do dyspozycji większą przestrzeń. - Można więc zaprojektować wyspy różnych aktywności, które nie będą sobie wzajemnie przeszkadzać - uważa Monika Morawiak z pracowni KAPS Architekci. Na makiecie widzimy skate park, boisko do bike polo, siatkówki plażowej, plac zabaw dla dzieci, stoliki dla seniorów do gry w szachy i karty, miejsce do tańca, do aerobiku, siłownię pod chmurką, ściankę wspinaczkową, kino plenerowe, kawiarnię. O to prosili mieszkańcy w ankietach. Wszystkie te aktywności spina drewniany pomost uniesiony nad ziemią. Będzie po nim można spacerować i obserwować z góry wyczyny sportowców i schronić się pod spodem w razie deszczu. Skwer ma kosztować 1,5 mln. zł i jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinien być gotowy na przyszłe wakacje.
Jest to o tyle pionierski projekt, że na jego przykładzie po raz pierwszy na taką skalę testujemy w Warszawie współpracę między architektami, urzędnikami i mieszkańcami. Można śmiało powiedzieć, że razem projektują sobie swój idealny skwer. - To jest fenomen, że jeden burmistrz już po tygodniu zaprosił do siebie na naradę nas, grupę młodych zapaleńców, a drugi skontaktował się z nami na Facebooku - śmieje się Grzegorz Gądek.
A wszystko zaczęło się od "Dotleniacza". Kiedy staw Joanny Rajkowskiej miał zniknąć z pl. Grzybowskiego, mieszkańcy sami się zorganizowali, by przekonać dzielnicę, że potrzebują takich projektów. Że chcą miejsca, w którym mogliby się wśród zieleni zrelaksować czy spotkać z sąsiadami. To, co ostatecznie na pl. Grzybowskim powstało, nie do końca spełnia te postulaty. Za dużo tu kamienia, a za mało trawy. No i zakazy jazdy na wszystkim - rowerach, rolkach, deskach. Choć jak oceniają młodzi adepci sportów miejskich, skoro już plac wybetonowano, to mogłaby być to jedna z najlepszych europejskich miejscówek do jazdy na desce. Dzieciaki uprawiające sport nie mają w Warszawie lekko. Przeganiane są z miejsca na miejsce, bo albo zdaniem służb porządkowych profanują pomniki pamięci (patrz - pl. Piłsudskiego czy pl. Trzech Krzyży), albo niszczą drogocenny granit (pl. Grzybowski). Ci, którzy obstawiają miasto zakazami, mogliby się przejechać do Barcelony i zobaczyć, że tak wcale być nie musi. W najbardziej reprezentacyjnych, turystycznych miejscach, relaksują się tam obok siebie skaterzy skaczący po murkach, staruszkowie grający w szachy i spacerujący z wózkami rodzice. Naturalnie wydzielają własne strefy, nie wchodząc sobie w paradę.
Czy taki kompromis jest możliwy w Warszawie? Przetestujemy to na Skwerze Sportów Miejskich na osiedlu Przyjaźń.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna