Niepełnosprawni robią biznes - zakładają spółdzielnie
- Człowiek się dowartościowuje, odżywa, ma cel - mówią niepełnosprawni, którzy zgłosili się na szkolenie o spółdzielniach socjalnych.
- W pewnym sensie to skok na głęboką wodę - mówi Tomasz Rudnicki. Porusza się na wózku, choruje na porażenie mózgowe. Jest też wiceprezesem stowarzyszenia Ożarowska, które pomaga osobom takim jak on. - Tym, że chcemy założyć spółdzielnię, zaszokowaliśmy naszych pełnosprawnych znajomych, nasze rodziny. Wielu zbyt dosłownie bierze sobie do serca orzeczenie lekarskie o niezdolności do samodzielnej egzystencji i pracy - dodaje.
Tomasz zgłosił się na zeszłotygodniowe szkolenie fundacji TUS "Jak założyć spółdzielnię socjalną?". - To takie połączenie firmy i fundacji - tłumaczy.
- Ale najważniejsza w tym jest idea spółdzielczości. Przedsiębiorcą jest osoba zagrożona wykluczeniem społecznym - opowiada Agnieszka Żychalak z fundacji TUS, która prowadziła szkolenie. - Głównym celem spółdzielni jest aktywizacja zawodowa jej członków, np. byłych więźniów, uchodźców, alkoholików czy narkomanów po leczeniu, osób niepełnosprawnych. To dla nich szansa na pracę. Spółdzielnię zakłada pięciu członków. Są dla siebie grupą wsparcia. I wspólnie robią biznes.
Fundacja TUS takie szkolenia prowadzi od września. - O spółdzielniach ciągle niewiele wiadomo, ale zainteresowanie jest spore - mówi Agnieszka Żychalak.
Różnica między spółdzielnią a firmą jest taka, że co najmniej 40 proc. jej zysku trzeba przeznaczyć na aktywizację zawodową członków. Może to być np. szkolenie, podnoszenie kwalifikacji, ale też wspólne wyjście do kina czy wyjazd na wakacje. - Chodzi o wyciągnięcie członków spółdzielni z wegetacji - stwierdza Agnieszka Żychalak. Na jej szkolenia często zgłaszały się osoby już z gotowymi pomysłami: spółdzielnia internetowa, cateringowa, rękodzieło.
Tomasz Rudnicki ma pomysł, by założyć wydawnictwo książkowe albo periodyk naukowo-literacki dla niepełnosprawnych.
- Ja myślałem o założeniu firmy komputerowej - sprzedaż, szkolenia z obsługi komputera dla osób starszych, tworzenie stron. Ale najpierw jeszcze chcę zrobić studia podyplomowe - mówi Piotr Karczewski, też uczestnik szkoleń. Opowiada, że spółdzielnia socjalna to dla osób niepełnosprawnych sposób na wyjście na prostą. - Człowiek się dowartościowuje, odżywa, bo ma cel - mówi.
- Mam niedowład prawostronny, wadę serca, uszkodzone oko. Nie każdy chce zatrudniać takie osoby - przyznaje Kamil Żaczek, kolega Tomasza i Piotra ze szkoleń. - Jeszcze niedawno nic nie wiedziałem o spółdzielniach socjalnych. A to ciekawa forma dla tych, którzy chcą pracować razem. Spółdzielnia może dać niezależność finansową. Ale najpierw trzeba włożyć trochę wysiłku, by znaleźć osoby, z którymi chce się współpracować. Trzeba im ufać.
Kamilowi marzy się spółdzielnia wielobranżowa, w której każdy z członków robiłby to, na czym się zna. On jest informatykiem.
Agnieszka Żychalak mówi: - Ludzie na szkolenia przychodzą pełni zapału. W trakcie przeraża ich natłok formalności, dochodzą do wniosku, że muszą się rozwijać. Ale wiem, że niektórym kursantom na pewno się uda. Mają świetne pomysły i chcą działać.
Podkreśla, że potrzebna jest też świadomość wśród klientów, że korzystając z usług spółdzielni, pomagają.
Tomasz: - Dla mnie spółdzielnia to możliwość obcowania z ludźmi. Jestem przeciwnikiem pracy chałupniczej, jakiejś telepracy w domu, bo wtedy brakuje kontaktu z ludźmi. A w spółdzielni socjalnej masz swoje obowiązki, wychodzisz z domu, idziesz do pracy i żyjesz tam sprawami zawodowymi.
Źródło: gazeta.pl Warszawa