Tylko dwie z blisko 100 stołecznych świetlic środowiskowych zdobyły zezwolenie na prowadzenie działalności w 2013 roku. Pozostałe nie spełniają wyśrubowanych wymagań. Uchwalona w 2011 roku nowa ustawa o pieczy zastępczej nakazuje uzyskać zezwolenia do końca bieżącego roku. Czy samorządowcy zdążą znaleźć wyjście z tej sytuacji?
Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej z 2011 roku wygasza dotychczasowy rejestr placówek wsparcia dziennego i wprowadza system wydawania zezwoleń przez wójta. Oznacza to, że działające od lat świetlice środowiskowe muszą ubiegać o zezwolenie na prowadzenie działalności – a żeby je uzyskać, muszą zdobyć pozytywną opinię sanepidu i straży pożarnej. Mają na to czas do końca roku – dotąd jednak udało się to tylko dwóm z blisko stu stołecznych świetlic.
W czerwcu 2012 roku alarm w tej sprawie podniosła Anna Gierałtowska z Powiślańskiej Fundacji Społecznej, członkini Warszawskiej Rady Pożytku Publicznego. Rada na prośbę Gierałtowskiej zajęła się tą sprawą.
W efekcie odbyły się dwa spotkania, na które zaproszono przedstawicieli organizacji pozarządowych prowadzących świetlice środowiskowe: posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Przeciwdziałania Patologiom pod przewodnictwem radnego Andrzeja Golimonta i z udziałem Dariusza Rudasia, Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego, oraz spotkanie zorganizowane przez Biuro Polityki Społecznej z udziałem przedstawicieli Wydziału Kontrolno-Rozpoznawczego Straży Pożarnej. Ze strony władz miasta w spotkaniach uczestniczyli: wiceprezydent Włodzimierz Paszyński, dyrektor Biura Polityki Społecznej Bogdan Jaskołd, jego zastępczyni Irena Chmiel oraz naczelnik Wydziału Profilaktyki Uzależnień Agnieszka Dobija-Nowak.
Uratować świetlice
Od przedstawicieli strony pozarządowej dowiaduję się, że inspektor Dariusz Rudaś obiecał życzliwe traktowanie wniosków ze strony podległych mu inspektorów (np.: wpisywanie do wystawianych opinii, że „dany obiekt co prawda nie spełnia wszystkich wymagań, ale nie tworzy to zagrożenia epidemiologicznego”) oraz zachęcał do kierowania prosto do niego pism z ewentualnym odwołaniem. Przedstawiciele straży pożarnej przyznali, że dopiero spotkanie pozwoliło im właściwie ocenić powagę sytuacji, w której znalazły się placówki opieki dziennej.
Urzędnicy Ratusza także zobowiązali się do konkretnych działań, które mają pomóc uratować sytuację. Są to: próba wydłużenia czasu, który prowadzący placówki mają na dostosowanie się do ustawy, opracowanie we współpracy ze strażakami wytycznych dotyczących traktowania świetlic, zalecenie odpowiednich sposobów postępowania burmistrzom dzielnic oraz pracownikom wydziałów architektury, które także mają w tej sprawie swoją rolę do odegrania. I jeszcze jedno – dopilnowanie, żeby w jesiennym konkursie na prowadzenie placówek wsparcia dziennego, który pozwoli im przedłużyć umowy z miastem zezwolenia od Straży Pożarnej i Sanepidu nie stanowiły obowiązkowego załącznika, bo takie wymaganie wykluczyłoby lwią część wnioskodawców z konkursu.
Żeby sprawdzić, jak wygląda realizacja zobowiązań dzwonię do dwóch osób: do Janiny Szumilicz, zastępczyni dyrektora Departamentu Polityki Rodzinnej w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej oraz Ireny Chmiel, zastępczyni dyrektora stołecznego Biura Polityki Społecznej.
Wydłużenie czasu na dostosowanie się do ustawy
Opracowanie wytycznych dla strażaków
Ponieważ jednym z problemów jest brak przepisów dotyczących precyzyjnie świetlic środowiskowych, miasto według strony pozarządowej podjęło się organizacji spotkania z Komendą Główną Straży Pożarnej w celu opracowania wytycznych dla komend rejonowych. W tej kwestii istnieje już pozytywny precedens – jakiś czas temu udało się wypracować podobne wytyczne we współpracy z Sanepidem dla mieszkań filialnych domów dziecka.
Dyrektor Irena Chmiel prostuje moje wyobrażenia. Według niej rzucony podczas jednego ze spotkań pomysł zorganizowania takiego spotkania prowadziłby do przerzucenia obowiązków Komendy Głównej Straży Pożarnej na miasto. Opracowanie wytycznych to zadanie Komendanta i Ratusz nie planuje ingerencji w tej sprawie.
Współpraca z wydziałami architektury
Kolejny pomysł miał pomóc rozwikłać problem związany z wymogiem posiadania przez organizację pozarządową potwierdzenia o użytkowym charakterze lokalu, w którym prowadzona jest świetlica. Kiedy placówka nie ma takiego dokumentu, strażacy odmawiają napisania opinii na jej temat, a urzędnicy z dzielnicowych wydziałów architektury nie są chętni do pomocy w odszukiwaniu odpowiednich dokumentów, dlatego Ratusz miał wystosować okólnik zobowiązujący urzędników do pomagania organizacjom w tej materii.
Niestety i w tym wypadku wiceszefowa Biura Polityki Społecznej nie potwierdza moich informacji na ten temat. Według niej rozmowa dotyczyła raczej tego, czy taki dokument jest rzeczywiście straży pożarnej niezbędny i chodziło o przekonanie inspektorów do pewnej elastyczności i pójścia w ślady Państwowego Inspektora Sanitarnego, który zapowiedział, że jego inspektorzy będą wydawać opinie nawet w wypadku, kiedy dana placówka nie ma omawianego dokumentu (z zaznaczeniem, że go nie ma, ale że nie stwarza to zagrożenia sanitarno-epidemiologicznego).
Współpraca z burmistrzami dzielnic
Osobami, które bezpośrednio powinny pochylić się nad losem świetlic środowych są burmistrzowie dzielnic, bo to im podlegają te placówki. W wielu wypadkach sprawę załatwiłoby niewielkie wsparcie finansowe, bo na przykład placówki zagrożone brakiem pozwolenia na kontynuację działalności mogłyby zatrudnić rzeczoznawcę ze straży pożarnej, który opracuje plan dostosowania lokalu do wymogów. Jednak zarówno sama jego praca, jak późniejsze spełnienie zaleceń wymagają nakładów finansowych, a organizacje prowadzące świetlice rzadko dysponują funduszami remontowymi nawet niewielkiego rzędu.
– W naszej świetlicy dostaliśmy zalecenie wstawienia drzwi przeciwpożarowych – relacjonuje Anna Gierałtowska z Powiślańskiej Fundacji Społecznej – i okazało się, że takie drzwi kosztują aż 3500 zł. Nie mamy takich pieniędzy.
Wicedyrektor Irena Chmiel potwierdza istotną rolę burmistrzów w tej sprawie, jednak nie widzi potrzeby odgórnego dyscyplinowania ich postępowania czy też wypracowywania systemowego podejścia do problemu świetlic. Uspokaja, że da się rozwiązać wszystkie problemy indywidualnie, na lokalnym poziomie konkretnych dzielnic.
Wymogi konkursowe
We wrześniu zostanie ogłoszony kolejny konkurs na działalność placówek wsparcia dziennego – w jego efekcie miasto powinno odnowić umowy z większością działających na tym polu od lat organizacji pozarządowych. Żeby to było możliwe, zezwolenia od sanepidu i straży pożarnej nie mogą być obowiązkowymi załącznikami do wniosku. W tym wypadku wicedyrektor Irena Chmiel potwierdza, że rzeczywiście dzielnicowe rozporządzenia o konkursie nie będą wymagały tych dokumentów.
Czy sytuacja jest alarmistyczna?
Do tej pory ponad 90% placówek wsparcia dziennego nie uzyskało pozwoleń, które umożliwiłyby im kontynuowanie działalności po 1 stycznia 2013 r. Jednak wiceszefowa Biura Polityki Społecznej twierdzi, że ten obraz sytuacji wynika po prostu z faktu, że wiele organizacji w ogóle nie złożyło jeszcze podań o przyznanie im takich pozwoleń. Na moje pytanie, czy istnieje groźba zamknięcia większości świetlic w styczniu, odpowiada, że nie przewiduje takiego rozwoju sytuacji i podaje przykłady na to, jak Ratusz zamierza pomóc tym, którzy nie poradzą sobie sami ze spełnieniem wymogów.
Jeden z tych sposobów polega na możliwości odniesienia się przez burmistrza dzielnicy do artykułu 18. ustawy, który mówi, że gmina może zwyczajnie zlecić danemu podmiotowi prowadzenie placówki, czyli dzielnica może uznać, że pomimo braku wymaganych papierów powierza zadanie konkretnej organizacji (Art. 18, pkt. 2: „Placówkę wsparcia dziennego prowadzi gmina, podmiot, któremu gmina zleciła realizację tego zadania na podstawie art. 190, lub podmiot, który uzyskał zezwolenie wójta.”). Drugi sposób polega na tymczasowej zmianie formuły działania: tam gdzie przeszkody techniczne są nie do pokonania dla placówki wsparcia dziennego, a prowadzenie tego rodzaju pracy jest nieodzowne, będą organizowane konkursy na organizowanie zajęć profilaktycznych, czyli w danej lokalizacji nie będzie już placówki wsparcia dziennego, ale będzie realizowany przez ten sam podmiot program profilaktyczny.
– Proszę nie traktować tej sytuacji alarmistycznie – mówi dyrektor Irena Chmiel. – Jeżeli macie państwo sygnały od jakichś organizacji pozarządowych o tym, że borykają się z przeszkodami nie do pokonania, to proszę o kierowanie ich do naszego Wydziału Profilaktyki Uzależnień i naczelnik Agnieszki Dobiji-Nowak. Zapewniam, że sprawy idą w dobrym kierunku i wszyscy jesteśmy po tej samej stronie barykady.
Z rozmowy z wicedyrektor Ireną Chmiel wnioskuję, że trzyma rękę na pulsie i mam nadzieję, że jej optymizm co do przyszłości świetlic nie jest przesadzony. Z drugiej strony wiem, że rozwiązania lokalne zamiast systemowych – czyli pozostawianie decyzji co do istotności funkcjonowania tej czy innej placówki w rękach burmistrzów – bywają zawodne. Ponieważ burmistrzowie bywają różni – jedni rozumieją ważność pomocy społecznej dla funkcjonowania całego społeczeństwa, a innych razi przaśność i bieda, w związku z czym chętniej wynajmują lokale bankom niż świetlicom środowiskowym czy barom mlecznym.
Miejmy nadzieję, że warszawscy samorządowcy wypracują rozwiązanie tej kryzysowej sytuacji, które nie pogorszy sytuacji najbiedniejszych dzieci w mieście, bo to one korzystają ze świetlic środowiskowych. Takie rozwiązanie mogłoby przy okazji stanowić wzór dobrych praktyk dla innych miast, bo problemy wynikające z nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej dotyczą przecież nie tylko stolicy.
Pobierz
-
201210111241560794
808657_201210111241560794 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna